poniedziałek, 16 września 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko

Nagle w mojej głowie rozszedł się donośny krzyk mojego brata: * WSZYSTKIE WILKI NATYCHMIAST NA ŁĄKĘ WSPÓLNYCH SNÓW.!*. Ze zdziwienia stanęłam. Byłam totalnie w innej części niż bym chciała. Wiedziałam, ze coś się dzieje, ale dotarcie w szybkim czasie wymaga dużej siły, którą musiałam zostawić. Wskoczyłam na pierwsze lepsze drzewo i zaczęłam skakać po gałęziach w stronę polany. Gdy tam poskakałam to już były wilki Mroku. Szybko podbiegłam do brata i przyjęłam cios od drugiej Nemezis. Był dość słaby, wiec pewnie się nie rozgrzała. Nasza Nemezis zabrała mojego brata, a w tym czasie stanęliśmy wszyscy po dwóch stronach pola bitwy. Tamci wyglądali na groźniejszych, w dodatku mieli inne wyrazy twarzy. Druga ja stała wyprostowana i z uśmiechem, ale drwiącym. Wszyscy byliśmy w postaciach ludzkich. Obydwie Panie Mroku wyszły przed szeregi. Mówiły dosłownie między sobą. Czułam, że coś jest nie tak i  nagle przy moim gardle zalśnił sztylecik.
- Walcz na całego, bo Ci nie podaruję. – Syknęła mi Miko do ucha.
Zniknęła i znowu stała na swoim miejscu, była bardzo szybka. Nem odwróciła się w naszą stronę, ale jej wyraz twarzy nie był przyjemny.
- Walka zaraz się rozpoczyna! Nie ma zasad! Zabijacie się nawzajem! Używacie wszystkich mocy, nawet zakazanych! – Krzyczała tak by wszyscy ja słyszeli.
Podbiegłam do brata, który był kawałek dalej i wrócił do siebie.
- Illuminated, pamiętaj co mi obiecałeś. – Zadrżały mi ręce.
Bałam się okropnie, tu i teraz miała się odbyć rzeź, a co gorsza „NASZA”. Nagle obok mnie zjawił się Roxas, na jego twarzy była wypisana odwaga i obojętność. Złapałam go za rękę i ścisnęłam lekko. O”n spojrzał na mnie.
- Boję się. – Powiedziałam zduszonym głosem.
- Nie masz czego. – Jego kąciki ust lekko drgnęły.
Nagle podbiegł do nas Greg.
- Miko, pamiętam co mówiłem i nie zawiodę w razie czego. – Powiedział zdyszany.
- Greg…. – Zachlipałam i wpadłam mu w ramiona jednocześnie puszczając drugiego chłopaka.
Il zadrżał, nie spodziewał się tego, ja zaś zaczęłam płakać. Wydobyłam =twarz spod ubrania przyjaciela i spojrzałam na blondyna, który udawał, ze nic nie widzi.
- Roxas… Ja… Jeśli się zmienię to mnie nie ratuj. – Zaszlochałam.
Chłopka spojrzał na mnie zdziwiony, pierwszy raz zobaczyłam to tak długo na jego twarzy. Wzięłam głęboki oddech i puściłam maga wody. Otarłam łzy rękawem i zmieniłam wyraz twarzy na poważny. Czas na walkę. Alfa Watahy Mroku podeszła do mnie, gdzie stała większość Alf, po czym gwałtownie się odwróć momencie zobaczyłam tylko jak wszyscy ruszają na nas, a „Miko”… Ona ruszyła wprost na mnie. Wiedziałam, że albo ona, albo ja, więc nie czekałam i również wystrzeliłam jak torpeda, zaś za mną ocknęła się reszta. Jedyna Nem stała z niewzruszona miną i zaczęła biec później. Coś planowała. Gdy się spotkaliśmy pierwszym jej ciosem był kopniak, który szybko ominęłam, jednak jej cisy były bardziej precyzyjne, mogłam iść uczyć się do mojej przyjaciółki…. Wymijałam jej ciosy, w międzyczasie słysząc krzyki innych. To było straszne, ale ja skupiłam się na walce. Wszyscy zaczęli od walki wręcz, po czym przeszło do magii, co było bardziej niebezpieczne, gdyż wszyscy staliśmy dość blisko. Jasnowłosa „ja” omijała wszystkie kule bardzo szybko i zgrabnie, zaś ja ledwo co i niechlujnie. Zaczęłam atakować powietrzem, ale ona po prostu się rozpływała, nie mogłam jej trafić…. To było okropne. Wiedziałam, ze nie pociągnę długo. Obejrzał się za siebie i moja uwagę przykuła walka Nemezis. Nagle za jej plecami pojawił się… Miecz! Nie było czasu na tarczę, wiec dodałam sobie napęd w nogach i miecz wbił mi się w ramię, gdy tylko we mnie wszedł, to wyhamowałam go moja osłoną, którą wytworzyłam w czasie biegu. Było to lekkomyślne z mojej strony, ale nie miałam wyjścia. Nagle ktoś zadał mi ogłuszający cios, ale tylko zakręciło mi się w głowie. To była ta druga Nem. Spojrzała na mnie wściekle, po czym przeklęła siarczyście, a ja wstałam i zaczęłam biec szukając mojej przeciwniczki. Nagle wyczułam, ze nie mogę się ruszyć. Dziewczyna stanęła przede mną z wyraźnym zainteresowaniem.
- Bronisz jej? – Zapytała rozbawiona.
- A ty byś nie broniła!? – Krzyknęłam w złości.
- Ją? Nie żartuj, puściła się już chyba z każdym z naszego IV! Nie martw się, ja nie byłam gorsza. – Ostatnie zdanie powiedziała oblizując wargi.
- Ty…. – Teraz żarty się skończyły, jej magia była jeszcze słaba.

Przełamałam się i zaczęłam szybki atak, co było głupie… Zapomniałam o ranie, która obficie krwawiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz