Byłam w małej uosobionej grocie. Dalej płakała. Chociaż ja z nim zerwałam czułam się i tak pusta. Nagle poczułam przypływ mocy i rozpryskująca się barierę na tysiąc kawałeczków.
Spojrzałam swoimi spuchniętymi oczami na basiora który dokonał tego.
-Czego tu chcesz.? - Wysyczałam patrząc mu groźnie w oczy..
- Dołączyć do watahy. Czyż to nie oczywiste.? - Odparł chłodno i kucnął koło mnie aby być na równi z moimi oczami.
- Jak Ci na imię.? - Zapytałam.
- Roxas.
- Dobrze Roxas'ie, możesz dołączyć do mojej watahy a teraz odejdź. - Ucięłam rozmowę, spojrzałam mu twardo w oczy po czym odwróciłam wzrok i patrzyłam w ścianę. Basior złapał mnie za podbródek i odwrócił głowę w moją stronę. Nie no! Dałam mu z liścia i się wyrwałam zrywając się na nogi.
- Czy ja przypadkiem Ci nie powiedziałam abyś mnie opuścił?! - Wysyczałam. Chłopak dalej stał na swoim miejscu. - Dobrze, to jaśnie pan raczy wybaczyć, ja sama wyjdę. - Dumnym krokiem wyszłam z małej jaskini, a potem z głównej.
- Hypnos. Do mnie! - Krzyknęłam a do mnie przybiegł mój pegaz. Wskoczyłam na grzbiet i popędziłam go do galopu jak najdalej od jaskini i watah.
Do granicy z Niezamieszkanymi Borami.
Zsiadłam przed granica i usiadłam na zwalonym pieniu puszczając ogiera aby się pasł.
Westchnęłam i poczułam jak do moim uszu dobiegło tętent kopyt. Skierowałam tam głowę i zobaczyłam Roxas'a na karym rumaku. Zeskoczył z niego i podszedł.
- Co Ty ode mnie chcesz co?! - Warknęłam wbijając w niego wzrok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz