Wpatrywałem się uporczywie w Miko. Czekałem aż coś powie.
- Ciąłeś się. - Spojrzała na moje nadgarstki.
- Ta. - Odpowiedziałem.
- Nadal to robisz.? - Zapytała bez ogródek.
- Czasem.
- Nie wypisuj swojej historii na ciele to bez sensu.
Milczałem zachowując kamienną twarz. Dziewczyna nagle uśmiechnęła się ponuro.
-
Podobno ludziom to ułatwia życie, ale twoje rany wskazują na coś
innego. Zdążyłam się im przyjrzeć i sądzę, że nie tylko dawałeś upust
uczuciom. Mam rację?
- Tak. - Odparłem zmieszany. Co ona ode mnie jeszcze chce.?
-
Za każdym razem gdy na nie patrzysz przypominasz sobie wszystko, to
boli, prawda? Wiesz, ze gorzej będą to przeżywać twoi przyjaciele?
Zastanowiłem się chwilę.
- To nie ma znaczenia czy boli. Nie mam przyjaciół i ich nie potrzebuję.
-
Nie prawda, dzięki przyjaciołom stajesz się kimś, coś po tobie zostaje i
nigdy już nie zniknie, jesteś w ich pamięci, a oni mówią o tobie nawet
po twojej śmierci. Zawsze jesteś dla nich ważny, nie odepchną Cię, nie
zranią. Nie uważasz tak?
- Nie. To tylko kłamstwo. - Stwierdziłem.
-
Dzięki temu kłamstwu jeszcze tu jestem, dla mnie te kłamstwa stały się
rzeczywistością. Dzięki pewnym osobom żyję. – Jej ponury uśmiech nie
znikał.
- Nie wątpię w to. – Odparłem.
-
Wiesz, ze są tu wilki, które zostały zranione przez przyjaciół i
rodzinę? Uwierzyli w te kłamstwa i nie są już tacy samotni. Uwierzysz w
przyjaźń ? Pomogę Ci. – Jej uśmiech stał się promienny.
Znów zamilkłem. Miko podeszła do mnie i stanęła na palcach aby szepnąć mi do ucha.
- Nie odpowiadaj, Ja już zdecydowałam, że Ci pomogę zaufać.
Po tych słowach rozpłynęła się w powietrzu.
Usiadłem
na pobliskim kamieniu. Znów wyjąłem mój sztylet. Bez wahania
przyłożyłem go do skóry i przyjechałem. Pojawiła się krew a ból
otrzeźwił mi myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz