środa, 24 kwietnia 2013

(Wataha Powietrza) Od Olivera

Mam takie dziwne wrażenie, nudzi mnie ta monotonność. Dni wyglądają tak samo. Każdy ranek skąpany jest w śnieżnobiałej pierzynie. Atena nie ma dla mnie czasu, albo przeciwnie, nie ma jak się ze mną skontaktować. Cóż, nie będę się nad sobą użalać, to nie ma sensu. Lepiej wziąć się za siebie i za swój związek, tak też zrobiłem.
Zawędrowałam do jaskini Światła, o dziwo, Atena tam siedziała, znudzona, wpatrując się nijakim spojrzeniem w niebo. Miała taki wzrok, jakby mogła przewiercić je na wylot.
 Zmieniłem się w człowieka, ona też. Podszedłem do niej wystudiowanym krokiem, cały czas patrząc jej w oczy, które skrywały tajemnice wszechświata, kochałem je. Kochałem ją.
Gdy byliśmy już wystarczająco blisko, uniosłem jej rękę do ust i ucałowałem, poczułem, jak przechodzi ją dreszcz, uśmiechnąłem się.
- Witaj, piękna. Dasz się zaprosić na randkę?
Skinęła głową. Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem ku początku końca. I nic się nie liczyło.
Chciałem zawędrować tam, gdzie nikt nie chadzał, odkryłem kiedyś to miejsce, gdy byłem jeszcze Alfą Ognia. Szliśmy powoli, jeżeli ktoś coś od nas chciał, mogłem mu powiedzieć tylko  tyle:
" Pocałujcie mnie..." - resztę sobie dopowiedzcie. Byłem z nią i nic się nie liczyło. Tylko my. Byliśmy tylko my, tylko my na tym ogromnym świecie. 
Sprawiasz, że chcę umrzeć, kochanie.
Dotarliśmy do skrzyżowania Czerwonej Skały, lecz zamiast iść prosto, poprowadziłem ją w prawo. Tutaj znajdowały się wiecznie zielone ogrody Ognia. Kopuła wykraczała trochę poza teren krainy, ale to nie szkodzi.
- Jesteśmy na miejscu. - Szepnąłem.
- Ale... tu nic nie ma.
A no tak, ona nic nie widziała, kopuła objawiała się tylko temu, komu chciała, a była kapryśną dziewczynką. Pociągnąłem Atenę za rękę i wskoczyliśmy razem w nicość. Widziałem, jak zmieniał się wyraz jej oczu, a także mowa ciała.
- Oliver?
- Tak, kochanie?
- Tu jest pięknie. - Odszepnęła.
- Wiem, a Ty dopełniasz to miejsce. - Szepnąłem i pocałowałem ją w kark, wiedziałem, że to było  jej ulubione miejsce, znowu przeszedł ją dreszcz.
- Chodź, chcę Ci coś pokazać. - Pociągnąłem ją mimowolnie za rękę.
Mijaliśmy wszelakie ogniste kwiecie. Było tu tak harmonijnie. Na skale przysiadł feniks, skinął mi głową, a ja jemu. Były tu także kolibry, które zaczęły pożywiać się ognistym nektarem.
Zaprowadziłem ją nad niewielkie jezioro, które połączone było z wodospadem. Usiedliśmy tam, podziwiając przyrodę. Dało się słyszeć chlupot kropli, które wpadają do ogromnego ekosystemu wodnego.
Nasze spotkanie zaczęło się zmieniać w rozrywkę dla pełnoletnich osób. Przeciągnąłem się i zacząłem całować Atenę, długo, namiętnie i intensywnie. Przeciągnęła się i usiadła na mnie, zdejmując płaszcz, później koszulę, pogładziła palcem po moim torsie. Rozebrałem ją do bielizny i wrzuciłem do wody, a tam akcja się rozkręciła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz