poniedziałek, 9 września 2013

(Wataha Ziemi) od Belli

Kiedy rano wstałam moich towarzyszy już nie było i nie za bardzo wiedziałam gdzie są, ale co rano gdzieś znikali i zawsze jakoś wracali. Moje śniadanie czekało na mnie tam gdzie zwykle zdążyłam się już przyzwyczaić do nowego trybu mojego życia. Byłam już nieźle głodna, bo przecież wczoraj zjadłam tylko śniadanie. Spojrzałam na zwierzę złowione dla mnie przez kolegów i nagle nie wiedzieć czemu ono pojawiło się wprost pod moim pyskiem
- Hej! Co jest?- odezwałam się
- Bella, co się stało?- usłyszałam głos Shadowa, widocznie już wrócili.
- Nie nic, tylko to zwierze było tam i nagle jak tylko o nim pomyślałam pojawiło się tutaj- powiedziałam
- Przecież już wcześniej potrafiłaś przyciągać przedmioty- powiedział Shadow
- Ale nie tak to działało i nie tak szybko- odpowiedziałam, bo coś mi się tu nie zgadzało.
- Przesadzasz, Bella- powiedział Shadow i odwrócił się do Blacka, a ten jak zwykle nic się nie odezwał. Ale ja byłam pewna, że nie przesadzam.
- Bella, zbieramy się- odezwał się Black. Jak nie potrzebowałam jego pomocy to już umiał mówić.
-Okej. Już idę- odpowiedziałam
- Bella, rusz się!- krzyknął na mnie Shadow widocznie już zniecierpliwiony
- Idźcie! Dogonie was!- zawołałam. Widziałam, że Shadow chce coś powiedzieć, ale Black musiał go powstrzymać. Ja pobiegłam jeszcze w stronę tamtej jaskini, nie wiem po co. Po prostu coś mi kazało się tam pojawić, a potem miałam zamiar teleportować się do pozostałych. Oczywiście zrobiłam to, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo cóż nagle znalazłam się koło nich, ale to nie było to. Nagle porwała mnie jakaś fala elektryczności i pojawiłam się tam gdzie były basiory z hukiem jakby grzmiało, przynajmniej tak mi się wydawało
- Czy to też jest normalne?- zapytałam ich
- Nie- odpowiedział Black
- Co się dzieje Bella? Masz jakieś dodatkowe moce?- dopytywał się Shadow
- Nie. Patrz- powiedziałam i spróbowałam wysadzić drzewo, ono zamiast wybuchnąć zapłonęło
- Wow
- Tylko tyle Shadow- byłam na niego zła, bo zupełnie nie przejmował się tym.
- Bello na razie nie używaj swoich mocy- poradził mi Black
- Nawet nie wiem co to za moce. Nie wiem jak ich nie używać- odpowiedziałam
- Spokojnie zajmiemy się tym, a na razie znajdźmy jakieś miejsce. Może w tamtym skalnym uskoku.- powiedział Black i ruszył biegiem w stronę skał. A ja coraz bardziej się niecierpliwiłam. Skały zbliżały się zbyt wolno jak dla mnie. Kiedy moje zniecierpliwienie zamieniło się w irytacje znów poczułam fale enargi porywające mnie i już byłam przy skałach.
- Nie używaj mocy- zakpiłam- sama się używa
Basiory dotarły do skał dopiero pod wieczór. Wykorzystałam ten czas i znalazłam dla nas jakąś jaskinię, przecież nie mogłam jej zrobić magicznie. Byli na mnie troszeczkę źli, ale zbyt zmęczeni by się naprawdę wściec. Zaraz poszli spać, a ja zostałam sama. Wiedziałam gdzie mam szukać odpowiedzi. Tam gdzie to się zaczęło. Teleportować już się umiałam, więc chyba mogłam zrobić to w miarę bezpiecznie. Nie myliłam się w obu faktach, znaczy bezpiecznie teleportowałam się tam i z powrotem oraz znalazłam tam coś w rodzaju odpowiedzi, a tak dosłownie to wykaz moich, jak przypuszczałam, nowych mocy.
No cóż była pokaźna, ale jak na razie nie zamierzałam się nią z nikim dzielić. W ostateczności wyszło tak, że nie spałam całą noc i kompani coś podejrzewali ale nie wiedzieli czego szukać, zresztą porwał nas wir zdarzeń. Najpierw zobaczyliśmy kilka wilków nadchodzących z drugiej strony. Basiory stanęły między mną a nimi. Nie wyglądali zbyt przyjaźnie. A potem nagle obie strony się na siebie rzuciły. No nie dosłownie, bo walczyli głównie magią, ale i tak wiecie o co chodzi. Tamtych było znacznie więcej i moi kompani szybko polegli. Podbiegłam do Shadowa, ale on już nie żył a obce wilki zbliżały się do mnie krok po kroku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz