Z zaciekawieniem, oparty o ścianę słuchałem co mówiła Trisia.
Dlaczego nie powiedziała mi co się działo? Mógłbym ją ochronić.
- Dobra. To ja idę. - powiedziała Rapix i wyszła z jaskini.
Gdy zniknęła z pola widzenia Tris spojrzała na mnie.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - spytałem tracąc kontrole nad głosem.
- Nie wiem. Jakoś tak wyszło...
- Jakoś tak wyszło!? Ja tu się bałem o ciebie. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego?! - wrzasnąłem.
- To nie ma sensu. Przepraszam... - wydusiła. Łzy mi napłynęły jej do oczu.
- Zaczekaj! Chcę tylko abyś była bezpieczna i szczęśliwa!- powiedziałem ,ale nie słyszała
, bo wyszła szybkim krokiem z jaskini i gdy tylko minęła próg wejścia zaczęła biec przed siebie
- Trisia wracaj!- pobiegłem za nią, ale była szybsza i po chwili zniknęła mi z oczu...
- Ech Kondrakar ty głupku!- tupnąłem z nerwów w ziemię, zaczął lać deszcz...
~Jeszcze tego ci brakowało.~ usłyszałem i nadleciała Kana.
- Kana! Proszę znajdź ją, a gdy znajdziesz poinformuj mnie. Daleko by
nie zabiegła, bo szybko się męczy jak płacze... pobiegła tam, ciężko mi
,że ją skrzywdziłem...- utuliłem pegaza i po chwili pobiegł w stronę
lasu gdzie zabiegła Tris.
~Nie martw się , znajdę ją.~ obiecała Kana.
Usiadłem na deszczu żałując moich słów... nagle ktoś się na mnie rzucił i zaczął gryźć w kark!
- Ty głupku! Trzeba się było nie mieszać między mnie ,a Trisię! –
powiedział odskakując ode mnie, to był Dastan, albo ten ktoś co go
opanował.
- Co?! Ja kto między ciebie ,a Trisię?!- zacząłem okrążać wroga.
-To ty nie wiesz? Ahaaa... to ci dopiero. Trisia jest moją partnerką...- powiedział z durnym uśmiechem.
- Kłamiesz! Ona jest ze mną!
- Niby tak ,ale jako wilk, nie wilkołak...! Ha ,ha , ha!!!- zaczął się śmiać.
Zatkało mnie... przecież ona już dawno się nie przemieniała...
- Tak przy okazji, ciało twojej byłej miało wielką moc, ale mój brat nie
zdołał go opanować i zginął z ręki Nemezis. Teraz pora na małą zemstę
na jednym z jej wilków... Tobie!!! Demon miał mnie zaatakować i nagle:
- Zostaw go Demonie!- krzyknęła Tris na rżącym Ekwadorze gdy piorun strzelił z nieba, Kana podleciała do mnie.
- Trisia! Kana dziękuję ci...- powiedziałem wchodząc na pegaza.
- Proszę , proszę... w samą porę moja śliczna.- demon podszedł do Trisi i przejechał ręką po jej policzku.
- Odczep się! Nie weźmiesz mnie na postać Dastana!- krzyknęła odpychając jego rękę.
-Hm... owszem już nie potrzebuję jego ciała, skoro mam twoje!- demon
wylazł z Dastana, wilk leżał bezwładny... wtedy przybiegła Nemezis i Accelerator. Przyprowadziła ich Rapix.
Pobiegłem do Trisi, wyskoczyłem przed nią i Demon zamiast w nią wstąpił we mnie...
- Kondro nie!- usłyszałem Nem i Demon przejął nade mną kontrolę... czułem się jak zamknięty w swoim ciele!
Zacząłem płonąć niebieskimi płomieniami ,a Demon we mnie się śmiał.
~~Zabawne... poświęciłeś swoje życie dla niej! Ha!~~ przemówił Demon oglądając moje ludzkie ciało.
- A niech cię zjawo!- krzyknęła wściekła Nemezis płonąc na niebiesko i fioletowo.
~~Zemsta jest słodka!~~ odpowiedział Demon i ruszył jako ja na Nemezis,
która potraktowała go ogromną kulą mroku, wywalił się, ale ja odczułem
ból... niestety.
- Kondro wiem ,że mnie słyszysz! Nie możesz pozwolić byś ty odczuwał
ból! Skoncentruj się i myśl o Demonie! Musisz się w niego wczuć to go
pokonamy!- krzyczała Nemezis
~~Nie pozwolę na to!~~ demon użył mojej mocy furii cieni ,zaczęły ze mnie wychodzić i atakować.
Na szczęście Accelerator użył mocy wektorów i zniszczył cienie!
Wykorzystałem okazję i jakoś wczułem się w demona przejmując na chwilę moje ciało:
- Atakujcie mnie! Zniszczymy go...Aaaa!- nie skończyłem ,bo coś sprawiło ,że czułem się senny...
~~Udało wam się tym razem ,ale ja tu jeszcze wrócę!~~ demon opuścił moje
ciało i ostatnie co zobaczyłem to wspólny atak wilków i padający
demon....zemdlałem.
-Kondrakar! Wstawaj!- zbudził mnie głos Nemezis rankiem.
- C...co? Gdzie ja jestem?- zacząłem mrugać oczami.
- W jaskini, już po wszystkim, demon zgładzony.
-Gdzie Trisia?!- wstałem gwałtownie.
- Spokojnie nic jej nie jest. Prosiła przekazać ,że czeka na ciebie na łące.- uśmiechnęła się Nem
- Dzięki, muszę do niej iść.- wyszedłem z jaskini.
Pobiegłem na łąkę.
-Trisia!- krzyknąłem uradowany na jej widok.
- Kondro!- rzuciła się w moje objęcia, mocno się przytuliliśmy.
- Poświęciłeś dla mnie swoje ciało. Gdyby nie ty Demon wykorzystałby moją ciemną moc... dziękuję Kondro.- pocałowała mnie.
-Kocham cię nad życie i gdy będzie trzeba poświęcę je dla ciebie.-
powiedziałem po pocałunku widząc łzy szczęścia w oczach Trisi.
Wytarłem je ręką uśmiechając się, Trisia zarumieniła się.
Potem położyliśmy się na łące i obserwowaliśmy chmury o dziwnych kształtach.
Chciałem by ta chwila trwała wiecznie... tak jak nasz związek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz