Gdy tylko blondyn upadł z gardła wydobył mi się tylko
przeraźliwy wrzask. Padłam na kolana i chwyciłam głowę chłopaka. Płakałam
okropnie, wręcz się zanosząc. Próbowałam cos zrobić, tamowałam krew i leczyłam
ranę… Puls jednakże zanikał… Drżącymi ustami pocałowałam go na pożegnanie… Uśmiechnął
się z lekka i jego oczy stały się puste. Zamknęłam mu oczy i znowu się wydarłam
uderzając bezsilnie w pięścią trupa. W końcu oczami pełnymi złości zobaczyłam
co się dzieje… Jaskinia była bez dachu, moi bracia i Nem walczyli… Wstałam
dygocząc. Wyciągnęłam pustkę i bez wahania ruszyłam na brata… Zaczęłam w niego
celować. To nie był mój brat… Przykleiłam go do ziemi i syknęłam mu do ucha: „
Sukinsynu nienawidzę Cię”. W tym momencie jego oczy zalśniły starym blaskiem
przez kilka sekund.
- NIENAWIDZĘ! – Wrzasnęłam.
Odrzucił mnie i zaczął atakować. Nem zjawiła się przy mnie.
- Zajmę go czymś ty uciekaj ostrzec innych z twoim bratem. –
Szepnęła i uśmiechnęła się blado.
- Nie. – Spojrzałam na nią smutno.
Nagle Nemezis odwróciła się i szybko stanęła przed mną.
Straciłam na chwilę rachubę czasu. Spojrzałam przed siebie i… Alfa Mroku stała
z mieczem w brzuchu. Ostrze wynurzyło się, a ja szybko złapałam przyjaciółkę,
no i ten wrzask… Jak wtedy taki sam. Rozpłakałam się na nowo.
- Będzie dobrze. – Poczułam zimną dłoń na policzku.
- Pieczęć… - Wykrztusiłam.
- Wiem, nie mam siły by ja złamać… - Odparła.
- Nie możesz umrzeć, nie teraz, nie tu… Za bardzo Cie
kocham. – Krzyczałam.
- Ja Ciebie też… - Jej oczy stały się puste.
Zrobiłam znowu to samo…. Bracia walczyli, a ja w tym momencie się ulotniłam. Przekazałam
wszystkim mentalną wiadomość o tym co się wyprawia. Usiadłam na jakimś drzewie,
a przede mną zjawili się moi bliscy.
- Zabić. – Syknął Kaito.
Wszyscy pobiegli… Nie wiem po jakim czasie, ale urwała się nasza
więź… Wstałam odruchowo i pobiegłam tam gdzie wcześniej ich wyczuwałam. Spostrzegłam ciała i już chciałam wyjść kiedy
nagle ktoś chwycił mnie i zakrył usta. Łzy znowu napłynęły mi do oczu.
Odwróciłam lekko głowę. To Greg mnie uciszył. Położył palec na ustach i mnie
puścił. Poszliśmy nad Jeziorko. Usiadłam przy wodzie i zaczęłam bez słowa
brodzić palcem w wodzie.
- Co do cholery mu się stało? – Odezwał się Ill.
Przesłałam mu wspomnienia. Usiadł koło mnie i położył rękę
na głowie.
- On już nie wróci do nas… Przez te słowa, że go
nienawidzisz. – Powiedział cicho.
Schowałam twarz w zgięte nogi i zaczęłam cichutko łkać.
- Wiem, że to w złości, ale musisz się przemóc i nie popełniać
bezsensownych błędów. – Powiedział.
- Greg, zagraj. – Szepnęłam.
On wziął gitarę w dłonie i spojrzał na mnie uderzając w
struny.
- Trąba powietrzna staje się coraz silniejsza,
Co wywołuje lekki uśmiech błękitnego nieba.
Tak, tamtego apatycznego poranka
Mój ukochany, godny pogardy bohater umarł.
Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę tego.
Nie mogę oddychać.
Wiosenny wiatr jest zbyt silny.
Miałam potworne przeczucie
Że "to" jest tuż za rogiem.
To boli, boli, boli.
Dusi mnie ta odrobina ciepłego powietrza.
Co za straszna zabawa.
Resztę zostawię tobie, dobrze?
Gdy stanęłyśmy ze sobą twarzą w twarz,
To zachmurzone, ciemnoszare niebo wyglądało, jakby miało się rozpłakać.
Nie mogę już się stąd wydostać.
Nadepnęłam na nieco przybrudzony pusty worek.
"W niedalekiej przyszłości"
"Skradnę to;"
"Skradnę ci twój honor."
"Śmiejesz się."
"Dotknęłaś tej czarnej rzeczy, prawda?"
Zimno, zimno, jest tak zimno.
Mam potworne przeczucie.
Wiosenny wiatr jest zbyt silny.
Uśmiechasz się odrażająco.
W mojej głowie rozlega się echo.
To boli, boli, boli.
Dusi mnie ta odrobina ciepłego powietrza.
Co za straszna zabawa.
Zostaw to Illumianted-san, dobrze? – Zaśpiewałam ze łzami.
Co wywołuje lekki uśmiech błękitnego nieba.
Tak, tamtego apatycznego poranka
Mój ukochany, godny pogardy bohater umarł.
Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę tego.
Nie mogę oddychać.
Wiosenny wiatr jest zbyt silny.
Miałam potworne przeczucie
Że "to" jest tuż za rogiem.
To boli, boli, boli.
Dusi mnie ta odrobina ciepłego powietrza.
Co za straszna zabawa.
Resztę zostawię tobie, dobrze?
Gdy stanęłyśmy ze sobą twarzą w twarz,
To zachmurzone, ciemnoszare niebo wyglądało, jakby miało się rozpłakać.
Nie mogę już się stąd wydostać.
Nadepnęłam na nieco przybrudzony pusty worek.
"W niedalekiej przyszłości"
"Skradnę to;"
"Skradnę ci twój honor."
"Śmiejesz się."
"Dotknęłaś tej czarnej rzeczy, prawda?"
Zimno, zimno, jest tak zimno.
Mam potworne przeczucie.
Wiosenny wiatr jest zbyt silny.
Uśmiechasz się odrażająco.
W mojej głowie rozlega się echo.
To boli, boli, boli.
Dusi mnie ta odrobina ciepłego powietrza.
Co za straszna zabawa.
Zostaw to Illumianted-san, dobrze? – Zaśpiewałam ze łzami.
Odłożył instrument i mnie przytulił.
- Nie chcę nikogo stracić… Muszę go zabić… - Chwyciłam go w
pasie i mocno ścisnęłam.
- Nie dasz rady… - Odparł.
- Teraz na pewno ktoś z nim walczy, giną kolejni. W końcu się
zmęczy. – Powiedziałam.
- A co potem? – Spytał.
- Zabiję się. – Odrzekłam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz