wtorek, 18 czerwca 2013

(Wataha Powietrza.) Od Illuminated'a.



Wyszedłem z polanki wolnym krokiem w stronę moich jaskiń. Miko ruszyła w stronę jeziora. W pewnym momencie zachwiałem się na nogach. Złapałem się o najbliższe drzewo. ‘Okej… Nie mam pojęcia o co chodzi, ale zaraz na pewno mi przejdzie. ‘
Stałem tak przez chwilę. Nie polepszało się. Zakląłem pod nosem i puściłem się drzewa.
W tym samym momencie straciłem ostrość widzenia i poczułem ból w klatce piersiowej.
Upadłem na kolana.
‘Żałosne… ‘ Przeleciało mi przez myśli.
Straciłem przytomność.
***
Kiedy odzyskałem świadomość byłem w innym miejscu. Po chwili  rozpoznałem teren przed moją jaskinią. Przy wejściu stała cała moja wataha wyłączając Oliver’a, Miko i mojego szczeniaka. Chciałem się odezwać, ale z mojego gardła wydobył się tylko warkot. Spojrzałem w przestraszone oczy wilków znajdujących się przede mną. Czego mogły się bać.?
‘ Ciebie. ‘ Odpowiedziała mi podświadomość. Zerknąłem w kałużę i zobaczyłem swoje odbicie. Ale to nie byłem ja… 
Moje ciało zrobiło kilka kroków do przodu. Chciałem się zatrzymać, ale nie mogłem.
‘ O co do cholery chodzi.?’
Mogłem widzieć swoimi oczami, ale nie mogłem kontrolować ciała.
Mimo oporu rzuciłem się na najbliższego wilka. Na Genezę. Mogłem tylko się przyglądać jak wilczyca od jednego mojego ciosu pada martwa na ziemię. Rozległo się przeszywające wycie i skomlenie. Wtedy zaczęła się jatka. Moje myśli powoli zaczął opanowywać… Głód.? Moje jedyne myśli to ‘Zabić.’
W momencie, kiedy zabijałem ostatnią wilczycę na polanę wparowały dwa wilki. Zwróciłem na nich swe ślepia i momentalnie rzuciłem im się do gardeł. Nie rozróżniałem kto to. Liczyło się tylko zabicie ich.
Wilczyca powiedziała coś szeptem do drugiego wilka po czym powiedziała coś do mnie niezrozumiale. Nie obeszło mnie to. Ja chciałem tylko ją zabić. Widząc moją reakcję cofnęła się i zniknęła w lesie. Przeniosłem wzrok na wilka stojącego z boku. Już miałem się na niego rzucić kiedy coś podniosło mnie w górę, po czym otoczyła mnie woda. Z mojego gardła nadal wydobywał się niski warkot. To nic, że mnie zamknęli. W końcu kontroluję powietrze. Zamknąłem oczy i skupiłem się na intensywnym uczuciu głodu śmierci. Moje futro rozbłysło jeszcze jaśniejszym błękitem. Moją wodną ‘klatką’ zaczęło rzucać na boki. Po chwili rozleciała się pod wpływem silnych podmuchów powietrza. Wylądowałem na ziemi i machnięciem łapy złamałem basiorowi przednią łapę. Usłyszałem trzask. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem tę samą waderę, która przed chwilą wycofała się w las. Towarzyszyła jej inna wadera. Czarna. Otaczała ją delikatna czarna poświata. Wydawała mi się znajoma…
Uczucie znajomości znikło na tyle szybko, że nie zdążyłem go zinterpretować. W mojej głowie pozostał jedynie głód. Głód zabijania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz