piątek, 30 sierpnia 2013

( Wataha Powietrza.) Od Illuminatd'a.

Zmieszany podszedłem do Miko.
- Miko. Mam do Ciebie prośbę. Wiem, że świetnie walczysz, więc chcę, żebyś trenowała naszą watahę.
Zmrużyła oczy.
- Niech będzie.
- Wiem, że ostatnimi czasy daję wam nieźle w kość. Przepraszam za to.
- Niech Ci będzie braciszku. - Posłała mi blady uśmiech.
Widać że jest już tym wszystkim zmęczona.
Westchnąłem.
- Mam kilka spraw do załatwienia. Spotkamy się potem.
Zmieniłem się w kruka i odleciałem czując na sobie ponure spojrzenie siostry.
Coś kazało mi polecieć do świątyni. Przed wejściem przybrałem ludzką postać.
Wkroczyłem sztywnym krokiem do środka wyczuwając silną moc.
W środku zastałem nikogo innego jak Boga.
- Hefajstosie. - Odezwałem się.
- Witaj. Mam mało czasu. A więc przejdźmy od razu do rzeczy. Oddaj mi proszę swoje miecze.
- Ale... - Zacząłem protestować ale mi przerwał.
- Zaufaj mi.
Z niechęcią podałem mu moje oba miecze. Wziął je do ręki. Po chwili znikły w rozbłysku światła.
- Czym mam niby teraz walczyć.? - Zapytałem chłodno.
- O to się nie martw. - Wyciągnął do mnie rękę z jakimś sygnetem. - Weź go.

Założyłem pierścień na palec.
- Obróć go dookoła własnej osi. - Powiedział Bóg.
Zrobiłem tak a sygnet zamienił się w długi na prawie metr miecz.

- Zamieni się w sygnet kiedy będziesz tego potrzebował. - Stwierdził z błyskiem w oku Hefajstos. - Został wykuty w moich kuźniach z Niebiańskiego Spiżu.
Mówił to z dumą.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Niech służy Ci dobrze. - I po prostu się rozpłynął.
Spojrzałem na miecz w mojej dłoni. Był idealnie wyważony.
Rozkazałem mu w myślach się zmienić. I tak oto na moim palcu na powrót był sygnet.
Sprytne.
Teraz muszę wyprostować sprawę z Nemezis. Zmieniłem się na powrót w kruka i poleciałem na terytorium Mroku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz