Martwiła mnie wojna… nie widziałam co mam robić, no i te sobowtóry…
Nigdzie nie można się ruszyć z pola walki, a ciągle dostajesz mocniejsze ciosy.
Mój sobowtór był dziwny… ta druga Kuroko była wiecznie sarkastycznie
uśmiechnięta i atakowała mnie z taką gracją, że ledwo się broniłam.
Chciałam uciec, ale nic z tego, to tylko pogarszało sytuację.
Było okropnie ciężko, każdy mój atak doskonale znała ,a ja jej ani jednego!
Gdy próbowałam ją zaskoczyć , pojawiała się za mną po teleportacji i nici z ataku.
Zaczynało to wkurzać! Chciałam zniknąć gdzieś daleko i z tym skończyć.
Pobiegłam kawałek od pola walki
- Boisz się przegranej? – usłyszałam głos sobowtóra
- Ja zawsze wygrywam! Wcale się ciebie nie boję!
- To się jeszcze okaże…- podeszła blisko mnie bez broni, zaczęła się na mnie dziwnie patrzeć i mnie okrążać w ludzkiej postaci.
- Jesteśmy dosłownie identyczne, ale różni nas siła… oczywiście moja jest większa.- wychwalała się
- Po moim trupie!- krzyknęłam
- Hm… to się da załatwić.- popatrzyła w górę, po czym zaatakowała mnie
dziwnym mieczem z prędkością światła. Nim zdążyłam się wybronić, miałam
wielką ranę od miecza.
Przechodziła na ukos od szyi przez klatkę piersiową, chwyciłam rękoma
ranę, bo strasznie bolała, gdy zabrałam ręce, były całe we krwi, mojej
krwi…
Upadłam na kolana, sobowtór patrzył na mnie zadowolony i powiedział ocierając miecz od mojej krwi:
- Nadszedł twój kres, zginiesz tu i teraz. Teraz zastąpię cię i po
kolei wybiję twoich braci i siostry z watahy, a potem resztę…-
powiedziała mi na ucho
Nagle na jej ciele pojawiła się identyczna blizna, usiadła obok mnie kładąc miecz na bok i podniosła mi głowę do góry.
Przypomniałam sobie o moich małych sztyletach, powoli wyjęłam je z kieszeni, i błyskawicznie wbiłam w jej serce.
- Nigdy… Nie pozwolę na to by moje śmierć poszła na marne! Zginiesz
razem ze mną czy ci się to podoba czy nie, odrodzę się i uratuję
wszystkich!- krzyczałam, plując krwią, ona także pluła, padła kompletnie
i wyparowała w inny wymiar, ja sama, upuściłam sztylety na ziemię i
umarłam…
Moja dusza nagle pojawiła się obok bogini Ateny.
- Witaj, spodziewałam się twojej wizyty, zapewne oczekujesz nowej postaci Kuroko?- zapytała
- Tak, chcę walczyć u boku moich przyjaciół, nie przegapię takiej okazji by skopać tyłki wrogom!
- Dobrze, dam ci nowe ciało ,ale nikomu nie powiesz kim jesteś i
przyjmiesz nowe ciało wraz z nowym imieniem. Od teraz jesteś Alicja i
będziesz mieszkać w watasze mroku. Mam nadzieję ,że będziesz ostrożniejsza w kolejnym życiu. A teraz pora
się zbudzić… Alice.- powiedziała i gwałtownie otworzyłam oczy.
Miałam wielką kosę za broń i piękną postać człowieczą.
Brązowo włosa dziewczyna z fioletowymi, błyszczącymi oczami i czerwono niebieską sukienką.
Walka się kończyła, większość wrogów przegrała, ale nasi odnieśli spore rany… a oni dalej atakowali.
Wstałam i zaczęłam atakować wrogów kosą, mojego sobowtóra nie było, pomagałam innym , którzy już byli w ostatku sił.
Nagle zobaczyłam Misakę walczącą z nową alfą światła! Niemożliwe, przecież ona zniknęła i…
Powinna być po naszej stronie, coś tu jest nie tak.
Walka się skończyła po wielu krwawych starciach wilków z swymi
sobowtórami, mieliśmy duże straty, w tym wiele mocno rannych wilków.
Pobiegłam w stronę watahy mroku.
Zmieniłam się w wilka, miałam czarno czerwone futro i skrzydła, zawsze chciałam tak wyglądać!
Wlazłam na drzewo i rozmyślałam, po chwili zmęczona położyłam się na gałęzi i zasnęłam.
Zbudziłam się od krzyku Nemezis:
- Hej ty tam na drzewie! Kim jesteś i co robisz na moich terenach?!-
była wściekła, zeszłam z drzewa i przedstawiłam się jako nowa.
- Jestem Alicja, poszukuję dla siebie watahy, mogę dołączyć?- i czekałam co odpowie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz