Och... i znów to samo. Ten koszmarny sen... trochę zmienił się ale tylko szczegóły...
Ciągle rozmyślam kiedy ta wojna się rozpocznie. Już od bardzo dawna słyszę coś w stylu: "idzie wojna!". Zanim ta wojna dojdzie to ja zdążę umrzeć ze sromotnej starości. Ostatnio przyznam że nikomu nie zatruwam życia. W ogóle nie biorę czynnego udziału w życiu immortal. Nawet nie wiem za bardzo co tam u... n.p Miko... taki przykład pierwszy z brzegu. Tak, wiem jestem żałosny. -.-` Siedziałem pod drzewem z gitarą w ręku. Jadnak nie grałem. Jedyne co robiłem to myślałem, a i rozmyślałem za swoim dawnym domem. Może przydały by się jakieś odwiedziny? Siedziałem tak dłuuugo, aż w końcu zacząłem przysypiać. Byłem strasznie senny. A tu nagle, jak grom z jasnego nieba usłyszałem głos Il`a w mojej głowie:
~ WSZYSTKIE WILKI NATYCHMIAST NA ŁĄKĘ WSPÓLNYCH SNÓW!
Nie wiem dlaczego się tak darł ale momentalnie się zerwałem na równe nogi aż głową uderzyłem w gałąź i znów siedziałem tyle że z bolącą głową. Jednakże szybko się zebrałem do kupy i pognałem na łąkę wspólnych snów. Wciąż zastanawiałem się dlaczego był taki... ech... wkurzony. W tedy przyszło mi do głowy że to co mówiłem o tej wojnie że przyjdzie za kawał czasu mogło się w tej właśnie chwili okazać tylko bez użyteczną myślą i do tego bezsensownym marudzeniem. Żołądek podskoczył mi do gardła. Uświadomiłem sobie że jeśli to początek tej wojny z (jak dla mnie) nie wymawialną nazwą wrogów to wtedy wszystko się zmieni na dobre i już nigdy nie będzie tak samo jak kiedyś... Właśnie wkroczyłem na łąkę. Ujrzałem Miko. Bez namyślenia podbiegłem do niej. W tej też chwili przypomniałem sobie obietnice którą kiedyś złożyłem. - Miko, pamiętam co mówiłem i nie zawiodę w razie czego. – Powiedziałem zdyszany. - Greg…. – Zachlipała i wpadła mi w ramiona jednocześnie puszczając chłopaka stojącego obok niej. Zadrżałem, przyznam że nie spodziewałem się tego. Miko zaś zaczęła płakać. Po chwili wydobyła twarz spod mojego ubrania i spojrzała na blondyna. - Roxas… Ja… Jeśli się zmienię to mnie nie ratuj. – Zaszlochała do chłopaka który okazał się być Roxas`em Potem zaczęła się wojna. Rozglądałem się za swoim przeciwnikiem. Przecież jeszcze sekundę temu tu stał? Po chwili to już nie miało znaczenia. Zaatakował mnie mój "klon". Nigdy nie zapomnę tego uczucia. Sam sobie rzucam się do gardła... coś jak samobójstwo tylko że ma się tą zdrową psychikę i wie się że trzeba to "coś" zabić bo to zabije nas. Mój sobowtór zaatakował mnie niesamowicie szybko ale zdołałem odparować jego cios. - A może by tak trochę grzeczniej? - powiedział zaczepnie - Mógłbym powiedzieć to samo! - od powiedziałem - I ty śmiesz być mną? - Jestem twoją ulepszoną wersją... - posłał mi szyderczy uśmiech - Ja tak się nie uśmiecham. Po tych słowach zaczął we mnie celować kulami wody. Ja je przechwyty wałem i odsyłałem je w jego stronę. On zaś sprawiał że po prostu wyparowywały! Tak po prostu. To ja tak potrafię? Warto spróbować... taki jakby samouczek. Szybko okazało się że nie potrafię równie szybko i sprawnie zrobić tego tak jak on. Traciłem tylko energie. Bardziej opłacało mi się po prostu odsyłać te kule z nadzieją że w końcu się zmęczy. Moje nadziej były jednak znikome. Bo on nagle zniknął a ja wiedziałem już że się przeteleportował i nie trzeba być jasnowidzem że za mnie. Szybko się odwróciłem i gdy tylko ledwie się pojawił i nawet nie zdążył nic zrobić to ja wylałem na jego twarz wrzątek tak że miał oparzenia 3 stopnia. Ma się ten refleks. Zapomniałem tylko o tym że to jestem ja w "lepszej" wersji. "Gregory" nie biadolił tylko szybko się uzdrowił. Wyciągnął sztylet i chciał mnie dźgnął. Niewiele myśląc zmieniłem się wilka i przeteleportowałem się na jego plecy tym samym go okrutnie gryząc. Chciał mnie dosięgnąć ale ja ponownie sie przeteleportowałem tym razem na nogę i znów wbiłem swoje kły. I znów tyle że w rękę, potem w bok, następnie w szyje i wreszcie w dłoń w której trzymał sztylet. Szybko jego dłoń upuściła sztylet i teraz znów się preteleportowałem na plecy napastnika i W KOŃCU się przewrócił. Jak tak dalej pójdzie to nie wiem czy w końcu go zabiję... |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz