Patrzyłam w zimne oczy Roxas'a. Już mnie powoli irytował chociaż nie jest w watasze nawet dnia.
- Pomóc Ci się ogarnąć. - Odpowiedział na moje pytanie.
- Nie potrzebuję pomocy.! - Krzyknęłam. Już robił się bezczelny.
- Nie.? - Zapytał drwiąco. - Mi się wydaje, że tak. Jako Alfa powinnaś
być silna. A na razie tak nie jest. Wyglądasz żałośnie. I w dodatku
jesteś przemęczona co wpływa na Twoje moce. - Patrzyłam na niego wściekle a moja rozpacz powoli wyciekała ze mnie.
- Jesteś słaba. - Odparł spokojnie.
- Jak śmiesz.?! Jak śmiesz nazywać mnie słabą.?! - Byłam na skraju szału. Nikt nie ma prawa nazywac mnie słabą! A co dopiero ten oto chłopak.!
Zrobił krok w moim kierunku a ja szybko, nawet nie dając dużej mocy wysłałam w jego kierunku mroczne pociski które bez problemu rozsypał.
- Jako Alfa powinnaś być silniejsza ode mnie. A na razie tego nie widzę.
- Wynoś się.!
- O nie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
- Hypnos.! - Krzyknęłam, mój ogier ruszył ku mnie ale Roxas powiedział rozkaz.
- Stój. - Ten go posłuchał. Spojrzałam otępiała na konia i na basiora krzycząc.
- CO.?!
Ten spojrzał na mnie z wyższością. Ja powoli wstałam ze swojego miejsca.
- Hypnos do mnie. - Powiedziałam spokojnie chociaż w środku aż się we mnie gotowało.
~ Nemezis, nie mogę. ~ Powiedział smutno ~ Musisz się ogarnąć. On mówi prawdę.
~ To że jestem słaba? ~ Syknęłam w myślach. Pegaz nie odpowiedział.
podeszłam do basiora lekkim krokiem.
- To jak powiedziałeś? jaka jestem? - Zapytałam w moja rozpacz całkowicie wyparowała.
- Jesteś słaba. - Powiedział.
- Co powiedziałeś. Powtórz. - Syknęłam.
- J-e-s-t-e-ś s-ł-a-b-a. - Przeliterował.
Moje ciało spowiły niebieskie i fioletowe płomienie. Moje niebieskie oczy jak mniemam stały się całkowitym lazurem z plamami fiołkowego fioletu.
- No no - Mruczał zadowolony.
Dałam mu pięścią w twarz. Padł na ziemię.
- Coś chciałeś powiedzieć? Jaka jestem? - Zapytałam stając na miedzy nim okrakiem i patrzyłam na niego z wyższością.
- Jesteś słaba - Powiedział niewzruszony chociaż w jego oczach kryło się zadowolenie i ekscytacja.
- No podnieciłeś się że powaliłam Cię na ziemię? Mokro Ci? - Syknęłam.
- Och, jak można się przy Tobie nie podniecić. - Zadrwił.
- Oj wierz mi. - Kucnęłam tak że prawie usiadłam na jego podbrzuszu. Pochyliłam się, to wyglądało jakbym chciała mu złożyć pocałunek na ustach. ten mimowolnie zamknął oczy a ja uśmiechnęłam się pod nosem i przywaliłam mu w twarz. Złapał się za policzek który dostał.
- Ojoj, jak mogłam przywalić takiemu przystojnemu chłopakowi. - Powiedziałam zmieniając głos na słodką idiotkę.
Nagle zrobiłam się poważna.
- Teraz myślisz że jaka jestem? - Zapytałam przy jego uchu dalej na nim "siedząc".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz