środa, 18 września 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko

W pewnym momencie ona złapała mnie za obydwie ręce. Podniosła się na nich i kopnęła mnie w brzuch. Z ust wyciekła mi krew, przymknęłam jedno oko. Szybko wyleczyłam ramię, ale Miko już zaczęła atak. Przywaliła mi z pięści w twarz, do tego dodając moc. Zaczęłam lecieć, a ona w między czasie zadawała kolejne ciosy. Upadłam w końcu, a ona zmieniła się w powietrze i stanęła po chwili na gałęzi. Podniosłam się szybko z ziemi, byłam słaba, ale jedno mnie zdziwiło… wytrzymałość, nie ćwiczyłam za dużo, wiec coś było nie tak. Uniosłam twarz i poleciałam w górę, za pomocą powietrza. Wyciągnęłam pięść, ona lekko przechyliła się w tył, by nie dostać w szczękę, ale nie wiedziała co zamierzam, gdy byłam z nią równo udałam zdziwienie, po czym uśmiechnęłam się wrednie i kopnęłam w żołądek, dziewczyna poleciała w tył, ja zaś przestałam używać mojej mocy i leciałam tuż nad nią w duł. Zmieniłam się w wiatr i przeniosłam pod nią, chwyciłam w pasie i zaczęłam wpuszczać powietrze w jej ciało. Nagle puściłam, obróciłam się i z dużym zamachem kopnęłam w żebra, które pękły. Stanęłam z lekkością na ziemi, a ta wstała jak by nigdy nic. Spojrzała na mnie z drwiną.
- Ten beznadziejny atak ma mnie pokonać? Nie rozśmieszaj mnie. – Zaczęła wstrzymywać śmiech.
Zdezorientowana patrzyłam na miejsca, w które trafiłam, były to perfekcyjne ciosy, a  ona powinna się kulić z bólu. Nagle zauważyłam, ze w moja stronę leci fala powietrzna. Nie ominęłam jej. Świszczało mi w uszach i nie mogłam oddychać, poleciałam w górę, ale szybko rozbiłam jej wiatr przy ustach i nosie. Upadłam z hukiem na glebę. Doznałam wielu obrażeń. Ona podeszła do mnie wolno i kopnęła w twarz, straciłam ząb i leżałam na ziemi. Położyła stopę na moich żebrach i je zmiażdżyła. Syknęłam z bólu, po czym z oczu wytoczyły się łzy. Nachyliła się nad moją twarzą i złapała za policzki, przy okazji otwierając mi buzię, następnie wsadziła tam rękę i zaczęło się.
- Nie wiem czy kojarzysz Kaita, ale on mnie tego nauczył. Wiesz był taki słodki, a jego mordeczka ładnie wygląda w naszej jaskini. – Mówiła beztrosko.
Nic nie mogłam zrobić, no prawie. Oparłam dwie ręce i podniosłam się zadając jej kop z użyciem mocy w brzuch. Upadła kawałek dalej. Dyszałam głośno, a ona wstała z lekkim zachwianiem.
- Po co to wszystko? Czemu chcecie nas pozabijać? Po tym wszystkim co tu przeżyliśmy chcecie nas pozabijać? Nie ma takiej opcji! – Wstałam i zagoiłam najpoważniejsze rany.
Wyjęłam shurikeny i zaczęłam naparzać w nią nimi. Wszystkie przebyły się przez jej barierę, jednak nie zaznała zbyt wielkiego uszczerbku na zdrowiu. Ze wściekłością zaczęłam zadawać jej iluzję bólu. Zaczęła się trząść, ale ruszyła na mnie. Wytworzyłam barierę tak jak wtedy przy Roxsa’się i Greg’u. Odbiła się, tym razem wytworzyłam coś niebezpiecznego. Dziewczyna, jednak zmieniła się w powietrze i kopnęła mnie w twarz. Nie miałam siły na Voida… Ona zaś go wyjęła i gdy chciała zaatakować i mnie zabić, nagle zablokowałam atak. Mayu połączyła się ze mną.
*Dzięki, ze czekałaś, teraz czas na popis!* - Usłyszałam.
Wstałam ociężale, Zadrapałam nogę, wyjęłam kulki i zaczęłam szybki atak. Miko nie wiedziała co się dzieje. Wcisnęłam jej wiele kulek, niektórych nawet jeszcze nie znałam, zaaplikowałam krew i odwróciłam się do niej tyłem. Padła i zaczęła wydzierać się z bólu. Odwróciłam się, ale on… Biegła na mnie z ogromna prędkością i Pustką w dłoniach. Przebiła mnie na wylot, Neko wyszła i stanęła za mną. Nagle obok mnie zjawiła się Nemezis.
- Miko, wszystko będzie dobrze. – Zaczęła mnie pocieszać.
- Idź, ja po prostu jestem słaba, wogule nie ćwiczyłam. – Uśmiechnęłam się.
- To nie tak, wiesz… Zrobiłam coś złego. – Powiedziała.
Otoczyła nas czarna kopuła.
- Co? – Zapytałam zmęczona.
- Odebrałam Ci pamięć. – Powiedziała smutno.
Nagle poczułam rozdzierający ból głowy, wszystko zaczęło wracać ból, cierpienie, smutek, wina. Gdy wszystko wróciło wstałam i wyjęłam z siebie Pustkę. Wyleczyłam ranę. Bez słowa poszłam atakować. Wyjęłam Voida i ze wściekłością zaczęłam działać, byłam silna i szybka. Po kilku minutach alter ja stała cała zakrwawiona i ledwo wytrzymywała.
- Nikt Cię nie potrzebuje. – Kopnęłam ją. – Jesteś nikim! – Znowu kopnęłam. – Nawet nie wiesz co przeżyłam, a ty mi się śmiejesz w twarz! – Podniosłam ją za ubranie.
- Gówno o mnie wiesz! Idealni rodzice, lepsi bracia! Nikt mną się nie interesował! Zabiłam więcej osób niż ty! – Wydarła się. – Jestem lepsza! – Z oczu popłynęły jej łzy.
- Nie mam rodziców, nie wiem jak zginęli, bo straciłam pamięć. Niedawno odnalazłam braci. Byłam katowana psychicznie i fizycznie. Nikogo nie miałam poza Sebastianem. – Powiedziałam niewzruszona.
- Już bym wolała takie życie! – Krzyknęła.
- Co ty wiesz? Jako małolat zabijałam Alfy innych Watah, bano się mnie na każdym kroku. – Odparłam.
- Szacunek, przynajmniej to miałaś. – Odparła.
- Szacunek? Od kogo? Wszyscy chcieli się mnie pozbyć, byłam utrapieniem, a jednocześnie zbawicielką. Tylko dlatego mnie oszczędzono. – Powiedziałam obojętnie.
- Więc sugerujesz, ze kto ma gorzej? – Zmarszczyła brwi.
- Nie interesuje mnie to. Po prostu zgiń. – Rzuciłam nią jak lalką.
Upadła zaczęła kaszleć. Uklękłam przy niej.
- Czas byś się pożegnała z tym światem. – Szepnęłam.
 Przebiłam ja ręką na wylot. Oczy zaszły jej łzami, w kącikach ust pojawiła się krew, zaś ona z trudnością chwytała powietrze.
- Chyba sobie jaja robisz. – Wykrztusiła zaczęła przeminę.
Wyjęłam rękę i oddaliłam się na bezpieczna odległość. Czerwono włosą owiało coś jakby tornado.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz