poniedziałek, 9 września 2013

(Wataha Światła) od Ateny (ostatnie opowiadanie)

Otworzyłam oczy, wszyscy w jaskini spali. Mimo, że byłam w jaskini rozwinęłam skrzydła i wleciałam gwałtownie w górę.
Nikt się nie obudził, nagle zauważyłam, że ich klatki piersiowe wcale się nie poruszały.
 - To mój dar dla ciebie - zobaczyłam za sobą dziewczynę. - Zatrzymałam czas.
 - Atena? - Zapytałam, bo pewnie nikt inny by tu nie przyszedł dla mnie.
 - Niestety - uśmiechnęła się smutno. - Mam do ciebie prośbę, musisz kogoś uratować. Pewną waderę.
 - Dlaczego? - Zapytałam. - Kim ona jest?
 - Zajmie twoje miejsce - powiedziała. - Fata powiedziały mi, że zginiesz wkrótce. Nie mogę ciebie uratować, tak mi przykro...
W jej oczach zalśniły łzy.
 - Ja zginę? - Zapytałam. - To znaczy ja umrę?
Kiwnęła głową.
 - Nie udało mi się ich powstrzymać - zacisnęła pięści. - Nemezis stanęła po ich stronie i mnie oszukała, a w międzyczasie udała się do Trzech Mojr i kazała zakończyć twoje życie.
 - Ale dlaczego bogini Nemezis miałaby? - Zawiesiłam głos.
 - Może ją zmuszono - powiedziała. - Wielka Trójca nie przepada za tobą.
 - Skoro i tak zginę to chyba wypadałoby się pożegnać - uśmiechnęłam się smutno.
Podeszłam w głąb jaskini i nagle zobaczyłam swój wizerunek w chwili śmieci na kolanach nieznajomej mi rozpłakanej dziewczyny. Otworzyłam oczy z przerażenia, bo w końcu dotarł do mnie fakt, że ja umrę.
 - A co się potem ze mną stanie? - Spytałam.
 - Trafisz na Olimp - powiedziała. - Zabiorę cię tam razem ze mną.
Kiwnęłam słabo głową.
Na ścianie lekko zdobionymi literami napisałam: "Żegnajcie, jeśli to czytacie to ja już nie żyję. Przepraszam za to, że odeszłam bez słowa i za to jaka byłam, a także za wszystko co ukrywałam i dziękuję wam za wspólnie spędzone chwile. Przyślę wam zastępczynie. Atena."
Odwróciłam się, ze zwieszoną głową wyleciałam z jaskini i wylądowałam przed nią.
Po chwili poczułam się, że muszę zebrać się w sobie.
 - Gdzie lecimy? - Spytałam.
 - Poza Immortal Volves, ale niedaleko - powiedziała. - Otworzę portal.
Weszłam w światło, które najwyraźniej było portalem za Ateną.
Nagle zobaczyłam scenę walki. Dziewczyna z obrazka była w okropnym stanie.
Patrzyłam na jej śmierć, tak jak na śmierć wielu innych.
Zacisnęłam powieki i nagle zdałam sobie, że jestem niemalże tylko przestraszonym dzieckiem w obliczu problemu, który go przerasta.
Kim byli jej wrogowie? Bogami. Zeusem, Posejdonem i Hadesem.
 - Dlaczego? - Zapytałam. - Nikt więcej nie umrze, dopóki ja żyję.
Wydarłam się jak jeszcze nigdy, a w moich rękach zmaterializowały się od dawna nie używane dwa miecze. Czarny i biało niebieski.
Z zdesperowanym wrzaskiem na ustach rzuciłam się ku nim i cięłam mieczem Zeusa. Przeleciał na wylot. Nie wiedziałam co mogę zrobić.
 - Dlaczego!? Dlaczego to jej robicie?! - Wrzeszczałam jak opętana.
 - Jest zbyt niebezpieczna, by żyć - powiedział spokojnie Hades. - Podobnie jak ty i Nemezis razem. Dlatego wasza dwójka musi dziś zginąć.
Bogini Atena zastąpiła im drogę.
 - Ta wadera to moja córka - powiedziała. - Dziecię mądrości. Nie możecie jej skrzywdzić.
 - A więc damy ci wybór - powiedział Posejdon. - Ta dziewczyna, którą dzisiaj zabijemy nazywa się Aika i ona jest...
 - Moją córką - dotyczyła bogini. - A także moim przyszłym wcieleniem. Być może.
 - Dzisiaj zginie jedna z nich - dokończył Zeus. - Arisa albo Atena, wybieraj.
Atena wyglądała na zdruzgotaną, a ja wystąpiłam przed nią.
 - Wiesz jaki jest słuszny wybór - powiedziałam cicho, a po policzku spłynęła mi łza. - Zabijcie mnie.
Nagle poczułam jak moje ciało przeszywają trzy ostrza. Spojrzałam na dziewczynę, którą uratowałam.
 - Pamiętaj o tym by dbać o innych - wyszeptałam. - Nie pozwól, by umarli, dopóki ty żyjesz. Zaopiekuj się moją watahą, zastąp mnie.
Moje ciało wypełnił spokój, patrzyłam się ledwie przytomna, ledwie żywa na scenę, która się rozgrywała.
Widziałam jak (bogini) Atena rzuca się ku im z wrzaskiem jeszcze gorszym od mojego. Nagle przybrała boską formę i czułam jak wypala mi się to w umyśle. Ten widok by mnie zabił, nawet gdybym była w jak najlepszej formie.
Arisa rzuciła się ku mnie i zaczęła mnie leczyć, ale nie było ratunku.
Wszystko się zgadzało.
Moje życie się kończyło, tak jak zarządziły Trzy Mojry.
Uratowałam kogoś, nie umarłam na próżno.
I znalazłam kogoś na moje zastępstwo.
Koniec...
Spojrzałam ostatni raz na scenę rozgrywającą się przede mną.
 - Dlaczego nie działa - dziewczyna niemal płakała. - Dlaczego wciąż krwawisz?!
Zeus cofał się wraz ze swoimi braćmi przed Ateną, która zamieniła się w Atenę wojującą.
Jej Egida pobłyskiwała regularnie podczas zderzeń wrogich sobie ostrzy.
 - Podaruj egidę Arisie - poleciłam szeptem Atenie, ale wiedziałam, że ona mnie słyszy, wciąż miałyśmy między sobą połączenie, które się rozrywało wraz z moją śmiercią.
W końcu bogowie uciekli zatrwożeni, ja sama nie poznawałam Ateny, która dyszała rządzą mordu. Ona jeszcze nigdy taka ni była i nie sądzę, żeby była.
Zamknęłam oczy.
I to był koniec ostateczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz