niedziela, 24 lutego 2013

(Wataha Śwatła) od Ateny

      Obudziłam się w środku nocy, zamieniłam się w wilczyce i przeleciałam się nad moimi terenami. Dokładnie lustrowałam krainę, jakby coś mi się nie zgadzało. W końcu kątem oka zauważyłam ruch. Kiedy wylądowałam podbiegłam do Świątyni Oświecenia, a gdy weszłam padł na mnie zimny blask. To miejsce było pełne nieżywych wilków, które miały żywioł Światła. Najwyraźniej mnie zauważyły, ponieważ jedna z nich do mnie podeszła i dotknęła. Jej ręka oczywiście przeszła na wylot przez moje ciało.
-Jesteś żywa- zauważyła.
-No ba- mruknęłam.- Ale co wy tu robicie?
-Żyjemy, ci którzy nie chcieli odejść z tego świata, udali się do wszystkich możliwych świątyń, ze swojego żywiołu, a ta jest jedną z wielu.
-Niezwykłe- odparłam.- Ale dlaczego zostaliście?
-Jesteśmy ciekawi dalszych wydarzeń na świecie.- Uśmiechnęła się.- A teraz żegnaj. Musisz znaleźć kogoś do swojej watahy, wszyscy musicie.
-Ale...- Chciałam zaprzeczyć, ale w końcu miała racje.- Dobrze.
-Jesteś niezwykła, a wilki mieszkające tutaj na przestrzeni lat czekają niezwykłe zadania, nieraz niebezpieczne. Miłość i nienawiść chodzą w parze, wojna jest to wzlot uczuć i upadków. Jest tak wiele złamanych serc, ale dla tych co tą próbę przetrwają, czeka wielka nagroda. Nie można odchodzić, tylko dlatego, że masz złe wspomnienia, albo, że coś ci nie wyszło. Dzisiaj zaczęłaś walczyć, weszłaś mimo twoich wątpliwości na dobrą drogę, Nemezis była na niej od urodzenia.
-Obserwowałaś nas?- Zapytałam.
-Obserwowałam każde z boskich dzieci Stwórców, które teraz zostają tutaj alfami. Samce zostały stworzone przez stwórce, a samice przez stwórczynie. Ale nie jesteście mimo wszystko spokrewnione z samcami.
-Nie do końca rozumiem- powiedziałam.
-I nie musisz- uśmiechnęła się do mnie, po czym zniknęła, a wraz z nią reszta duchów.
-Kim ona była?- Zadałam na głos. Ściany jednak nie odpowiedziały, na szczęście.
       Wróciłam, aby przespać chociaż resztę nocy, w końcu całkowicie opuściły mnie wątpliwości i Nemezis będzie musiała się pogodzić z tym, że zacznę jej stawiać czoło, a nie potulnie czekać, oraz dawać dobre rady, aby się zmieniła. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że ona się nie zmieni, ale ja tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz