czwartek, 16 maja 2013

(Wataha Światła) od Ateny

          Kolejny dzień, kolejna nuda. No cóż, tym razem wyszłam rano na polowanie przed moją watahą, potem pograłam sobie na przetransportowanej harfie do mojej komnaty no i skończyłam znowu z czasem wolnym. A Nemezis się nie nudziła, niby fajnie jest sobie od czasu do czasu odpocząć, ale ile można?
          A może by tak wyruszyć w podróż tak jak Nike, znowu być wolną od uciążliwych obowiązków, troszczyć się tylko o własne życie, znowu móc ryzykować, to jest to czego mi najbardziej brakuje. Życie pełne akcji. Tym razem bez Nemezis, tylko sama, chyba i tak nikt za mną nie będzie tęsknił, więc co?
          Wyszłam na skraj Immortal Volves i zaczęłam rzucać monetami: wyruszyć na wyprawę, czy nie? Wyruszyć czy nie? Wyruszyć czy nie? W końcu została ostatnia moneta, jeśli wypadnie reszka zostaje, jeśli orzeł wyruszam. Rzuciłam nią pozostawiając resztę przeznaczeniu, no i spojrzałam. Przeznaczenie zadecydowało wędrówkę, wypadł orzeł. Najlepiej stąd zniknąć cicho, bez rozgłosu i wreszcie oddalić się na taką odległość, aby nikt mnie nie mógł już zabrać z powrotem, mam nadzieję jednak, że uszanują moją decyzję.
           Wróciłam do jaskini i wszystko powkładałam do mojego magicznego schowka, tak, że w mojej komnacie zostały tylko ogołocone ściany., byłam gotowa. Wyszłam cicho w dodatku niewidzialna, na szczęście nikt w jaskini nawet się nie zorientował, że wychodzę, będą myśleli, że siedzę u siebie, a ja w międzyczasie stąd zniknę. Plan idealny.
Spokojnie i szybko dotarłam do granicy Immortal Volves, nie natrafiłam na żadne przeszkody, po chwili wahania przekroczyłam granicę. Koniec moich dziejów w IV.
-Sayonara- szepnęłam bez żalu i bez łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz