czwartek, 9 stycznia 2014

(Wataha Światła) od Arisy

Rozejrzałam się po tajemniczej grocie. Była piękna i zdawała się zawierać w sobie moc każdego żywiołu. Dziwne, że mi nikt o niej nie powiedział, może nie mieli czasu.
A może nie chcieli bym coś zniszczyła - naburmuszyłam się, ale w sumie to bym zrobiła na ich miejscu to samo.
Spróbowałam wstać i cicho syknęłam z bólu. Kostka. Skręcona zapewne. Muszę poczekać chwilę nim się zregeneruje.
Po kilku minutach wstałam ostrożnie, by jej przypadkiem na nowo nie nadwyrężyć i ruszyłam w głąb groty.
 - P-pi-piękne - wyszeptałam oczarowana. - Jaki piękny kryształ.
Bałam się, ale coś przejęło nade mną kontrolę. Niczym w transie podeszłam do kryształu i wyciągnęłam rękę, mimo że wszystko we mnie krzyczało, by tego nie robić, jeszcze coś zepsuję, ale to coś było silniejsze.
W momencie, gdy go dotknęłam i nic się nie stało odetchnęłam z ulgą. No cóż... Chyba tym razem mam trochę więcej szczęścia i nic nie nabroiłam, a teraz stąd wyjdę i będę udawać, że nic nie zrobiłam.
Szczęście? Twierdzisz, że masz szczęście? Nikt z was nie ma szczęścia, skoro tutaj pozostał....
 - Kim ty jesteś? - Zapytałam. - Co to za głos?
Nagle od kryształu oderwała się cienka warstwa i pojawiły się przede mną dwie postacie.
 - To ja do ciebie mówię - powiedziała dziewczyna.
Byli piękni. Obydwoje mieli blond włosy. Czy oni w ogóle należeli do tego świata? Przecież ktoś tak piękny nie mógł się urodzić.

 - Kim wy jesteście? - Wydusiłam z siebie. - Co wy tutaj robicie?
 - Jestem Len - powiedział chłopak. - Len Kagamine.
 - A ja Rin - dodała dziewczyna. Rin Kagamine.
 - Jesteście rodzeństwem? - Spytałam. - Te same nazwiska i podobny wygląd...
 - Nie - pokręciła głową. - Większość osób tak o nas myśli, ale jesteśmy swoimi lustrzanymi odbiciami. Stąd nasze nazwisko Kagamine, inaczej Lustrzany Dźwięk. A co do tego kim jesteśmy to możesz nas uznać za dwójkę opiekuńczych bóstw tej krainy. Na co dzień spacerujemy po tej grocie nieodkryci, bądź jeśli się ktoś pojawi to się ukrywamy w krysztale w którym mieszkamy.
 - A dlaczego się ukrywacie? - Spytałam.
 - Ponieważ wiedza o nas chyba nie byłaby dla was dobra. Znamy każdą z możliwych przyszłości tych krainy, nawet tą w której o nas wiecie i nie jest ona dobra - powiedziała.
 - Jesteśmy wcieleniami poprzednich krain Immortal Volves - powiedział chłopak. - Początkowo były dwie, które się połączyły, lecz tego samego dnia rozgniewa TA osoba zadecydowała o wymordowaniu krainy, chociaż mimo starań TEJ odoby kraina się złączyła, dlatego ma dwa wcielenia, które są swoimi lustrzanymi odbiciami, ponieważ wilki się nie wymieszały.
 - Chyba rozumiem - powiedziałam niepewnie. - Ale dlaczego mi to mówicie?
 - Ponieważ właśnie wasza kraina doświadcza kolejnej zagłady - powiedziała zupełnie poważnie dziewczyna.
 - Ale o czym wy mówicie? - Zdziwiłam się. - Wszystko jest w porządku.
 - Może zniszczenie nie dotarło jeszcze do światła, ale to już tylko kwestia czasu - uśmiechnęła się smutno. - W innych krainach wilki zaczynają tracić kontrolę, uśmiercą was wasze własne moce.
 - Jak to powstrzymać? - Zapytałam, chociaż zaszkliły mi się oczy. Nie teraz, teraz nie mogłam sobie pozwolić na płacz, musiałam wziąć się w garść. - Co zrobić, by jak najmniej osób zginęło?
 - Nic z tym nie zrobisz - odparła. - Zginą wszyscy oprócz ciebie, bo ty pozostaniesz tutaj z nami, jako kolejne wcielenie Immortal Volves. Będziesz pamiątką po tamtej krainie, jej kolejnym bogiem.
 - Sorry, ale ja nie jestem zainteresowana propozycją - odparłam.
 - My też nie byliśmy, ale mimo naszej woli tutaj zostaliśmy - powiedział chłopak. - To nie nasza decyzja kto tu zostaje. Teraz wybrano ciebie.
 - Egida ci się już nie przyda - powiedziała Rin i nagle ona zniknęła. - Ofiarujemy ją kogoś innemu, który przybędzie do Immortal Wolves.
 - Powiedziałaś Immortal Wolves, ta kraina nazywa się Immortal Volves.
 - Dzisiaj jeszcze tak - zgodziła się. - Jutro już nie.
Upadłam na kolana, bo nagle dotarło do mnie... Wszyscy zginą. Jutro już ich nie będzie, za najdalej kilka godzin moja wataha również zniknie. Nie byłam już w stanie panować nad łzami i wybuchłam głośnym szlochem. Dziewczyna mnie objęła i mówiła uspokajające słowa, ale i tak nie byłam w stanie jej słuchać. Minęło kilka godzin, nim zapadłam w niespokojny sen, ale nie wiem czy nie wolałabym dalej płakać, ponieważ śniłam o rzezi w IV.
W końcu, gdy się obudziłam postanowiłam:
Dowiem się przez kogo decyzję zginęło Immortal Volves i go zabiję, doprowadzę do jego śmierci, nawet jeśli nie będzie zadana ona moimi rękami.
 - Już mi lepiej - powiedziałam cicho. - Ale pozwólcie mi zostać jeszcze w żałobie przez kilka dni.
Kiwnęli głowami, sami również siedzieli cicho, aż w końcu uspokoiłam się i przyjęłam do wiadomości fakt, iż nie byłam w stanie im pomóc.
 - Powiedz mi... - Zapytałam się Rin. - Moglibyśmy tym razem przemówić do wilków, jako bogowie? Dać im misję, dzięki której by zabili TEGO kto zadecydował o śmierci waszej i mojej watahy?
 - Myślę, że tak - powiedziała. - A teraz w sumie możemy wykorzystać te 400 lat do wzajemnego zapoznania się.
 - ILE?! - Wykrzyknęłam zdumiona.
 - Minie 400 lat nim ktokolwiek się tutaj pojawi - powiedziała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz