piątek, 26 kwietnia 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko


Gdy odskoczył ledwo co stanął, a ja znowu zaatakowałam, ale tym razem celowałam w kręgosłup. Basior wykonał obrót i nie udało mi się go trafić. Rzucałam się na niego coraz bardziej i tym samym on denerwował mnie swoimi unikami. Po kilku minutach zabawy ruszyłam na niego udając, że celuje w serca, a on się tylko lekko odwrócił, a w momencie kiedy znalazłam się przed jego klatką piersiową dotknęłam jego mostka i wpuściłam powietrze, które powoli zabijało go od środka. Upadłam, a on podał mi rękę, myślał, że da sobie radę sam, jednak ja wskoczyłam na niego i przyłożyłam do szyi moje zęby, a on znieruchomiał. Wbiłam mu zęby wpuszczając powietrze, którego zadaniem było rozwalenie gardła, jak w poprzedniej walce z Ako. Basior leżał spokojnie, a ja rozwaliłam mu gardło, widać było tylko biały kręgosłup. Wstałam i popatrzyłam lekceważąco na zwłoki. Za mną stały jeszcze trzy przerażone wilki. Oczy mi błysnęły i biegłam prosto na nich.
- Wiać! To Jigoku Shoujo! – Darł się jeden z nich.
Wszyscy natychmiast zaczęli biec ślepo przed siebie, przez co wpadali na drzewa. Postanowiłam się nie cackać i jednemu stanęłam przed nosem i podcięłam gardło powietrzem. Drugi skakał po drzewach, myślał, że jest sprytny. Przecięłam drzewo w pół kiedy on na nie skoczył, przewaliło się na niego, przez co doznał urazu głowy. Nie chciało mi się sprawdzać potem czy żyje czy nie, więc roztrzaskałam mu głowę w dłoniach. Trzeci to był ten co krzyczał, biegł slalomem. Wpadał na drzewa przez co zostawiał swój zapach. *Debil.* Pomyślałam zbierając siły na falę powietrza z zatrutą substancją. Gdy tylko byłam wystarczająco blisko machnęłam ręka, a opary trucizny rozeszły się na jeden kilometr. Wszyscy byli martwi, gdy nagle obok mojego uda przeleciała strzała, raniąc mnie przy tym. Na konarze drzewa stał wilk z pełnym skupieniem wpatrując się w moje ruchy. Zakryłam udo z sakiewką broni, tak by tego nie zauważył. Nagle zeskoczył chowając łuki i biegł na mnie ze strzałom w dłoni. Zadarł mi ramię, a gdy spojrzałam na niego zaczął się trząść. Złapałam go za gardło i uniosłam w górę.
- Ippen Shinde Miru? – Zapytałam rozszerzając oczy.
Wilk drapał mi ręce do krwi, ale nie odpuszczałam, patrzyłam pytającym wzrokiem.
-Yamete! – Wykrzyczał nagle.
Spojrzał błagalnie na moją twarz.
- Nie chcesz tego zrobić. – Wydusił.
Gdy rozkojarzyłam się na chwilę on kopnął mnie w brzuch, po czym walnął kamieniem w głowę, następnie pociął mi ramię i nogi. Gdy odrzucił strzały ja nadal stałam, a widziałam tylko, że jemu się nogi trzęsą. Podniosłam głowę i stanęłam prosto. Strzeliłam mu w twarz i rozcięłam go na pół. Gdy jego przepołowione ciało opadło na ziemię dotknęłam czoła, było całe we krwi. Nie mogłam stać w miejscu więc ruszyłam biegiem do domu. Sebastian siedział przy granicy.
- Miko! – Wrzasnął na mój widok i podbiegł w ludzkim wcieleniu.
Odepchnęłam go na bok i poszłam w stronę jaskini. Po lewym oku leciała mi krew, ale szłam dalej. Po jakimś czasie doszłam do jaskini gdzie siedziała tylko Ako, jak zwykle. Podleciała do mnie z jakimiś ziołami.
- Znowu. – Wyciągnęła rękę z jakimś liściem ku mojemu czołu.
Chlasnęłam ją w rękę, a ta upuściła liść. Nadal byłam w tym drugim wcieleniu.
- Zmień się, bo jesteś nie do wytrzymania. – Powiedziała podnosząc zioło.
Kopnęłam ją w twarz i się nachyliłam.
- Radzę Ci ścisnąć usta jakąś szmata, bo sama się uciszyć nie możesz. – Syknęłam.
Podeszłam do mojego kąta i wzięłam bandaż. Otarłam sobie nim oko i rzuciłam zakrwawiony na podłogę, po czym wyszłam i poszłam w las.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz