- Nic ci nie jest? - spytałam.
- Wszystko w porządku. Musimy się stąd wydostać bo najprawdopodobniej będzie jeszcze gorzej.
- Racja.
Usłyszałam kroki. Przed celą stanęła jakaś dziewczyna. Otworzyła drzwi celi i powiedziała:
- Wychudźcie, musimy się pośpieszyć.
- Surii! -krzyknęłam Tris
- Kto? - spytała zdziwiona.
- Surii. Moja koleżanka. Była ze mną w zespole muzycznym. - zespół muzyczny??
- Aha...
- Dobra chodźcie. - powiedziała Surii.
Wyszłyśmy z celi i szłyśmy za Surii. Całą drogę nikt nic nie
powiedział... Korytarz był ciemny a w ścianach były cele. W każdej był
ktoś o dziwnym wyglądzie... Po długim marszu doszłyśmy do wyjścia. Gdy
wyszłyśmy na świeże powietrze Surii nas przeteleportowała na tereny
watahy mroku.
- No to idźcie.
- Dobra. Pa! - Surii w mgnieniu oka zniknęła.
Kurde. Już nic nie rozumiem... Dastan. Zespół muzyczny. Jakaś tam Surii. Heh...
- Zaraz przyleci mój pegaz. Chcesz gdzieś polecieć?
- A byś mogła zabrać mnie na tereny wody? - spytałam, myśląc o pewnej osobie...
- Jasne tylko niech przyleci Ekwador.
Chwile później przyleciał jej pegaz, a nasz transport. Trisia pomogła mi
wejść na pegaza, po czym i ona wsiadła na jego grzbiet.Polecieliśmy na
tereny wody, tak jak prosiłam. Zostawili mnie nad Rzeką Rozpaczy. Gdy
oni odlecieli usiadłam na brzegu rzeki. Włożyłam dłoń do rzeki by
sprawdzić jaka jest woda. Zimna. Nie, l o d o w a t a. Usłyszałam
szelest i zza drzew wyszedł...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz