Siedziałam na drzewie ostatecznie i tam nie wróciłam na pole bitwy. Wpatrywałam się w dal, nie wiedząc co mam zrobić. Do tej pory żyłam sobie szczęśliwie, a teraz? Teraz otaczała mnie śmierć... Najpierw zginęła tamta dziewczyna, której poznałam potem imię- Atena, teraz trwa jakaś wojna. Nie doświadczyłabym tego, gdybym pozostała w tamtej watasze, a nie zniknęła bez słowa.
- Witaj - usłyszałam za sobą.
Wpatrywałam się jeszcze chwilę w nieistniejący punkt, wśród przestrzeni, jakbym spodziewała się ujrzeć dusze zmarłych, wokół mnie.
Odwróciłam się, to była jakaś dziewczyna.
Milczałam chwilę, zbyt pochłonięta własnymi zmartwieniami, by odpowiedzieć, po czym w końcu ocknęłam się z zamyślenie i zapytałam:
- Jesteś z Watahy Światła?
- Skąd to wiesz? - Zdziwiła się.
- Po prostu wiem - wzruszyłam ramionami obojętnie. - Wiem, że jesteś ze światła, widać to w tobie. W twojej aurze, ale skoro jesteś ze światła to mam dla ciebie wiadomość.
- Jaką? - Zainteresowała się. - Jaką wiadomość?
- Proszę cię też o przekazanie jej reszcie - dodałam. - Nie mam ochoty wszystkim tego mówić sama.
- Ale co to za wiadomość? - Zapytała się o to raz jeszcze.
- Alfa Atena nie żyje, zginęła jeszcze tego samego dnia kilka godzin przed rozpoczęciem wojny w mojej obronie, powiedziała, bym was przeprosiła za to, że odeszła bez pożegnania i że bym ją zastąpiła.
- Atena zginęła? - Była zszokowana. - Przecież ona jest niezwykle potężna, jak Nemezis, jeśli nam jej teraz zabraknie, a ten wróg co ją zabił powróci to... Może zrobić się nieciekawie.
- Nie wróci - zapewniłam ją.
- Nie żyje? - Upewnił się.
- Żyje - odparłam. - Ale jeśli przyjdzie to wiem, czego szuka i nie pozwolę nikomu zginąć z tego powodu.
- Powodu?
Milczałam, a ona dodała:
- Chyba mam prawo wiedzieć, skoro może być zagrożona cała wataha.
- Chyba mam prawo zachować tajemnice, jeśli dotyczy ona tylko mnie? - Odparłam.
-- Wybacz, rzeczywiście masz prawo zachować tajemnicę dla siebie. - Powiedziała ostrożnie.
Znowu zapatrzyłam się w dal, a po kilku minutach ciszy powróciłam do rzeczywistości i wstałam.
- Mam propozycję - powiedziałam. - Nie poradzę sobie sama na stanowisku Alfy. Właśnie awansowałaś moja nowa Beto. I jeszcze jedno...
Zamilkłam na chwilę, zastanawiając się czy nie pospieszyłam się z mianowaniem jej na Betę, ale potem dałam sobie z tym spokój. Czas pokaże, a ja mogę jedynie czekać, by dowiedzieć się czy to była dobra decyzja czy... Wprost przeciwnie.
- Coś się stało? - Spytała. - Smutna jesteś, ale nie wiem dlaczego, dziwnie się z tobą rozmawia. I co jeszcze miałaś mi powiedzieć.
- Chciałabym się dowiedzieć jak masz na imię? - Już niemalże zaczęłam schodzić z drzewa.
- Kasumi - odparła. - A ty?
- Arisa - rzuciłam się w dół z tego wysokiego drzewa.
- Czekaj! - Krzyknęła i skoczyła za mną.
Zgrabnie wylądowała na ziemi przy tym skoku, doskonale go amortyzując. Musiała być naprawdę sprawna fizycznie.
Odwróciłam się.
- Coś się stało? - Zapytała.
- Nie idziesz im pomóc na froncie? - Udałam zdziwienie. - Wolisz leniuchować?
- I kto to mówi? - Odparła. - Osoba, która zażywa spacerku i drzemki na drzewie, podczas, gdy inni walczą.
- Masz rację - uśmiechnęłam się, ale oczy pozostały smutne, jak zawsze. - Mój błąd. Chyba powinnam go naprawić, ale nie za bardzo wiem, jak mogłabym im pomóc. Chyba będę tylko przeszkadzać, ale pójdę...
Lub raczej polecę.
Rozwinęłam skrzydła, ale się zawahałam. O sekundę za długo najwyraźniej, bo Kasumi otworzyła już usta.
- Idziesz ze mną czy zamierzasz tu zostać? - Spytałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz