wtorek, 11 czerwca 2013

(Wataha Światła) od Ateny

       Kiedy przestali zwracać na mnie uwagę wymknęłam się z tego przyjęcia. Zabicie go zostawiłam na później, po co się denerwować bez potrzeby? Chociaż w moim mniemaniu odpoczynek wyglądał inaczej, niż impreza.
Przemieściłam się w pobliżu, tak właściwie to zostałam na Łące Wspólnych Snów, jednak nikt mnie nie za bardzo mógł zobaczyć. Siedziałam sobie właśnie w grocie, a raczej dojściu do groty, którą utworzyliśmy dla ochrony kryształu Immortal Volves.
Przez pryzmat strumienia Wodospadu Osobowości patrzyłam na tej tłum wilków, które w większości dobrze się bawiło. Mi ta zabawa nie najlepiej szła, więc znowu uciekałam od tłumu, chyba niedługo wejdzie mi to w nawyk. Może to po tych dniach spędzonych samotnie we dwójkę z bratem, nie odczuwałam potrzeby bycia wszędzie i rozmowy z każdym, przyzwyczaiłam się do mniejszej ilości bodźców.
Nagle przez wodę błysnął mi inny obraz. Dotknęłam strumienia i wzięłam dalej rękę, ale wylądowałam w innym świecie nią. Zaciekawiona przeszłam do końca i znalazłam się na opuszczonej Polanie Wspólnych Snów.
-Co się stało?- Zapytałam zdziwiona- Gdzie ja jestem?
Coś mignęło mi przed oczami zbyt szybko, abym to rozpoznała.
-Kim ty jesteś?- Zadałam pytanie.
Zamknęłam oczy i tak tego bym nie zobaczyła, a to może wyczuli moje inne zmysły. Skupiłam się i wsłuchiwałam w niespokojny rytm przemieszczania istoty. Otworzyłam oczy i przesunęłam się trzy kroki w lewo, ona z impetem na mnie wpadła, że poleciałyśmy obydwie 15 metrów w tył.
-Kim ty jesteś?- Zapytała.- Mną?
-To powinna być moja kwestia- odparłam.- I gdzie jest reszta?
-Jaka reszta?
-Noo... Inne wilki w Immortal Volves- powiedziałam.
-Nie rozumiem- skrzywiła się.- W Immortal Volves nie ma już wilków od dłuższego czasu, nie wiem jak to się stało, może się przeniosły, umarły.
Wzruszyła ramionami.
-Jak jesteś mną to powinnaś się o nich troszczyć- spoliczkowałam ją.
-O kogo?- Ona również dała mi z liścia.
-Nie próbujesz ich odnaleźć?- Zapytałam się.- Twojej siostry? Miko? Nawet Dastana?
-A po co?- Zdziwiła się.- Tak mi jest dobrze.
-Idę stąd- oświadczyłam.- Jesteś potworem. Wracam do domu.
-Chcesz powiedzieć, że po drugiej stronie strumienia jest żywe IV?- Zapytała.
-Nawet gdyby było żywe to bym ci nie pozwoliła przejść- oświadczyłam.- Kiedy ty odeszłaś od Immortal Volves?
-Zaraz po akcji z kryształem- odparła.
Hmmm...
-Muszę cię chyba niestety zmartwić. Ja również odeszłam z IV- powiedziałam, pomijając fakt, że wróciłam.- A skoro przeszłam tutaj, to szukałam sposobu, aby odnaleźć moją watahę.
Ale wielki stek kłamstw... Chwila, ja wiem jak ja kłamię, więc ona też wie, kiedy ja kłamię.
-Heh. Jeszcze ci uwierzę- odparła.- Ale mam okazję naprawić swoje błędy.
-Spadaj- odparłam stając między nią, a portalem- wodospadem. - Najpierw będziesz musiała mnie pokonać!
-Dobrze- odparła.
Skupiłam się, znałam swoje reakcje i odruchy, więc wiedziałam co będzie robić, ale to też działa w drugą stronę. Ona zna mnie.
-Opanowałam ze zwoju ciekawą umiejętność poza IV, więc sądzę, że jej nie znasz- powiedziała.- I nie poznasz! Za to dam ci jej posmakować na własnej skórze. Dezintegrator cząsteczek!
-Nie sądziłam, że jestem taka okropna- stwierdziłam.- Ale chyba pora ci chyba dać lekcję jak się zachowywać.
W jej rękach zebrało się zielonkawe światło, którego struga po chwili wystrzeliła trafiając obok mnie. Po drzewie nie było najmniejszego śladu, zniknęło. Zanim jednak drzewo zniknęło do końca rzuciłam precyzyjnie w jednym miejscu kamyk, strumień się zmniejszył, po zniszczeniu kamyka.
-Czyli jeśli mnie trafisz, to przestanę istnieć?- Zgadłam.
-Ooo... Już to rozgryzłaś. A z resztą czego ja się mogłam spodziewać po sobie, oprócz tej genialnej błyskotliwości.
-Dobrze- kiwnęłam głową.- To teraz trochę ja ci napsuję humoru.
Wzięłam do ręki monetę.
-Heh. Co? Zamierzasz rzucić, czy wypadnie orzeł czy reszka?- Powiedziała dusząc się ze śmiechu.
-Baka- odparłam ze śmiechem.
Wyrzuciłam monetę i kiedy dotknęła mojej ręki wystrzeliłam ją specjalnie chybiając, jednak ja zlikwidowałam 15 drzew, które napotkał mój strumień.
-Niemożliwe- odparła.- Jak?
-Ty możesz atakować jedynie cele, które wybrałaś w chwili wystrzału- powiedziałam.- Sprawdziłam to. Jeśli są jakieś przeszkody i się nastawisz, że je zniszczysz to nic ci nie stanie na drodze, ale tak to to nawet piórko może pokonać twoją wiązkę, jeśli się nie przyszykujesz. Chociaż sama potęga mocy jest całkiem niezła. Za to u mnie zależy to od siły jaką włożę w atak.
-Kiedy się dowiedziałaś?
-Rzuciłam kamyk, podczas twojego poprzedniego ataku- wzruszyłam ramionami.- Wiązka się zmniejszyła, po zniszczeniu kamyczka. Nie płynęła już dalej.
-No i co ci to da?- Zapytała z rosnącą złością.
-Chyba IV wiele mnie nauczyło, bo ty popełniasz błąd za błędem- powiedziałam.- A ja zamierzam to wykorzystać. Lekcja pierwsza: Nie denerwuj się bo nie zważasz wtedy na to co się dzieje wokół ciebie.
Stworzyłam szybko klona i zaatakowałam ją szybko moją kopią.
-Lekcja druga: Nie odwracaj się tyłem do przeciwnika!- W moich rękach zamigotał piorun, który ją poraził.- No i lekcja trzecia przy okazji: Nigdy nie zakładaj, że przeciwnik ma mniejszą moc niż w rzeczywistości, lepiej się przyszykować na cięższą walkę.
Z ust pociekła jej krew, a ona wykrzyczała przez łzy:
-Śmiało, wykończ mnie!!!
Przytuliłam ją do siebie.
-Pamiętaj, najważniejszy jest fakt, abyś się nie poddała. Odnajdź swoje Immortal Volves, a ja wrócę do swojego. Podobnie jak ty opuściłam watahę, tylko, że niedawno i już do niej wróciłam. To właśnie oni uczynili mnie silniejszą- powiedziałam.-Mam wobec nich dług wdzięczności, który prawdopodobnie nigdy nie zostanie spłacony, jedyne co mogę robić to ich chronić i starać im się odpłacić za to wszystko.
Wstała i złapała mnie za rękę.
-Żegnaj Ateno- powiedziałam.- Odnajdź swoje IV.
-Ty również- uśmiechnęła się i popchnęła mnie w stronę wodospadu.
Znalazłam się znowu na tej pełnej życia Łące Wspólnych Snów z uśmiechem pełnym ulgi, byłam w domu :)
Jeszcze został mi tylko jeden obiekt, trzeba załatwić Acce'a, ale to później. Na razie wolę się popatrzyć jak wszyscy się bawią. Zwłaszcza, że chyba nie straciłam ani jednego momentu, bo wróciłam dokładnie w tym w którym zniknęłam.
-No i znowu gadałam co mi ślina na język przyniosła- westchnęłam cichutko, tak, że mnie nikt nie słyszał.- Ale i tak to nie zmienia faktu, że mam rację.
Patrzyłam na rozgadany tłum, miałam nadzieję, że nie zauważą tak szybko, że się zmieniłam, a jak na razie dobrze trzymam pozory.
Popatrzyłam się na ścianę jaskini i się do niej przesunęłam, aby się położyć.
-Pioruny...- Zastanowiłam się.- Może powinnam poćwiczyć tę moce. Magnetyzm i pioruny...
Wstałam i wyszłam z jaskini w nadziei, że nikt mnie nie zauważy, ale pewnie znając mój pechowy los to nie przejdę niezauważona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz