piątek, 19 kwietnia 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko


Gdy się ocknęłam leżałam w wilczej postaci na ziemi związana jakimiś linami. Zaczęłam się tarmosić ze wściekłości. Podeszła do mnie Ako.
- Spokój! – Wrzasnęła jak bym była jakimś nędznym więźniem.
Byłam wściekła i zaczęłam turlać się.
- Powiedziałam coś! Nie wydostaniesz się z tych więzów, gdyż Illuminated je zaczarował. – Powiedziała z wrednym uśmieszkiem.
Prychnęłam i się uspokoiłam.
- Te mnich! Zaopiekuj się swoją panienką! – Krzyknęła z pogardą.
Mnich podszedł i zmierzył ją wzrokiem, po czym zadał silny cios w brzuch, wadera skuliła się. Mnich osunął się po ścianie na ziemię i spojrzał błagalnie. Leżałam wściekła. Nagle do jaskini wszedł mój brat w ludzkiej postaci.
- Wszystko dobrze? – Zapytał z uśmiechem podchodząc do mnie.
Rozwiązał mnie, a ja rzuciłam się na niego przykładając mu pazury do szyi.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Najpierw wchodzisz sobie do Mimi, później ją zabijasz, nie zwracając uwagi na mnie! Na końcu mnie ogłuszasz! Jak się budzę to nagle jestem w linach! Nie pomieszało Ci się coś! – Darłam się jak opętana.
- Uspokój się. Musiałem coś zrobić, a liny zawiązałem byś czasem nie uciekła. – Powiedział łagodnie.
Byłam wkurzona, a on chciał mnie mieć pod kluczem, stałam szykując się na szybką ucieczkę.
- Mi…. – Zaczął mój brat gdy nagle z niego zeskoczyłam i zaczęłam biec w las.
Brat żócił się na mnie razem z mnichem. Biegłam ile sił w łapach, jednak oni zbliżali coraz bardziej. Nagle wpadłam na jakąś waderę z watahy Wody. Wstałam nic nie mówiąc i pobiegłam dalej. Nagle mój brat wzniósł się w powietrze. * Chcą mnie otoczyć? Nie doczekanie! * Mówiłam sobie w myślach. Wskoczyłam na drzewo i skakałam jak opętana z jednego na drugie, przez co zmyliłam mnicha. Biegłam i biegłam. Nagle Iluś wskoczył mi na grzbiet i się przewróciłam. Popłynęła mi krew z ust. Wstałam jednak tak szybko jak upadłam i biegłam dalej. Po jakimś czasie odwróciłam się by sprawdzić sytuację. Zauważyłam brata biegnącego z mieczem na wierzchu i mnicha pędzącego u jego boku. * Woda!* Pomyślałam nagle i zmieniłam kierunek w stronę naszego jeziora. Po jakimś czasie byłam już nad nim i wskoczyłam do wody. Spadałam na dno, wyczarowałam bańkę, w której się umieściłam i patrzyłam czy mój brat czasem na to nie wpadnie. Moja bańka po chwili zniknęła, a ja zaczęłam się dusić. Zauważyłam Illusia płynącego po mnie. Byłam na wpół przytomna kiedy mnie wyjął.
- Miko, nie mdlej! – Usłyszałam i poczułam jak woda wydostaję się z płuc.
Gdy zrozumiałam co się dzieje wzięłam głęboki oddech i usiadłam. Wokół mnie było pełno krwi, a z moich ust kapało jej coraz więcej.
- Ja nadal nie jestem wyleczona. – Powiedziałam kaszląc.
- Jak nie będziesz uciekać to Ci pomogę. – Powiedział Illuminated.
- Tak się cieszę. – Spojrzałam na niego szklistymi oczami i zmieniłam się w człowieka. – Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Z czego? – Zapytał zdziwiony.
- Tym, że już nie jesteś taki jak wtedy. – Powiedziałam wstając.
- Miko, przestań w końcu myśleć o innych, zacznij myśleć o sobie. – Powiedział ze zmarszczonymi brwiami.
- Po co? Nikomu nigdy nie byłam potrzebna jako osoba, raczej jako rzecz, więc nie umiem myśleć o sobie. – Powiedziałam chwiejąc się.
- Jesteś taka głupia. – Powiedział śmiejąc się.
Nagle poczułam ostry ból w klatce piersiowej i się skuliłam. Po chwili wydarłam się z bólu.
- Co się dzieje?! – Wrzasnął przerażony Illuminated.
Odepchnęłam go mocne i wielka siła zaczęła wypalać mnie od środka.
~Masz wracać!~ Usłyszałam wrzask Alfy z krainy Lazur.
~Odejdź!~ Wrzasnęłam w odpowiedzi.
~Jeśli nie będzie Cię do jutra to będziesz cierpieć.~ Powiedział oschle.
Wstałam z pustym wzrokiem, ból ustał.
- Wracam. – Powiedziałam bez uczuć.
- Gdzie? – Zdziwili się mnich i mój braciszek.
- Wracam! – Wrzasnęłam tym razem podnosząc głowę i uciekłam.
Biegłam rycząc jak opętana, wiedziałam, że jak nie wrócę, to oni tu przyjdą i skatują wszystkie Alfy. Biegłam kalecząc sobie ciało. Nagle stanęłam zdyszana, z moich ust leciała mała chmurka za każdym wydechem. * Wybaczcie.* Pomyślałam i skierowałam się w stronę mojej krainy. Szłam powolnie. Po czasie zorientowałam się, ze jest popołudnie, a ja na dal jestem w Immortal Volves. Ruszyłam jak bym zobaczyła wielkie zwierzę do jedzenia. Biegłam z wielką prędkością. Po paru sekundach przekroczyłam granice IV. Gdy biegłam zaczął padać śnieg, co nie było mi na rękę. Nagle jakaś gałąź rozcięłam mi policzek. Biegłam dalej z kamienną twarzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz