sobota, 24 sierpnia 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko

Wróciłam do siebie, no i okazało się, że akurat wszyscy byli w jaskini i Illumianted tłumaczył, że czas wziąć się za ćwiczenia wytrzymałościowe.
- Od jutra zaczynamy trening. – Powiedział na końcu.
Wylukałam mojego drugiego brata i szybko do niego podbiegłam.
- Będziesz trenował? – Zapytałam cicho.
- Jak wszyscy to wszyscy. – Odparł.
Złapałam go za nadgarstek i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Nie daj się zabić. – Powiedziałam twardo.
- Nie mam zamiaru. – Wyrwał swoja dłoń.
*Są tak samo oschli* Uśmiechnęłam się pod nosem. Odwróciłam się i zauważyłam moją kotkę.
~Co tam?~ Usiadłam obok niej.
~W razie czego pierwszą twoją przemianą będzie połączenie się ze mną. Pamiętaj.~ Powiedziała ozięble.
~Dobrze.~ Uśmiechnęłam się.
~Jednak jesteś naiwna. Jutro trening więc się nie przemęczaj, bo dostaniesz zakwasów.~ Prychnęła.
~Nie martw się o mnie. Jak tam Fujumi?~ zmieniłam temat.
~Ćwiczy szybkie latanie i rozwija swoje umiejętności, by Ci pomóc.~ Odparła.
~Jesteście pomocne. Dziękuję, mam nadzieję, że nie zawiedziecie się na mnie.~ Usadziłam Neko na kolanach.
~Na pewno sobie poradzisz, a teraz możesz mnie pogłaskać.~ Jej oczy aż błyszczały przy ostatnich słowach.
Zaczęłam ją głaskać i śpiewałam :

- Ukazałeś mi swą bladą twarz
I wyszeptałeś: "Gdzie jestem?"
Sylwetka zagubionego dziecka, dźwięk bicia dzwonów, falujące płomienie,
Wyryte ślady stóp będące niczym wydeptane przez cienie.

Płynę, płynę przez ten las.
Ukrywając się, jedynie naliczasz swe grzechy.

"Proszę, przebaczcie mi, która się tu urodziłam."
Me drżące ciało odda to życie, odda wszystko.
Jeśli nawet oddam wszystkie te wyryte słowa,
To uzyskanie wiecznego przebaczenia...
Wiedząc, że to nie zniknie, wciąż ofiaruję swe modlitwy.

Słońce wciąż śni,
A roześmiany księżyc w pełni mamrocze kłamstwa.

"Hej, jeśli cię zabiję, będę mogła zasnąć."
Zabrzmiał głośny krzyk barwiący wszystko czernią.

Płynę, płynę w tej mgle.
Pragnienie jest grzechem.

"Proszę, pokochaj mnie, która się tu urodziłam."
Samotność wewnątrz mego serca zniszczy wszystko.
Jeśli nawet będę liczyć wszystkie uderzenia w tej piersi,
To bycie kochaną przez wieczność...
Wiedząc, że tego nie ujrzę, wciąż szukam, lamentując.

W upadłych liściach gromadzi się coś kłamliwego.
Ta kołysanka będzie rozbrzmiewać dopóki nie zasnę.

Głosy wewnątrz mnie znikają jeden po drugim.
Na co tak patrzysz, wyciągając swą białą dłoń?

"Proszę, przebaczcie mi, która się tu urodziłam."
Naliczając swe grzechy, zabijam je.
"Jeśli jesteś w stanie mi wybaczyć... proszę, chroń mnie z całych sił, z całych sił."
Wtedy przypomniałam to sobie i również zgrzeszyłam.
"Proszę, pokochaj mnie, która się tu urodziłam, z całych sił, z całych sił."
Wiedząc, że te powtarzające się myśli nie znikną, wciąż ofiaruję swe modlitwy. – Śpiewałam tak cicho by tylko ona to słyszała, a potem zasnęła, a ja wraz z nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz