niedziela, 15 września 2013

(Wataha Ziemi) od Belli

Nagle poczułam, że ktoś się za mną chowa i usłyszałam wołanie o pomoc. Nie powiem trochę mnie to zdezorientowało, bo byłam pewna, że jestem sama z tymi złymi, a dodatkowo dziewczyna oparła się na mnie i sama straciłam równowagę.
- Ej... Puszczaj!- rozkazałam, ale dziewczyna chyba nie zareagowała, więc sama się od niej odczepiłam. Szok powoli mijał i zaczęłam myśleć jak się pozbyć tych złych.
- Przytrzymaj ich na odległość, a ja ich załatwię- powiedziałam dziewczynie- Tylko, że użyję nowej mocy, więc potrzebuję trochę czasu, by nic źle nie zrobić.- Nie wyglądała na zbyt pewną siebie, ale powoli kiwnęła głową.
- Dobra dziewczynka- powiedziałam i skupiłam się na wymyślaniu sposobu pozbycia się tamtych złych. Nie mogłam obejść się bez magii, a przecież nie umiałam się nią posługiwać, ale... nagle w głowie zaczęło coś mi świtać. Chciałam sprawdzić jak wygląda sytuacja. Dziewczyna próbowała rzucać piorunami w nich, spowalniając ich marsz, ale jeden z nich ją przechytrzył i wyłamał się z szeregu. To działo się tak szybko. Bransoletka na ręku nieznajomej rozbłysła i nagle stałyśmy już pod jakąś barierą, która najwyraźniej nas chroniła.
-Brawo, jesteś świetna- powiedziałam do niej z zachwytem i zaczęłam rozwijać swój pomysł użycia ognia, którego już raz udało mi się użyć. Musiałam zrobić to samo co robiłabym próbując ich wysadzić, ale to nie było takie proste. Wysadzać umiałam, ale nie spalać. Nie było wyjścia.
-Ale to nie ja, to...- zaczęła, ale po chwili umilkła, bo przecież jej nie słuchałam.
- Schowaj się! Siła ataku będzie potężna!!!- krzyknęłam do niej, jednocześnie zastanawiając się czy bariera wypuści magię i czy nie kazać dziewczynie jej schować, ale kiedy na nią spojrzałam zrezygnowałam z chowania bariery i postanowiłam zaryzykować. W tym czasie dziewczyna zdążyła się za mnie schować, a ja starałam się użyć swojej mocy i udało mi się, nawet bardziej niż chciałam. Tak serio to sama się przestraszyłam tego co zrobiłam. Najpierw rozległ się głośny huk, a potem nasi wrogowie stanęli w płomieniach, a potem został po nich tylko proch i wielki wypalony krater. Moja towarzyszka wyglądała na bardzo zdziwioną, chociaż ja sama musiałam wyglądać podobnie. Potrzebowałam trochę czasu, żeby dojść do siebie, ale ona też go potrzebowała.
- Aaa... Eee... Wow...- powiedziała, ale chyba nadal była w szoku. Natomiast ja już doszłam do siebie i szok minął.
- A teraz mogłabyś mi powiedzieć kim jesteś? - spojrzałam na nią- I co tu robisz?
- Jestem Arisa- powiedziała dziewczyna
- Ja jestem Bella- odpowiedziałam- Jak tu się znalazłaś?- zapytałam, bo teraz byłam pewna, że jej tu wcześniej nie mogło być
- No cóż sama nie wiem. Znalazłam karteczkę i nagle się tutaj pojawiłam- odpowiedziała, a ja uśmiechnęłam się do niej i nagle do mnie dotarło, spojrzałam na dwa wilki leżące bezwładnie.
- Shadow- wyszeptałam i podbiegłam do niego i nie mogłam się pogodzić z tym, że nie żyje. Próbowałam go ratować, ale musiałabym ożywić umarłego. "Ożywić umarłego" powtórzyłam w myśli. Ale jak używać tej mocy? Próbowałam tysiąca sposobów i zupełnie zapomniałam o Arisie.
- On chyba nie żyje- powiedziała nieśmiało
- Wiem, ale próbuję mu pomóc. Wiesz ożywić go.- odpowiedziałam i nadal próbowałam, ale wrażenie było takie jakby mi brakowało mocy. A przecież znalazłam spis swoich mocy w tej jaskini. Nie miałam pewności, że to moje moce, ale czułam że to działa tylko nagle się przerywało jakby kończyło się paliwo, albo coś.
-Dlaczego to nie działa?- zapytałam ale chyba sama siebie
- Może jesteś zbyt słaba- odpowiedziała Arisa i wtedy zdałam sobie sprawę, że stoi tuż za mną
- To nie może się tak skończyć.
- Może w jakimś innym miejscu się uda
- W miejscu w którym będę silniejsza- powiedziałam sama do siebie.- Uważaj- powiedziałam tym razem zwracając się do Arisy- przeteleportuję nas.-To już potrafiłam, co prawda bez pasażerów, ale co to za różnica. Większa niż mi sie wydawało na początku, ale miałam tylko drobne problemy z "wylądowaniem". Ale byłam w IV, w jaskini watahy ziemi. Podczas drogi Arisa opowiedziała mi wszystko.
Skupiłam się na ożywianiu Shadowa. Udało mi się, ale nie do końca, bo zabrakło mi sił. Co prawda Shadow był żywy, ale ciężko ranny. Nic więcej zrobić nie mogłam. Sama ledwo się trzymałam na łapach.
- Zajmijcie się nim- powiedziałam do swojej watahy- A ciebie zaprowadzę do watahy światła- zwróciłam się do Arisy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz