niedziela, 12 maja 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko


Obudziłam się wcześnie, nawet jeszcze słonce nie wschodziło. Otarłam oczy łapami i wstałam. Poszłam przed jaskinię. *Księżyc!* Pomyślałam. Bez namysłu pobiegłam, a raczej wbiegłam na najwyższe drzewo i obserwowałam pełnię. Po chwili zakręciło mi się w głowie, szybko zmieniłam się w człowieka i objęłam konar. Stałam chwiejąc się, to uczucie było dziwne. Po chwili puściłam się drzewa i zaczęłam spadać. Ktoś mnie złapał, ale nie wiedziałam kto, bo straciłam przytomność. Po otwarciu oczu znajdowałam się na znanej mi uliczce. Ritsu szedł powoli w moją stronę. JA siedziałam na mokrym asfalcie.
- Wstań. – Powiedział wyciągając rękę.
Złapałam go i wstałam.
- Czemu mnie wezwałeś?- Zapytałam bez wahania.
- Bo te wizje wróciły, a nie powinny. – Powiedział ze smutną miną.
- Więc czemu wróciły? – Pytałam dociekliwie.
- To chcę wiedzieć, więc daj mi wejść w twoją podświadomość. – Powiedział.
- Co to da, ja już… - Zaczęłam.
- Wiem, że tam byłaś, ale muszę coś sprawdzić. Trochę pocierpisz, ale jak znajdę odpowiedź to Ci pomogę, a tak to ja nie wiem w jaki sposób.
- No dobra. – Powiedziałam i usiadłam na jakiejś ławce pod dachem.
Po chwili wszystko się rozmazało, a mi chciało się wymiotować. Głowa mnie bolała okropnie. Siedziałam bujając się na boki i trzymając dłoń na czole. Zawsze muszę się zgadzać, na takie rzeczy, jak bym nie mogła raz w czas powiedzieć nie i był by spokój, ale tym razem nie mogłam odmówić czegoś takiego. Nagle walnęłam głową o ławkę, chyba się położyłam. Poczułam coś mokrego, chyba krew. Pewnie w rzeczywistości, też mam już zakrwawioną głowę. Leżałam tak i jęczałam z bólu przez nieokreślony czas, a do tego absolutnie nic nie widziałam. Nagle słyszałam głos:
- Ej, musisz mi pomóc. – Rozchodził się echem.
Wszystko co przyszło mi do głowy przekazałam przyjacielowi. Podparłam ręce o ławkę i się podniosłam, po czym natychmiast upadlam i przywaliłam prosto w nos, przez co pociekło mi trochę krwi. Jak tak dalej pójdzie to wrócę do siebie ledwo żywa, ale muszę zacząć się orientować co się dzieje. Ból się nasilał, przez co byłam pewna, że Ritsu jest blisko celu. Powoli zaczęło mi się kręcić w głowie, ale leżałam bez ruchu by nic sobie już nie zrobić. Ktoś zaczął mnie wołać z mojego świata, bynajmniej tak mi się wydawało, bo nic nie rozumiałam. Próbowałam zrozumieć chociaż literki, ale to było za trudne w moim obecnym stanie. Kiedy to się skończy to chyba będę skakać z radości, bo jak zwykle, ja mam kłopoty i wszyscy się o mnie martwią, jeszcze ciekawe kto mnie złapał. Słyszałam męski głos, więc musiał to być jakiś basior, ale nie będę tracić teraz na takie rzeczy czasu.
- Jestem. – Usłyszałam echo.
Nagle poczułam taki ból, że nawet z moim brakiem sił skuliłam się w kólkę, chyba nawet się darłam.
-Miko! Co ja Ci zrobiłem, wybacz. – Mówił przerażony Ritsu, a ja poczułam ulgę.
- Jesteś? I co z tymi wizjami? – Pytałam półprzytomna.
- Ehh, nie będę ci tego teraz tłumaczyć. – Mówił, lecząc chyba moje rany i inne rzeczy.
Zaczęłam widzieć i słyszałam wszystko lepiej, krew już nie ciekła, więc było dobrze.
- Krew nie cieknie tylko tu w twoim świecie prawdopodobnie tak, no chyba, że zatrzymali już krwawienie. – Mówił ocierając mi czoło chusteczką.
- Już jest wszystko normalne, więc możesz mówić. – Powiedziałam łapiąc chusteczkę i wycierając się sama.
- No więc… - Zaczął.
- W sumie, to czekaj. Czemu to wezwanie było takie dziwne? – Wtrąciłam.
- Jak to? – Zadziwił się.
Pokazałam mu co czułam.
- Dziwne. Może zbyt usilnie chciałem Cię wezwać albo ty nie chciałaś i ja to wymusiłem. – Powiedział.
- No może tak. – Powiedziałam wzruszając ramionami.
- Dobra, wydaje mi się, że musisz wracać, więc… - Powiedział.
- Niech Ci będzie. – Powiedziałam z lekko obrażoną miną, po czym rzuciłam mu się na szyję.
Przytulił mnie na pożegnanie i zniknął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz