czwartek, 27 czerwca 2013

(Wataha Mroku) Od Fushigiego

Koleś był nieugięty, myślał, że jego sztuczki są dobre, a ja w jedną z nich wpadłem, cholera i po co… Kurde, nie będzie wychodzić skoro odwala takie rzeczy, a teraz mam do tego wszystkiego problemy.
- Powiedz, przecież nikomu nie wygadam. – Uśmiechnął się.
- Myślisz, że mnie przekonasz takim zdaniem? – Znowu się dałem nabrać.
- Więc ją znasz? – Spojrzał podejrzliwie.
- Mo… - Przerwał mi.
- Tą odpowiedź już słyszałem, odpowiedz tak lub nie.
- Po co Ci to? – Wnerwiałem się.
- Ciekawski jestem. – Odparł.
- Lepiej wracaj do tej swojej laski. – Mruknąłem.
- Jak mi powiesz to pójdę. – Odparł.
- W takim razie pójdę pierwszy. – Odwróciłem się i poszedłem.

Miałem ochotę coś rozwalić, bo w końcu, co jej odbiło żeby z nim gadać? Nie miała co robić, najpierw zabiła tą laskę i wyskoczyła jakaś inna, to jeszcze tego musiałam poznać, dobrze, że nie powiedziała całego imienia jak zwykle…. Powlokłem się na wzgórze, by popatrzeć na okolicę. Było czyste niebo, więc zacząłem kontaktować się przez gwiazdy z moim kumplem. Zawsze gadaliśmy w ten sposób na odległość. Robimy to w prosty sposób, mgłą zasłaniamy gwiazdy, tak by powstały litery, ale najpierw, by ostrzec, że piszemy to zasłaniamy księżyc. Pisaliśmy przez cała noc,o wszystkim i o niczym, miałem jednak nadzieję, że nikt nie spostrzegł naszej rozmowy, choć to było mało prawdopodobne. po długiej nocy położyłem się tak by nogi zwisały mi z urwiska, po czym zamknąłem oczy i starałem się zasnąć. Na marne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz