sobota, 5 października 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko

- Dziękuję. – Wstałam chwiejnie.
- Na pewno? – Zapytała podejrzliwie Nemezis.
- Tak, a teraz zakończmy to przedstawienie. – Wyjęłam pustkę.
Szczerze nie miałam sił, wszystko mnie bolało, myśli się plątały, ale nie czas na takie głupoty. Wszyscy kiwnęli głowami. Ja pomogłam wykończyć kilka wilków, poszło nam szybko… Na polanie znikały ostatnie zwłoki. Wszędzie było pełno krwi, większość była otępiała i przestraszona. Schowałam Voida i ruszyłam bez namysłu do Nem.
- Ano… - Zaczęłam lekko smutna.
- Słucham? – Nemezis nagle się zdenerwowała, choć starała się to ukryć.
- Nadal nie rozumiem czemu zabrałaś mi wspomnienia. – Spojrzałam na nią przeszywająco.
- Bo… - Zawahała się.
- Bądź szczera. – Wtrąciłam w jej wypowiedź.
- Byłaś nie do zniesienia, liczyło się dla Ciebie zupełnie co innego niż dotychczas, zmieniłaś się i to było dla każdego okropne…. Nie mogłam dalej na to patrzeć! Wykańczałaś się psychicznie i fizycznie!- W jej oczach pojawił się smutek.
- Nem… Naraziłaś nas wszystkich na niebezpieczeństwo, to nie ty powinnaś się o mnie martwić, dała bym sobie radę. Bez tych myśli zniknęła bym właśnie wtedy gdy w ostatniej chwili wspomnienia do mnie wróciły. – Powiedziałam poważnie.
- Wiem, jednak jesteś moja przyjaciółką! Zawsze się idiotko narażałaś dla mnie, a teraz mi mówisz, że ja nie powinnam tego robić? Nie chrzań! – Syknęła.
- Nie boję się śmierci, żyję tu tylko bo powinnam. Nic więcej, dlatego ty nie powinnaś nigdy więcej odbierać mi cząstki życia. – Powiedziałam oschle.
- Ale nikt nie chce takiej Ciebie, wszyscy Cię kochają w tamtej postaci, w tej drobnej, bezmyślnej dziewczynce było cos innego, wszystkim na tobie zależy zrozum wreszcie, ze to twoje błędy zmuszają mnie do tego.- Zaczęła się trząść, ze wściekłości.
Nagle coś mnie opętało zrobiłam trzy szybkie kroki i przytuliłam przyjaciółkę.
- Dziękuję. – Szepnęłam.
- Wrócisz? – Zapytała odwzajemniając przytulasa.
- Nic nie obiecuję. – Powiedziałam ściskając ja jeszcze bardziej.
- Zrób to dla nas. – Wyszeptała dziewczyna z drżącym głosem.
Puściłam ja i uśmiechnęłam się tak jak kiedyś, po czym odeszłam, powlokłam się do brata, który siedział pod drzewem i obserwował wszystkich. Usiadłam obok niego.
- Wszystko ok.? – Zapytałam.
- Taaa, a u Ciebie? – Spojrzał na mnie katem oka.
- Nic mi nie jest.- Odparłam choć rzeczywistość była inna.
Dosiadł się do nas brat.
- Ciekawi mnie to czemu się odmieniłaś…. – Mruknął Unmei.
- Cóż… Sama nie wiem. – Odparłam z uśmiechem.
- To powiedz, co on Ci wtedy powiedział.- Illuminated spojrzał na mnie chłodno.
- Hę? Nic nie pamiętam. – Odparłam.
Bracia spojrzeli na mnie jak by wiedzieli, że kłamię.
- Chcesz żebym sobie pogrzebał w twoim umyśle? – Warknął czarnowłosy.
- Nie… Wy zawsze musicie wiedzieć wszystko. – Nadęłam policzki.
- Żebyś wiedziała. – Uśmiechnęli się do siebie.
Chyba właśnie zżyliśmy się z sobą.
- Nie przejdzie mi to przez gardło, wiec musisz sam sprawdzić… - Powiedziałam zawstydzona.
Poczułam, ze wszedł, a potem odwrócił głowę i szybko znalazł oczami Roxas’a.
- Niech tylko się zbliży do Ciebie, a osobiście…. – Mówił ze zgrozą.
- Przestań. Cos ty taki cięty na niego? – Zapytałam.
- Szczerze ja tez nie zamierzam go akceptować.- Wtrącił brunet.
- Nie podoba mi się i tyle. – Odparł drugi.
Wstałam i stanęłam przed braćmi, uklękłam i przytuliłam ich.
- Cieszę się, ze się o mnie martwice. – Powiedziałam.
- Tak, tak… - Powiedzieli udając, że im wcale tak nie zależy.
Wstałam i poszłam szukać Grega. Zauważyłam jak zasnął pod drzewem, był wykończony. Nachyliłam się nad nim i pocałowałam w czoło, a on otworzył oczy.
- Miko? – Zapytał zaspany.
- Nie powinieneś tu spać głuptasie. – Zaśmiałam się.
- Nie chciało mi się wracać do groty. – Przetarł oczy.
- Chciałam podziękować Ci za pomoc. – Uśmiechnąłem się promiennie.
- A ty nie jesteś zmęczona? – zapytał zdziwiony.
- To nie jest ważne, muszę jeszcze pozałatwiać trochę rzeczy…. – Zaczęłam się migać od odpowiedzi.
- Powinnaś odpocząć. – Przerwał mi.
- Nie. Muszę pomóc innym, niektórzy są w złym stanie…. – Odparłam smutno.
- Ehhh, nie możesz choć raz pomyśleć o tym, że jesteś naprawdę na skraju i powinnaś się choćby zdrzemnąć? – Przymknął oczy i położył rękę na głowie.
- Wybacz, ale nie. – Zaśmiałam się.
Pocałowałam go w policzek i poszłam do blondyna.
- Hej. Dziękuję… - zaczęłam gdy podeszłam do chłopaka, jednak on od razu chwycił mnie w ramiona.
- Nigdy go nie całuj. Nigdy. – Szepnął.
- Em, nie rozumiem. – Zadziwiłam się jego odruchem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz