Gdy już powaliłem swojego wroga na łopatki to ponownie wyciągnął sztylet
(kolejny) i zaczął mi zadawać nim rany. Szybko zamieniłem się w postać
ludzką, wytrąciłem mu sztylet.
- I kto teraz jest górą? - zapytałem retorycznie
Właśnie miałem to zakończyć i poderżnąć mu gardło ale wtem inny wrogo
nastawiony wilk rzucił się na mnie i przeturlał się ze mną, a zanim
skończył to ja skończyłem z nim. Wstałem i następny się na mnie rzucił
tym razem mój prawdziwy wróg. Powalił mnie na plecy i zaczął mnie dusić.
Chciałem go dźgnąć ale on jeszcze bardziej mnie dusił. Po chwili
mimowolnie puściłem sztylet. Zmobilizowałem się ale to nic nie dało. I
nagle jakąś brązowa plama wgryzła mu się w plecy. Momentalnie się
wyprostował i mnie pościł. Szybko chwyciłem pierwszy lepszy "bezpański"
miecz i przebiłem nim go na wylot. On wydał ostatni oddech i padł
martwy. Wstałem i wyciągnąłem miecz. Spojrzałem w stronę wilka który mi
pomógł. To był Jack. Ten Jack bez ludzkiego wcielenia.
- "Poradziłbym sobie!" - wysłałem mu mentalną wiadomość.
- "Każdy tak mówi." - rzucił krótko i znikł.
Zauważyłem jakiś ruch po za terenem walki. Poszedłem w tą stronę. I
wtedy niespodzianka. Kolejna moja kopia. A mówią że każdy jest
wyjątkowy... Podszedłem do niego. Zacząłem mu czytać w myślach. Miał
dobre zamiary a co dziwniejsze to nie wiedział jak tu się dostał. Ale
błazen.
Żeby go nie spłoszyć zamieniłem się w wilka i wykonywałem te same ruch
co on. To była takie dziwne że nie mogłem się powstrzymać od komentarza.
- Jesteś wkurzający.
Zrobił dziwną minę.
- Na pewno nie jesteś mną. Jeśli mnie udajesz to kiepsko ci to wychodzi! - Zaśmiał się
- Taaa... Ja żyję ale jeśli nie dojdziemy do wniosku o co tu chodzi to
ja zaliczę deda* i już nie będzie tak fajnie. - trochę go postraszyłem i
wywołałem zamieszanie
- Dojdziemy? My? To czego mamy dojść? I dlaczego jesteśmy tu razem? - zapytał.
- Czy ty tylko potrafisz zdawać pytania? Weź się do czegoś przydaj!
Statystycznie rzecz biorąc ja ja jestem u siebie w domu a ty się urwałeś
z choinki. Z kąt ty jesteś? - zacząłem mu tłumaczyć jak psychicznie
choremu
- Jestem z Watahy Życia# mojej siostry. A jak tu się dostałem to ja sam
nie wiem. Wypiłem tylko wodę z Źródła Życia potem się dziwnie poczułem i
bęc. Jestem tu.
No i urwał się z choinki...
- Ok... I wychodzi na to że musimy się poznać z przyczyn niewiadomych. Więc pozwól że to ja zacznę... - w tej chwili mi przerwał
- Jesteśmy identyczni.. ale tylko z wyglądu. Może o to chodzi?
WOW! Eeee... to ma pewien sens
- No jasne! - krzyknąłem - Opisz w skrócie swoje moce.
- Jestem szybki na krótkich jak i na długich dystansach. Jestem w 100% wilkiem wody.
- A ja jestem baaardzo szybki ale tylko na krótkich dystansach. Jestem
wilkiem wody ale mam coś z telepatii i teleportacji. - powiedziałem
szybko i zrozumiale - Masz siostrę?
- Mam, Kasumi. - odpowiedział
- Kasumi? - zdziwiłem się. Czyżby chodziło o watahę światła?
- Tak. A po co nam to? - zapytał
- Nie wiem... ale po coś tu musimy być. - powiedziałem trochę tajemniczym głosem
Tym razem trafiło go coś w rodzaju "pioruna".
- Razem tworzylibyśmy idealnego wilka... z dużym potencjałem. Rozumiesz?
- No oczywiście! Czemu to ja na to nie wpadłem? - zapytałem retorycznie
- Ale po co ci to? - zapytał James
- Jestem na wojnie ty ciołku. Stąd te nieprzyjemne dźwięki w tle.
Chciał coś powiedzieć ale ja mu przerwałem i to specjalnie
- Jestem Gregory. Mieszkam w krainie Immortal Volves w watasze Wody. - powiedziałem
Po chwili zaczął mówić
- Ja jestem James...
- Do zobaczenie wkrótce! - rzuciłem na pożegnanie. - Zapomniałbym. Przyjdź tu z siostrą za dwa dni.
- Po co?
- Nie pytaj się mnie! - uśmiechnąłem się
- A jak mam wrócić do domu?^ - zapytał ale po chwili już go nie było. Dziwny gość.
Wróciłem na pole bitwy.
Wszyscy już wiedzą co było potem (Miko). Więc przejdę już do momentu w którym to Miko zaczęła otwierać oczy.
* - to zdrobnienie od śmierci po angielsku(death xD).
# - to link do tej watahy: http://wataha-wz.blogspot.com/
^ - oto link do opowiadania z punktu widzenia Jamesa z watahy Życia:
http://wataha-wz.blogspot.com/2013/10/od-jamesa-dziwne-spotkanie.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz