niedziela, 21 kwietnia 2013

(Wataha Mroku) od Margo

Wylegiwałam się leniwie na łące w towarzystwie Wanney'a. Było cudownie. Nie umiałam usiedzieć w miejscu. Postanowiliśmy się przejść. Słońce świeciło mi prosto w twarz. Pobladłam. Poczułam jak kręci mi się w głowie. Oparłam się o drzewo. Nogi mi zdrętwiały, osunęłam się na ziemię. Jak przez mgłę zobaczyłam, że biegnie w moją stronę przerażony Wanney.
-Margo! Co się stało?!-Nachylił się nade mną. Poczułam jakby cała moja złość skumulowała się na tym człowieku. Nie panowałam nad sobą. Strzeliłam mu z liścia. Jakaś część mnie chciała to pohamować, lecz nie dało mi się okiełznać tej wściekłości.
-Nie chce cie znać!-Wrzasnęłam ochrypłym głosem a łzy napłynęły mi do oczu. Ja nie wiem dlaczego to powiedziałam. To nie ja tylko coś co siedziało we mnie przez tysiące lat-Wynoś się z mojego życia!-Z wszystkich sił starałam się opanować gniew. Równie zdenerwowany Wanney odbiegł zostawiając mnie samą pod wielkim drzewem. Poczułam przeszywający ból w brzuchu. Chwyciłam się i mocno ścisnęłam. Przez palce zaczęła płynąc moja krew, Co raz mocniej i mocniej. W końcu pojawiła się także w kącikach ust. Z przekrwionych oczu zaczęły płynąć łzy bezsilności. Nie było nikogo. Chciałam krzyknąć, ale ból był tak silny, że nie dałam rady. Kałuża krwi ciągle rosła, a ja co raz mocniej ściskałam ranę na brzuchu, aby choć trochę ukoić cierpienie. Nagle krew zaczęła zmieniać się w cień. Mroczną powłokę. Z ran sączył się czarny dym. Zacisnęłam oczy i ujrzałam potwora siedzącego we mnie i w najlepsze bawiącego się moim ciałem i umysłem. Przerażona otwarłam oczy. Nade mną stał Raxtus wytrwale odganiając otaczające mnie cienie. Podniosłam się. Zjawy dookoła mnie zniknęły. Byłam przemoczona krwią. Straciłam równowagę i złapałam się grzbietu konia.
~Mago, co się stało?~Spytał a wzrok miał przerażony jak nigdy
~Ja...nie wiem...-Z ust poleciał mi kolejny strumień krwi a w gardle poczułam piekący ból.
~Wanney...co mu...~Wybuchłam płaczem. Zakryłam rękoma twarz i usiadłam na ziemi. Koń szturchnął mnie łbem i zarżał delikatnie.
-Co ja zrobiłam! On mnie teraz nienawidzi! Jak mogłam skrzywdzić osobę którą kocham?!-Spojrzałam w oczy rumakowi. I zemdlałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz