środa, 24 kwietnia 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko


Po chyba dziesięciu minutach Ako zdjęła ze mnie wszystko co położyła.
- Teraz wyglądasz jak ty. – Powiedziała z dumą.
- Arigatou. – Wyszeptałam.
- Dobra, ja idę. – Powiedziała kierując się do wyjścia.
Spojrzałam tylko na jej plecy, a później na moje blade ręce. Czułam się dziwnie nie swojo. Siedziałam tak przez chwilę, aż poczułam rękę na moim ramieniu. Odwróciłam powoli głowę.
- Tamaki?  -Zapytałam szeptem.
- Coś się dzieje? – Odpowiedział pytaniem.
- Nie, po prostu cieszę się, że znów tak wyglądam. – Skłamałam.
- To dobrze. – Powiedział z uśmiechem.
- Tamaki, możemy potrenować? – Zapytałam nadal szepcząc.
- Jasne, mam dla ciebie idealny przedmiot do ćwiczeń. – Powiedział wyciągając coś zza pleców.
Przed nos wyciągnął mi coś jakby etui na nogę.
- W tym są shurikeny. – Powiedział łagodnie. – Opanujesz rzucanie nimi do perfekcji.
- Dobra. – Powiedziałam biorąc prezent i zakładając na prawe udo.
Tamaki wstał, ja również, ruszyliśmy w las, po paru metrach zobaczyłam tarcze na kilku wysokościach.
- Zaczynaj.  –Powiedział głośno.
- Metodą prób i błędów. – Wyszeptałam do siebie.
Postanowiłam zacząć od nauki wyjmowania w różnych sytuacjach, na początku nieruchomo stojąc wyjmowałam je dość szybko, później nauczyłam się wyjmować je w biegu, a na koniec skacząc po drzewach i w czasie skoku. Gdy opanowałam wyjmowanie zaczęłam nimi rzucać. Po kilku godzinach nauczyłam się stojąc w miejscu i w biegu rzucać shurikenami, nawet kilkoma na raz.
- Zaraz wieczór, więc idź coś zjeść, a potem do jaskini. – Powiedział nagle.
- Ok. – Powiedziałam ciężko oddychając.
Upolowałam jakiegoś zająca, po czym wróciłam do jaskini. Gdy tylko usnęłam objawiły mi się dziwne obrazy. Śmierci wilków, które zabiłam będąc Jigoku Shoujo. Widoki były krwawe, przez co nie raz drżałam przez sen. Każda egzekucja była podobna, ale było kilka różnych elementów, jak na przykład czas trwania walki. Okło północy obudziłam się z zimnym potem na twarzy. Wstałam bezszelestnie i poszłam do lasu. Usiadłam na jakimś drzewie i obserwowałam pełnię.

Zawsze lubiłam księżyc, choć nie wiem czemu. Jak na niego patrzę czuję się bezpieczna i wolna. Machałam nogami na gałęzi i wpatrywałam się w pełnie.
~Miko spójrz za siebie.~ Usłyszałam znajomy mi głos.
Odwróciłam się powoli, stał tam blondyn.
- Seto? – Szepnęłam.
- Tak. – Odparł również szeptem i usiadł obok mnie.
- Co ty tutaj robisz? – Zapytałam patrząc w jego oczy.
- Przyszedłem z tobą porozmawiać. – Powiedział z uśmiechem.
- O czym? – Pytałam dociekliwie.
- Nie wiem. – Powiedział odwracając wzrok.
- Jak nie wiesz? – Zdziwiłam się.
Nagle złapał mnie za rękę i chciał chyba mnie pocałować, ale ja wyrwałam mu się z uścisku iodsunęłam.
- O co chodzi? – Zapytał oszołomiony.
- To chyba ja powinnam się o to zapytać. – Powiedziałam karcąc go wzrokiem.
- Czemu?
- Bo to było jak atak. – Odpowiedziałam.
- Oh, wybacz ostatnio…. – Zamilkł.
- Zrobiłeś to z nienacka. – Dokończyłam bezinteresownie.
- Ja….- Spojrzał w moją stronę spłoszony.
- Co? – Zapytałam oschle.
- Nie ważne, wracam do siebie. Mam nadzieję, że się już więcej nie zobaczymy. – Powiedział drżącym głosem i natychmias się ulotnił.
*Coś zrobiłam nie tak?* Zapytałamm samą siebie. Spłoszyłam go, ale nie wiem czym, przecież ja tylko byłam szczera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz