niedziela, 23 czerwca 2013

(Wataha Światła) od Artemis

- Nie utrzymamy się długo- głos dobiegający z kabiny był zaniepokojony
- Wiem, musimy uratować małą- drugi głos również był zdenerwowany. Byliśmy na środku morza, a ja powinnam była spać. Ale stałam podsłuchując rozmowy rodziców pod ich kabiną.
- Wymyśl coś. Ona jest jeszcze taka mała nie może tu z nami zginąć.- to był głos mojej mamy
- Wiem. Pamiętaj o przepowiedni. Musi ją wypełnić- zabrzmiał głos mojego taty.
- Ty tylko o tym. To nasze dziecko- mama była zrozpaczona
- Czy ty mnie o coś oskarżasz? Ona jest jedynym ratunkiem... Nasz ród, ma swój cel. Ona ma go wypełnić.- Tata był rozłoszczony
- Nie kłóćmy się. To nam nie pomoże jej ocalić.- mama starała się uspokoić tatę
- Spokojnie. Musimy ją jakoś bezpiecznie ewakuować z tego statku.- zastanawiał się tata
- Może...- zaczęła mama, ale nie słyszałam co było dalej, bo wiatr był tak mocy, że zupełnie zagłuszył dźwięki kabiny.
- Zgoda, zajmiesz się tym?- zapytał tata
- Już idę do niej- powiedziała mama i zaczęła się zbliżać do drzwi pod którymi stałam. Umknęłam szybko do swojej kabiny i udawałam, że śpię. Mama podeszła do mnie cichutko.
- Córeczko- powiedziała cichutko- obudź się- przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam oczy. Udawałam, że jestem zaspana
- Chodź ze mną- poprosiła mnie mama
- Dobrze- powiedziałam. Mama zaprowadziła mnie na pokład
- Widzisz tam ląd?- zapytała i wskazała jakiś kierunek. W oddali rzeczywiście majaczył zarys jakiegoś brzegu
- Widzę- powiedziałam
- Teleportujesz się tam?- poprosiła mama
- Sama? A co z tobą i tatusiem?- zapytałam
- Ja i tata zawsze będziemy przy tobie-  odpowiedziała- Teleportuj się- ponagliła mnie łagodnie
Szybciutko spełniłam prośbę mamy i teleportowałam się na brzeg, ale troszkę źle wycelowałam i wylądowałam w jakimś lesie jakieś 20 km dalej niż zamierzałam. Nagle z lasu wyłoniła się jakaś dziewczyna. Momentalnie rozłożyłam swoją tarczę chroniącą przed magią i dotykiem kogoś innego.
- Cześć. Co tu robisz sama?- dziewczyna odezwała się. Miała bardzo miły głos. Nie odezwałam się.- Jestem Atena, a ty?
- Artemis- odpowiedziałam cichutko
- Gdzie są Twoi rodzice?- zapytała. Złożyłam swoją tarczę i podeszłam do dziewczyny. Chwyciłam ją za rękę i teleportowałam się na brzeg.
- Tam- wskazałam kierunek oszołomionej dziewczynie. Tam unosił się już tylko reszta masztu, który kiedyś należał do naszego statku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz