piątek, 30 sierpnia 2013

( Wataha Powietrza. ) Od Illuminated'a.

 Znalazłem Nem nad Urwiskiem. Stała odwrócona więc nie widziała jak podchodzę.
Położyłem jej rękę na ramieniu.
- Oooo, kto tutaj do mnie przybył.? - Powiedziała powściągliwie.
- O co Ci chodzi.? - Zapytałem trochę zdziwiony.?
Strzepnęła  moją dłoń ze swojego ramienia.
 - No co takiego że jaśnie wielmożny Illuminated  zjawił się tutaj, na moich terenach. - Jej głos ociekał jadem.
 - Ale Nemezis... - Zrobiłem krok w jej kierunku a ta się tylko cofnęła. Poczułem ucisk w piersi. - Przecież nic się nie dzieje...
- No właśnie Nic się nie dzieje.! - Krzyknęła przerywając mi. -  Kiedy się spotkaliśmy sam na sam? Kiedy mnie chociaż przytuliłeś?
  - Wiesz, że teraz jestem zajęty opanowywaniem swojej ciemnej strony. - Skrzywiłem się.
- No dobra, ale chyba powinieneś mieć czas na mnie.
Jej wzrok był zimny jak lód.
- Illuminated'zie. - Westchnęła. - Ja potrzebuję mężczyznę, który będzie miał na mnie czas i będzie mnie bezwarunkowo kochał a nie chłopca który tylko zajmuje się swoimi sprawami. - Zamrugała szybko powiekami. Zauważyłem, że powstrzymuje łzy.
- Ale... Ty chyba nie...
 - Illuminated'zie. Alfo Watahy Powietrza. Zrywam z Tobą. Od dzisiaj nie jesteś mym parterem. - Spojrzała mi w oczy ze smutkiem. - Żegnaj.
Zrobiła krok w tył i runęła w przepaść.
- Nem.! - Krzyknąłem.
Po chwili wadera odlatywała w swojej wilczej postaci.
Zakląłem.
- Co ja do cholery zrobiłem.? - Powiedziałem sam do siebie.
Obok mnie wylądował mój sokół. Pogłaskałem go po łbie i zamieniłem się w kruka. Moje czerwone ślepia musiały błyskać furią bo Sokół odsunął się ode mnie.
Moja nienawiść do samego siebie nigdy nie była tak wielka.
Sądząc po wyglądzie nieba nad moim terytorium nie było tam zbyt ciekawie. Zapewne wielka wichura i okropna burza...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz