poniedziałek, 5 sierpnia 2013

(Wataha Mroku) od Wery

Byłam przejęta historią Fushigiego, musiał naprawdę ciężko żyć z świadomością ,że jego ukochana umarła i jeszcze to zarzucanie mu jej śmierci przez to ,że dzieli ciało z Fus... potwornie mu współczuję, sama się tak czułam... widziałam jak moja siostra ginie nie mogąc jej pomóc i zarzucali mi potem jej śmierć.
Ciągle nie umiem przestać myśleć o tym co się stało... od kiedy zaczęłam oddalać się od Kondra wszystko złe się zaczęło ,bo opanował mnie Demon.
Boję się ,że przeze mnie Fushigi znów będzie chciał odejść......gdzieś daleko.
Chyba potrzebuję rady od kogoś mądrego.
Może Nem...? Hm, raczej nie jest to dobry moment na taką rozmowę...
Albo z moim pegazem! Ech... nie, to zły pomysł.
Bella??? Nie!
Już wiem! Powiem to co się stało Westowi i to on da mi najlepszą radę! Na pewno najlepiej to zrozumie... w końcu jego poznałam jako pierwszego na tych terenach i on najlepiej mnie zna... orócz Kondra, ale z nim nie mam zamiaru mówić.
Pobiegłam szukać Westa w jaskini, ale nie było go tam.
W watasze ziemi też go nie było... gdzie jest West???
Pobiegłam nad rzekę by napić się wody i na szczęście właśnie tam on stał razem z Niną.
- Witaj Nina, hej West! West muszę się komuś zwierzyć z problemów, a wiem ,że ty dasz mi dobrą radę... masz chwilę???- podeszłam mówiąc do Westa rozmawiającego z Niną.
- Siostra wracaj do jaskini, muszę porozmawiać z Werą.- powiedział West co mnie mocno zaskoczyło...
Nina poszła w stronę jaskini, a my zostaliśmy sami.
- Przesłyszałam się czy powiedziałeś do Niny siostra?- zapytałam Westa
- Tak, powiedziałem siostra.
- Nie wiedziałam ,że masz rodzeństwo...
- Sam o tym nie wiedziałem do niedawna, ona mnie znalazła nie ja ją.
- Fajnie ,że masz siostrę, moja już dawno odeszła...- westchnęłam
- Nie martw się, ona zawsze jest w tobie. A tak to co cię dręczy, że szukasz dobrej rady?
-Siadaj, wszystko ci opowiem po kolei, to długa historia...- zaczęłam mu opowiadać to co się ostatnio działo: moja chęć życia samotnie, życie w lesie, demon co mnie opanował i przez niego rzucenie Kondra, złamanie mu nogi i rozwalenie środku lasu, Kondra zdrada z Trisią, walka z Tris ,
walka z Nemezis i Di, poznanie Fushigiego i moje zakochanie się w nim, wyciąganie ze mnie Demona, złapanie Kondra na gorącym uczynku jak całuje Tris, walka Tris , Fushigiego i Kondra , którą przerwałam mówiąc Fushigiemu ,że go kocham, jego odrzucenie mojej miłości i poznanie jego historii jednak nie powiedziałam Westowi jakiej , bo przysięgłam ,że nikomu nie powiem i to ,że Kondro jest teraz z Tris.
West zrozumiał moją skomplikowaną historię, zamilkł na chwilę po czym poradził:
- Wero nie martw się tym co się stało. Wszystko przez tego Demona, nie twoja wina. Prawdopodobnie miało to zapoczątkować wojnę... Jeżeli Kondro jest teraz szczęśliwy nie rozdzielaj go z Trisią, on jest bardzo wrażliwy na tym punkcie co zauważyłem jak nie było cię tygodniami w jaskini, Nie możesz mi wyjawić historii Fushigiego z tego co mówiłaś, więc cię nie zmuszam, ale jeśli była ciężka postaraj się go pocieszyć,
jeżeli Fushigi cię pokocha ciesz się życiem z nim, a jak znów cię odrzuci nie przejmuj się, bo jeszcze nieraz pewnie znajdziesz miłość. I uważaj na siebie Wero ,bo Nemezis martwi się o ciebie gdy tak szalejesz z życiem. Postaraj się odpocząć od wszystkiego, cieszyć chwilami i przygotowywać się do nadchodzącej wojny. Ja tak zrobiłem i naprawdę mi to pomogło.- poradził mi West
- Dziękuję ci za radę. West co ja bym bez ciebie zrobiła?- uśmiechnęłam się
- Od tego masz przyjaciół by cię wspierali. Kiedyś musisz to zrozumieć ,że nie można wiecznie być dzieckiem...
- Oh West ja naprawdę nie umiem tego zrozumieć...!- rozpłakałam się tuląc do niego
- Nie płacz, wkrótce zrozumiesz... Po prostu dorastasz, każdy to przeżywa, nawet ja...- pocieszył mnie głaskając troskliwie po głowie.
Łzy dalej mi leciały z oczy, nie rozumiałam...
- Nie płacz Weroniko. Idź już i porozmawiaj z swoim ukochanym, to cię odpręży. Zapomnij o złym, to minęło. Dbaj o lepszą przyszłość... rozwijaj się jak kwiat.- West otarł mi łzy i uśmiechnął się.
- Dziękuję...- szepnęłam wstając i pobiegłam szukać Fushigiego.
Przecież nie muszę z nim gadać, to chyba go nie odpręża... mogę z nim zaszaleć na mój sposób.... o tak... wreszcie przypomnę sobie dzieciństwo.
Zmieniłam się w człowieka i dobiegłam do Fushigiego słuchającego muzyki jako człowiek.
- Hej Fushigi co tam?- wyskoczyłam przed niego wesoło jak małe dziecko.
- Ym... nic, po prostu spaceruję...- zdziwił się
- A mogę z tobą?
- No okej ,ale...- zaczął ,ale przerwałam
- Jea! Zaszalejmy!- złapałam go za rękę i nie wiem jakim cudem ,ale przeteleportowałam się do wesołego miasteczka.... chyba mam znów nową moc...
- Co tu się do licha dzieje???!!! Wera?!
- Wyluzuj i świetnie się baw!- zabrałam go do kolejki.
Wsiedliśmy razem do wagonu i kolejka ruszyła z ogromną prędkością!
- O co ci chodzi z tym szaleństwem...?- słyszałam jak mówił pod nosem Fushigi po czym rozejrzał się naokoło siebie i powoli się uśmiechnął, chyba trafiłam w czuły punkt serca, udało mi się go ucieszyć, bo w połowie jazdy kolejką zaczął krzyczeć z rękami w górze, ja poszłam za jego przykładem.
Gdy zeszliśmy z kolejki złapał mnie za rękę i powiedział:
- Mówiłaś o szaleństwie?
- Tak ,a co?
- Zabawmy się!!!- krzyknął i wziął mnie do strzelnicy.
Trafił doskonale w sam środek tarczy i wygrał dla mnie misia i żetony na inne atrakcje.
Przytuliłam pluszaka i poszliśmy kupić watę cukrową za żetony.
Zjedliśmy ją tak ,że mieliśmy wąsy i brodę, bo przykleiła się do naszych twarzy.
Oboje się śmialiśmy z siebie po czym równocześnie się oblizaliśmy.
Następnie weszliśmy do domu strachów... coś mnie złapało za plecy
i podskoczyłam.
Fushigi się zaśmiał ,więc to pewnie był on, bo staliśmy dopiero przy wejściu...
Miałam dreszcze od widoku kościotrupów, zombie i dyń. Nie cierpię ich!
Fushigi wydawał się niczego nie bać ,ale przy wyjściu wystraszył go krzyk dziewczyny.
- A jednak coś cię przestraszyło.- uśmiechnęłam się
-Ha, ha...- odpowiedział po ogarnięciu
Za ostatnie żetony weszliśmy na karuzelę, myślałam ,że zwymiotuję od obrotów...
Ale jakoś poszło, bo byłam obok niego.
- Już nie mamy żetonów, musimy wracać.- powiedziałam wyciągając rękę z kieszeni.
- Ale ja mam jeszcze dwa... myślisz ,że starczy na rejs tym statkiem?- uśmiechnął się wskazując tunel dla zakochanych!
Takiej propozycji się nie spodziewałam. Mówił przecież ,że nie chce ze mną być.
- Tunel zakochanych. No ,ale mówiłeś ,że...- zaczęłam lecz przerwał
- Wiem co mówiłem ,ale wiem też ,że ty bardzo tego chcesz... i Fus... znasz ją.- powiedział Fushigi
-Więc chodźmy!- złapałam jego dłoń i poszliśmy na rejs do tunelu zakochanych...
Płynęliśmy tak w statku po wodzie w tym tunelu i nagle zaczęły lecieć z góry płatki róż, zagrała muzyka i zgasły światła jednak świece rozświetlały drogę.
- Fushigi?
- Tak?
- Mogę cię pocałować?- zamilkł i patrzył w moje szkliste oczy.
Po chwili sam mnie pocałował.
Gdy pocałunek się skończył przytuliłam się do niego.
Byłam szczęśliwa.
- Jeżeli to zasługa Fus to dziękuję jej.- odezwałam się cicho
- To nie jej zasługa... no może trochę ,ale przypomniałaś mi co to znaczy cieszyć się z życia i sam o tym zadecydowałem. Wiem ,że jesteś we mnie naprawdę zakochana ,więc zrobiłem dla ciebie ten jeden raz wyjątek...- odpowiedział Fushigi
- Czyli jak wrócimy do Immortal Volfes to znów będziemy tylko znajomymi?
- Możliwe, ale na razie o tym nie myśl i ciesz się chwilą.- gdy to powiedział przypomniałam sobie radę Westa i tak też zrobiłam... cieszyłam się z chwili
i znów go pocałowałam.
Nigdy nie zapomnę tego dnia. Pragnęłam jeszcze z nim tu pobyć to usiedliśmy jeszcze na ławce, ale kiedyś musieliśmy wrócić do jaskini w IV.
Więc z żalem ,ale przytulona do niego przeteleportowałam się do jaskini.
Wszyscy szykowali się do snu, więc my też musieliśmy.
Położyłam się obok Westa , bo miałam obok niego posłanie i po uśmiechu do niego zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz