czwartek, 19 grudnia 2013

Wataha Powietrza - Od Miko

Gdy tylko blondyn upadł z gardła wydobył mi się tylko przeraźliwy wrzask. Padłam na kolana i chwyciłam głowę chłopaka. Płakałam okropnie, wręcz się zanosząc. Próbowałam cos zrobić, tamowałam krew i leczyłam ranę… Puls jednakże zanikał… Drżącymi ustami pocałowałam go na pożegnanie… Uśmiechnął się z lekka i jego oczy stały się puste. Zamknęłam mu oczy i znowu się wydarłam uderzając bezsilnie w pięścią trupa. W końcu oczami pełnymi złości zobaczyłam co się dzieje… Jaskinia była bez dachu, moi bracia i Nem walczyli… Wstałam dygocząc. Wyciągnęłam pustkę i bez wahania ruszyłam na brata… Zaczęłam w niego celować. To nie był mój brat… Przykleiłam go do ziemi i syknęłam mu do ucha: „ Sukinsynu nienawidzę Cię”. W tym momencie jego oczy zalśniły starym blaskiem przez kilka sekund.
- NIENAWIDZĘ! – Wrzasnęłam.
Odrzucił mnie i zaczął atakować. Nem zjawiła się przy mnie.
- Zajmę go czymś ty uciekaj ostrzec innych z twoim bratem. – Szepnęła i uśmiechnęła się blado.
- Nie. – Spojrzałam na nią smutno.
Nagle Nemezis odwróciła się i szybko stanęła przed mną. Straciłam na chwilę rachubę czasu. Spojrzałam przed siebie i… Alfa Mroku stała z mieczem w brzuchu. Ostrze wynurzyło się, a ja szybko złapałam przyjaciółkę, no i ten wrzask… Jak wtedy taki sam. Rozpłakałam się na nowo.
- Będzie dobrze. – Poczułam zimną dłoń na policzku.
- Pieczęć… - Wykrztusiłam.
- Wiem, nie mam siły by ja złamać… - Odparła.
- Nie możesz umrzeć, nie teraz, nie tu… Za bardzo Cie kocham. – Krzyczałam.
- Ja Ciebie też… - Jej oczy stały się puste.
Zrobiłam znowu to samo…. Bracia walczyli, a  ja w tym momencie się ulotniłam. Przekazałam wszystkim mentalną wiadomość o tym co się wyprawia. Usiadłam na jakimś drzewie, a przede mną zjawili się moi bliscy.
- Zabić. – Syknął Kaito.
Wszyscy pobiegli… Nie wiem po jakim czasie, ale urwała się nasza więź… Wstałam odruchowo i pobiegłam tam gdzie wcześniej ich wyczuwałam.  Spostrzegłam ciała i już chciałam wyjść kiedy nagle ktoś chwycił mnie i zakrył usta. Łzy znowu napłynęły mi do oczu. Odwróciłam lekko głowę. To Greg mnie uciszył. Położył palec na ustach i mnie puścił. Poszliśmy nad Jeziorko. Usiadłam przy wodzie i zaczęłam bez słowa brodzić palcem w wodzie.
- Co do cholery mu się stało? – Odezwał się Ill.
Przesłałam mu wspomnienia. Usiadł koło mnie i położył rękę na głowie.
- On już nie wróci do nas… Przez te słowa, że go nienawidzisz. – Powiedział cicho.
Schowałam twarz w zgięte nogi i zaczęłam cichutko łkać.
- Wiem, że to w złości, ale musisz się przemóc i nie popełniać bezsensownych błędów. – Powiedział.
- Greg, zagraj. – Szepnęłam.
On wziął gitarę w dłonie i spojrzał na mnie uderzając w struny.
- Trąba powietrzna staje się coraz silniejsza,
Co wywołuje lekki uśmiech błękitnego nieba.
Tak, tamtego apatycznego poranka
Mój ukochany, godny pogardy bohater umarł.

Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę tego.
Nie mogę oddychać.
Wiosenny wiatr jest zbyt silny.
Miałam potworne przeczucie
Że "to" jest tuż za rogiem.
To boli, boli, boli.
Dusi mnie ta odrobina ciepłego powietrza.
Co za straszna zabawa.
Resztę zostawię tobie, dobrze?

Gdy stanęłyśmy ze sobą twarzą w twarz,
To zachmurzone, ciemnoszare niebo wyglądało, jakby miało się rozpłakać.
Nie mogę już się stąd wydostać.
Nadepnęłam na nieco przybrudzony pusty worek.

"W niedalekiej przyszłości"
"Skradnę to;"
"Skradnę ci twój honor."
"Śmiejesz się."
"Dotknęłaś tej czarnej rzeczy, prawda?"

Zimno, zimno, jest tak zimno.
Mam potworne przeczucie.
Wiosenny wiatr jest zbyt silny.
Uśmiechasz się odrażająco.
W mojej głowie rozlega się echo.
To boli, boli, boli.
Dusi mnie ta odrobina ciepłego powietrza.
Co za straszna zabawa.
Zostaw to Illumianted-san, dobrze? – Zaśpiewałam ze łzami.
Odłożył instrument i mnie przytulił.
- Nie chcę nikogo stracić… Muszę go zabić… - Chwyciłam go w pasie i mocno ścisnęłam.
- Nie dasz rady… - Odparł.
- Teraz na pewno ktoś z nim walczy, giną kolejni. W końcu się zmęczy. – Powiedziałam.
- A co potem? – Spytał.

- Zabiję się. – Odrzekłam…

(Wataha Moku.) Od Roxas'a.

Alfa Powietrza zdecydowanie grał mi na nerwach. Do jasnej cholery przecież Miko jest dorosła. Staliśmy razem w grocie Nem. Wszyscy byli wściekli z Illuminated'em i Nemezis na czele. Nem pokrywały fioletowe natomiast Illusia niebieskie płomienie.
- Wyjdź. - Zwrócił się ostro basior Powietrza do Miko.
- Nie. - Odpowiedziała wyzywająco.
Z piersi jej brata zaczął wydobywać się warkot. Oczywiste było, że jego moc powoli przejmuje nad nim kontrolę. Przesunąłem się nieznacznie aby zasłonić Miko, która rozpaczliwie próbowała go ogarnąć. Niedobrze.
Nemezis nadal się z nim zażarcie kłóciła. W pewnym momencie chłopak zwrócił wzrok na stojącą za mną Miko. Jego oczy były nieobecne i lśniły złowrogo. Alfa Mroku wypowiedziała zaklęcie próbując go powstrzymać lecz na nic to się zdało. Jej partner był zbyt silny. Jej twarz z zaniepokojonej powoli zmieniała się we wstrząśniętą. Miko i Unmei stali jak wryci. Zapewne sądzili, że uzyskał już kontrolę...
Do tego stopnia pogrążyłem się w myślach, że nie zauważyłem, kiedy Illuminatet zaczął swoją zabójczą szarżę. Wściekle pchnął mieczem w moją stronę. Poczułem, ostry ból w klatce piersiowej. Jego miecz był w niej zagłębiony. Gęsta ciecz powoli spływała na mój brzuch. Upadłem na kolana a mój wzrok stał się mętny. Kiedy basior z triumfem wyszarpnął miecz osunąłem się na ziemię. Ostatnią rzeczą jakią usłyszałem to krzyk Miko i Nemezis...

(Niech Illuś już nie odzyska kontroli. Będzie to sposób na ostatnie chwile bloga. c:
Czytelnicy, nie przejmujemy się.! Niedługo będzie nowy - oparty na tych wydarzeniach. ) 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

(Wataha Światła) od Arisy

Ocknęłam się z zamyślenia. Nagle zdałam sobie sprawę, że od wojny z alternatywnym Immortal Volves nic się prawie nie dzieje.
Jakby kraina zapadała w powolny sen...
Nie pamiętałam co robiłam rano, chyba to co zwykle. Polowałam, siedziałam w opustoszałej jaskini i wzdychałam nad tym, że jest nudno.
 - A co tutaj dałoby się robić? - Westchnęłam.
Mimo wszystko uznałam, że nie mogę tego tak zostawić, a przynajmniej siebie w takim stanie. Muszę się obudzić z tego otępienia, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Apatyczność i bierność nie są dobrymi cechami przywódcy (o ile ja posiadam jakiekolwiek cechy przywódcy).
Chyba za długo już tutaj jesteśmy...
Wstałam i wyszłam z jaskini (wciąż w formie ludzkiej), a następnie poleciałam nad Jezioro Marzeń, by się trochę orzeźwić.
Może bym zaprosiła tutaj Kasumi? Czemu nie? Kogokolwiek, by tutaj nie siedzieć samej i by się w końcu trochę rozerwać.
A może się stąd wyniosę?
Nagle zdałam sobie sprawę, że słyszę ten głos już kilka razy. Chyba nie mam rozdwojenia osobowości, wystarczy mi to, że łatwo wpadam w panikę i niektórzy uważają mnie za histeryczkę, a wśród moich znajomych jestem największą niezdarą. Brakuje mi jeszcze tylko tytułu "Wariatki Tysiąclecia".
Ta kraina nie jest już tak przyjaźnie nastawiona...
 - Zamknij si - zaczęłam, ale zdałam sobie, że mówię do siebie. Dobrze, że nikogo tu nie było, jeszcze bym się spaliła ze wstydu.
Ale...
Coś było nie tak i miałam wrażenie, że nie mogę tego zignorować.
Poleciałam do centrum całej krainy i spojrzałam w Wodospad Osobowości. Widziałam siebie w wodnym odbiciu, ale nie tylko siebie. Miałam wrażenie, jakby była tam jakaś gra światła. Minęło kilka minut w monotonnym szmerze wody, nim upewniłam się, że to nie są jakieś zwidy i naprawdę za wodospadem jest jakieś źródło światła.
Po długiej walce ciekawości z niechęcią do wody (przecież będę mokra, jak przejdę przez ten ogromny wodospad) zwyciężyła ciekawość, więc skuliłam się i przeszłam przez ziiimmnnnąąą wodę. Po drugiej stronie było tylko wgłębienie, a dalej ściana.
No i nic z tego - westchnęłam w myślach, jednocześnie wzdrygając się z zimna. - Nic tutaj nie ma.
I w tym momencie się poślizgnęłam z cichym krzykiem. Ściana jaskini przede mną się zdematerializowała, a ja poleciałam do przodu tym razem krzycząc już na całe gardło, jakiś nieartykułowany okrzyk wyrażający zdziwienie, satysfakcję, że miałam rację, a także w większości przepełniony strachem.




______________________________________________________________
Nie wierzę, że to widzę. Ruszyłam się i napisałam opowiadanie. Sukces. Gdybym jeszcze tylko częściej pisała te opowiadania xD, a nie zawieszała co chwilę swoją działalność tutaj, podobnie jak na wszystkich innych blogach...

UWAGA

Ja (Alfa Światła) szukam osób chętnych, które pomogłyby przy streszczeniu dotychczasowej historii IV. Będę bardzo wdzięczna za każdą pomoc, jeśli zdecydujecie się mi pomóc to napiszcie o tym w komentarzach :).
Wasza praca nie pójdzie na marne, zamierzamy ją umieścić na pewnej witrynie, która pomoże dalszemu rozwojowi historii tej krainy, chociaż niekoniecznie tych wilków. To czy tam będziecie zależy tylko i wyłącznie od was, my (a przynajmniej ja i inne osoby, które tam będą) zapraszamy was tam z otwartymi ramionami :)
Szczegóły zostaną podane już wkrótce w którejś z notek administracji.

