sobota, 11 maja 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko


-Pieczęć. - Powiedział.
Stanęłam w większym rozkroku i czekałam co mi pokaże. Nagle wyprostował ręce.
- To będzie skomplikowane, więc patrz uważnie. - Powiedział ze skupieniem.
Nagle zaczął układać ręce w różnych kombinacjach, ledwo co nadążałam wzrokiem.
- Tego nie rób co ja teraz! - Wrzasnął i cofną wszystkie kombinacje.
Upadł na kolana i podparł się ręką o drzewo. Podbiegłam szybko i go przytrzymałam.
- Powtórz do tego momentu co Ci kazałem, a potem zatrzymaj ręce. - Kazał.
Wstałam rozluźniłam ręce i zaczęłam wykonywać dokładnie to co Tamaki. Gdy ustawiłam ręce w ostatniej pozycji  poczułam ból, więc przestałam i rozluźniłam się.
- Co do!? - Usłyszałam krzyk Tamakiego.
Biegł do mnie gdy mnie złapał ścisnął mi ręce i obezwładnił, a ja mdlałam.
- Co się dzieje? - Zapytałam półszeptem.
- To pieczęć, którą możesz uratować kogoś za cenę własnego życia. Tylko, że coś poszło nie tak, bo nie powinnaś być na tyle silna by to wytworzyć, a tym bardziej bez adrenaliny i ćwiczeń.
- To czemu to zrobiłam?
- Nie wiem. Na dziś wystarczy.
- Nie! Jeszcze chce powalczyć! - Wrzasnęłam mu do ucha.
Puścił mnie, a ja upadłam na twardą ziemię.
- To choć, ale nie masz forów, użyję nawet rzeczy, które mogą Cię zabić. - Powiedział z kamienna twarzą.
Wstałam obolała i oddaliłam się kawałek. Trener ruszył gdy tylko stanęłam, nawet nie powiedział start. Nie wiał wiatr, więc wytworzyłam go sama, faktem było, że przez to zmniejszam moje szanse na wygranie, ale musiałam mieć wiatr. Przygotowałam się do skoku i mojego planu. Gdy był wystarczając blisko wyskoczyłam w górę i zadarłam mu skórę, po czym wbiłam w nią rękę i zaczęłam wpuszczać powietrze. Nagle poczułam ogień,  wyciągnęłam rękę, która była cała poparzona. Udało mi się wpuścić do jego ciała trochę powietrza, więc mogę uszkodzić narządy wewnętrzne, co daje mi 25% szans więcej na wygraną. Stanęłam na ziemie, akurat w sam środek błota. Opiekun biegł w moją stronę niewiarygodnie szybko, miał rozłożone ręce, więc  postanowiłam wyjąć jego Voida. Stanęła w małym rozkroku i gdy chciał mi zadać cios, wsadziłam mu rękę w klatkę i wyjęłam kosę. On upadł na ziemię. Przyłożyłam ostrze do jego szyi.
- Wygrałam. - powiedziałam dysząc.
- Ta...Tak. - Powiedział jakby stękając.
Zwróciłam mu Pustkę i usiadłam sapiąc jak po długim biegu, po czym wchłonęłam całe powietrze, które wytworzyłam.
- Niezła technika, ale pamiętaj, że byłem wykończony i to być może dlatego tak szybko zwyciężyłaś. - Powiedział wstając.
- Następnym razem postaram się bardziej.- Powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Wstałam i pomogłam Tamakiemu, po czym wróciliśmy zmęczeni do jaskini i padliśmy na posłania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz