piątek, 23 sierpnia 2013

(Wataha Ognia) od Trisi

Następnego dnia obudziłam się późnym rankiem. Kondrakar jeszcze spał. Pocałowałam go w policzek i poszłam się przejść. Gdy byłam nie daleko polany usłyszałam głos Vanessy. Pobiegłam w tamtą stronę. Zatrzymałam się chowając się za drzewem. Wtedy zobaczyłam leżącą na ziemi Vanesse a nad nią stojącego... Dastana?!
- Mów gdzie Trisia! - po co mu wiedzieć gdzie ja jestem i dlaczego miesza w to Vanesse?!
- Niby skąd mam to wiedzieć...
- Kolegujesz się z nią i gadasz to chyba wiesz.
- I tak nie wiem gdzie jest!
- Na pewno? Chyba nie chcesz zna moich metod tortur żeby się dowiedzieć parę rzeczy?
- Odczep się od niej! Przecież tobie na mnie zależy nie na niej.- powiedziałam wychodząc zza drzewa.
- No,no. Jednak księżniczka chce oddać swoją ofiarę zamiast koleżanki. - ofiarę?
Podszedł do mnie. Spróbował mnie pocałować ale ja się odsunęłam. Zauważyłam kątem oka że Vanessa wstała i zamierzała uciekać ale Dastan rzucił na nią jakieś zaklęcie.
- O nie. Dwie zdobycze są lepsze od jednej.
Niewiem jakim cudem ale wyczułam obecność Kondra nie daleko stąd. Wysłałam mu wiadomość telepatyczną:
~ Mam problemy. Nie będzie mnie przez parę dni w Immortal. Dla mojego i Vanessy bezpieczeństwa nie szukaj nas.
Gdy wysłałam mu wiadomość telepatyczną Dastsan nas przeteleportował do jakiejś celi.
- Kto to do licha!?
- Ten chłopak to Dastan. Był synem alfy watahy do której wcześniej należałam. On...wykasował mi pamieć.- powiedziałam. Zobaczyłam krzesło stojące pod ścianą więc na nim siadłam.
- Dobra. - powiedziała. - Czego on chce od ciebie?
- Nie wiem...Przepraszam, że ciebie w to wpakowałam.
- Teraz to siedzimy razem w tym bałaganie.
Do celi wszedł Dastan. Podszedł do mnie i złapał za łokieć. Spróbowałam się wyrwać ale nic z tego nie wyszło. No tylko teraz Dastan wzmocnił ucisk. Wyprowadził mnie z celi.
- Czego ty chcesz ode mnie?
- Zabawimy się.- powiedział uśmiechając się łobuzersko.
- Że co?!
- Będziesz gladiatorem.
- Nie zgadzam się! - stanęłam.
Odwrócił się w moją stronę, złapał za moje ramiona i coś powiedział pod nosem. Poczułam jak po moim ciele rozchodzi się ciepło. W tym momencie moje ciało zesztywniało. Dastan przerzucił mnie przez ramię.
- Masz szczęście bo efekt jest tymczasowy.
Szedł dalej dopóki nie dotarł do drzwi. Otworzył je i wszedł do środka. Podszedł do stołu i położył mnie na nim. Znowu coś wymamrotał pod nosem. Poczułam że wszystko wraca do normy. O co tu chodzi? Usiadłam.
- Co ty ode mnie chcesz?!
- Za dużo niżbym mógł.
Podszedł do mnie. Odgarną mi włosy za ucho i przejechał ręką po moim policzku. Odepchnęłam jego rękę. Miałam tego dosyć! On myśli że jak będzie mnie teraz podrywać to mu ulegnę? O nie. Ja się tak nie dam. Zresztą jestem z Kondrakarem, a Dastan...szkoda słów. W ogóle on mi się już nie podoba.
- Zostaw mnie!
- Co już ci się nie podobam? Myślałem że te wspomnienia co ci zostawiłem uświadomią ci kim naprawdę jesteś.
- Źle myślałeś.
- No to się zabawimy. - pstrykną palcami i w tym momencie przeniosłam się na arenę. Koło mnie leżały dwa miecze. Wzięłam je. Wtedy wypuścili lwy. Chodziły po całej arenie, no ale w końcu jeden z nich postanowił zaatakować. Gdy tylko się na mnie rzucił odcięłam mu głowę jednym z mieczy. Zaraz po nim zaatakowały pozostałe ale i one zostały zgładzone, tylko że na różne sposoby. Teraz wpuścili niedźwiedzie i tygrysy. Z niedźwiedziami było gorzej ale i z nimi dałam rade jak z tygrysami ale te omal mnie nie zabiły. Nagle wszystko znikło. Spojrzałam na siebie miałam drobne rany, siniaki i sukienkę trochę poszarpaną przez tygrysy.
- Fajne przedstawienie ale myślałem że wyjdziesz z tego gorzej.
- Kiedy w końcu nas wypuścisz?!
- Niedługo. A teraz wrócisz do swojej koleżanki.
Złapał za łokieć i ciągną za sobą. Gdy doszliśmy do celi niemal mnie do niej wrzucił.
- Nic ci nie jest? - spytała Vanessa.
- Wszystko w porządku. Musimy się stąd wydostać bo najprawdopodobniej będzie jeszcze gorzej.
- Racja.
Usłyszałam kroki. Przed celą stanęła jakaś dziewczyna. Otworzyła drzwi celi i powiedziała:
- Wychudźcie, musimy się pośpieszyć.
- Surii!
- Kto? - spytała zdziwiona Vanessa.
- Surii. Moja koleżanka. Była ze mną w zespole muzycznym.
- Aha...- powiedziała.
- Dobra chodźcie. - powiedziała Surii pośpieszając mnie i Vanesse.
Wyszłyśmy z celi i szłyśmy za Surii. Całą drogę nikt nic nie powiedział... Po długim marszu doszłyśmy do wyjścia. Nawet nikogo nie spotkałyśmy - na szczęście. Gdy wyszłyśmy na świeże powietrze Surii nas przeteleportowała na tereny watahy mroku.
- No to idźcie.
- Dobra. Pa! - pomachałam Surii a ta zniknęła.
~ Ekwador jesteś w pobliżu terenów mroku?
~ Właśnie nad nimi przelatuje. Poczekaj zaraz przylecę.
~ Dobra
- Zaraz przyleci mój pegaz. Chcesz gdzieś polecieć?
- A byś mogła zabrać mnie na tereny wody?
- Jasne tylko niech przyleci Ekwador.
Chwile później przyleciał Ekwador. Pomogłam Vanessie wsiąść na niego, po czym i ja wsiadłam.
~ Zawieziemy Vanesse na tereny wody. Zgoda?
~ Jasne.
Polecieliśmy ba tereny wody. Vanesse podwieźliśmy nad jakąś rzekę.Jak ja nienawidzę wody, pomyślałam.
~ To gdzie teraz?~ spytał Ekwador. Chyba gdzieś mu się śpieszy...
~Na tereny mroku.
Gdy mnie podwiózł poszłam na polane .... i weszłam na najbliższe drzewo. Wyjęłam MP3 i zaczęłam słuchać piosenek. Minęła może godzinka może półtorej gdy słońce zaczęło chować się za horyzontem.
~Tris gdzie jesteś? ~ Dostałam wiadomość telepatyczną od Kondrakara.
~ Spotkajmy się w jaskini. Wiesz o którą mi chodzi?
~ Tak. Do zobaczenia.
~ Do zobaczenia.
Może się przeteleportuje?Pomyślałam. Dawno, ale to dawno tego nie robiłam... Raz kozia śmierć. Pomyślałam o tej jaskini i wyobraziłam ją sobie. Czułam jakby moje ciało rozpadło się na kawałki i zaraz powrotem te cząsteczki się złończyły. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że znajduję się tam gdzie chciałam. Udało się! Zaraz po tym przed wejściem stanęła sylwetka Kondra. Z szczęścia rzuciłam się na niego i pocałowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz