poniedziałek, 18 listopada 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko

- Po prostu nigdy tego nie rób. – Powiedział.
Ścisnął mnie bardziej, jednak ja nie miałam nic przeciw, tak jakby panował na de mną… Wiatr zawiał, a wtedy mnie puścił i spojrzał głęboko w oczy. Wtedy poczułam się jak ktoś ważny i dorosły, a nie mała dziewczynka siejąca kłopoty w całym IV. On odwrócił się powolnie i odszedł. Stałam tak jeszcze przez chwilkę, potem rozejrzałam się. Uśmiechnęłam się i poszłam nad jezioro. W połowie drogi zrobiło mi się czarno przed oczami. Zignorowałam to i odzyskałam po dłuższej chwili wzrok. Stanęłam na brzegu i poczułam lekki chłodek. Na środku zobaczyłam idącą Lunę. Uśmiechała się i szła powoli stawiając każdy krok. Wyciągnęłam mimowolnie ręce, a ona swoje. Gdy tylko doszła chwyciła mnie mocno.
- Nie wiem jakim cudem… Jesteś prawie jak Atena i Nemezis, sprzeciwiasz się woli innych. – Wyszeptała.
- Nigdy się nie poddam. – Powiedziałam radośnie.
- Nawet nie wiesz ile masz do stracenia. Będę teraz mogła odwiedzać Cię tylko we śnie… - Powiedziała zaciskając ręce w pięści na moim ubiorze.
- Rozumiem, będę tęsknić za sprzeciwianiem się tobie. – Zachichotałam.
- Teraz podejrzewam, ze będziesz chciała wyruszyć do starej rodzinnej wioski? – Puściła mnie i jej oczy zaświeciły smutno.
- Jeszcze nie czas na takie decyzje. Muszę pomóc Nemezis i reszcie. – Powiedziałam.
- Wydoroślałaś. – Dotknęła mojego policzka.
- Odzyskałam moja złość, jednak mam też radość. Teraz muszę wszystko doskonalić. – Odparłam.
- Dobrze, ale uważaj bardziej na siebie. Jesteś tu coraz ważniejsza, wiec nie działaj pochopnie. - Ostrzegła mnie.
- Dam radę.  – W tym momencie zaczęła oślepiać światłością i po chwili zniknęła.
Straciłam równowagę i upadłam na kolana. Coraz głośniej oddychałam. *Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz.* Powtarzałam w głowie jak mantrę. Byłam wykończona i bez sił, tak jakbym upchnęła i nadal z suchej gleby czerpała ostatnie krople wody. Nie wiem skąd wzięłam siłę, ale wstałam i weszłam do wody, by obmyć rany. Następnie opierając się o drzewa szłam ociężale dysząc do domu. Potykałam się o własne nogi i co jakiś czas oczy zachodziły mi mgłą. W końcu potknęłam się tak, że prawie spadłam na twarz, jednak ktoś mnie złapał. Spojrzałam zdezorientowanym wzrokiem na mojego wybawcę. Ujrzałam Roxas, patrzył na mnie zmartwionym i wściekłym wzrokiem.
- Ja… Wrócę, poradzę sobie. – Wycharczałam.
- Nie umiesz o siebie dbać, prawda? – Zignorował mnie i wziął na ręce.
- Dbam… - Nie mogłam się mu nawet wyrwać…
- Jesteś nie możliwa. – Skarcił mnie wzrokiem.
- Wcale nie, tylko Ci się tak wydaje. – Uśmiechnęłam się.
Nagle przed nami pojawili się moi bracia.
- Szukaliśmy Cię. – Syknął Illuminated.
- Nie musieliście… - Starałam się stanąć, ale blondyn nie chciał mnie puścić.
- Taaa. – Brunet podszedł i oczy chłopaków spotkały się…
Odbywali jakby walkę między sobą… Illuś chciał mnie przejąć, ale Rox nie miał ochoty mnie oddawać.
- Ja sobie poradzę. – Wyszeptałam.
Wtem ich oczy zwróciły się na mnie, myślałam, że najchętniej to by mnie zakneblowali…
- Ja już ją zaniosę, nie musiałeś się wysilać. – Powiedział Alfa.
- Nie ma sprawy doniosę ją. – Odparł.
- Nie naprawdę nie trzeba. – Warknął.
- Ależ nic nie szkodzi, zaniosę ją. – Odburknął.
- Dawaj moją siostrę, bo rozpieprzę Ci tą buziulkę. – Jego oczy zapłonęły czerwienią.
- Nie ma takiej opcji. – Syknął.
Ja zaś wyrwałam się z uścisku i obydwóch zmierzyłam wzrokiem. Potem zaczęłam uciekać, a że byłam z natury bardzo szybka, to było mało prawdopodobne by mnie dogonili nawet lecąc. Wyglądało to pewnie komicznie, trzech pędzących chłopaków, za osłabioną dziewczyną. Mimo tego, że byłam tak cholernie słaba, to biegałam jak zawsze.
- No i patrz co narobiłeś! Jak teraz padnie to może nawet w śpiączkę zapaść! Miko do cholery nie masz tyle siły! – Usłyszałam krzyki szatyna.
Szybko przeskakiwałam z drzewa na drzewo, a oni nie mogli mnie złapać, tak jak kiedyś…. W końcu stanęłam, a trójka dyszących bliskich mi osób stanęła naprzeciwko mnie.
- Jesteście głupkami! Spieracie się o nic! Jestem wykończona, ale dam sobie radę! Nie jestem ciężarem, o który zawsze macie się martwić, wiec proszę dajcie spokój. – Powiedziałam trzymając się ledwie na nogach.
- Nie jesteś ciężarem głuptasie. Chodź lepiej i nie odstawiaj już szopek. – Odparł Illuminated.
- A może byś jej choć aż wysłuchał?! – Wtrącił blondyn.
- Nic Ci do naszych relacji! – Powiedział wkurzony.
- Przestańcie!!!!!!!! – Wydarłam się tak, ze aż echo rozniosło się na cała watahę.
- Miko, po prostu martwimy się o Ciebie. -  Powiedział Unmei.
- Nie powinniście w taki… - Nagle nogi się pode mną ugięły…
(Dobra ludu nie lenimy się, tylko piszemy ;P)




3 komentarze:

  1. Oliv... IV dednie niedługo. Wymordujemy wszystkie wilki przy 1000 poście i zaczynamy z czystym kontem i z osobami ze starego IV, które zadeklarują swoją aktywność na nowym IW (blog będzie się nazywał Immortal Wolves), którego akcja będzie się toczyła 10-13 tys. lat po starym IV (te same tereny, przy okazji odkryjemy starą historię itd.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgłoszenia można kierować do:
      nikita.werka - skype
      nikusia199914 - howrse

      ... Proszę o podanie imienia poprzedniego wilka i watahy
      osoby, które pisały dużo na tym blogu mają większą szansę zostać alfami na nowym (jeśli trafią się jakieś wolne miejsca)

      Usuń
    2. Chętnie dołączę do nowego IW. ;-)

      ~ Kasumi

      Usuń