sobota, 14 grudnia 2013

(Wataha Powierza) Od Miko

Obudziłam się w jaskini…  Naszej, ale nie wiedziałam co się stało. Wstałam, ale się trochę zachwiałam, nikogo nie było, wiec postanowiłam zwiać. Gdzie? To chyba oczywiście, że do Grega, pośpiewać, bo tylko to dawało mi odskocznie od świata. Po jakimś czasie siedziałam na drzewie ze zdziwieniem słuchając piosenki świątecznej. To był jego kolega? Przyjaciel? Nie ważne, nie chciałam przeszkadzać. On ma swoje życie. Potem zjawiła się pewna dziewczyna, którą już kojarzyłam, oświadczyła dwom wilkom o Atenie. Gregowi uśmiech zszedł z twarzy. Ja zaś zeskoczyłam z drzewa nieopodal i powolnie ze spokojem ruszyłam w ich stronę. Byłam w ludzkiej formie, bo w wilczej łatwiej mnie zauważyć.  Podeszłam w końcu, a  Gregory spojrzał na mnie trochę smutnym wzrokiem.
- Wiesz już o tym? – Zapytał widząc mój spokój.
- Oczywiście. – Spojrzałyśmy równocześnie na siebie.
- Ty jesteś… Mi… Mika? – Zapytała.
- Nie wiem skąd mnie kojarzysz tak dobrze, ale Miko. – Odparłam.
- Yhym, nie będę już przeszkadzać. – Odeszła.
- Ill… - Odwróciłam się z promiennym uśmiechem – Chciałabym zaśpiewać. – Powiedziałam nie zwracając uwagi na jego kolegę.
Spojrzeli po sobie, ten wilk był nieco zaciekawiony. Chyba rozmawiali w myślach.
- Miko, miło poznać. – Nikt nawet się nie zorientował kiedy kucnęłam dosłownie przed niebiesko – czarnym wilkiem.
- Tonny. – Odezwał się nieco zdziwiony.
- Greg? – Spojrzałam na niego wielkimi błagalnymi oczami.
Odwrócił wzrok, to mu buchnęłam ze złością powietrzem po oczach.
- Dobrze, dobrze. – Odparł.
Zmieniliśmy się w ludzi, chłopacy usiedli obok siebie, a ja stanęłam na brzegu jeziora. Ręce spoczęły mi na klatce piersiowej i zaczął się mój mały koncert.
-W me ciało wstrzyknięto lekarstwo.
Jestem utrzymywany przy życiu przez maszyny.
Nie czuję już bólu,
Choć powinienem potwornie cierpieć.
"Dzięki temu będzie szczęśliwy."-
Zabrzmiały głosy ludzi w białych kitlach.
To wcale nie tak,
Powinniście rozumieć przynajmniej to.

W tamtej chwili, tamtego dnia
Przestałem być "sobą".
Kim jest stojąca tu teraz osoba?
Skoczyłem, próbując cię uratować.
Rezultat był dość dołujący mimo, że
Wcale tego nie chciałem.

Ach, gdybym tylko mógł wreszcie zniknąć.
Samą wolą nie poruszę
Dłońmi, którymi pragnę cię objąć.
Me życzenie już się nie spełni...

To nie boli, a jednak cierpię.
Moje serce jest już martwe.
Maszyno, która utrzymujesz mnie przy życiu,
Maszyno, przez którą umieram,
Błagam cię, przynieś mi ukojenie.

"Cudem powróciłeś do życia."
Nazywacie to życiem?
"Już nie odzyskasz świadomości."
Skoro tak, to dlaczego mnie przywróciliście?

Oto granica pomiędzy argumentami poczucia moralności i życzliwości.
W kółko powtarzacie te puste teorie, a ja wciąż leżę na łóżku.

Płakałaś, płakałaś przeze mnie,
Jednak stojąca tu osoba nie jest mną.
Gdybym tylko mógł, chciałbym spróbować jeszcze raz.
Błagam, "Boże".
Jak wiele razy już się modliłem?

Ach, gdybym tylko mógł wreszcie zniknąć.
Mam już dość tego świata.
Nie zrobiłem przecież nic złego.
Mówisz, że co zrobiłem?

Rozpływam się w samotności.
Dźwigam na swych barkach cały ten ból.
Żyję dzięki maszynom.
Moja postać jest tak komiczna.
Coś takiego jest zupełnie bezużyteczne.

Gdyby tylko wszyscy zniknęli.
Nie czuję już bólu.
Pragnę zakończyć to wszystko za pomocą swych własnych dłoni.
Nie dbam już o to, co się zdarzy.

Tak naprawdę jestem przerażony.
Oddalam się od samego siebie.
Ten świat mnie porzucił.
Pragnę żyć jeszcze raz.

To nie boli, a jednak cierpię.
Moje serce wciąż żyje.
Żyję dzięki maszynom.
Me życzenie już się nie spełni.

Jestem zmęczony, dobranoc.

Żegnam. – Jak zwykle zaśpiewałam z głębi serca, a mój przyjaciel zagrał idealnie.
Potem… Padłam lekko na kolana. Skuliłam się z bólu… Mój brat był wściekły, bardzo wściekły. Rozdzierający ból narastał w mojej głowie i nie chciał przestać. To było okropne. Nagle ustało. Wstałam i spojrzałam na dwie postacie gawędzące beztrosko pod drzewem, nie zauważyli tego co się stało, a  to lepiej.
- Wybaczcie, że wam przeszkodziła, to było z lekka egoistyczne. – Gregory spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Coś się stało? – Zapytał.
-Nie. – Odparłam.
Nagle nad naszymi głowami pojawiły się czarne chmury… Szybko wdrapałam się na drzewo i sanęłam wyprostowana.
- Mnie tu nie było. – Powiedziałam dominując.
- Co się dzieje? – Zapytał kolega mego przyjaciela.
- To mój brat. – Odparłam.
- Znowuś coś przeskrobała co nie? – Greg spojrzał nieco zły.
- No… - Zawahałam się – Wybaczcie muszę iść.
- Miko! – Greg wrzasnął, ale ja bez najmniejszego zainteresowania zaczęłam skakać do Watahy Mroku.
Uciekłam przed bratem, a może braćmi i pobiegłam do Nemezis. Na szczęście była w jaskini.
- Nem! – Krzyknęłam radośnie.
- Illuminated Cię chyba szuka. – Spojrzała wściekła.
- Mówił Ci? – Spuściłam wzrok.
- Jakby inaczej. Po takim wysiłku jeszcze uciekasz?! – Warknęła.
- Dziwisz mi się?! – Odkrzyknęłam.
- Jak ktoś lata bezsensownie po lesie to tak dziwię się. – Odparła.
- Uuu, więc nie raczył Ci opowiedzieć czemu „biegałam” po lesie? – Walnęłam pięścią w skałę i zrobiła się duża dziura.
- Co? Nie niszcz mi jaskini.
- Wybacz… Wszyscy zachowywali się jak gówniarze i jak zwykle nie myśleli logicznie, to co mi się dziwisz… - W oczach pojawiły się łzy.
- Jak to? O co chodzi? – Podeszła bliżej.
- Patrz! – Przekazałam jej moje wspomnienia.
Alfa Mroku się wściekła.
- Fajnie, więc to łatwiej mnie po prostu oszukać, by Ciebie znaleźć. – Zazgrzytała zębami i do jaskini wszedł jej partner.
- Miałaś mnie zawiadomić jak przyjdzie. – Spojrzał na mnie wściekły.
Nagle dostał w zęby od wściekłej Nemezis.
- Nie ma to jak opowiadać część historii no nie? – Była wściekła tak, że jej ciało pokryły fioletowe płomienie.