W czasie mojej podróży jako człowieka na polanę, poczułam, że ktoś musnął mój umysł, zdekoncentrowana tą niespodziewaną rzeczą, od razu się osłoniłam, zanim ta postać wykryła, że tu jestem, wiedziałam też, że to nie była moja siostra Nemezis, odruchowo dotknęłam moich dwóch kling na plecach, które miałam jako człowiek.
Kiedy weszłam na polanę moja siostra odlatywała z wilkiem. Znowu ona. Co prawda stwórczyni lubiła bardziej mnie, ale wszyscy inni woleli ciemne charaktery. Zawsze, jeśli chodziło o miłość, to moja siostra była stawiana pierwsza. Tak bardzo pragnęłam jej nienawidzić, zawsze miała wszystkich. Odeszłam smętnie na bok się przespać w jakimś zacisznym miejscu. Dlaczego akurat mi narodziła się taka siostra? No i co z tego, że zwykle udawało mi się ją pokonywać w naszych pojedynkach, jak ona pokonywała mnie w całym życiu. Co z tego, że moja magia była bardziej silniejsza od niej, jeśli ona i tak dostawała to czego chciała, a ja nie, teraz jej poziom zbliżał się do mojego, już nie byłam od niej dużo lepsza, doganiała mnie.
Może tak będzie na zawsze? Szłam zamyślona, przez puszczę terenów, w końcu wróciłam do swojej jaskini. Czułam się dziwnie pusta, ta radość z odnalezienia tego niezwykłego miejsca minęła, jakby wiatr złamał delikatną gałązkę. Ze łzami w oczach pomyślałam o tamtej scenie. Owszem nie kochałam tego wilka, ale wiedziałam, że ta dwójka ma wiele wspólnego ze sobą. Mnie wszyscy omijali, jakby bali się splamić moje światło i biel, którymi emanowałam. Czułam się jak obserwator tych wszystkich zdarzeń, jakby osoba trzecia, której to wszystko nie dotyczy, jakbym... jakbym nie istniała dla nich pod tym względem. Zdusiłam szloch, ale łzy zalśniły mi w oczach. Zawsze byłam tą inną niedostępną dla innych, a ona towarzyska i żartobliwa.
Wciąż w ludzkiej postaci patrzyłam na śpiew ptaków, znowu powtarzała się ta historia, siostra kogoś znalazła, jest dla niej wszystko fajnie, a ja patrzyłam biernie na wydarzenia, pomagając w bitwach ze złymi oraz dając dobre rady. NIKT mnie nie znał, nawet moja siostra Nemezis, którą niezbyt wiele obchodziły moje uczucia. Stawiała na pierwszym miejscu zawsze siebie, ja innych.
Kiedy wróciłam do jaskini, biernie pogrążona w moich myślach wróciłam na Łąkę Wspólnych Snów. Wyjęłam moje obydwie klingi, jedna zalśniła złotem, nazwałam ją Katotptris (grac. zwierciadło), zalśniła w nim moja smutna twarz, wraz ze szmaragdową łzą na moim policzku. Może bardziej wyczułam niż zobaczyłam ruch w gałęziach, szybko przybrałam opanowaną twarz, a po chwili zmieniłam się w waderę.
-Witaj, szukasz czegoś?- Zapytałam.
-Tak- uśmiechnął się do mnie.- Jestem Oliver, szukam terenów dla mojej nowej watahy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz