czwartek, 5 września 2013

(Wataha Powietrza.) Od Illuminated'a.

Motor pomógł mi się wyżyć. No dobra. Nie do końca. Ale to już postęp, prawda.?
 Zatrzymałem motocykl i spojrzałem na Miko nie ukazując żadnych uczuć. Rzuciłem kask na ziemię i podjechałem do niej.
 - Chcesz mi pomagać.? - Zapytałem.
- W czym.? - Odparła. 
- W naprawianiu i ratowaniu mnie w razie komplikacji. 
Mam być Twoim mech... - Urwała na chwilę. - Mechanikiem.? 
- Tak. 
- Zgoda. - Przez jej twarz przeleciał uśmiech przypominający raczej grymas.
Wróciłem z powrotem do treningu. 
Po pewnym czasie  zatrzymałem się przy siostrze. Zszedłem z motoru i znów cisnąłem kaskiem o ziemie. Naprawdę nie wiem czemu ale to też mi pomaga. 
Muszę przeprosić Nem... 
Przebrałem się szybko i skoczyłem nad jezioro się wykąpać. 
Przybrałem postać wilka i pobiegłem do Watahy Mroku. Miałem nadzieję zastać Nem w grocie.
Po kilku minutach byłem na miejscu. Lecz mój plan rozwiał się w nicość. Na mojej drodze stanęła ciemna wilczyca okolona czarnymi płomieniami. 
- No rzesz kurwa. - Syknąłem. 
Wilczyca zerknęła na mnie zamglonymi oczami i rzuciła się na mnie z furią. 
No po prostu cudownie. Przewróciłem oczami i zręcznie odskoczyłem na bok unikając ataku.  Wadera nie przejęła się tym i zaatakowała ponownie.
Moje zmysły momentalnie wyostrzyły się a mózg przestawił na tryb walki. Zerknąłem na łapy. Zaczęły pojawiać się na nich błękitne płomienie. To była moja pierwsza kontrolowana przemiana. Zobaczymy co później z tego wyniknie.
Cały czas starałem się nie atakować. Przecież nawet jej nie znam.! A nie chcę znów niepotrzebnie kogoś zabić. Lecz wilczyca nie odpuszczała. Atakowała mnie raz za razem.
W końcu górę wzięła złość. Na siebie, na Nemezis, na Miko, na nieznajomą... 
Moje błękitne płomienie rozbłysły mocniej błękitem a ja ruszyłem na waderę.  Uderzyłem w nią łapą. Ta zdążyła przewidzieć ten ruch i ugryzła mnie dość boleśnie. Zrewanżowałem się gryząc ją w kark i przyszpilając do ziemi. Ból trochę ją otrzeźwił. Z jej oczu zeszła mgła a płomienie powoli gasły. Po kilku sekundach znów była normalna. Puściłem ją a w jej sierści momentalnie pojawiły się szkarłatne plamy. 
Zamknąłem na chwilę oczy i skupiłem się. Coraz trudniej jest mi się zmieniać z powrotem. Lecz po chwili moje płomienie zaczęły słabnąć aż w końcu znikły. Spojrzałem na moją łapę. Cholera. Nie wygląda to dobrze. Posłałem jeszcze wilczycy mrożące krew w żyłach spojrzenie i odszedłem w las utykając na przednią łapę. Zatrzymałem się przy grocie na moich terenach. Polizałem sierść dookoła rany. Smakowała gorzko. Chwilę... Znam ten smak. Przecież to jest z drzewa 'jabłuszka śmierci'. Cholera. Musiałem otrzeć się w biegu o korę. A to niedobrze. Sierść zatrzymała toksyny, ale kiedy tamta wilczyca mnie ugryzła musiały trafić do krwi... 
Zakląłem kolejny raz pod nosem. Tylka magia może to uleczyć a ja się na niej nie znam. Skrzywiłem pysk w grymasie. Rana coraz bardziej mi doskwierała. Położyłem się na ziemi i przymknąłem oczy. Starałem się odgrodzić od promieniującego bólu. Pomyślałem o Nemezis. 
* Nem... Przepraszam.* Wysłałem jej mentalną wiadomość resztkami sił. Nawet mój mentalny głos wydał się słaby... 
Później zemdlałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz