piątek, 26 kwietnia 2013

(Wataha Mroku) od Margo


W końcu nadszedł wyczekiwany przeze mnie moment. Strasznie denerwowałam się co Wanney mi powie. Już myślałam, że oznajmi mi żebyśmy zostali przyjaciółmi, albo któryś z tych tekstów, które 'najmniej' ranią... Wtedy nad urwiskiem... przyznam, że nie spodziewałam się po nim tak... pewnej odpowiedzi. Po mojej reakcji uznał, że wszystko stracone. Byłam w szoku, nie umiałam wydusić z siebie ani słowa.
-Wanney...-chwyciłam go za rękę. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.-Wanney, ja...-zająknełam się wzdychając-nie wiem co powiedzieć...-podniosłam rękę i złożyłam dłoń na policzku samca. Niepewnie przysunęłam twarz do jego twarzy i -pocałowałam delikatnie. On chwycił mnie za biodra i przeciągnął pocałunek. Gdy oderwałam się od niego zwiesiłam wzrok i położyłam rękę na jego torsie.
-Margo...zależy mi na tobie...Czy...-przerwałam mu i uśmiechnęłam się pogodnie.
-Tak...-Szepnęłam i ponownie usiedliśmy nad urwiskiem, podziwiając pełnie. Nogi miałam na jego kolanach a głowę położoną na jego ramieniu. Był taki...ciepły. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. I tak zasnęliśmy oboje, w gwieździstą noc przy pełni księżyca, nad stromym urwiskiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz