~ Dastan zaatakował Kondrakara~ powiedział.
- Co?!?! Zabierz mnie tam.
Pegaz zaczął cwałowac. Najwidoczniej byli gdzieś blisko. Wtedy zobaczyłam Kondra i Dastana.
- Zostaw go Demonie!- krzyknęłam akurat wtedy gdy piorun strzelił z nieba. Kana podleciała do Kondra.
- Trisia! Kana dziękuję ci...- powiedział wchodząc na pegaza.
- Proszę , proszę... w samą porę moja śliczna.- podszedł do mnie i przejechał ręką po moim policzku.
- Odczep się! Nie weźmiesz mnie na postać Dastana!- krzyknęłam i momentalnie odpychnęłam jego rękę.
- Hm... owszem już nie potrzebuję jego ciała, skoro mam twoje!- demon wylazł z Dastana, wilk leżał bezwładny... wtedy przybiegła Nemezis i Accelerator. Najwidoczniej przyprowadziła ich Rapix.
Kondro pobiegł do mnie i zamiast we mnie Demon wstąpił w Kondra...Nie!
- Kondro nie!- krzyknęła Nem.
Zaczął płonąć niebieskimi płomieniami
- A niech cię zjawo!- krzyknęła wściekła Nemezis płonąc na niebiesko i fioletowo.
- Kondro wiem ,że mnie słyszysz! Nie możesz pozwolić byś ty odczuwał ból! Skoncentruj się i myśl o Demonie! Musisz się w niego wczuć to go pokonamy!- krzyczała Nemezis
Nagle z Kondrakara zaczęły wychodzić cienie, które zaczęły nas atakować. Acceletor użył swojej mocy
- Atakujcie mnie! Zniszczymy go...Aaaa!- krzyknął Kondro
Nagle domon wyszedł z ciała Kondra, więc zaczęliśmy do atakować. Pokonaliśmy go. Uklękłam koło Kondra, który leżał na ziemi nie przytomny. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Będzie z nim dobrze. - powiedziała Nemezis .
- Jak się obudzi powiedz mu że będę na łące.
- Dobra.
Wsadzili Kondra na grzbiet Keny i poszli. A ja poszłam na łąkę. Czekałam kilka godzin. No dobra. Nudziło mi się. Z nudów zaczęłam chodzić w tą i we wtą. Usłyszałam kroki i wtedy zobaczyłam Kondra
-Trisia!
- Kondro!- rzuciłam się w jego objęcia.
- Poświęciłeś dla mnie swoje ciało. Gdyby nie ty Demon wykorzystałby moją ciemną moc... dziękuję Kondro.- pocałowałam go.
-Kocham cię nad życie i gdy będzie trzeba poświęcę je dla ciebie.
Położyliśmy się na łące i obserwowaliśmy chmury o dziwnych kształtach.
Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie ale wtedy usłyszałam głos Alfy powietrza: * WSZYSTKIE WILKI NATYCHMIAST NA ŁĄKĘ WSPÓLNYCH SNÓW.!*
- Kondro, też dostałeś wiadomość?
- Tak. - powiedział - Chodź pójdziemy zobaczyć o co chodzi.
- Dobrze.
Wstaliśmy i zaczęliśmy biec. Wyglądało to pewnie jakby małe dzieci się ganiały... Gdy do biegliśmy, zamurowało mnie. Każdy walczył z swoim alter. Już? Wojna? Chciałam coś powiedzieć Kodrokarowi ale wtedy dostałam kulą. Kondro waczył z swoim alter a ja ze swoim. Druga 'ja' miała kruczo czarne włosy, a oczy płonęły. Pomyślałam jakich mocy ostatnio się nauczyłam. Wiem..!
Gdy walczyłyśmy ona ciągle atakowała kulami ognia lub mroku. A ja postanowiłam ją zaskoczyć moją nową mocą. Wypowiedziałam cicho zaklęcie i trafił w nią ognisty piorun. Upadła. Nie dość że się paliła to przez jakiś czas nie oddychała.Nagle płomienie z jej ciała znikły i wstała.
- Nie pokonasz mnie kochanieńka.
Chciała się na mnie rzucić ale wtedy dostała w twarz od jakiejś dziewczyny, która do mnie podeszła.
- Nie kojarzę Cię, ale trudno. Jestem Miko, ta dobra. Skoro mamy za sobą przedstawienie się to teraz możesz użyczyć mi twojej „duszy”? – zapytała rozglądając się niespokojnie.
- Em, Trisia. Jak to mojej duszy? – zdziwiłam się.
- Obiecuję, że w nie zginie. – powiedziała, wtedy zaatakowała ją moja alter a ona złapała ją za gardło i uniosła w góre.
- JEST ZAJĘTA. ZNAJDŹ SOBIE TYMCZASOWO INNEGO PRZECIWNIKA. – powiedziała i rzuciła ją kawałek stąd.
- To jak?
- Niech będzie… - powiedziałam niepewnie.
- Trochę zaboli. – włożyła mi rękę w klatke piersiowoł a gdy wyciągała coś wyjęła.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale zaraz już normalnie widziałam. Tylko ten ból głowy...
Zobaczyłam że Miko poszła na swojego altera. A mój rzucił sie na mnie a ja wtedy utworzyłam miecz z płomieniami i wbiłam w jej klatkę. Upadła na ziemie.
- To j-jeszcze n-nie koniec. - powiedziała dławiąc się krwią.
Na pożegnanie rzuciłam w nią kulą całej mojej mocy którą skumulowałam. Jeszce przez chwile się dławiła po czym umarła.
Poczułam że to co ze mnie wyciągnęła Miko, wróciło. Rozejrzałam się dookoła nie którzy jeszcze walczyli, ale większość zakończyła już walkę z swoim alter.
Ci co wygrali poszli odpocząć. Ale gdzie Kondro? Mam nadzieje że nic mu się nie stało. Poszłam usiąść pod drzewem i przyglądałam się pozostałym walczącym.