Odwróciłam wzrok i spojrzałam między drzewa, po chwili już
biegłam z jakieś 500 km/h. O niczym nie myślałam, niczym się nie martwiłam, w
końcu przestałam nawet patrzeć jak biegnę. Zamknęłam powieki i moje zmysły się
wyostrzyły. Czułam las, kwiaty…. Włosy były z tyłu, słyszałam jak szybko stawiam
kroki, czułam na czym staje. Wiatr świszczał w moich uszach dość głośno. Nie
patrzyłam gdzie biegnę, a jednak nie wpadłam na drzewo, jak? Nie mam pojęcia. W
pewnym momencie nagle zrobiłam obrót i
zmieniła kierunek. Znowu gdzieś biegłam, teraz jednak jeszcze szybciej.
Otworzyłam lekko usta i w tym nie mogąc zaczerpnąć powietrza szyb koje zamknęłam.
Nagle moje nogi się zatrzymały, nie wiem
jak przy takiej prędkości, ale widocznie coś musiało się zmienić…. Poczułam jak
włosy opadają mi na ramiona, ręce zawisały swobodnie, a nogi miałam lekko rozszerzone.
Otworzyłam oczy i ujrzałam krystalicznie, czystą wodę mojego jeziorka. Zrobiłam jeden krok i w tym momencie zmieniło się moje
kimono i fryzura, a na nogach pojawiły się buty i skarpetki.
Spojrzałam na siebie, to zrobiła moja moc, ale nie wiem
czemu, może ja tego chciałam? W każdym razie stało się i nic nie poradzę na to,
coś mnie korciło bym weszła do wody, więc bez zbędnych ceregieli ruszyłam do
wody. Na moich ustach pojawiła się „maseczka”.
Zanurkowałam i płynęłam coraz głębiej i głębiej, aż ujrzałam pewna
piękną dziewczynę.
Nie pierwszy raz ją widziałam, kiedyś widziałam ją w Lazur.
Różnica była w kimonie.
Płynęłam prosto do niej, kiedy byłam już blisko wyciągnęła prawą
rękę i dotknęła mojego policzka. Nagle poczułam, że nie mam kontroli nad
ciałem, nic nie mogłam zrobić. Dziewczyna spojrzała na mnie ze smutkiem, po czym
zadała bolesny cios pięścią w brzuch. Szczerze nie bolało mnie aż tak bardzo.
Na jej twarzy zagościł blady uśmiech, nie rozumiałam co się dzieje, ale
wiedziałam, że to jakiegoś rodzaju test. Zawsze pojawiała się przed czymś
bardzo ważnym, od mojego dzieciństwa. Może jest moją strażniczką? Choć nią jest ktoś inny…. Luna…. Właśnie, może
ona coś o niej będzie wiedziała?! Dziewczyna zabrała bladziutką rękę z mojej
twarzy, a ja zaczęłam się oddalać, po policzku spłynęła mi niewidoczna łza, a
następnie straciłam moją „maseczkę”. Odzyskałam kontrolę, jednak nie próbowałam
odnowić tlenu. Z chwili na chwilę mój mózg tracił coraz to więcej tlenu, przez
co zaczął rozmazywać mi się obraz, a ciało przestało funkcjonować. Wypłynęłam
na powierzchnię, ale plecami, po czym
powieki zaczęły mi opadać. Usłyszałam tylko chlupot i głuchy krzyk.
Następnie straciłam przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz