Ostatnio uznałam się za samotniczkę, starałam się żyć w lesie z moim pegazem, jak normalny wilk.
To skomplikowane, tyle tygodni na diecie wegetariańskiej w zgodzie z
przyrodą, bez zmian w człowieka ... do teraz jak usłyszałam myśli mojego
partnera... zdradza mnie!
*Dragon, przybądź potrzebuję się przelecieć...*- wołałam mojego pegaza
Przyleciał błyskawicznie.
~Dokąd teraz?- pytał
- Do watahy ognia.- powiedziałam wsiadając mu na grzbiet.
Czułam ,że Kondro jest z jakąś waderom... słyszałam co mówią... trudno to było znieść.
Łapała go za rękę, rozmawiali, latała na nim! Zdrada po takim czasie jak byliśmy razem?!
Na terenach watahy ognia widziałam go w powietrzu... z kimś...
Usłyszałam szepty... wokoło mnie...
~~ On zapłaci za to... Złamie nogę ,a ty go zostawisz po wycisku...~~
- Co? Nie! Ja tak nie robię.- powiedziałam sama sobie
~~Ale to zrobisz!~~
Poczułam jak jakiś duch we mnie wstampia... doznałam bólu , skuliłam się...
~Co ci jest Wera!?- niepokoił się mój koń
- Ja... – zemdlałam nie wiem co się potem działo...
Zbudziłam się sama w środku lasu... były ogromne zniszczenia... martwe zwierzęta, spalone lub oschłe drzewa...
Czyżbym ja to zrobiła???
Niewierze...
* Dragon pomóż mi...*- wołałam pegaza
~Wera! Coś ty narobiła! Złamałaś nogę basiorowi i zniszczyłaś pół lasu! Mojego domu!Co w ciebie wstąpiło?!!!- panikował mój pegaz
- Spokojnie, je nie wiem co mi się stało... zemdlałam... przynajmniej
tak myślałam.- oparłam się o Dragona, wlazłam mu na grzbiet,
polecieliśmy do jaskini mroku.
Przed jaskinią utuliłam mojego pegaza, odleciał i zasnęłam na moim posłaniu w jaskini.
Zbudziłam się po południu, postanowiłam się przejść po terenach.
Nagle moje oczy zauważyły tę waderę co mi Kondra podrywała...
- Ty....jak ci nie wstyd?!!? - powiedziałam celując w nią magią dla
mnie nową i niedawno odkrytą ,,smugą cieni''. Szybko zrobiła unik.
- Wstyd? A co ja zrobiłam?!?
- Co?! To ty nie wiesz! Złapałaś mojego chłopaka za rękę. A ty się
pytasz co zrobiłaś! - rzuciłam w nią następną nowo mi odkrytą mocą
klątwą mroku inaczej ,,kulą śmierci'', która ją trafiła z taką siłą aż uderzyła w pień drzewa, które się rozpołowiło.
- Niby skąd miałam wiedzieć, że to twój chłopak!! - krzyknęła i
wycelowała w mnie kulą ognia, znałam ten atak i zwinnie go ominęłam.
- Haha.. Śmieszna jesteś. Niby jak możesz mnie pokonać? Przecież jestem silniejsza od ciebie.
Nagle znikła, poczułam ogromny ból w moim ramieniu... myślałam ,że
przestanę oddychać... taką moc może mieć tylko wilk na wpół mroku i
ognia...
- Przestań! - wykrzyknęła Nemezis nagle pojawiając się
Spowiły ją fioletowe i niebieskie promienie a cała polana została ogarnięta czarną mgłą.
-Puść ją. -Powiedziała z mocą. -Nikt nie będzie atakować żadnego z moich wilków.
Puściła mnie ta wadera pojawiając się znikąd, chyba umie znikać. Miałam ochotę ją zagryść...
-Ona zaczęła.- Odparła wadera oskarżycielsko. Jeszcze czego!
-To prawda? -alfa przeszyła mnie wzrokiem
-No tak, ale ona zabrała mi chłopaka. -Burknęłam .
-Trzeba było bardziej nim się zajmować.... -Nie dokończyła bo wilczyca ognia przerwała.
-Nie zabrałam jej żadnego chłopaka, w ogóle o tym nie wiedziałam. -Skierowała oczy na nią.
Ha, nareszcie się zlękła.
-Nie przerywa się innym. Nie uczyli Ciebie tego? -Zapytała chłodno.
-Ale... -Zaczęła.
-Cisza. -Powiedziała Nemezis. -Pogódźcie się i wracaj do jaskini.- zwróciła się do mnie.
-Aleee... -Zaczęłam nie chcąc tego.
-Bez dyskusji.- mówiła jak moja mama
Pogodziłam się niechętnie i pobiegłam do lasu, po co mam wracać do jaskini. Chociaż muszę, nie chcę więcej kłopotów.
Nemezis weszła do jaskini, leżałam w kącie schowałam ogon pod siebie na
znak poddaństwa a ona sama poszła dumnie na swoje legowisko.
Naprawdę to był tylko sarkazm, jakbym chciała mogłabym ją pokonać, wcale mi Nemezis nie straszna,
ale trzeba okazać jej szacunek, bo daje mi schronienie, to udałam ,że się
jej poddałam jednak moje oczy patrzące w ziemię mówiły co innego
,,zemsta''.
Położyła się i zasnęła. Usłyszałam wcześnie rano głosy...
To Di budziła Nemezis.
- Co jest.. Co.. coś się stało? - Powiedziała Nem zaspanym głosem.
- Nemezis, mamy problem. I to bardzo poważny.-Powiedziała Di poważnie. Podeszła do nich nowa mówiąc:.
-Zgadzam się, nie wiem co to było, ale najlepiej to nie wyglądało. Ten stwór był okropny.
Na te słowa pomyślałam o wczorajszym wieczorze... mój pegaz mówił ,że
zniszczyłam pól lasu... może to ten potwór we mnie wstąpił???
-Jaki stwór? -Zapytała się Nem wstając.
Nowa się zamyśliła.
-Diana powiedz jej wszystko muszę iść. -Powiedziała nowa i szybko się zmyła. To ci dopiero...
pobiegłam cichaczem za nową, za plecami Nemezis...
Biegła do lasu. Ja za nią... w głębi lasu dostrzegłam małą jaskinię gdzie weszła nowa.
Wchodząc za nią dostrzegłam jednorożca. Dawała mu jedzenie.
Nie miałam zamiaru się zdradzić ,ale przypadkiem nadepnęłam na gałąź , która głośno pękła.
- Kto tu jest?!- krzyknęła mała
- To ja, Wera jestem.- wyszłam z ukrycia jako dziewczyna, stanęłam przy
wejściu do jaskini, a koń na mnie ruszył ze złością mówiąc:
~~Potwór! Zniszczyłaś pół lasu!
Cofnęłam się przewracając na ziemię, na szczęście mój unicorn( no teraz pegaz) wleciał przede mnie
rżąc na jednorożca próbującego mnie zabić.
~Nawet nie myśl ,że pozwolę ci to zrobić bracie!~ mówił Dragon odpędzając jednorożca
~~Ona jest potworem! Nie broń jej, pozwól mi to załatwić!~ nalegał jednorożec na marne próbując mnie dorwać,
Dragon dzielnie mnie bronił.
- Potworem?- wtrąciła się nowa
~ Bracie, nie rób tego, wstąpił w nią zły duch, nie panowała nad tym co
robi! Proszę daj sobie spokój nie nią mamy zniszczyć!~ dalej mówił
Dragon
Jednorożec przestał, mój pegaz stanął obok mnie, ta nowa przy jednorożcu.
- To prawda Kadi, ten unicorn ma rację, ona nie jest tym potworem.- powiedziała młoda
- Jak masz na imię?- zwróciłam się do dziewczyny w kocim stroju
- Nina jestem. Wybacz za to nieporozumienie i błagam nie mów nikomu o Kadim!- prosiła Nina
- Nie powiem, nie martw się.- obiecałam
~~Skoro ten zły duch cię dorwał, może wiesz gdzie jest?~ słyszałam jednorożca
- Niestety nie wiem gdzie jest...- odpowiedziałam
- To niedobrze, musimy go powstrzymać zanim znów coś złego się stanie przez niego.
- Dragon lecimy do watahy mroku.- wsiadłam na mego pegaza
-Poczekajcie, lecę z wami jak się zgodzisz...- powiedziała Nina chcąc wsiąść na Dragona wraz ze mną
~Zgadzam się , wsiadaj na mój grzbiet.~ Dragon jej pozwolił, utuliła
jednorożca chowającego się w jaskini i weszła na grzbiet obok mnie.
Lecieliśmy w ciszy, nikt się nie odzywał aż do zejścia z Dragona przy jaskini.
- Wera! Musisz mi coś wyjaśnić.- mówiła Nemezis gdy zeszłam z grzbietu pegaza.
Nie brzmiało to spokojnie, raczej chodziło o to co zrobiłam z środkiem lasu... nawet nie wiedząc o tym.
niedziela, 30 czerwca 2013
(Wataha Mroku) od Kondrakara
Nie zasnąłem...Wera była obok naburmuszona.
Usłyszałem rozmowę wader z Nemezis... pewnie chodziło o to co zrobiła Wera... ech, co ja jej takiego zrobiłem, że mnie unikała?! Miałbym się nie cieszyć z życia, bo ona mnie zostawia... nigdy!
Złamałem nogę ,a jej to nawet nie przejęło! Jak niektóre dziewczyny potrafią wszystko zepsuć!
Daję sobie spokój z Werą, pora na lepsze życie, może lepiej poznam Trisię?
Właśnie... Trisia.
Wstałem i poszedłem jej szukać po rozmyślaniu. Nina wybiegła z jaskini, za nią Wera, ech co tym razem ma zamiar zrobić moja była?!
Mam dość! Poszedłem na tereny watahy ognia.
Im dłużej chodziłem z tym patykiem na podpórkę tym bardziej się męczyłem, ale chciałem pobyć z nową znajomą... więc szedłem dalej.
Szukałem jej w watasze ognia dość długo, zmęczyłem się i położyłem w jakiejś jaskini. Dosłownie nie wiem kiedy, zasnąłem.
Zbudził mnie dźwięk piosenki... ładnej piosenki... śpiewała jakaś dziewczyna.
Poszedłem za głosem piosenki.
Doprowadziło mnie do drzewa, spojrzałem w górę, to była Nina, słuchała muzyki z mp3 nucąc melodię, nadepnąłem na jakąś gałąź i wadera przerwała śpiew.
Spuściła pysk w dół i zobaczyła mnie.
-Witaj co tutaj robisz ?-zapytała z uśmiechem.
-Widzę że już tak się nie śpieszysz.-lekko zacząłem się śmiać.
-Tak, przepraszam za tamto musiałam...-przerwała
-Wiec co tutaj robisz? Słyszałeś jak śpiewałam? –zapytała lekko ze strachem
-Wiec?- powtórzyła znów z uśmiechem
- Usłyszałem twój śpiew niedaleko stąd i poszedłem za głosem ciekawy kto tak ładnie śpiewa znaną mi piosenkę.- zaskoczyła się, zmieniłem się w wilka i jakoś wlazłem na drzewo, choć ciężko było wlazłem na gałąź na której siedziała Nina.
- Nie powinieneś wchodzić na drzewo ze złamaną nogą.- powiedziała jak zmęczony usiadłem obok niej.
- Wiem ,ale trudno się powstrzymać, uwielbiam łazić po drzewach. Skąd znasz tę piosenkę? – zapytałem ciekawy
- Mama mi ją śpiewała.- uśmiechnęła się
- Co za zbieg okoliczności... mi też mama ją śpiewała.- zdziwiłem się
- Może nasze mamy się znały...?- zamilkła
- A może... jesteś moją młodszą siostrą?!- zapytałem patrząc na nią , może coś sobie przypomnę...
- Wybacz ,ale chyba z kimś mnie pomyliłeś, mój brat to West.- mówiła pewnie Nina
- Wybacz, te wspomnienia...
- Jak to się stało, że masz złamaną nogę?
- Przypadek... nie lubię o tym mówić.- odwróciłem wzrok od Niny
- To się już nie dopytuję...
Nastała chwila milczenia, Nina znów coś zaśpiewała.
Prawie zasnąłem, jednak musiałem znaleźć Tris, chcę z nią pomówić ,
Może poprawi mi się humor.
- Miło było posłuchać jak śpiewasz Nino ,ale muszę iść.
- Ja też, chodźmy z tego drzewa.
Pomogła mi zejść i poszła do jaskini.
Ja sam pobiegłem szukać Tris.
Znalazłem ją samą przy rzece...
Nie była wesoła.
- Trisia...- zacząłem lecz przerwała zła
- Zostaw mnie! Nie mało mi kłopotów przez twoją dziewczynę!
- Spokojnie ja tylko...- zacząłem i znów przerwała
- Idź do tej twojej Wery! Po co tu przylazłeś?!
- Ciebie szukam, myślałem ,że lepiej mi to zrobi, ale widzę ,że nie chcesz mi pomóc... znów będę sam, Wera mnie rzuciła, złamała nogę, zniszczyła pół lasu...Teraz jeszcze ty mnie nienawidzisz... pójdę już sobie.- powiedziałem smutno
- Zaczekaj! Zostawiła cię?- zapytała
- Tak, jestem sam. Znowu mnie oszukano...
- To okropne... zdemolowała środek lasu! Dom tylu istnień! I jeszcze cię zostawiła przeze mnie...- mówiła jakby to ona wszystkiemu zawiniła, ale to ja pozwoliłem jej złapać mnie za rękę i proponowałem polatać na moim grzbiecie...
- Ach to nie twoja wina, Wera jest zbyt nadpobudliwa, przesadziła... omijała mnie, łaziła sama, oddalała się z watahy, nie rozmawiała z nikim od tylu miesięcy i mnie rzuciła byle jakiego powodu! Nie przejmuj się tym, a moja noga to przypadek. Teraz wiesz o tym wszystkim i obiecaj ,że nikomu nie powiesz. I nie martw się... mimo tego będzie dobrze.- mówiłem pocieszając ją z uśmiechem
- No ja myślę... a tak w ogóle to co tu robisz?- zapytała Tris
- Powiem jak obiecasz ,że to zostanie między mną ,a tobą.
Trisia patrzyła na mnie zadowolona.
- Obiecuję , powiesz mi w końcu co tu robisz? - zapytała
- Ciebie szukałem, ale położyłem się by odpocząć.- mówiłem patrząc jej w oczy... znów się zakochałem, ale na serio... Tris jest inna niż wszystkie znane mi wadery i ma w sobie to coś.
- Mnie szukałeś? Dlaczego?- dopytywała
- Eyyyy...nie umiem powiedzieć...- zawstydziłem się, odwróciłem głowę by nie widziała rumieńców.
Zrobiła wielkie oczy, zaśmiała się i powiedziała:
- Chyba się we mnie zakochałeś co?- uśmiechnęła się
Pokiwałem głową, że tak.
- Uroczy jesteś.- dodała Tris po chwili
- Czasem jestem, ale teraz... już nie wiem co robić, nie pierwszą jesteś w której się zakochałem...- mówiłem niepewnie
- Heh...Uwierz ty też nie jesteś pierwszym , w którym się zakochałam.- zaśmiała się siadając bliżej mnie
- To ty też... ja ... ja nie wiedziałem...- jąkałem sie
- Ja też nie wiedziałam, że się we mnie zakochałeś aż do teraz.- dokończyła za mnie
Pocałowałem ją szybkim ruchem, coś mnie do tego zachęciło... Tris chwilowo znieruchomiała , potem dała się ponieść pocałunkowi...
Nagle jednak przerwałem.
- Ja... przepraszam. Nie powinienem tego robić...- zasmuciłem się
- Czemu? Przecież znów jesteś singlem.- pocieszyła mnie Tris
- Masz rację, ale ogólnie przecież dopiero niedawno cię poznałem, niecały dzień temu. - pomyślałem o moim pierwszym dniu w tej krainie, jak poznałem Nemezis i byłem pierwszym poddanym w watasze mroku i jaki tu dotarł. Niepewnie pocałowałem wtedy Nem i były z tego tylko kłopoty, Nem się zdenerwowała ,a Illuminated bił się ze mną... te wspomnienia...
- Nieważne, pewnie z czasem ja bym ciebie pocałowała, to skomplikowane... Nie gniewam się, wyluzuj Kondrakar, to tylko pocałunek, pewnie twój nie pierwszy taki.- mówiła spokojnie
- To dobrze. Może ja już pójdę, robi się późno...- wstałem powoli lecz złapała moją dłoń
- Zostań jeszcze chwilę... proszę.- Tris widocznie mnie polubiła, ja ją też
i może coś z tego będzie?
-Zostanę, ale chwilę, już prawie pełnia, alfa może się martwić, ale co mi tam... posiedzę z tobą.- objąłem ją i patrzyliśmy razem na księżyc, Wera mi uświadomiła ,że nie chce mnie znać , poza tym już dawno mnie nie kochała.
Usłyszałem rozmowę wader z Nemezis... pewnie chodziło o to co zrobiła Wera... ech, co ja jej takiego zrobiłem, że mnie unikała?! Miałbym się nie cieszyć z życia, bo ona mnie zostawia... nigdy!
Złamałem nogę ,a jej to nawet nie przejęło! Jak niektóre dziewczyny potrafią wszystko zepsuć!
Daję sobie spokój z Werą, pora na lepsze życie, może lepiej poznam Trisię?
Właśnie... Trisia.
Wstałem i poszedłem jej szukać po rozmyślaniu. Nina wybiegła z jaskini, za nią Wera, ech co tym razem ma zamiar zrobić moja była?!
Mam dość! Poszedłem na tereny watahy ognia.
Im dłużej chodziłem z tym patykiem na podpórkę tym bardziej się męczyłem, ale chciałem pobyć z nową znajomą... więc szedłem dalej.
Szukałem jej w watasze ognia dość długo, zmęczyłem się i położyłem w jakiejś jaskini. Dosłownie nie wiem kiedy, zasnąłem.
Zbudził mnie dźwięk piosenki... ładnej piosenki... śpiewała jakaś dziewczyna.
Poszedłem za głosem piosenki.
Doprowadziło mnie do drzewa, spojrzałem w górę, to była Nina, słuchała muzyki z mp3 nucąc melodię, nadepnąłem na jakąś gałąź i wadera przerwała śpiew.
Spuściła pysk w dół i zobaczyła mnie.
-Witaj co tutaj robisz ?-zapytała z uśmiechem.
-Widzę że już tak się nie śpieszysz.-lekko zacząłem się śmiać.
-Tak, przepraszam za tamto musiałam...-przerwała
-Wiec co tutaj robisz? Słyszałeś jak śpiewałam? –zapytała lekko ze strachem
-Wiec?- powtórzyła znów z uśmiechem
- Usłyszałem twój śpiew niedaleko stąd i poszedłem za głosem ciekawy kto tak ładnie śpiewa znaną mi piosenkę.- zaskoczyła się, zmieniłem się w wilka i jakoś wlazłem na drzewo, choć ciężko było wlazłem na gałąź na której siedziała Nina.
- Nie powinieneś wchodzić na drzewo ze złamaną nogą.- powiedziała jak zmęczony usiadłem obok niej.
- Wiem ,ale trudno się powstrzymać, uwielbiam łazić po drzewach. Skąd znasz tę piosenkę? – zapytałem ciekawy
- Mama mi ją śpiewała.- uśmiechnęła się
- Co za zbieg okoliczności... mi też mama ją śpiewała.- zdziwiłem się
- Może nasze mamy się znały...?- zamilkła
- A może... jesteś moją młodszą siostrą?!- zapytałem patrząc na nią , może coś sobie przypomnę...
- Wybacz ,ale chyba z kimś mnie pomyliłeś, mój brat to West.- mówiła pewnie Nina
- Wybacz, te wspomnienia...
- Jak to się stało, że masz złamaną nogę?
- Przypadek... nie lubię o tym mówić.- odwróciłem wzrok od Niny
- To się już nie dopytuję...
Nastała chwila milczenia, Nina znów coś zaśpiewała.
Prawie zasnąłem, jednak musiałem znaleźć Tris, chcę z nią pomówić ,
Może poprawi mi się humor.
- Miło było posłuchać jak śpiewasz Nino ,ale muszę iść.
- Ja też, chodźmy z tego drzewa.
Pomogła mi zejść i poszła do jaskini.
Ja sam pobiegłem szukać Tris.
Znalazłem ją samą przy rzece...
Nie była wesoła.
- Trisia...- zacząłem lecz przerwała zła
- Zostaw mnie! Nie mało mi kłopotów przez twoją dziewczynę!
- Spokojnie ja tylko...- zacząłem i znów przerwała
- Idź do tej twojej Wery! Po co tu przylazłeś?!
- Ciebie szukam, myślałem ,że lepiej mi to zrobi, ale widzę ,że nie chcesz mi pomóc... znów będę sam, Wera mnie rzuciła, złamała nogę, zniszczyła pół lasu...Teraz jeszcze ty mnie nienawidzisz... pójdę już sobie.- powiedziałem smutno
- Zaczekaj! Zostawiła cię?- zapytała
- Tak, jestem sam. Znowu mnie oszukano...
- To okropne... zdemolowała środek lasu! Dom tylu istnień! I jeszcze cię zostawiła przeze mnie...- mówiła jakby to ona wszystkiemu zawiniła, ale to ja pozwoliłem jej złapać mnie za rękę i proponowałem polatać na moim grzbiecie...
- Ach to nie twoja wina, Wera jest zbyt nadpobudliwa, przesadziła... omijała mnie, łaziła sama, oddalała się z watahy, nie rozmawiała z nikim od tylu miesięcy i mnie rzuciła byle jakiego powodu! Nie przejmuj się tym, a moja noga to przypadek. Teraz wiesz o tym wszystkim i obiecaj ,że nikomu nie powiesz. I nie martw się... mimo tego będzie dobrze.- mówiłem pocieszając ją z uśmiechem
- No ja myślę... a tak w ogóle to co tu robisz?- zapytała Tris
- Powiem jak obiecasz ,że to zostanie między mną ,a tobą.
Trisia patrzyła na mnie zadowolona.
- Obiecuję , powiesz mi w końcu co tu robisz? - zapytała
- Ciebie szukałem, ale położyłem się by odpocząć.- mówiłem patrząc jej w oczy... znów się zakochałem, ale na serio... Tris jest inna niż wszystkie znane mi wadery i ma w sobie to coś.
- Mnie szukałeś? Dlaczego?- dopytywała
- Eyyyy...nie umiem powiedzieć...- zawstydziłem się, odwróciłem głowę by nie widziała rumieńców.
Zrobiła wielkie oczy, zaśmiała się i powiedziała:
- Chyba się we mnie zakochałeś co?- uśmiechnęła się
Pokiwałem głową, że tak.
- Uroczy jesteś.- dodała Tris po chwili
- Czasem jestem, ale teraz... już nie wiem co robić, nie pierwszą jesteś w której się zakochałem...- mówiłem niepewnie
- Heh...Uwierz ty też nie jesteś pierwszym , w którym się zakochałam.- zaśmiała się siadając bliżej mnie
- To ty też... ja ... ja nie wiedziałem...- jąkałem sie
- Ja też nie wiedziałam, że się we mnie zakochałeś aż do teraz.- dokończyła za mnie
Pocałowałem ją szybkim ruchem, coś mnie do tego zachęciło... Tris chwilowo znieruchomiała , potem dała się ponieść pocałunkowi...
Nagle jednak przerwałem.
- Ja... przepraszam. Nie powinienem tego robić...- zasmuciłem się
- Czemu? Przecież znów jesteś singlem.- pocieszyła mnie Tris
- Masz rację, ale ogólnie przecież dopiero niedawno cię poznałem, niecały dzień temu. - pomyślałem o moim pierwszym dniu w tej krainie, jak poznałem Nemezis i byłem pierwszym poddanym w watasze mroku i jaki tu dotarł. Niepewnie pocałowałem wtedy Nem i były z tego tylko kłopoty, Nem się zdenerwowała ,a Illuminated bił się ze mną... te wspomnienia...
- Nieważne, pewnie z czasem ja bym ciebie pocałowała, to skomplikowane... Nie gniewam się, wyluzuj Kondrakar, to tylko pocałunek, pewnie twój nie pierwszy taki.- mówiła spokojnie
- To dobrze. Może ja już pójdę, robi się późno...- wstałem powoli lecz złapała moją dłoń
- Zostań jeszcze chwilę... proszę.- Tris widocznie mnie polubiła, ja ją też
i może coś z tego będzie?
-Zostanę, ale chwilę, już prawie pełnia, alfa może się martwić, ale co mi tam... posiedzę z tobą.- objąłem ją i patrzyliśmy razem na księżyc, Wera mi uświadomiła ,że nie chce mnie znać , poza tym już dawno mnie nie kochała.
Zawieszenie działalności+ gdzie wysyłać opowiadania w świetle podczas nieobecności Alfy
Atena, Yami (Złota Ciemność) oraz Accelerator
zawieszają
swoją działalność
w terminie
1-17 lipca
Ze względu na wyjazd na obóz (ten sam)
gdzie nie ma neta :(
Do zobaczenia potem :*
Opowiadania watahy światła w dniach 1-17 lipca wysyłajcie do:
kasieczka: to max. do 13 lipca, bo potem wyjeżdża
LadyAga442: przez cały termin
Są to loginy z howrse
Opowiadania watahy światła w dniach 1-17 lipca wysyłajcie do:
kasieczka: to max. do 13 lipca, bo potem wyjeżdża
LadyAga442: przez cały termin
Są to loginy z howrse
(Wataha Światła) od Ateny
W końcu odnalazłam Kuroko...
- Kuroko tu jesteś, wszędzie cie szukałam - powiedziałam.
- Ja ciebie też, patrz co znalazłam! - Wesoła podała mi nasze stare zdjęcia.
- Pamiętam ten dzień! To było jakoś tydzień przed twoim wyjazdem, na koniec roku szkolnego - przypomniałam sobie.
- Oglądałam se tak te zdjęcia i pomyślałam ,że mogłybyśmy nadrobić ten stracony czas i znów razem zaszaleć, co ty na to? - zapytała.
- Miałam zapytać o to samo... Pewnie ,że tak! Od czego zaczniemy?- zapytałam podrzucając zdjęcia w górę.
- Hm... może chodźmy popływać, jest taki słoneczny dzień.- Zaproponowała zbierając zdjęcia, które przez przypadek spadły na ziemię (niezdara ze mnie, nie złapałam ich).
- Zostaw te zdjęcia, chodźmy popływać! - Pociągnęłam ją za rękę (magią sprawiłam, że były znowu w jaskini w miejscu, gdzie ma swój prywatny kącik.
Chlapałyśmy się przez chwilę w wodzie, a ja nagle powiedziałam:
- Jak chcesz mów do mnie Misaka, po prostu tutaj jestem bardziej znana jako "Atena", ale bardziej lubię jak się mówi do mnie "Misaka".
Skupiłam się przez chwilę na przybraniu tamtej postaci i nagle zdałam sobie sprawę : Identyczną miała Misuzu, nagle zaczęło mnie to zastanawiać, czy tamta postać "Misaki" jest moją oryginalną. Chyba zostanę przy "Misace" w przyszłości.
- Tak lepiej? - Zapytałam.
Jej uśmiech wystarczył mi za odpowiedź.
- Chyba zostanę przy tej postaci, a oni... Będą musieli się przyzwyczaić. I przepraszam, że tak nagle zniknęłam - zarumieniłam się. - Stał się wypadek, chciałam wtedy zostać, a tak znowu los mnie porwał w tułaczkę i przygody, a następnie się tutaj osiedliłam i jak na razie chyba zostanę.
- Tak w ogóle to wszyscy się ostatnio denerwują - zauważyła. - Coś się stało?
- Taaa... - Westchnęłam. - Szykuje się wojna z naszą alter- watahą. Na razie jednak staram się o tym nie myśleć i tak się bardziej nie przygotujemy.
- Rozumiem - odparła. - Ale tak jest lepiej, niż się ciągle męczyć treningami na siłę.
- Dzięki - powiedziałam. - Zawsze ratowałaś mi skórę, kiedy nie było Nemezis. Można powiedzieć, że bez ciebie bym sobie nie poradziła.
- Od czego ma się przyjaciół - powiedziała.
- Może urządzimy w jaskini na końcu dwuosobowe groty? - Zaproponowałam. - Coś jak pokoje, będziemy znowu mogły mieszkać razem zupełnie jak dawniej.
- Dwuosobowe groty? Ciekawie brzmi - skomentowała.
- Uwaga! - Ochlapałam ją z zaskoczenia dla żartów.
- Kuroko tu jesteś, wszędzie cie szukałam - powiedziałam.
- Ja ciebie też, patrz co znalazłam! - Wesoła podała mi nasze stare zdjęcia.
- Pamiętam ten dzień! To było jakoś tydzień przed twoim wyjazdem, na koniec roku szkolnego - przypomniałam sobie.
- Oglądałam se tak te zdjęcia i pomyślałam ,że mogłybyśmy nadrobić ten stracony czas i znów razem zaszaleć, co ty na to? - zapytała.
- Miałam zapytać o to samo... Pewnie ,że tak! Od czego zaczniemy?- zapytałam podrzucając zdjęcia w górę.
- Hm... może chodźmy popływać, jest taki słoneczny dzień.- Zaproponowała zbierając zdjęcia, które przez przypadek spadły na ziemię (niezdara ze mnie, nie złapałam ich).
- Zostaw te zdjęcia, chodźmy popływać! - Pociągnęłam ją za rękę (magią sprawiłam, że były znowu w jaskini w miejscu, gdzie ma swój prywatny kącik.
Chlapałyśmy się przez chwilę w wodzie, a ja nagle powiedziałam:
- Jak chcesz mów do mnie Misaka, po prostu tutaj jestem bardziej znana jako "Atena", ale bardziej lubię jak się mówi do mnie "Misaka".
Skupiłam się przez chwilę na przybraniu tamtej postaci i nagle zdałam sobie sprawę : Identyczną miała Misuzu, nagle zaczęło mnie to zastanawiać, czy tamta postać "Misaki" jest moją oryginalną. Chyba zostanę przy "Misace" w przyszłości.
- Tak lepiej? - Zapytałam.
Jej uśmiech wystarczył mi za odpowiedź.
- Chyba zostanę przy tej postaci, a oni... Będą musieli się przyzwyczaić. I przepraszam, że tak nagle zniknęłam - zarumieniłam się. - Stał się wypadek, chciałam wtedy zostać, a tak znowu los mnie porwał w tułaczkę i przygody, a następnie się tutaj osiedliłam i jak na razie chyba zostanę.
- Tak w ogóle to wszyscy się ostatnio denerwują - zauważyła. - Coś się stało?
- Taaa... - Westchnęłam. - Szykuje się wojna z naszą alter- watahą. Na razie jednak staram się o tym nie myśleć i tak się bardziej nie przygotujemy.
- Rozumiem - odparła. - Ale tak jest lepiej, niż się ciągle męczyć treningami na siłę.
- Dzięki - powiedziałam. - Zawsze ratowałaś mi skórę, kiedy nie było Nemezis. Można powiedzieć, że bez ciebie bym sobie nie poradziła.
- Od czego ma się przyjaciół - powiedziała.
- Może urządzimy w jaskini na końcu dwuosobowe groty? - Zaproponowałam. - Coś jak pokoje, będziemy znowu mogły mieszkać razem zupełnie jak dawniej.
- Dwuosobowe groty? Ciekawie brzmi - skomentowała.
- Uwaga! - Ochlapałam ją z zaskoczenia dla żartów.
(Wataha Światła) od Kuroko
Byłam szczęśliwa, postanowiłam znaleźć Atenę i nadrobić z nią stracony czas.
Włożyłam ręce do kieszeni spódnicy... znalazłam w niej stare zdjęcia.
Wśród zdjęć byłam ja i Atena ( wtedy Misaka).
To te zdjęcia:
Przypomniałam sobie ten dzień, to było przed moim wyjazdem jakiś tydzień.
Wyszłyśmy wtedy na plażę w strojach kąpielowych po szkole, potem przy okazji zaszalałyśmy w kuchni u mnie w domu, zjadłyśmy pizzę i na koniec dnia ,,swwet focia'' w moim pokoju.
Miło się to wspominało.
Nagle usłyszałam Atenę:
- Kuroko tu jesteś, wszędzie cie szukałam.
- Ja ciebie też, patrz co znalazłam!- wesoła podałam jej do rąk zdjęcia.
- Pamiętam ten dzień! To było jakoś tydzień przed twoim wyjazdem, na koniec roku szkolnego.
- Oglądałam se tak te zdjęcia i pomyślałam ,że mogłybyśmy nadrobić ten stracony czas i znów razem zaszaleć, co ty na to?- zapytałam
- Miałam zapytać o to samo... Pewnie ,że tak! Od czego zaczniemy?- zapytała Atena podrzucając zdjęcia w górę.
- Hm... może chodźmy popływać, jest taki słoneczny dzień.- zaproponowałam zbierając zdjęcia, które spadły na ziemię.
- Zostaw te zdjęcia, chodźmy popływać!- pociągnęła mnie za rękę szczęśliwa jak małe dziecko, które dostaje wymarzony prezent.
Poszłyśmy nad rzekę i tam wskoczyłyśmy wesołe do wody chlapiąc się i śmiejąc nawzajem.
Włożyłam ręce do kieszeni spódnicy... znalazłam w niej stare zdjęcia.
Wśród zdjęć byłam ja i Atena ( wtedy Misaka).
To te zdjęcia:
Przypomniałam sobie ten dzień, to było przed moim wyjazdem jakiś tydzień.
Wyszłyśmy wtedy na plażę w strojach kąpielowych po szkole, potem przy okazji zaszalałyśmy w kuchni u mnie w domu, zjadłyśmy pizzę i na koniec dnia ,,swwet focia'' w moim pokoju.
Miło się to wspominało.
Nagle usłyszałam Atenę:
- Kuroko tu jesteś, wszędzie cie szukałam.
- Ja ciebie też, patrz co znalazłam!- wesoła podałam jej do rąk zdjęcia.
- Pamiętam ten dzień! To było jakoś tydzień przed twoim wyjazdem, na koniec roku szkolnego.
- Oglądałam se tak te zdjęcia i pomyślałam ,że mogłybyśmy nadrobić ten stracony czas i znów razem zaszaleć, co ty na to?- zapytałam
- Miałam zapytać o to samo... Pewnie ,że tak! Od czego zaczniemy?- zapytała Atena podrzucając zdjęcia w górę.
- Hm... może chodźmy popływać, jest taki słoneczny dzień.- zaproponowałam zbierając zdjęcia, które spadły na ziemię.
- Zostaw te zdjęcia, chodźmy popływać!- pociągnęła mnie za rękę szczęśliwa jak małe dziecko, które dostaje wymarzony prezent.
Poszłyśmy nad rzekę i tam wskoczyłyśmy wesołe do wody chlapiąc się i śmiejąc nawzajem.
(Wataha Powietrza) Od Miko
Wstałam wyjątkowo późno i poszłam się przejść, kłopoty
unosiły się w powietrzu, ale raczej nas nie dotyczyły. Chciałam pójść do Grega,
więc poszłam, najgorsze było to, że nie wiedziałam gdzie jest. Pobiegłam do
jego watahy i wlazłam na drzewo. Rozejrzałam się i dostrzegłam go nad
Kryształowym Jeziorem. Szybko zaczęłam skakać po drzewach, a im bliżej byłam
tym coraz ciszej się poruszałam, wreszcie stanęłam nad nim. Zmieniłam się w
człowieka i zeskoczyłam, w Prost na jego kolana, oczywiście zwiększyłam opór
wiatru by nam się coś nie stało. Chłopak spał, więc się przestraszył, a ja
śmiałam się jak opętana.
- No wiesz co? Chcesz mnie zabić? – Zapytał uspokajając się.
- Nie, chciałam po prostu wpaść do Ciebie. – Uśmiechnęłam się
uroczo.
- Jasne, następnym razem nie skacz na mnie. – Oparł głowę o
pień drzewa.
- Dobrze, a teraz zapoznaj mnie z twoimi terenami. –
Poprosiłam.
- Jeszcze ich nie znasz? – Zdziwił się.
- Nie do końca, słyszałam o Podwodnej Świątyni i chciała bym
ją zobaczyć. – Zeszłam z niego.
- Przecież to pod wodą.
– Spojrzał na mnie jak na głupią.
- Wiem, a ja jestem wilkiem powietrza. – Przypomniałam mu.
- No tak. – Wstał szybko. – To chodź.
Zaczęliśmy gdzieś iść, byłam lekko podekscytowana, bo w
końcu możemy coś tam odkryć, gdyż Rapix zazwyczaj jest zalatana i pewnie nie
sprawdzała tam nic. Szliśmy w milczeniu, a po jakimś czasie doszliśmy.
- No to wchodzimy. – Spojrzał na mnie kątem oka.
- A jak będziemy rozmawiać? – Zapytałam.
- Tak jak zwykle, czyli telepatycznie. – Zaczął wchodzić.
Wlazłam toż za nim, oczywiście okryłam się płachtą
powietrza, tak by móc oddychać.
~No to co chciałaś zobaczyć?~ Usłyszałam Il’a
~Nie wiem, może coś znajdziemy.~ Odparłam.
Popłynęłam przed siebie, a mój przyjaciel tuż za mną.
Zobaczyłam jakiś kijek wystający ze skał i postanowiłam go wyjąć. Oczywiście
strasznie się namęczyłam, a Greg razem ze mną, ale w końcu wyszedł i skały
poleciały w dół. Z dołu wydostawało się czerwone światło. Spojrzałam z
zachwytem na chłopaka, po czym ruszyliśmy w dół.
(Wataha Powietrza) od Unmei
Chciałem w jakiś sposób uwolnić się od Miko ale ta niestety za pomocą powietrza wzleciała w górę i spadła na mnie między me skrzydła. Zdenerwowałem się lekko, chciałem być sam a Miko mi to uniemożliwiała. Zacząłem robić salta, szarpać się aby wreszcie ze mnie zeszła, ale nie.. uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona i nie chciała się odczepić.
Nagle poczułem ogarniącą Miko przygnębienie i przestałem się miotać. Przytuliła się do mnie i po chwili jej serce zaczęło bić o wiele szybciej niż przed chwilą.
Po czym zeskoczyła ze mnie. Wylądowała spokojnie na ziemi i pobiegła gdzieś w las.
Może źle zrobiłem że się tarmosiłem? Ale cóż, sam nie chciałem i nie chcę mieć teraz z nikim do czynienia. Cóż, taka moja natura, samotnika.
Zacząłem latać bez celu po krainie zauważając że złe rzeczy dzieją się na terenach Watahy Mroku. Nie chciałem się mieszać bo to nie jest moja sprawa, a nie chciałem aby były jakieś problemy w wyniku mojej wiedzy. Jako ze jestem wszechwiedzący, wilki mogą łazić do mnie i się pytać o różne sprawy. Ale ja tego nie chciałem, nie chce być książka która zna wszystkie odpowiedzi, po prostu nie chce.
Wróciłem na tereny swojego brata i usiadłem na drzewie gdzie leżałem wcześniej. Postanowiłem zrobić sobie tu legowisko.
Robienie jego zajęło mi dość dużo czasu ale było warto. Zrobiłem sobie "dach" z liści jeśli będzie padać deszcz ale mogę zdjąć go w każdej chwili.
Noo, teraz wszystko jest dobrze.
Wygodne legowisko, świetny widok na niebo i na ziemię.
Po prostu full wypas.
Rozłożyłem się wygodnie i zacząłem patrzeć jak słońce powoli znika za horyzontem.
Nagle poczułem ogarniącą Miko przygnębienie i przestałem się miotać. Przytuliła się do mnie i po chwili jej serce zaczęło bić o wiele szybciej niż przed chwilą.
Po czym zeskoczyła ze mnie. Wylądowała spokojnie na ziemi i pobiegła gdzieś w las.
Może źle zrobiłem że się tarmosiłem? Ale cóż, sam nie chciałem i nie chcę mieć teraz z nikim do czynienia. Cóż, taka moja natura, samotnika.
Zacząłem latać bez celu po krainie zauważając że złe rzeczy dzieją się na terenach Watahy Mroku. Nie chciałem się mieszać bo to nie jest moja sprawa, a nie chciałem aby były jakieś problemy w wyniku mojej wiedzy. Jako ze jestem wszechwiedzący, wilki mogą łazić do mnie i się pytać o różne sprawy. Ale ja tego nie chciałem, nie chce być książka która zna wszystkie odpowiedzi, po prostu nie chce.
Wróciłem na tereny swojego brata i usiadłem na drzewie gdzie leżałem wcześniej. Postanowiłem zrobić sobie tu legowisko.
Robienie jego zajęło mi dość dużo czasu ale było warto. Zrobiłem sobie "dach" z liści jeśli będzie padać deszcz ale mogę zdjąć go w każdej chwili.
Noo, teraz wszystko jest dobrze.
Wygodne legowisko, świetny widok na niebo i na ziemię.
Po prostu full wypas.
Rozłożyłem się wygodnie i zacząłem patrzeć jak słońce powoli znika za horyzontem.
(Wataha Mroku) od Niny
Ostatnio poznałam Kondrakara.Był nawet fajny,ale nie znałam go dobrze i wolałam
się nie mieszać puki go dokładnie nie poznam.Gdy go spotkałam biegłam
do Kalidimana.Słyszałam jak mnie wołał telepatycznie.Martwiłam
się.Pierwszy raz coś takiego się mi z nim zdarzyło.Biegłam najszybciej
jak mogłam.Czułam że coś jest nie tak.I wtedy wpadłam na tego basiora:
- Hej! Gdzie tak pędzisz! Może wypada przeprosić?!- krzyknął gdy go przewróciłam wtedy kiedy biegłam.
- Przepraszam, ale naprawdę się śpieszę...- podbiegłam lekko,ale dogonił mnie.
- Zejdź mi proszę z drogi! Mówiłam , śpieszę się.- powiedziałam omijając go
- Gdzie ci tak spieszno i jak masz na imię?- zapytał goniąc mnie.
- Nina jestem, wybacz ,ale muszę biec... sama!- powiedziałam lekko z proszeniem
- Ja jestem Kondrakar, to powiesz gdzie się śpieszysz? - nalegał
- Proszę zostaw mnie, to nie twoja sprawa dokąd pędzę!- przyśpieszyłam i zniknęłam między drzewami.
Gdy dotarłam na miejsce okazało się że jednorożec o którym wiedziałam tylko ja wpadł w sidła.Jakiś człowiek musiał zastawić pułapkę na konia.
--Jak w to wpadłeś?!-krzyknęłam i zmieniłam się w dziewczynę.
Jako człowiek wyglądałam jak dziecko.Wstydziłam się trochę i rzadko kiedy się przemieniałam,ale lubiłam swoją postać.Mogłam wszędzie wleźć.
~~Niewiem,biegłem i ta siatka na mnie spadła!~~-odpowiedział i zaczął wierzgać.
--Nie męcz się,zaraz ci pomogę.-ściągałam powoli z jednoroga siatkę.
Koń wybiegł głębiej w las a ja poszłam na jakieś wysokie drzewo.Miałam przy sobie mp3 i zaczęłam słuchać muzyki.Usiadłam na drzewie i jakoś tak sama z siebie zaczęłam śpiewać.:
A YO!Finally!
Is This What you’ve been waiting for
Brand New GD!
I’m all by ma self but it’s all good
You’re ma heartbreaker
DJ and YG let me take this song here
Nado ordiseo kkulijin anoh
Ajik seulmanhan geol jukji anhaseo noh
Hana daemunae mangkajin mohm
Sarajin kkum motchaneun mam
Neol wihaeseo ramyeon ihan mohmnalryeo
Niga itneun goshimyeon dalryeo
Hanjiman keudaen naege
Annyeong ddo annyeong
Neon naege sirdhago
Iyuga mwolnyago
Jashin itneuni pyojongi modengul
Malhaejyo seulpeuge hae
Keurado johdago gihwaereul dalraedo hanbon
Doraseon ni moseub chakaun keu nunbichi shiroyo
No no no
Yo ma heart heart heart heart heart
Breaker naega mwol jalmothaeneunji
Yo ma heart heart heart heart heartbreaker
(no way no way)
Naega neol donakandaedo
Naneun jeongmal kandago jal sana bojago
Jigeut Jigeut Jigeuthae bigeut bigeut bigeuthae
Nae sarang ei bigeukae no way
Maeil dokgat muneunde
Neon naega byeonhaetda hae
Gajingseureon ib damulrae sangdaega
Nugunji algo malhae
Nan ije out ofcontrol honjaseo gesok keu
Jari keugoteseo annyeong ddo annyeong
Neon naege sirdhago
Iyuga mwolnyago
Hwaga nan ni moksori modeungul
Boyojyo seulpeuge hae
Keuraedojoadago
Gihwaereul dalraedo
Hanbon doraseo ni moseub
Chagaun keu misoga miwoyo
No no no
Yo ma heart heart heart heart heart
Breaker naega mwol jalmothaeneunji
Yo ma heart heart heart heart heartbreaker
(no way no way)
Naega neol donakandaedo
Naneun jeongmal kandago jal sana bojago
Jigeut Jigeut Jigeuthae bigeut bigeut bigeuthae
Nae sarang ei bigeukae no way
I’ll still still be there
(geojin ni jeonhwa giae)
I’ll still still be there
(nae jiab pyeonji hamae)
Nan ajikdo keudael (ijen namira haedo)
I will still be there
Yongwonhi hamkehajan keumaldeul
Jamkanae dalkomhan bunirago
Keudaenwae amureotji anyago
HEY! Nan ireoke apeunde
Yo ma heart heart heart heart heart
Breaker naega mwol jalmothaeneunji
Yo ma heart heart heart heart heartbreaker
(no way no way)
Yo ma heart heart heart heart heart breaker breaker
H.E.A.R.T breaker no way
To była moja ulubiona piosenka i nie tylko... .Nagle usłyszałam jak gałęzie pękają na ziemi.Spuściłam pysk w dół i zobaczyłam Kondrakara.
-Witaj co tutaj robisz?-zapytałam z uśmiechem.
-Widzę że już tak się nie śpieszysz.-lekko zaczął się śmiać.
-Tak,przepraszam za tamto musiałam...-przerwałam-Wiec co tutaj robisz?Słyszałeś jak śpiewałam?-zapytałam lekko ze strachem. Pewnie fałszuję wiec niekoniecznie chciałabym żeby ktoś mnie słyszał.Lubię muzykę,ale jestem trochę nieśmiała(zależy kiedy).
-Wiec?-powtórzyłam znów z uśmiechem
- Hej! Gdzie tak pędzisz! Może wypada przeprosić?!- krzyknął gdy go przewróciłam wtedy kiedy biegłam.
- Przepraszam, ale naprawdę się śpieszę...- podbiegłam lekko,ale dogonił mnie.
- Zejdź mi proszę z drogi! Mówiłam , śpieszę się.- powiedziałam omijając go
- Gdzie ci tak spieszno i jak masz na imię?- zapytał goniąc mnie.
- Nina jestem, wybacz ,ale muszę biec... sama!- powiedziałam lekko z proszeniem
- Ja jestem Kondrakar, to powiesz gdzie się śpieszysz? - nalegał
- Proszę zostaw mnie, to nie twoja sprawa dokąd pędzę!- przyśpieszyłam i zniknęłam między drzewami.
Gdy dotarłam na miejsce okazało się że jednorożec o którym wiedziałam tylko ja wpadł w sidła.Jakiś człowiek musiał zastawić pułapkę na konia.
--Jak w to wpadłeś?!-krzyknęłam i zmieniłam się w dziewczynę.
Jako człowiek wyglądałam jak dziecko.Wstydziłam się trochę i rzadko kiedy się przemieniałam,ale lubiłam swoją postać.Mogłam wszędzie wleźć.
~~Niewiem,biegłem i ta siatka na mnie spadła!~~-odpowiedział i zaczął wierzgać.
--Nie męcz się,zaraz ci pomogę.-ściągałam powoli z jednoroga siatkę.
Koń wybiegł głębiej w las a ja poszłam na jakieś wysokie drzewo.Miałam przy sobie mp3 i zaczęłam słuchać muzyki.Usiadłam na drzewie i jakoś tak sama z siebie zaczęłam śpiewać.:
A YO!Finally!
Is This What you’ve been waiting for
Brand New GD!
I’m all by ma self but it’s all good
You’re ma heartbreaker
DJ and YG let me take this song here
Nado ordiseo kkulijin anoh
Ajik seulmanhan geol jukji anhaseo noh
Hana daemunae mangkajin mohm
Sarajin kkum motchaneun mam
Neol wihaeseo ramyeon ihan mohmnalryeo
Niga itneun goshimyeon dalryeo
Hanjiman keudaen naege
Annyeong ddo annyeong
Neon naege sirdhago
Iyuga mwolnyago
Jashin itneuni pyojongi modengul
Malhaejyo seulpeuge hae
Keurado johdago gihwaereul dalraedo hanbon
Doraseon ni moseub chakaun keu nunbichi shiroyo
No no no
Yo ma heart heart heart heart heart
Breaker naega mwol jalmothaeneunji
Yo ma heart heart heart heart heartbreaker
(no way no way)
Naega neol donakandaedo
Naneun jeongmal kandago jal sana bojago
Jigeut Jigeut Jigeuthae bigeut bigeut bigeuthae
Nae sarang ei bigeukae no way
Maeil dokgat muneunde
Neon naega byeonhaetda hae
Gajingseureon ib damulrae sangdaega
Nugunji algo malhae
Nan ije out ofcontrol honjaseo gesok keu
Jari keugoteseo annyeong ddo annyeong
Neon naege sirdhago
Iyuga mwolnyago
Hwaga nan ni moksori modeungul
Boyojyo seulpeuge hae
Keuraedojoadago
Gihwaereul dalraedo
Hanbon doraseo ni moseub
Chagaun keu misoga miwoyo
No no no
Yo ma heart heart heart heart heart
Breaker naega mwol jalmothaeneunji
Yo ma heart heart heart heart heartbreaker
(no way no way)
Naega neol donakandaedo
Naneun jeongmal kandago jal sana bojago
Jigeut Jigeut Jigeuthae bigeut bigeut bigeuthae
Nae sarang ei bigeukae no way
I’ll still still be there
(geojin ni jeonhwa giae)
I’ll still still be there
(nae jiab pyeonji hamae)
Nan ajikdo keudael (ijen namira haedo)
I will still be there
Yongwonhi hamkehajan keumaldeul
Jamkanae dalkomhan bunirago
Keudaenwae amureotji anyago
HEY! Nan ireoke apeunde
Yo ma heart heart heart heart heart
Breaker naega mwol jalmothaeneunji
Yo ma heart heart heart heart heartbreaker
(no way no way)
Yo ma heart heart heart heart heart breaker breaker
H.E.A.R.T breaker no way
To była moja ulubiona piosenka i nie tylko... .Nagle usłyszałam jak gałęzie pękają na ziemi.Spuściłam pysk w dół i zobaczyłam Kondrakara.
-Witaj co tutaj robisz?-zapytałam z uśmiechem.
-Widzę że już tak się nie śpieszysz.-lekko zaczął się śmiać.
-Tak,przepraszam za tamto musiałam...-przerwałam-Wiec co tutaj robisz?Słyszałeś jak śpiewałam?-zapytałam lekko ze strachem. Pewnie fałszuję wiec niekoniecznie chciałabym żeby ktoś mnie słyszał.Lubię muzykę,ale jestem trochę nieśmiała(zależy kiedy).
-Wiec?-powtórzyłam znów z uśmiechem
(Wataha Mroku) od Nemezis
Siedziałam dalej po jaskinią rozmyślając o nadchodzącej wojnie, i w ogóle o wszystkim. Tyle się działo... Kondrakar np. miał nogę złamaną choć ku zdziwieniu próbował dalej biegać choć medyczka mu tego zabroniła. Ociężale wstałam i zaczęłam przechadzać się po terenach pozostałych watah choć ominęłam powietrza, no nie wiem dlaczego nie chciałam tam iść.
Ostatnio dowiedziałam się że doszedł do mojego Illuminated'a basior który jest chyba bratem jego czyli także i Miko.
I chyba z tego powodu nie chciałam tam iść, lepiej niech się nacieszą swoją obecnością, jeśli ma teoria rodzeństwa się sprawdziła.
Wkroczyłam dumnie na terytorium wilków ognia. Od razu poczułam gorąc jaki wytwarza na część krainy. Powolnym krokiem szłam przed siebie kiedy usłyszałam odgłosy walki. Poszłam w tamtym kierunku i stanęłam koło drzewa gdzie miałam dobry widok na bójkę. Była tam Wera i pewnie jakaś nowa z Ognia.
W pewnym momencie wadera ognia stała się niewidzialna. I pobiegła do Wery. Dlaczego to widziałam? Sama umiem być niewidzialna i potrafię zobaczyć jak ktoś inny korzysta z tej mocy. Wadera ognia sparaliżowała przeciwniczkę i szykowała się do walnięcia jej kula ognia. No cóż teraz powinnam to ukończyć.
-Przestań! -Krzyknęłam wychodząc zza drzewa.
Spowiły mnie fioletowe niebieskie a cała polana została ogarnięta czarną mgłą.
-Puść ją. -Powiedziałam z mocą. -Nikt nie będzie atakować żadnego z moich wilków.
Wadera posłusznie puściła Werę wyczuwając że ze mną nie ma żartów.
-Ona zaczęła. Odparła wadera ognia oskarżycielsko.
-To prawda? -Przeszyłam wzrokiem moją waderę.
-No tak, ale ona zabrała mi chłopaka. -Burknęła.
-Trzeba było bardziej nim się zajmować.... -Nie dokończyłam bo wilczyca ognia mi przerwała.
-Nie zabrałam jej żadnego chłopaka, w ogóle o tym nie wiedziałam. -Skierowałam moje oczy na nią. Dziewczyna zlękła się .
-Nie przerywa się innym. Nie uczyli Ciebie tego? -Zapytałam chłodno.
-Ale... -Zaczęła.
-Cisza. -Powiedziałam. -Pogódźcie się i wracaj do jaskini.
-Aleee... -Zaczęła Wera.
-Bez dyskusji.
Pogodziły się mizernie i wilczyca pobiegła. Westchnęłam i spojrzałam na wilka który został. Dziewczyna od samego początku była w postaci ludzkiej jak Wera, ale wyglądała w swojej powłoce człowieczej jakby miała no nie wiem z 16 lat?
-Kim jesteś? -Zapytała się z zaciekawieniem.
-Nie sądzisz że sama powinnaś się przedstawić? -Zapytałam.
-Trisia. Z watahy Ognia. -Przedstawiła się grzecznie. -No więc kim jesteś?
-Nemezis. -Rzuciłam oschle. Zmieniłam się w wilka i poleciałam na swoje tereny.
Wylądowałam w jaskini. Zobaczyłam Were która leżała w kącie kiedy mnie ujrzała schowała ogon pod siebie na znak poddaństwa a ja sama poszłam dumnie na swoje legowisko. Położyłam się i zasnęłam.
Obudziłam się przez Dianę która miała mi coś do powiedzenia.
- Co jest.. Co.. coś się stało? - Powiedziałam zaspanym głosem i zmrużyłam oczy. Nie byłam zbytnio zadowolona tym że musiałam przerwać mój sen.
- Nemezis, mamy problem. I to bardzo poważny.-Powiedziałam poważnie. A ja od razu się rozbudziłam. Podeszła do nas Nina mówiąc:.
-Zgadzam się, nie wiem co to było, ale najlepiej to to nie wyglądało.Ten stwór był okropny.
-Jaki stwór? -Zapytałam się wstając.
Nina się zamyśliła.
-Diana powiedz jej wszystko muszę iść. -Powiedziała i szybko się zmyła. Dziwne...
-No dobrze no więc mów jaki mamy problem? -Powiedziałam oraz jednocześnie zachęcając waderę abyśmy się przeszły. Wilczyca posłusznie poszła ze mną i zaczęła mówić.
Ostatnio dowiedziałam się że doszedł do mojego Illuminated'a basior który jest chyba bratem jego czyli także i Miko.
I chyba z tego powodu nie chciałam tam iść, lepiej niech się nacieszą swoją obecnością, jeśli ma teoria rodzeństwa się sprawdziła.
Wkroczyłam dumnie na terytorium wilków ognia. Od razu poczułam gorąc jaki wytwarza na część krainy. Powolnym krokiem szłam przed siebie kiedy usłyszałam odgłosy walki. Poszłam w tamtym kierunku i stanęłam koło drzewa gdzie miałam dobry widok na bójkę. Była tam Wera i pewnie jakaś nowa z Ognia.
W pewnym momencie wadera ognia stała się niewidzialna. I pobiegła do Wery. Dlaczego to widziałam? Sama umiem być niewidzialna i potrafię zobaczyć jak ktoś inny korzysta z tej mocy. Wadera ognia sparaliżowała przeciwniczkę i szykowała się do walnięcia jej kula ognia. No cóż teraz powinnam to ukończyć.
-Przestań! -Krzyknęłam wychodząc zza drzewa.
Spowiły mnie fioletowe niebieskie a cała polana została ogarnięta czarną mgłą.
-Puść ją. -Powiedziałam z mocą. -Nikt nie będzie atakować żadnego z moich wilków.
Wadera posłusznie puściła Werę wyczuwając że ze mną nie ma żartów.
-Ona zaczęła. Odparła wadera ognia oskarżycielsko.
-To prawda? -Przeszyłam wzrokiem moją waderę.
-No tak, ale ona zabrała mi chłopaka. -Burknęła.
-Trzeba było bardziej nim się zajmować.... -Nie dokończyłam bo wilczyca ognia mi przerwała.
-Nie zabrałam jej żadnego chłopaka, w ogóle o tym nie wiedziałam. -Skierowałam moje oczy na nią. Dziewczyna zlękła się .
-Nie przerywa się innym. Nie uczyli Ciebie tego? -Zapytałam chłodno.
-Ale... -Zaczęła.
-Cisza. -Powiedziałam. -Pogódźcie się i wracaj do jaskini.
-Aleee... -Zaczęła Wera.
-Bez dyskusji.
Pogodziły się mizernie i wilczyca pobiegła. Westchnęłam i spojrzałam na wilka który został. Dziewczyna od samego początku była w postaci ludzkiej jak Wera, ale wyglądała w swojej powłoce człowieczej jakby miała no nie wiem z 16 lat?
-Kim jesteś? -Zapytała się z zaciekawieniem.
-Nie sądzisz że sama powinnaś się przedstawić? -Zapytałam.
-Trisia. Z watahy Ognia. -Przedstawiła się grzecznie. -No więc kim jesteś?
-Nemezis. -Rzuciłam oschle. Zmieniłam się w wilka i poleciałam na swoje tereny.
Wylądowałam w jaskini. Zobaczyłam Were która leżała w kącie kiedy mnie ujrzała schowała ogon pod siebie na znak poddaństwa a ja sama poszłam dumnie na swoje legowisko. Położyłam się i zasnęłam.
Obudziłam się przez Dianę która miała mi coś do powiedzenia.
- Co jest.. Co.. coś się stało? - Powiedziałam zaspanym głosem i zmrużyłam oczy. Nie byłam zbytnio zadowolona tym że musiałam przerwać mój sen.
- Nemezis, mamy problem. I to bardzo poważny.-Powiedziałam poważnie. A ja od razu się rozbudziłam. Podeszła do nas Nina mówiąc:.
-Zgadzam się, nie wiem co to było, ale najlepiej to to nie wyglądało.Ten stwór był okropny.
-Jaki stwór? -Zapytałam się wstając.
Nina się zamyśliła.
-Diana powiedz jej wszystko muszę iść. -Powiedziała i szybko się zmyła. Dziwne...
-No dobrze no więc mów jaki mamy problem? -Powiedziałam oraz jednocześnie zachęcając waderę abyśmy się przeszły. Wilczyca posłusznie poszła ze mną i zaczęła mówić.
(Wataha Ognia) od Trisi
Ktoś leżał na klifie ale nie za bardzo interesowało mnie kto tam leżał.
Zaczęło się ściemniać, więc postanowiłam wrócić do jaskini. Po dłuższym
spacerze doszłam do jaskini. Poszłam położyć się na swoim legowisku.
Zamknęłam oczy i zasnęłam. Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie.
Zaburczało mi w brzuchu, więc poszłam w głąb lasu by coś upolować. Szłam
sobie spokojnie lasem gdy zauważyłam spalone drzewa i martwe zwierzęta
które leżały niedaleko drzew. Wtedy usłyszałam czyjeś głosy. Jeden był
Diany ale pozostałe nie mam bladego pojęcia kto to był. Spojrzałam na
ziemię a tam były ślady krwi. Poszłam tropem krwi i po niedługim czasie
doszłam do jakiejś jaskini, przy której skończył się trop. Bez namysłu
weszłam do jaskini i zobaczyłam, że Kondrakar leży z nogą w gipsie.
Chciałam się od niego dowiedzieć co się stało ale spał. Wyszłam cicho z
jaskini, a gdy już z niej wyszłam zamieniłam się w wilka i pobiegłam
przed siebie. Miło było się tak przebiec. No ale tym razem ja wpadła na
kogoś. Upadłam a gdy się podniosłam zobaczyłam że wpadłam na jakąś
waderę.
- Mogłabyś uważać jak biegasz?!? -powiedziała
- Spoko...Właściwie jak masz na imię?
- Jestem Kuroko, należę do watahy światła. A ty?
- Ja jestem Trisia ale jak chcesz mów do mnie Tris.
- Aha...Sory ale muszę iść. Cześć.
- Cześć - poszłam
Przemieniłam się w człowieka i zaczęłam iść powolnym krokiem, rozmyślając.
Słońce było prawie najwyżej. Postanowiłam sobie siąść w cieniu. Gdy znalazłam cień usiadłam sobie pod drzewem, założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. Nuciłam sobie gdy ktoś wyłonił się zza drzew. To była jakaś dziewczyna. Miała czerwone włosy i była ubrana w czarną sukienkę.
- Ty....jak ci nie wstyd?!!? - powiedziała wycelowując we mnie jakąś magią. Szybko zrobiłam unik.
- Wstyd? A co ja zrobiłam?!?
- Co?! To ty nie wiesz! Złapałaś mojego chłopaka za rękę. A ty się pytasz co zrobiłaś! - rzuciła we mnie jakąś magią, która mnie trafiła z taką siłą aż uderzyłam w pień drzewa, które się rozpołowiło.
- Niby skąd miałam wiedzieć, że to twój chłopak!! - krzyknęłam i wycelowałam w nią kulą ognia. Niestety ją ominęła.
- Haha.. Śmieszna jesteś. Niby jak możesz mnie pokonać? Przecież jestem silniejsza od ciebie.
Teraz mnie wkurzyła. Stałam się niewidzialna i szybko podbiegłam do niej. Dotknęłam jej ramienia i wtedy ją sparaliżowałam. Już miałam w nią wycelować następną kulą ognia gdy ktoś wyszedł za drzew i krzyknął :
- Przestań! - wykrzykną ten ktoś.
- Mogłabyś uważać jak biegasz?!? -powiedziała
- Spoko...Właściwie jak masz na imię?
- Jestem Kuroko, należę do watahy światła. A ty?
- Ja jestem Trisia ale jak chcesz mów do mnie Tris.
- Aha...Sory ale muszę iść. Cześć.
- Cześć - poszłam
Przemieniłam się w człowieka i zaczęłam iść powolnym krokiem, rozmyślając.
Słońce było prawie najwyżej. Postanowiłam sobie siąść w cieniu. Gdy znalazłam cień usiadłam sobie pod drzewem, założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać muzyki. Nuciłam sobie gdy ktoś wyłonił się zza drzew. To była jakaś dziewczyna. Miała czerwone włosy i była ubrana w czarną sukienkę.
- Ty....jak ci nie wstyd?!!? - powiedziała wycelowując we mnie jakąś magią. Szybko zrobiłam unik.
- Wstyd? A co ja zrobiłam?!?
- Co?! To ty nie wiesz! Złapałaś mojego chłopaka za rękę. A ty się pytasz co zrobiłaś! - rzuciła we mnie jakąś magią, która mnie trafiła z taką siłą aż uderzyłam w pień drzewa, które się rozpołowiło.
- Niby skąd miałam wiedzieć, że to twój chłopak!! - krzyknęłam i wycelowałam w nią kulą ognia. Niestety ją ominęła.
- Haha.. Śmieszna jesteś. Niby jak możesz mnie pokonać? Przecież jestem silniejsza od ciebie.
Teraz mnie wkurzyła. Stałam się niewidzialna i szybko podbiegłam do niej. Dotknęłam jej ramienia i wtedy ją sparaliżowałam. Już miałam w nią wycelować następną kulą ognia gdy ktoś wyszedł za drzew i krzyknął :
- Przestań! - wykrzykną ten ktoś.
(Wataha Mroku) od Vanessy
- Miło was poznać.Jestem Symphony Of My Heart, alfa watahy ognia .Trisio chcesz dołączyć do mojej watahy?
- Jasne-powiedziała
- To witam w mojej watasze.Choć to ci pokaże jaskinie i twoje legowisko.
- Dobrze. To cześć Vanesso.
-Do zobaczenia-powiedziałam
Tris poszła za alfą,a ja poszłam nad Rzekę Upadłych Dusz.Gdy doszłam zobaczyłam dziewczynę, która moczyła sobie nogi w tej rzece.Podeszłam do niej i powiedziałam:
.- Uważaj, ta rzeka.. - nie dokończyłam bo mi przerwała.
- Ciichoo.. Nie martw się o mnie, ja sobie poradzę.
Podeszłam do niej bliżej i zobaczyłam, że dusze które kolo niej pływają so lekko od niej oddalone
- Wooow... Jak ty to...
- Słuchają mnie się, jestem zaklinaczką - odpowiedziała.
- Ja też - powiedziałam i straciłam panowanie nad ciałem.Coś lub ktoś zaczął mnie kontrolować.Przez chwile miałam mroczki przed oczami, a gdy mroczki już znikły i wtedy zobaczyłam, że jestem w rzece. Dusze od razu się na mnie rzuciły.Dziewczyna wciągnęłam rękę, a ja od razu jej się złapałam
- Aha. Zaklinaczka cieni - powiedziała
- Wyciągnij mnie stąd, proszę - wysapałam podtapiania przed dusze.
- Już spokojnie, co ty taka w gorącej wodzie kąpana? Poczekać nie łaska? To jest jak bagno, im bardziej się rzucasz, tym bardziej cię wciąga - odparła spokojnie.
Gdy tylko podpłynęłam bliżej brzegu niezdarnie wgramoliłam się na ląd wciągana przez dusze. A ona dalej machała nogami w wodzie. Kiedy w końcu wyszłam z wody powiedziałam:
- Dzięki. Jestem Vanessa z mroku, a ty?
- Pamiętaj, zaklinanie to dar, który trzeba opanować latami nieustannej praktyki. - powiedziała
- Dopiero zaczynam, a jak się nazywasz?
Cisza. Wyciągnęła nogi z wody, założyła buty i ruszyła przed siebie szybkim marszem.
- Hej! Jak ci na imię? - krzyknęłam do niej i zaczęłam ją gonić.Kiedy szła na równi z nią zapytała:
- Czy moje imię jest naprawdę takie ważne?
- Dla mnie ważne.
- Skoro to ma zbawić świat to proszę bardzo: Di.
- Di? I tylko tyle? - zdziwiłam się.
- Diana.
- Ach.. Diana...
- Tylko tyle chciałaś?
- No... właściwie to chyba tak...
- To już spływaj, zaczynasz mnie irytować...
- Ok! To do zobaczenia! - powiedziałam
Fajnie poznałam następną osobę ale u Diany mam już wyrobioną reputację 'niezdarna, głupia i w ogóle nie zna się na zaklinaniu dusz' . Jak zrobię tak jeszcze z parę razy przed innymi ja przed Di to wynoszę się stąd bo nie chcę być pośmiewiskiem.
Jak to ja poszłam dalej zwiedzać z nadzieją że jeszcze kogoś poznam. Gdy spokojnie sobie szłam przyfrunęła do mnie (no ta wróżka ).
- Hej Vanesso.Jak tam....-nie dokończyła bo przerwał jej jakiś ryk.
- Co to było?? - spytałam.
- Lepiej żebyś nie wiedziała, ale lepiej uciekaj.- powiedziała gdy nagle coś zaczęło mocno uderzać w ziemię. - Uciekaj!!
Coś dziwnego wyskoczyło zza drzew, a ja zaczęłam uciekać. Pędziłam przed siebie nie zważając na przeszkody.Odwróciłam się z nadzieją że ten potwór przestał mnie gonić, ale niestety biegł za mną.
~No oczywiście bo co to by było gdyby potwór nie gonił swojej ofiary ~ pomyślałam
Szybko skręciłam w inną ścieżkę i okryłam się niewidzialnością.Po dłuższym czasie dobiegłam do jakiegoś wodospadu. Ostatkami sił pobiegłam przez ścianę wody i znalazłam się w jaskini. Nie było słyszeć żadnych ryków itd. Stałam oparta o ścianę jaskini, gdy nagle dostałam mroczki przed oczami, a nogi mi się ugięły. Upadłam, a wtedy zapadłą ciemność.
- Jasne-powiedziała
- To witam w mojej watasze.Choć to ci pokaże jaskinie i twoje legowisko.
- Dobrze. To cześć Vanesso.
-Do zobaczenia-powiedziałam
Tris poszła za alfą,a ja poszłam nad Rzekę Upadłych Dusz.Gdy doszłam zobaczyłam dziewczynę, która moczyła sobie nogi w tej rzece.Podeszłam do niej i powiedziałam:
.- Uważaj, ta rzeka.. - nie dokończyłam bo mi przerwała.
- Ciichoo.. Nie martw się o mnie, ja sobie poradzę.
Podeszłam do niej bliżej i zobaczyłam, że dusze które kolo niej pływają so lekko od niej oddalone
- Wooow... Jak ty to...
- Słuchają mnie się, jestem zaklinaczką - odpowiedziała.
- Ja też - powiedziałam i straciłam panowanie nad ciałem.Coś lub ktoś zaczął mnie kontrolować.Przez chwile miałam mroczki przed oczami, a gdy mroczki już znikły i wtedy zobaczyłam, że jestem w rzece. Dusze od razu się na mnie rzuciły.Dziewczyna wciągnęłam rękę, a ja od razu jej się złapałam
- Aha. Zaklinaczka cieni - powiedziała
- Wyciągnij mnie stąd, proszę - wysapałam podtapiania przed dusze.
- Już spokojnie, co ty taka w gorącej wodzie kąpana? Poczekać nie łaska? To jest jak bagno, im bardziej się rzucasz, tym bardziej cię wciąga - odparła spokojnie.
Gdy tylko podpłynęłam bliżej brzegu niezdarnie wgramoliłam się na ląd wciągana przez dusze. A ona dalej machała nogami w wodzie. Kiedy w końcu wyszłam z wody powiedziałam:
- Dzięki. Jestem Vanessa z mroku, a ty?
- Pamiętaj, zaklinanie to dar, który trzeba opanować latami nieustannej praktyki. - powiedziała
- Dopiero zaczynam, a jak się nazywasz?
Cisza. Wyciągnęła nogi z wody, założyła buty i ruszyła przed siebie szybkim marszem.
- Hej! Jak ci na imię? - krzyknęłam do niej i zaczęłam ją gonić.Kiedy szła na równi z nią zapytała:
- Czy moje imię jest naprawdę takie ważne?
- Dla mnie ważne.
- Skoro to ma zbawić świat to proszę bardzo: Di.
- Di? I tylko tyle? - zdziwiłam się.
- Diana.
- Ach.. Diana...
- Tylko tyle chciałaś?
- No... właściwie to chyba tak...
- To już spływaj, zaczynasz mnie irytować...
- Ok! To do zobaczenia! - powiedziałam
Fajnie poznałam następną osobę ale u Diany mam już wyrobioną reputację 'niezdarna, głupia i w ogóle nie zna się na zaklinaniu dusz' . Jak zrobię tak jeszcze z parę razy przed innymi ja przed Di to wynoszę się stąd bo nie chcę być pośmiewiskiem.
Jak to ja poszłam dalej zwiedzać z nadzieją że jeszcze kogoś poznam. Gdy spokojnie sobie szłam przyfrunęła do mnie (no ta wróżka ).
- Hej Vanesso.Jak tam....-nie dokończyła bo przerwał jej jakiś ryk.
- Co to było?? - spytałam.
- Lepiej żebyś nie wiedziała, ale lepiej uciekaj.- powiedziała gdy nagle coś zaczęło mocno uderzać w ziemię. - Uciekaj!!
Coś dziwnego wyskoczyło zza drzew, a ja zaczęłam uciekać. Pędziłam przed siebie nie zważając na przeszkody.Odwróciłam się z nadzieją że ten potwór przestał mnie gonić, ale niestety biegł za mną.
~No oczywiście bo co to by było gdyby potwór nie gonił swojej ofiary ~ pomyślałam
Szybko skręciłam w inną ścieżkę i okryłam się niewidzialnością.Po dłuższym czasie dobiegłam do jakiegoś wodospadu. Ostatkami sił pobiegłam przez ścianę wody i znalazłam się w jaskini. Nie było słyszeć żadnych ryków itd. Stałam oparta o ścianę jaskini, gdy nagle dostałam mroczki przed oczami, a nogi mi się ugięły. Upadłam, a wtedy zapadłą ciemność.
sobota, 29 czerwca 2013
(Wataha Powietrza) Od Miko
Nagle sama chciałam uciec, jak on przed chwilą i to chyba
był najlepszy pomysł. Zeskoczyłam z niego i szybko jako wilk popędziłam przed
siebie, nie wiem jak długo zamierzałam biec, ale po jakimś czasie zatrzymałam
się przy drzewie. Nagle wyszła Luna, co oczywiście mnie osłabiło.
- Chyba zaczynasz sobie coś przypominać. – Spojrzała na mnie
smutno.
- Milcz. Kidy zacznie się ta wojna? – Zmieniłam temat.
- Już niedługo, więc proszę wynieś się stąd.
- Nie ma mowy, będę walczyć do upadłego. – Oparłam się o
drzewo.
- W takim razie muszę nauczyć Cię sztuczki, którą znają tam.
– Powiedziała tajemniczo.
- Dawaj. – Spojrzała na nią hardo.
Ta spojrzała na ręce. Widziałam, że się martwi, a po chwili
straciłam wszystkie siły i upadłam.
- Co się dzieje? – Zapytałam zdziwiona.
- Zmniejszyłam ilość tlenu w twoim ciele, wiec tracisz siły.
Poza tym jeśli chcesz tym walczyc musisz nauczyć się obrony przed tym atakiem. –
Wytłumaczyła.
Nie zamierzałam się obijać i włączyłam myślenie, po chwili
stałam jak poprzednio, a przyjaciółka patrzyła na mnie ze strachem.
- To proste, a teraz twoja kolej. – Dziewczyna padła
bezradnie.
- Jak? – W jej oczach pojawiły się łzy.
- co reszta nie odgaduje tego tak szybko? No, więc jestem
wilkiem powietrza, co ułatwia wytworzenie tlenu w moim organizmie, poza tym
ochrona też będzie prosta, wystarczy mieć tlen na zapas, a odebrać też nie jest
trudno wystarczy się skupić. – Spojrzałam na ręce.
- Czyli ty naprawdę wracasz…. Jednak kiedyś, nie miałaś
takiej siły. Musisz ich zostawić! Jeśli będziesz szła tym torem to oni zginął
przez twoją przemianę! – Dziewczyna była w rozpaczy.
- Wyjdę z tego, poradzę sobie. – Oznajmiłam z uśmiechem, po
czym podałam dziewczynie rękę.
Wstała, ja już jej oddałam to co należało do niej.
Stanęłyśmy naprzeciwko siebie.
- Luna, to imię nie pasuje do Ciebie. – Wycedziłam nagle.
- Czemu zaczynasz zgrywać odwagę? – Zapytała ze łzami w
oczach.
- Z biegiem czasu staję się silniejsza i muszę ratować coraz
częściej innych. Czy to źle, że walczę?
- W takiej chwili tak. – Rozpłakała się.
- Znasz przyszłość, ja też, ale przyszłość można zmienić
jednym zawahaniem, pójściem gdzie indziej. Moja przyszłość jest tylko moja i
nikt, ani nic jej nie zmieni, tylko ja sama. – Podniosłam wyżej głowę.
- Nic nie wiesz! Głupia jesteś! – Upadła i schowała twarz
między ręce.
- Wiesz, mam marzenie. – Powiedziałam, a dziewczyna
spojrzała na mnie. – Jak zginę to chcę by wszyscy o mnie zapomnieli, to
ustaliłam sobie już dawno i powtarzam to po raz setny, ale teraz nie czas na
takie marzenie, ja nie mogę zginąć, a wiesz czemu?
- Nie.
- Dla przyjaciół się żyje, a nie ginie. – Uśmiechnęłam się.
- Nie możliwe…. – Zdziwiła się.
- Co? – Zapytałam.
- Przyszłość… Ona się zmienia… Jednak twoja… Zostaje….- Jej
oczy zaszły mgłą.
- Okej, więc muszę postarać się bardziej, a teraz wybacz mam
spotkanie z Tamakim. – Pobiegłam kawałek dalej, gdzie stał już mnich.
- Musiałem tu biec od twojego brata, a i tak byłem szybciej.
– Pokręcił głową.
- Wybacz. – Skrzywiłam się.
- Dobrze, a teraz kolejna sztuczka. – Wzniósł w górę ręce, a nad nim pojawiło się coś dziwnego, jak by
chmura.
- Co to? – Zapytałam.
- To nazywa się Wąż. – Oznajmił.
- Czemu? – Zdziwiłam się.
- Jest podłużny, nazywają go też piorunem, gdyż spada na ziemię.
To jedna z wielu moich sztuczek, ale wybitnie prosta. Wystarczy, że stworzysz
coś takiego jak wąż i wycelujesz w wilka, tym samym możesz go udusić, lub
pokiereszować powietrzem, a teraz poćwicz. – To coś na niebie zniknęło.
Zaczęłam ćwiczyć, aż wreszcie po dłuuugim czasie udało mi
się. Udoskonalałam to do późnej nocy, po czym wróciłam wykończona i poszłam
spać.
(Wataha Wody) Od Rapix
Obudziłam się rano , bolała mnie głowa , nie pamiętam już co się działo wczoraj na imprezie. Dastan przeniósł mnie widocznie do jaskini. Musiałam ostro zabalować. Nikogo nie było w jaskini , ciekawe gdzie wywiało moją watahę. Podniosłam się i leniwie wyszłam z jaskini. Przede mną stanęła dziewczyna o fioletowych włosach.
-Witaj ponownie , już czas.-powiedziała ściskając w dłoni różdżkę.
-Yy chwila kim ty jesteś ? -zapytałam chwytając się za głowę.
-Ehhh -westchnęła głęboko - Rapix za dużo balowałaś. -powiedziała.
Dziewczyna uniosła różdżkę i uleczyła mojego małego kaca.
-Dobra już pamiętam , Aisha tak ? -przetarłam oczy.
-Jak miło , że pamiętasz ... Rapix.-odrzekła.
-Dobra lepiej mi powiedz po co tu jesteś. - powiedziałam bez zbędnych ceregieli.
-Jestem tu po to by Cię nauczyć panowania nad mocą. -odrzekła siadając na kamieniu.
-Ta , ale ja nie potrzebuje nauczania , sama sobie poradzę.-powiedziałam wymijając dziewczynę i odchodząc od niej.
-Doprawdy ? -zapytała.
-Tak nie po... -urwałam ,za mną stała Laguna biegła na mnie w szalonym pędzie.
-Stój ! - krzyknęłam. Nic to jednak nie dało pegaz galopował wprost na mnie. Uskoczyłam na bok , ona jednak chciała mnie stratować. - Co Cię opętało ?! -wrzasnęłam unikając ciosów kopyt.
Nic nie było w stanie powstrzymać pegazicy , postanowiłam użyć magii krwi.
Stanęłam na przeciwko pędzącej klaczy , skupiłam się i przejęłam kontrole nad jej ciałem. Z jej oczu ziała złość. Nagle coś poszło nie tak , straciłam kontrole , to coś opętało mnie. Nie panowałam nad swoim ciałem.
Moje nogi prowadziły mnie nad urwisko , skoczyłam w przepaść chociaż tego nie chciałam , skrzydła nie były mi posłuszne nie chciały latać. Nie mogłam nawet krzyczeć. Nagle wszystko minęło niczym zły sen. Byłam cała i zdrowa , leżałam na ziemi koło mojej jaskini. -Teraz już wiesz czemu tu jestem ? Nie panujesz nad tym. - powiedziała dziewczyna pochylając się nade mną.
-Co ... to było ?- zapytałam.
-Moja mała sztuczka , mogę Cię nauczyć. -powiedziała.
-Kiedy zaczynamy ?-zapytałam podnosząc się z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Dobra już pamiętam , Aisha tak ? -przetarłam oczy.
-Jak miło , że pamiętasz ... Rapix.-odrzekła.
-Dobra lepiej mi powiedz po co tu jesteś. - powiedziałam bez zbędnych ceregieli.
-Jestem tu po to by Cię nauczyć panowania nad mocą. -odrzekła siadając na kamieniu.
-Ta , ale ja nie potrzebuje nauczania , sama sobie poradzę.-powiedziałam wymijając dziewczynę i odchodząc od niej.
-Doprawdy ? -zapytała.
-Tak nie po... -urwałam ,za mną stała Laguna biegła na mnie w szalonym pędzie.
-Stój ! - krzyknęłam. Nic to jednak nie dało pegaz galopował wprost na mnie. Uskoczyłam na bok , ona jednak chciała mnie stratować. - Co Cię opętało ?! -wrzasnęłam unikając ciosów kopyt.
Nic nie było w stanie powstrzymać pegazicy , postanowiłam użyć magii krwi.
Stanęłam na przeciwko pędzącej klaczy , skupiłam się i przejęłam kontrole nad jej ciałem. Z jej oczu ziała złość. Nagle coś poszło nie tak , straciłam kontrole , to coś opętało mnie. Nie panowałam nad swoim ciałem.
Moje nogi prowadziły mnie nad urwisko , skoczyłam w przepaść chociaż tego nie chciałam , skrzydła nie były mi posłuszne nie chciały latać. Nie mogłam nawet krzyczeć. Nagle wszystko minęło niczym zły sen. Byłam cała i zdrowa , leżałam na ziemi koło mojej jaskini. -Teraz już wiesz czemu tu jestem ? Nie panujesz nad tym. - powiedziała dziewczyna pochylając się nade mną.
-Co ... to było ?- zapytałam.
-Moja mała sztuczka , mogę Cię nauczyć. -powiedziała.
-Kiedy zaczynamy ?-zapytałam podnosząc się z łobuzerskim uśmieszkiem.
piątek, 28 czerwca 2013
(Wataha Mroku) od Niny
Biegałam po łące pełnej kwiatów. Na jednym z nich zobaczyłam barwnego
motyla i zaczęłam go łapać. Mały uciekał a mi było coraz trudniej go
złapać.Zwłaszcza że wpadłam jeszcze na "coś". To była jakaś taka czarna
wadera. Nie znałam jej jeszcze ale trochę o niej słyszałam.Leżała na
trawie zła, jakby z urwiska spadła.O boże, chyba pazurek jej się nie
złamał. Zobaczyłam cienie w lesie, były ogromne jakby jakieś mega
stworzenia.Coś podpadające na wielkość do rozmiarów dorosłego
smoka.Wytrzeszczyłam oczy, podkuliłam ogon i cofnęłam się. Może to ten
feniks wstał z prochów i znów szukał zdobyczy?
- No nie patrz się tak, teraz to nic nie da, było się patrzeń wcześniej - powiedziała przemieniając się w wilka i uśmiechając się dziwnie.
Ja spuściłam głowę, chciałam uciec z tego miejsca i wrócić wieczorem. Zbadać teren. Kocham nocne wędrówki.
- Co taka skruszona, przecież ci nic nie zrobię - powiedziała niewinnie, a ja lekko ze strachem odwróciłam się tyłem do wadery.
- No nie bój się. - I właśnie wtedy zaczęłam uciekać i próbowałam się schować. Myślałam że będę mogła gdzieś schować się między drzewami czy w jakiejś jamie żeby mieć widok na wszystko.Wilczyca zaczęła mnie gonić.Kilka razy sie przewróciłam bo ta "pani" podstawiła mi łapy.Parę razy stanęła przede mną i zaczęła cieszyć pysk a ja wewnątrz siebie wpadałam w co raz bardziej większą furię.Na szczęście umiałam być opanowana i tylko ja wiedziałam o swoim drugim wcieleniu.Gdy jestem miła to jestem miła,ale gdy ktoś zajdzie mi ostro za skórę przemieniam się naprawdę w wilka mroku i mam "złą" postać.Wadera ciągle mnie goniła.Ja nie miałam jak jej powiedzieć o co chodzi bo ta cały czas gniła jak głupia.Po jakimś czasie przestała mnie gonić i skręciła w inną stronę.Ja biegłam dalej przed siebie,a ona pobiegła na zachód.W stronę Nemezis.Na mojej drodze leżało kilka drzew.Nie rozglądałam się dookoła,chwilowo interesowała mnie tylko moja przeszkoda. Za nią zauważyłam jezioro.Przeskoczyłam drzewa i jednym eleganckim susem wpadłam do wody.Wypłynęłam z niej cała mokra i pobiegłam prosto do jaskini.Osuszyłam się trochę,poszłam coś upolować.Schowałam się w krzaczkach i rzuciłam się na królika.Po zjedzeniu powoli zachodził zmrok.Słońce chowało się za chmurami.Mroczny cień zachodził na niebie.Wiat wiało coraz szybciej i był coraz zimniejszy.Drzewa zaczęły delikatnie uginać się pod lekkimi muśnięciami wiatru,który z czasem nabierał tempa.Zwierzęta zaczęły chować się do swoich norek,jaskiń i leśnych "domków" Wszystko zamilkło. Było strasznie mroczno. Mój klimat. Nigdzie cienia żywej duszy, żadnych wilków, księżyc na niebie przeplatany ciemnymi obłokami które nie raz odsłaniały to raz zakrywały go w całości i ani jednego żywego stworzenia wokoło mnie.
Stałam tak jeszcze chwilę,wiatr powiewał moją sierść.I zaczęła się burza.Stałam spokojnie,gdy nagle zza drzew usłyszałam jakiś potężny ryk zwierzęcia.Zaczaiłam się w małej norce po jakimś zwierzątku który już tu nie mieszkał.Jakby moje jedno mrugnięcie i zobaczyłam czerwony blask w mroku księżyca.Wyszłam z jamy. Nie bałam się, krok po kroku byłam co raz bliżej.Ten czerwony blask unosił się aż nad korony drzew sięgające chmur.Wszystko z zewnątrz wyglądało normalnie,ale miedzy drzewami gdy się lepiej przyjrzy można dostrzec to i owo.Starałam się wtopić w teren stojąc miedzy drzewami i krzaczkami.Podniosłam pysk ku chmurom.Gdy zobaczyłam tego stwora,sama nie wiedziałam co to jest.To stworzenie wypaliło cały las.Zostawiło tylko jakby kontury lasu,takie jakby złudzenie optyczne.Zwierzę odleciało jak zaczarowane,obejrzałam się i już go nie było.
-Co to miało być?!-wrzasnęłam
Nic.Pustka kompletna.Wszystko zniknęło oprócz pojedynczych drzew stojących obok siebie jak słupy.Widok mnie przeraził.Z tego wszystkiego położyłam się na ziemi i próbowałam się uspokoić.Za dużo emocji jak na jeden dzień.Po chwili zasnęłam i obudziłam się następnego dnia rano.W nocy miałam nadzieję tylko na to że ten potwór nie wróci.Gdyby coś jeszcze zniszczył i to zemną straciłabym życie.
~~Następnego dnia rano~~~
Wstałam.Myślałam że to może tylko mi się śniło.Zły sen jak jeden z wielu,ale jednak nie. Słońce świeciło,ale i tak wszystko było spalone.Tylko na ziemi postały małe kawałki pokruszonych na kawałki drzew.Szczątki... .Stałam tak i patrzyłam na to co w nocy się wydarzyło.Wstałam wcześnie rano i to bardzo.Słońce co prawda dopiero wschodziło na horyzont.Chodząc tak po popiole i skruszonych drzewach usłyszałam głos jakiejś wadery. Ja już ją znałam i to dobrze.Wczoraj ona za mną goniła.Usłyszałam jej słowa jak mówiła:
-Nemezis, mamy problem. I to bardzo poważny.
Wtedy wyszłam zza murku drzew po drugiej stronie i też coś powiedziałam.
-Zgadzam się, nie wiem co to było, ale najlepiej to to nie wyglądało.Ten stwór był okropny.
Przypomniałam sobie zdarzenie z wczorajszego wieczoru i czekałam na to co powiem Nemezis.
- No nie patrz się tak, teraz to nic nie da, było się patrzeń wcześniej - powiedziała przemieniając się w wilka i uśmiechając się dziwnie.
Ja spuściłam głowę, chciałam uciec z tego miejsca i wrócić wieczorem. Zbadać teren. Kocham nocne wędrówki.
- Co taka skruszona, przecież ci nic nie zrobię - powiedziała niewinnie, a ja lekko ze strachem odwróciłam się tyłem do wadery.
- No nie bój się. - I właśnie wtedy zaczęłam uciekać i próbowałam się schować. Myślałam że będę mogła gdzieś schować się między drzewami czy w jakiejś jamie żeby mieć widok na wszystko.Wilczyca zaczęła mnie gonić.Kilka razy sie przewróciłam bo ta "pani" podstawiła mi łapy.Parę razy stanęła przede mną i zaczęła cieszyć pysk a ja wewnątrz siebie wpadałam w co raz bardziej większą furię.Na szczęście umiałam być opanowana i tylko ja wiedziałam o swoim drugim wcieleniu.Gdy jestem miła to jestem miła,ale gdy ktoś zajdzie mi ostro za skórę przemieniam się naprawdę w wilka mroku i mam "złą" postać.Wadera ciągle mnie goniła.Ja nie miałam jak jej powiedzieć o co chodzi bo ta cały czas gniła jak głupia.Po jakimś czasie przestała mnie gonić i skręciła w inną stronę.Ja biegłam dalej przed siebie,a ona pobiegła na zachód.W stronę Nemezis.Na mojej drodze leżało kilka drzew.Nie rozglądałam się dookoła,chwilowo interesowała mnie tylko moja przeszkoda. Za nią zauważyłam jezioro.Przeskoczyłam drzewa i jednym eleganckim susem wpadłam do wody.Wypłynęłam z niej cała mokra i pobiegłam prosto do jaskini.Osuszyłam się trochę,poszłam coś upolować.Schowałam się w krzaczkach i rzuciłam się na królika.Po zjedzeniu powoli zachodził zmrok.Słońce chowało się za chmurami.Mroczny cień zachodził na niebie.Wiat wiało coraz szybciej i był coraz zimniejszy.Drzewa zaczęły delikatnie uginać się pod lekkimi muśnięciami wiatru,który z czasem nabierał tempa.Zwierzęta zaczęły chować się do swoich norek,jaskiń i leśnych "domków" Wszystko zamilkło. Było strasznie mroczno. Mój klimat. Nigdzie cienia żywej duszy, żadnych wilków, księżyc na niebie przeplatany ciemnymi obłokami które nie raz odsłaniały to raz zakrywały go w całości i ani jednego żywego stworzenia wokoło mnie.
Stałam tak jeszcze chwilę,wiatr powiewał moją sierść.I zaczęła się burza.Stałam spokojnie,gdy nagle zza drzew usłyszałam jakiś potężny ryk zwierzęcia.Zaczaiłam się w małej norce po jakimś zwierzątku który już tu nie mieszkał.Jakby moje jedno mrugnięcie i zobaczyłam czerwony blask w mroku księżyca.Wyszłam z jamy. Nie bałam się, krok po kroku byłam co raz bliżej.Ten czerwony blask unosił się aż nad korony drzew sięgające chmur.Wszystko z zewnątrz wyglądało normalnie,ale miedzy drzewami gdy się lepiej przyjrzy można dostrzec to i owo.Starałam się wtopić w teren stojąc miedzy drzewami i krzaczkami.Podniosłam pysk ku chmurom.Gdy zobaczyłam tego stwora,sama nie wiedziałam co to jest.To stworzenie wypaliło cały las.Zostawiło tylko jakby kontury lasu,takie jakby złudzenie optyczne.Zwierzę odleciało jak zaczarowane,obejrzałam się i już go nie było.
-Co to miało być?!-wrzasnęłam
Nic.Pustka kompletna.Wszystko zniknęło oprócz pojedynczych drzew stojących obok siebie jak słupy.Widok mnie przeraził.Z tego wszystkiego położyłam się na ziemi i próbowałam się uspokoić.Za dużo emocji jak na jeden dzień.Po chwili zasnęłam i obudziłam się następnego dnia rano.W nocy miałam nadzieję tylko na to że ten potwór nie wróci.Gdyby coś jeszcze zniszczył i to zemną straciłabym życie.
~~Następnego dnia rano~~~
Wstałam.Myślałam że to może tylko mi się śniło.Zły sen jak jeden z wielu,ale jednak nie. Słońce świeciło,ale i tak wszystko było spalone.Tylko na ziemi postały małe kawałki pokruszonych na kawałki drzew.Szczątki... .Stałam tak i patrzyłam na to co w nocy się wydarzyło.Wstałam wcześnie rano i to bardzo.Słońce co prawda dopiero wschodziło na horyzont.Chodząc tak po popiole i skruszonych drzewach usłyszałam głos jakiejś wadery. Ja już ją znałam i to dobrze.Wczoraj ona za mną goniła.Usłyszałam jej słowa jak mówiła:
-Nemezis, mamy problem. I to bardzo poważny.
Wtedy wyszłam zza murku drzew po drugiej stronie i też coś powiedziałam.
-Zgadzam się, nie wiem co to było, ale najlepiej to to nie wyglądało.Ten stwór był okropny.
Przypomniałam sobie zdarzenie z wczorajszego wieczoru i czekałam na to co powiem Nemezis.
(Wataha Mroku) od Kondrakara
Biegłem sam przez las z ogromną prędkością w watasze mroku, bo tam doprowadził mnie zapach Wery.
Po drodze spotkałem Di.
- Coś się stało Reksiu? – zapytała
- Nie nic... - odpowiedziałem drżącym głosem, Di to dobra przyjaciółka, ale się nie przejęła po mej odpowiedzi i wzruszając ramionami odeszła...
Gdy zniknęła mi z oczy dalej szukałem Wery... nigdzie jej nie było, a zaczęło się ściemniać.Wtedy zauważyłem ją z przodu, ruszyłem w bieg.
Nagle poczułem ból w łapie, zesztywniała mi, a reszta łap była w ruchu... przez natychmiastowe zatrzymanie złamałem nogę wywracając się...
Kość pękła tak szybko i boleśnie, że zapiszczałem bardzo głośno wystraszony.
Pojawiła się Wera w postaci człowieka... podeszła do mnie leżącego na ziemi unieruchomionego przez złamanie.
-Po co ci było tak za mną biec. Złamałeś nogę... już nie pobiegasz tak prędko.- mówiła jak nie ona z wrednym głosem i nagle podniosła do góry głowę i ręce wyważając fioletową smugę wokół niej... stworzyła impuls i uderzyło mną o drzewo.
- Wera... co ty... robi...sz kochana?- pytałem kaszląc zmieniony w człowieka.
Moja noga mocno krwawiła... trudno było na nią patrzeć. Zwierzęta wokół nas obumarły, zabiła je smuga...
Wera stanęła obok mnie wściekła dalej z smugą wokoło siebie wychodzącej z niej, miała zmieszane czarno fioletowe oczy z wściekłością i smutkiem zarazem...
- Jak mogłeś mi to zrobić?! Zdradziłeś mnie dla wilczycy ognia?!- irytowała się
- Wera to nie tak jak ...- zacząłem lecz przerwała natychmiastowo
- Co?!!! Dałeś jej się złapać za rękę! Latać na swoim grzbiecie! Nienawidzę cię!-
krzyczała Wera
- Ja nie chciałem, wytłumaczę naprawdę...- zacząłem ponownie
- Z nami koniec.- przerwała pewnie po czym dodała - Już nie jestem twoją partnerką...!- to był strzał w serce, ale nie sercem się kieruję... tylko umysłem.
- Wera! Ty nie rozumiesz?! Chcę szukać przygody , zaszaleć! Poza tym omijasz mnie ciągle, zostawiasz samego...- mówiłem powoli do dalej wypuszczającej smugę Wery.
- Milcz!- Wera nie była sobą, oczy miała czerwone stworzyła trzy impulsy na raz i z wszystkich drzew na około spadły liście...
- Przestań!- krzyknąłem
- Ha! Wymiękasz? Nie przestanę!- w głębi lasu spaliła niektóre drzewa, inne obok spalonych ususzyła... jak na to patrzyłem i słyszałem zabójczy śmiech...
Wera zniknęła... leżałem sam, obok mnie leżała gałąź, posłużyła mi za nogę. Ślady krwi były na ziemi, szedłem jak najszybciej dałem radę, co jakby ktoś pomyślał ,że to ja?
Ledwo doszedłem do medyczki , moja złamana noga była w gipsie po leczeniu.
- Musisz uważać, mniej wychodź z jaskini i nie biegaj z gipsem.- radziła medyczka
- Dobrze, pójdę się położyć.
Wszedłem do jaskini mroku i zasnąłem na swoim legowisku... nawet nie chciałem mówić o tym co się stało... i jeszcze znów jestem singlem....
Po drodze spotkałem Di.
- Coś się stało Reksiu? – zapytała
- Nie nic... - odpowiedziałem drżącym głosem, Di to dobra przyjaciółka, ale się nie przejęła po mej odpowiedzi i wzruszając ramionami odeszła...
Gdy zniknęła mi z oczy dalej szukałem Wery... nigdzie jej nie było, a zaczęło się ściemniać.Wtedy zauważyłem ją z przodu, ruszyłem w bieg.
Nagle poczułem ból w łapie, zesztywniała mi, a reszta łap była w ruchu... przez natychmiastowe zatrzymanie złamałem nogę wywracając się...
Kość pękła tak szybko i boleśnie, że zapiszczałem bardzo głośno wystraszony.
Pojawiła się Wera w postaci człowieka... podeszła do mnie leżącego na ziemi unieruchomionego przez złamanie.
-Po co ci było tak za mną biec. Złamałeś nogę... już nie pobiegasz tak prędko.- mówiła jak nie ona z wrednym głosem i nagle podniosła do góry głowę i ręce wyważając fioletową smugę wokół niej... stworzyła impuls i uderzyło mną o drzewo.
- Wera... co ty... robi...sz kochana?- pytałem kaszląc zmieniony w człowieka.
Moja noga mocno krwawiła... trudno było na nią patrzeć. Zwierzęta wokół nas obumarły, zabiła je smuga...
Wera stanęła obok mnie wściekła dalej z smugą wokoło siebie wychodzącej z niej, miała zmieszane czarno fioletowe oczy z wściekłością i smutkiem zarazem...
- Jak mogłeś mi to zrobić?! Zdradziłeś mnie dla wilczycy ognia?!- irytowała się
- Wera to nie tak jak ...- zacząłem lecz przerwała natychmiastowo
- Co?!!! Dałeś jej się złapać za rękę! Latać na swoim grzbiecie! Nienawidzę cię!-
krzyczała Wera
- Ja nie chciałem, wytłumaczę naprawdę...- zacząłem ponownie
- Z nami koniec.- przerwała pewnie po czym dodała - Już nie jestem twoją partnerką...!- to był strzał w serce, ale nie sercem się kieruję... tylko umysłem.
- Wera! Ty nie rozumiesz?! Chcę szukać przygody , zaszaleć! Poza tym omijasz mnie ciągle, zostawiasz samego...- mówiłem powoli do dalej wypuszczającej smugę Wery.
- Milcz!- Wera nie była sobą, oczy miała czerwone stworzyła trzy impulsy na raz i z wszystkich drzew na około spadły liście...
- Przestań!- krzyknąłem
- Ha! Wymiękasz? Nie przestanę!- w głębi lasu spaliła niektóre drzewa, inne obok spalonych ususzyła... jak na to patrzyłem i słyszałem zabójczy śmiech...
Wera zniknęła... leżałem sam, obok mnie leżała gałąź, posłużyła mi za nogę. Ślady krwi były na ziemi, szedłem jak najszybciej dałem radę, co jakby ktoś pomyślał ,że to ja?
Ledwo doszedłem do medyczki , moja złamana noga była w gipsie po leczeniu.
- Musisz uważać, mniej wychodź z jaskini i nie biegaj z gipsem.- radziła medyczka
- Dobrze, pójdę się położyć.
Wszedłem do jaskini mroku i zasnąłem na swoim legowisku... nawet nie chciałem mówić o tym co się stało... i jeszcze znów jestem singlem....
(Wataha Ognia) od Trisi
Cały dzień błąkałam się po nie znanym lesie.Po dłuższym marszu przemieniłam się w człowieka i usiadłam w cieniu.
~Dawno nie słuchałam muzyki z mojej mp3~pomyślałam Włączyłam sobie mp3 i zaczęłam słuchać muzyki.Niewiem jakim cudem ale zasnełam.Miałam dziwne sny których nie umiem opowiedzieć.W końcu sie obudziłam,wtedy dostrzegłam że już jest po południe.Choć teraz jest lato a dni są dłuższe to i tak nie chciałam zmarnować dnia na drzemce.Wstałam i poszłam dalej słuchając muzyki.Gdy wyszłam z ścieżki leśnej na jakąś inną zobaczyłam chłopaka.Był ładny,no nawet mi sie spodobał.... -Co cię tu sprowadza i kim jesteś?-zapytałam -Jestem Kondrakar z watahy mroku.Szukam przygody-odpowiedział.Trochę mnie zdziwiło że szuka przygody i to właśnie 'tu'. -Przygody tu?Ja mam na imię Trisia, miło mi. -Może chcesz żebym pokazał ci okolice?-zapytałam.Choć już wędruje tu dłuższy czas to poznałam dobrze tą okolice. -Hm...czemu nie, chodźmy. -Jaki jest twój ulubiony kolor-spytałam -Zawsze był i będzie zielony.Jest taki....symbolizujący życie. -Mój ulubiony to niebieski....jest taki jak niebo.Zawsze chciałam latać po niebie, a jest niebieskie, to mój ulubiony kolor to niebieski-odpowiedziałam uśmiechając się.Niewiem co mnie podkusiło ale złapałam go za rękę. -Masz naprawdę piękne marzenia.Latać to niezwykłe uczucie, wiem coś o tym.-powiedział.A ja sie spojrzałam na niego z lekkim zaskoczeniem... - No co?Ja umiem latać pokazać ci? - Pokaż!- uśmiechnęłam się puszczając jego rękę. Zmienił się w wilka i wzleciał w górę. A ja jak zwylke się rozmarzyłam... - Fajnie no nie? Usiądź na moim grzbiecie to polatamy razem.- zaproponował Bez namysłu siadłam na jego grzbiet i wzlecieliśmy w powietrze. Trzymałam się jego mocno i uśmiechałam się gdy wlatywaliśmy między chmury. Niewiem dlaczego ale Kondrakar szybko zleciał z powrotem na dół. Szybko zeszłam z jego grzbietu i zamieniłam się w wilka. - Co się stało?- zapytałam - Wybacz, ale muszę natychmiast iść. Miło było cię poznać do zobaczenia następnym razem.- uśmiechnął się i wzbił się w powietrze. - Do zobaczenia.- znowu mnie coś napadło ale tym razem puściłam mu oczko. Kondrakar poleciał sobie, a ja poszłam przed siebie.Takim sposobem doszłam do jakiejś rzeki. ~Brr.....Woda...~pomyślałam Choć nie lubie wody to siadłam sobie na brzegu rzeki. Siedziałam sobie spokojnie na brzegu gdy nagle coś spadło.Gdy się odwróciłam ujrzałam dziewczyne.Dla pewności że to nie intruz itd. utworzyłam kule ognia.Podeszłam do niej a ona powiedziała: -Spokojnie,przecież cię nie zabiję.Jestem Vanessa i należę do watahy ciemności.A ty kim jesteś?- spytała, a ja zgasiłam ogień. -Jestem Trisia ale mów mi Tris.Od pewnego czasu wędruje. -Ja też wędrowałam ale dołączyłam do tutejszej watahy...A może i ty chcesz dołączyć do któreś z watah? -Nie mam rodziny i nie mam kogo szukać, więc chętnie dołączę do watahy najlepiej ognia. -Dobra ale jest pewien problem narazie nie znam tu nikogo oprócz ciebie i Nemezis.Więc będzie trzeba poszukać alfy ognia.To co idziemy na poszukiwania?-zasmiała się -Noo...dobra.-odpowiedziałam.Trochę dziwna ta Vanessa.... Poszłyśmy w poszukiwaniu alfy watahy ognia.Przeszłyśmy przez spalony las,kiedyś taki widziałam ale nie wiem gdzie.Przez dłuższy czas szłyśmy gdy nagle coś nad nami przeleciało.Wtedy z mgły wyłoniła sie sylwetka wilka.Przemieniłam sie w wilka.Gdy wilk się zbliżył przemówił. -Kim jesteście?-spytał wilk -Ja jestem Vanessa,należę do watahy mroku a to Trisia....-powiedziała .Nie za bardzo lubię gdy ktoś mnie przedstawia więc jej przerwałam i sama dokończyłam: -...Szukam watahy ognia.Może wiesz gdzie mogę znaleźć alfę tej watahy? - Miło was poznać.Jestem Symphony Of My Heart, alfa watahy ognia .Trisio chcesz dołączyć do mojej watahy? - Jasne-powiedziałam - To witam w mojej watasze.Choć to ci pokaże jaskinie i twoje legowisko. - Dobrze. - powiedziałam - To cześć Vanesso. -Do zobaczenia-powiedziała Poszłam za alfą,a gdy doszłyśmy pokazała mi moje legowisko.Gdy mi pokazała poszłam się przejść na jakiś klif by pooglądać zachód słońca nim się ściemni.Szłam sobie spokojnie gdy ktoś na mnie wpadł.Zobaczyłam że to znowu Vanessa.No chyba nigdy nie da mi spokoju. -O cześć.Co ty tu..?? -Ide się przejść.-powiedziałam i przyśpieszyłam kroku. Nie chciało mi się dziś z nią gadać. Obejrzałam się a ona już znikła.Gdy byłam blisko klifu zobaczyłam, że ktoś właśnie tam leży. |
|
(Wataha Mroku) od Diany
No cóż, nie mogę powiedzieć, żeby ostatnio działo się coś szczególnie
ciekawego. Mijały noce i dni, noce i dni, noce i dni, noce i dni, noce i
dni itd. w nieskończoność... A jednak coś się zmieniło. Coś, czego nie
jestem w stanie opisać słowami, ani niczym innym. Coś bardzo, ale to
bardzo niemiłego wisiało w powietrzu. Wszystko stało się takie monotonne
i melancholiczne. Wszędzie panowała cisza. Margo jak pojechała, to nie
wróciła do tej pory, czyli innymi słowami nie ma co na razie robić.
Kondrakar ma Werę, a Wanney przeżywa rozstanie z Margo na jakiś czas,
czyli co? NU-DY... Nawet Arastus nie wypada pełnym galopem z krzaków,
czy nie spada nieba prosto na mnie, tylko po jakimś czasie przychodzi
człapiąc sobie wolnym stępem. Zwierzyna nie chce uciekać, tylko od razu
jak nas zobaczy sama kładzie się na trawie czekając na wyrok. Czyli
polowania też odpadają. Zupełnie nie ma co robić. Nawet to czarne
ptaszysko dało mi spokój i nie nęka mnie już od dłuższego czasu, mało
tego - nigdzie nie mogę go znaleźć. Jedynie dusze w rzece stały się
jakby aktywniejsze.... Nie dają nawet mi - zaklinaczce cieni (!) - wejść
do siebie, do niesamowicie zimnej wody będącej zbawieniem podczas
letnich upałów. Nie wiem, może to przez tą przeklętą temperaturę. Teraz
zazdroszczę białym wilkom. Ostatnio nie za często bywam w postaci wilka,
chyba, że w nocy kiedy jest chłodniej. Ale odbiegłam od tematu. Nie
wiem co jest przyczyną tej letniej melancholii. Moim zdaniem to cisza
przed burzą. I wcale nie chodzi mi o ciężkie, ołowiane chmury, tylko o
coś znacznie poważniejszego. Z rozmyślań nad sprawami życia i śmierci
wyrwał mnie szelest. Odwróciłam się i kogo zobaczyłam?
- Margo! - wydarłam się i rzuciłam się przyjaciółce na szyję, a kiedy zorientowałam się co robię odskoczyłam jak poparzona. Dostałam od razu ataku euforii i wróciły mi wszystkie siły i chęci do życia.
- Następnym razem dobrze się zastanów zanim zostawisz mnie samą - powiedziałam i przyłożyłam jej z pięści. Ta wyjęła coś z tej swojej tajemniczej torby, której nigdy nie pozwala mi dotknąć i powiedziała:
- Cała ty, i tego mi właśnie brakowało.
Uśmiechnęła się i gdzieś poszła.
Z tego wszystkiego chciało mi się biegać, skakać, z resztą obojętne co, byle by zużyć tą energię. Nagle wpadła na mnie jakaś brązowa wilczyca goniąca za motylkiem. Ta 'Nina'. Kiedy zobaczyła na kogo wpadła podkuliła pod siebie ogon i trochę się cofnęła. Ach... Jak to dobrze mieć wyrobioną opinię w stadzie...
- No nie patrz się tak, teraz to nic nie da, było się patrzeń wcześniej - powiedziałam przybierając wilczą postać i uśmiechając się na swój sposób. A ona słysząc te słowa spuściła głowę. Przebiegłam z prędkością dźwięku za nią.
- Co taka skruszona, przecież ci nic nie zrobię - powiedziałam niewinnie, a ona odwróciła się przestraszona. Przemieściła się w ten sposób w to samo miejsce co przedtem.
- No nie bój się. - I właśnie wtedy zaczęła uciekać prosto przed siebie gnając jak szalona nie zważając na przeszkody. Zaczęłam ją gonić z prędkością dźwięku śmiejąc się. Parę razy ją przewróciłam, kilka stanęłam przed nią na drodze uśmiechając się, a ona była coraz bardziej przerażona. Ciekawe dlaczego, przecież to zabawne. Jednak w końcu musi nadejść ten moment, kiedy nawet najlepsza rozrywka staje się nudna. Wróciłam więc do jaskini i padłam koło Nemezis.
- Co się stało? - zapytała alfa.
- Nie, tylko się ścigałam i jestem padnięta. - powiedziałam zdyszana uśmiechając się.
- Aha - odpowiedziała i wyszła zamyślona. Pewnie też zauważyła, że wszytko jest takie dziwnie ospałe.
Po chwili do jaskini wszedł West, również zamyślony. Eh, nie ma co tu siedzieć z tymi przymułami. Zmieniłam formę i poszłam nad rzekę. Zdjęłam buty, rzuciłam je gdzieś na bok. Zanurzyłam nogi w wodzie, a te biedne t tylko patrzyły na mnie tęsknym wzrokiem nie mogąc mi nic (na razie) zrobić. Niektóre próbowały wyciągać ręce, ale na marne. Teraz nad nimi panowałam, ale wejście tam do nich wiązało się z pewnym ryzykiem. Wtedy nie byłam wstanie ich wszystkich ogarnąć i już raz mnie 'porwały'. A dzisiaj akurat nie miałam ochoty na powtórkę, sama nie wiem dlaczego. Machałam nogi bawiąc się swoim odbiciem, kiedy z lasu wyszła jakaś dziewczyna i podbiegła do mnie przerażona.
- Uważaj, ta rzeka.. - chciała coś krzyknąć, ale jej przerwałam.
- Ciichoo.. Nie martw się o mnie, ja sobie poradzę.
Dziewczyna podeszła do mnie i wytrzeszczyła oczy.
- Wooow... Jak ty to...
- Słuchają mnie się, jestem zaklinaczką - odpowiedziałam znudzona.
- Ja też - powiedziała podekscytowana i wskoczyła do wody.
Rzec jasna, można było się domyśleć dusze od razu się na nią rzuciły. Przewróciłam oczami i wyciągnęłam rękę, a ta od razu kurczowo się jej uczepiła.
- Aha. Zaklinaczka cieni - powiedziałam wzdychając.
- Wyciągnij mnie stąd, proszę - wysapała podtapiania przed dusze.
- Już spokojnie, co ty taka w gorącej wodzie kąpana? Poczekać nie łaska? To jest jak bagno, im bardziej się rzucasz, tym bardziej cię wciąga - odparłam nadzwyczaj spokojnie przyciągając rękę do siebie, jakbym robiła to na co dzień.
Gdy tylko podpłynęła wystarczająco blisko brzegu niezdarnie wgramoliła się na ląd wciągana przez dusze. A ja dalej machałam nogami w wodzie nie zważając na jej nieudane próby. Kiedy w końcu jej się udało wyjść powiedziała:
- Dzięki. Jestem Vanessa z mroku, a ty?
- Pamiętaj, zaklinanie to dar, który trzeba opanować latami nieustannej praktyki.
- Dopiero zaczynam, a jak się nazywasz?
Cisza. Wyciągnęłam nogi z wody, założyłam buty i ruszyłam przed siebie równym, szybkim marszem.
- Hej! Jak ci na imię? - krzyknęła do mnie i zaczęła mnie gonić. Ja się nie zatrzymywałam. Kiedy szła na równi ze mną zapytałam:
- Czy moje imię jest naprawdę takie ważne?
- Dla mnie ważne.
- Skoro to ma zbawić świat to proszę bardzo: Di.
- Di? I tylko tyle?
- Diana.
- Ach.. Diana...
- Tylko tyle chciałaś?
- No... właściwie to chyba tak...
- To już spływaj, zaczynasz mnie irytować...
- Ok! To do zobaczenia! - powiedziała i odbiegła.
- Byle nie... - mruknęłam pod nosem.
Skierowałam się w stronę wzgórza z którego najlepiej widać księżyc. Robiło się ciemno, więc powinnam się pośpieszyć. Zmieniłam się w wilka i podbiegłam trochę. Niestety moja błoga chwila spokoju nie trwała zbyt długo. Tym razem wpadłam na 'Reksia'. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Coś się stało Reksiu? - zapytałam jako 'dobra przyjaciółka'.
- Nie nic... - odpowiedział drżącym głosem.
Nawet mu nie przeszkadzało, że nazwałam go Reksiem. Co najmniej dziwne. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej. Położyłam się na szycie wzgórza i popatrzyłam na księżyc w pełni. Był taki piękny. Nagle na niebie zaczęły pojawiać się dziwne znaki. A konkretniej litery. Ktoś coś napisał na niebie. A potem słowa się zmieniły. To było jak rozmowa. No tak, bo nie ma to jak pisać ze sobą na niebie. Przekręciłam się na bok i zamknęłam oczy. No przecież nie będę czytać czyjejś korespondencji. Bez przesady, tego to nawet ja nie robię.
Obudziłam się razem ze wschodem słońca. Byłam trochę głodna, więc pobiegłam szybko do lasu, aby zdążyć zjeść jeszcze w wilczym ciele (nie chciało mi się piec mięsa). Wpadałam na najbliższą polanę szybko jak nigdy i zanim zdążyłam cokolwiek zauważyć powiedziałam:
- No, to kogo dzisiaj zapraszamy na... śnia... dan... - nie dokończyłam, bo zobaczyła co się stało.
Drzewa wokół mnie, w głębi lasu były łyse. Uschnięte, albo spalone. Zwierzęta martwe, ani jednej żywej muszki. A od zewnątrz wyglądało zupełnie normalnie. Chciało mi się płakać. Nie chodzi o to, że byłam głodna. Chodzi o to co się stało. Postanowiłam pójść z tym do Nemezis. Biegłam na oślep do jaskini ile sił w łapach. Kiedy dotarłam wszyscy łącznie w alfą jeszcze spali. Podbiegłam do jej legowiska i obudziłam ją.
- Co jest.. Co.. coś się stało? - powiedziała zaspanym głosem mrużąc oczy. Chyba nie była zadowolona, że ją obudziłam.
- Nemezis, mamy problem. I to bardzo poważny.
- Margo! - wydarłam się i rzuciłam się przyjaciółce na szyję, a kiedy zorientowałam się co robię odskoczyłam jak poparzona. Dostałam od razu ataku euforii i wróciły mi wszystkie siły i chęci do życia.
- Następnym razem dobrze się zastanów zanim zostawisz mnie samą - powiedziałam i przyłożyłam jej z pięści. Ta wyjęła coś z tej swojej tajemniczej torby, której nigdy nie pozwala mi dotknąć i powiedziała:
- Cała ty, i tego mi właśnie brakowało.
Uśmiechnęła się i gdzieś poszła.
Z tego wszystkiego chciało mi się biegać, skakać, z resztą obojętne co, byle by zużyć tą energię. Nagle wpadła na mnie jakaś brązowa wilczyca goniąca za motylkiem. Ta 'Nina'. Kiedy zobaczyła na kogo wpadła podkuliła pod siebie ogon i trochę się cofnęła. Ach... Jak to dobrze mieć wyrobioną opinię w stadzie...
- No nie patrz się tak, teraz to nic nie da, było się patrzeń wcześniej - powiedziałam przybierając wilczą postać i uśmiechając się na swój sposób. A ona słysząc te słowa spuściła głowę. Przebiegłam z prędkością dźwięku za nią.
- Co taka skruszona, przecież ci nic nie zrobię - powiedziałam niewinnie, a ona odwróciła się przestraszona. Przemieściła się w ten sposób w to samo miejsce co przedtem.
- No nie bój się. - I właśnie wtedy zaczęła uciekać prosto przed siebie gnając jak szalona nie zważając na przeszkody. Zaczęłam ją gonić z prędkością dźwięku śmiejąc się. Parę razy ją przewróciłam, kilka stanęłam przed nią na drodze uśmiechając się, a ona była coraz bardziej przerażona. Ciekawe dlaczego, przecież to zabawne. Jednak w końcu musi nadejść ten moment, kiedy nawet najlepsza rozrywka staje się nudna. Wróciłam więc do jaskini i padłam koło Nemezis.
- Co się stało? - zapytała alfa.
- Nie, tylko się ścigałam i jestem padnięta. - powiedziałam zdyszana uśmiechając się.
- Aha - odpowiedziała i wyszła zamyślona. Pewnie też zauważyła, że wszytko jest takie dziwnie ospałe.
Po chwili do jaskini wszedł West, również zamyślony. Eh, nie ma co tu siedzieć z tymi przymułami. Zmieniłam formę i poszłam nad rzekę. Zdjęłam buty, rzuciłam je gdzieś na bok. Zanurzyłam nogi w wodzie, a te biedne t tylko patrzyły na mnie tęsknym wzrokiem nie mogąc mi nic (na razie) zrobić. Niektóre próbowały wyciągać ręce, ale na marne. Teraz nad nimi panowałam, ale wejście tam do nich wiązało się z pewnym ryzykiem. Wtedy nie byłam wstanie ich wszystkich ogarnąć i już raz mnie 'porwały'. A dzisiaj akurat nie miałam ochoty na powtórkę, sama nie wiem dlaczego. Machałam nogi bawiąc się swoim odbiciem, kiedy z lasu wyszła jakaś dziewczyna i podbiegła do mnie przerażona.
- Uważaj, ta rzeka.. - chciała coś krzyknąć, ale jej przerwałam.
- Ciichoo.. Nie martw się o mnie, ja sobie poradzę.
Dziewczyna podeszła do mnie i wytrzeszczyła oczy.
- Wooow... Jak ty to...
- Słuchają mnie się, jestem zaklinaczką - odpowiedziałam znudzona.
- Ja też - powiedziała podekscytowana i wskoczyła do wody.
Rzec jasna, można było się domyśleć dusze od razu się na nią rzuciły. Przewróciłam oczami i wyciągnęłam rękę, a ta od razu kurczowo się jej uczepiła.
- Aha. Zaklinaczka cieni - powiedziałam wzdychając.
- Wyciągnij mnie stąd, proszę - wysapała podtapiania przed dusze.
- Już spokojnie, co ty taka w gorącej wodzie kąpana? Poczekać nie łaska? To jest jak bagno, im bardziej się rzucasz, tym bardziej cię wciąga - odparłam nadzwyczaj spokojnie przyciągając rękę do siebie, jakbym robiła to na co dzień.
Gdy tylko podpłynęła wystarczająco blisko brzegu niezdarnie wgramoliła się na ląd wciągana przez dusze. A ja dalej machałam nogami w wodzie nie zważając na jej nieudane próby. Kiedy w końcu jej się udało wyjść powiedziała:
- Dzięki. Jestem Vanessa z mroku, a ty?
- Pamiętaj, zaklinanie to dar, który trzeba opanować latami nieustannej praktyki.
- Dopiero zaczynam, a jak się nazywasz?
Cisza. Wyciągnęłam nogi z wody, założyłam buty i ruszyłam przed siebie równym, szybkim marszem.
- Hej! Jak ci na imię? - krzyknęła do mnie i zaczęła mnie gonić. Ja się nie zatrzymywałam. Kiedy szła na równi ze mną zapytałam:
- Czy moje imię jest naprawdę takie ważne?
- Dla mnie ważne.
- Skoro to ma zbawić świat to proszę bardzo: Di.
- Di? I tylko tyle?
- Diana.
- Ach.. Diana...
- Tylko tyle chciałaś?
- No... właściwie to chyba tak...
- To już spływaj, zaczynasz mnie irytować...
- Ok! To do zobaczenia! - powiedziała i odbiegła.
- Byle nie... - mruknęłam pod nosem.
Skierowałam się w stronę wzgórza z którego najlepiej widać księżyc. Robiło się ciemno, więc powinnam się pośpieszyć. Zmieniłam się w wilka i podbiegłam trochę. Niestety moja błoga chwila spokoju nie trwała zbyt długo. Tym razem wpadłam na 'Reksia'. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Coś się stało Reksiu? - zapytałam jako 'dobra przyjaciółka'.
- Nie nic... - odpowiedział drżącym głosem.
Nawet mu nie przeszkadzało, że nazwałam go Reksiem. Co najmniej dziwne. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej. Położyłam się na szycie wzgórza i popatrzyłam na księżyc w pełni. Był taki piękny. Nagle na niebie zaczęły pojawiać się dziwne znaki. A konkretniej litery. Ktoś coś napisał na niebie. A potem słowa się zmieniły. To było jak rozmowa. No tak, bo nie ma to jak pisać ze sobą na niebie. Przekręciłam się na bok i zamknęłam oczy. No przecież nie będę czytać czyjejś korespondencji. Bez przesady, tego to nawet ja nie robię.
Obudziłam się razem ze wschodem słońca. Byłam trochę głodna, więc pobiegłam szybko do lasu, aby zdążyć zjeść jeszcze w wilczym ciele (nie chciało mi się piec mięsa). Wpadałam na najbliższą polanę szybko jak nigdy i zanim zdążyłam cokolwiek zauważyć powiedziałam:
- No, to kogo dzisiaj zapraszamy na... śnia... dan... - nie dokończyłam, bo zobaczyła co się stało.
Drzewa wokół mnie, w głębi lasu były łyse. Uschnięte, albo spalone. Zwierzęta martwe, ani jednej żywej muszki. A od zewnątrz wyglądało zupełnie normalnie. Chciało mi się płakać. Nie chodzi o to, że byłam głodna. Chodzi o to co się stało. Postanowiłam pójść z tym do Nemezis. Biegłam na oślep do jaskini ile sił w łapach. Kiedy dotarłam wszyscy łącznie w alfą jeszcze spali. Podbiegłam do jej legowiska i obudziłam ją.
- Co jest.. Co.. coś się stało? - powiedziała zaspanym głosem mrużąc oczy. Chyba nie była zadowolona, że ją obudziłam.
- Nemezis, mamy problem. I to bardzo poważny.
(Wataha Mroku) od Niny
Wracając z nad Rzeki postanowiłam rozejrzeć się po watahach.Trafiłam do
tej jaskini o której wspominała Nemezis.Zobaczyłam wychodzącego z niej
basiora który bardzo przypominał mi mojego brata który zaginął. Podbiegłam
kawałek do niego.
-Witaj.-przywitałam się z uśmiechem.
Nie chciałam walnąć tak od razu z zapytaniem: Czy jesteś moim bratem? i tym podobne.
-Witaj,znamy się?-odpowiedział i zapytał.
-Nie,nie ja jestem Nina.Niedawno dołączyłam i rozglądam się po watahach.
-A do jakiej watahy dołączyłaś?-znów zadał pytanie i czekał na odpowiedź.
-Ja jestem z watahy mroku.
-Ja też.!-uśmiechną się.-Ale wiesz że to wataha Wody,prawda?
-Tak,Nemezis oprowadzała mnie przed chwilą ale miała ważniejsze sprawy i poleciała na tereny tej watahy.
-Szukasz jej?
Miałam wrażenie że basior cały czas mnie przesłuchuje.Jak na jakimś posterunku.
-Nie,rozglądałam się tylko. Jak masz na imię?-tym razem ja zaczęłam zadawać pytania.
-Przepraszam nie przedstawiłem się, jestem West. Miałem kiedyś siostrę Ninę.
-A ja brata West'a.-spojrzałam na niego podejrzliwie i czekałam co on odpowie.
-Czy ty też myślisz o tym co....-przerwałam mu.
-Tak....-odpowiedziałam szybko i bardzo podejrzliwie wtrącając mu się w słowa.
-Powiedz mi coś o sobie.-poprosił.
Zaczęłam mówić jak się tu dostałam i jak kiedyś wyglądało moje życie w dawnej watasze.Okazało się że pochodzimy z tego samego miejsca i naprawdę jesteśmy rodzeństwem.
-Super że odnaleźliśmy się,to teraz mam ciebie z rodziny i moją ukochaną Bellę oraz maluchy.
Odpłyną jak chmurka na niebie.
-Masz dzieci?-zapytałam
-Tak,jeśli chcesz to możesz je poznać,wraz z Bellą.
-Oczywiście,chodźmy.
West zaprowadził mnie na watahę ziemi.Tak w jaksini zobaczyłam dwa szczeniaki i waderę.
-Witaj.-przywitałam się z uśmiechem.
Nie chciałam walnąć tak od razu z zapytaniem: Czy jesteś moim bratem? i tym podobne.
-Witaj,znamy się?-odpowiedział i zapytał.
-Nie,nie ja jestem Nina.Niedawno dołączyłam i rozglądam się po watahach.
-A do jakiej watahy dołączyłaś?-znów zadał pytanie i czekał na odpowiedź.
-Ja jestem z watahy mroku.
-Ja też.!-uśmiechną się.-Ale wiesz że to wataha Wody,prawda?
-Tak,Nemezis oprowadzała mnie przed chwilą ale miała ważniejsze sprawy i poleciała na tereny tej watahy.
-Szukasz jej?
Miałam wrażenie że basior cały czas mnie przesłuchuje.Jak na jakimś posterunku.
-Nie,rozglądałam się tylko. Jak masz na imię?-tym razem ja zaczęłam zadawać pytania.
-Przepraszam nie przedstawiłem się, jestem West. Miałem kiedyś siostrę Ninę.
-A ja brata West'a.-spojrzałam na niego podejrzliwie i czekałam co on odpowie.
-Czy ty też myślisz o tym co....-przerwałam mu.
-Tak....-odpowiedziałam szybko i bardzo podejrzliwie wtrącając mu się w słowa.
-Powiedz mi coś o sobie.-poprosił.
Zaczęłam mówić jak się tu dostałam i jak kiedyś wyglądało moje życie w dawnej watasze.Okazało się że pochodzimy z tego samego miejsca i naprawdę jesteśmy rodzeństwem.
-Super że odnaleźliśmy się,to teraz mam ciebie z rodziny i moją ukochaną Bellę oraz maluchy.
Odpłyną jak chmurka na niebie.
-Masz dzieci?-zapytałam
-Tak,jeśli chcesz to możesz je poznać,wraz z Bellą.
-Oczywiście,chodźmy.
West zaprowadził mnie na watahę ziemi.Tak w jaksini zobaczyłam dwa szczeniaki i waderę.
czwartek, 27 czerwca 2013
(Wataha Mroku) Od Fushigiego
Koleś był nieugięty, myślał, że jego sztuczki są dobre, a ja
w jedną z nich wpadłem, cholera i po co… Kurde, nie będzie wychodzić skoro
odwala takie rzeczy, a teraz mam do tego wszystkiego problemy.
- Powiedz, przecież nikomu nie wygadam. – Uśmiechnął się.
- Myślisz, że mnie przekonasz takim zdaniem? – Znowu się
dałem nabrać.
- Więc ją znasz? – Spojrzał podejrzliwie.
- Mo… - Przerwał mi.
- Tą odpowiedź już słyszałem, odpowiedz tak lub nie.
- Po co Ci to? – Wnerwiałem się.
- Ciekawski jestem. – Odparł.
- Lepiej wracaj do tej swojej laski. – Mruknąłem.
- Jak mi powiesz to pójdę. – Odparł.
- W takim razie pójdę pierwszy. – Odwróciłem się i
poszedłem.
Miałem ochotę coś rozwalić, bo w końcu, co jej odbiło żeby z
nim gadać? Nie miała co robić, najpierw zabiła tą laskę i wyskoczyła jakaś
inna, to jeszcze tego musiałam poznać, dobrze, że nie powiedziała całego
imienia jak zwykle…. Powlokłem się na wzgórze, by popatrzeć na okolicę. Było czyste niebo, więc zacząłem kontaktować się przez gwiazdy z moim kumplem. Zawsze gadaliśmy w ten sposób na odległość. Robimy to w prosty sposób, mgłą zasłaniamy gwiazdy, tak by powstały litery, ale najpierw, by ostrzec, że piszemy to zasłaniamy księżyc. Pisaliśmy przez cała noc,o wszystkim i o niczym, miałem jednak nadzieję, że nikt nie spostrzegł naszej rozmowy, choć to było mało prawdopodobne. po długiej nocy położyłem się tak by nogi zwisały mi z urwiska, po czym zamknąłem oczy i starałem się zasnąć. Na marne.
(Wataha Mroku) od Kondrakara
Zwiedziłem trochę watahę światła, a moją mroku znam doskonale... zostało
jeszcze do zwiedzenia wataha powietrza, ognia, ziemi i wody.
Dziś wpadnę obejrzeć teren watahy ognia... coś mam taką dziwną ochotę i czuję ,że doznam przygody!
Maszerowałem spokojnie w stronę watahy ognia i nagle wpadłem na jakomś brązową waderę od nas z mroku...
- Hej! Gdzie tak pędzisz! Może wypada przeprosić?!- krzyknąłem jak przewróciła mnie biegnąc
- Przepraszam, ale naprawdę się śpieszę...- powiedziała i pobiegła dalej, ale szybko ją dogoniłem podfruwając, wyskoczyłem z powietrza tuż przed nią.
- Zejdź mi proszę z drogi! Mówiłam , śpieszę się.- powiedziała omijając mnie.
- Gdzie ci tak spieszno i jak masz na imię?- zapytałam goniąc za nią dalej.
- Nina jestem, wybacz ,ale muszę biec... sama!- powiedziała jakby prosząc Nina
- Ja jestem Kondrakar, to powiesz gdzie się śpieszysz? - nalegałem
- Proszę zostaw mnie, to nie twoja sprawa dokąd pędzę!- przyśpieszyła i zniknęła mi z oczu.
*Dziwne... ta Nina coś ukrywa, tylko co???*- myślałem idąc znów w stronę watahy ognia.
Na miejscu zrobiło mi się jakby goręcej, ogień coś w sobie ma ,że grzeje tu tak.
Wlazłem na pobliską górkę i położyłem się na słońcu jako człowiek.
Nagle usłyszałem szelest... zza krzaków wyszła dziewczyna.
- Co cię tu sprowadza i kim jesteś?- zapytała
- Jestem Kondrakar z watahy mroku. Szukam przygody.- odpowiedziałem
- Przygody tu? Ja mam na imię Trisia, miło mi.- odpowiedziała Tris
- Może zechcesz bym pokazała ci okolicę?- zapytała nagle
-Hm... czemu nie, chodźmy.- odpowiedziałem i poszedłem za Trisią
- Jaki jest twój ulubiony kolor?- zapytała jak schodziliśmy z górki.
- Zawsze był i będzie zielony. Jest taki... symbolizujący życie.- odpowiedziałem
- Mój ulubiony to niebieski... jest tak jak niebo. Zawsze chciałam latać po niebie, a jest niebieskie, to mój ulubiony kolor to niebieski.- uśmiechnęła się do mnie próbując złapać za rękę!
Myślałem ,że tylko ja jestem taki głuptas by zarywać do nowo poznanych mi wader... Mimo to, że mam partnerkę pozwoliłem jej złapać mnie za rękę.
- Masz naprawdę piękne marzenie. Latać to niezwykłe uczucie, wiem coś o tym.- popatrzyła na mnie po moich słowach zaskoczona...
- No co? Ja umiem latać pokazać ci?- zapytałem
- Pokaż!- uśmiechnęła się puszczając moją rękę.
Zmieniłem się w wilka i wzleciałem w górę. Trisia zamilkła rozmarzona.
- Fajnie no nie? Usiądź na moim grzbiecie to polatamy razem.- zaproponowałem
Bez namysły posłuchała i wzlecieliśmy w powietrze.
Trzymała się mocno mojego futerka i uśmiechała się gdy wlatywałem między chmury.
Było wesoło dopóki z góry nie zauważyłem Wery...
Widocznie nie była sama, z kimś... szybko zleciałem z powrotem na dół.
Trisia zeszła ze mnie przyjęła postać wilka.
- Co się stało?- zapytała
- Wybacz, ale muszę natychmiast iść. Miło było cię poznać do zobaczenia następnym razem.- uśmiechnąłem się mimo powagi sytuacji.
Wera była z kimś na terenie watahy ognia, co ona tu robi i czemu ode mnie przez tyle dni się nie odzywała jakby chcąc zniknąć mi z życia?
- Do zobaczenia.- Tristia puściła mi oczko, udałem ,że nie widziałem i pobiegłem szukać Wery tam gdzie ją widziałem , musimy poważnie porozmawiać...
Dziś wpadnę obejrzeć teren watahy ognia... coś mam taką dziwną ochotę i czuję ,że doznam przygody!
Maszerowałem spokojnie w stronę watahy ognia i nagle wpadłem na jakomś brązową waderę od nas z mroku...
- Hej! Gdzie tak pędzisz! Może wypada przeprosić?!- krzyknąłem jak przewróciła mnie biegnąc
- Przepraszam, ale naprawdę się śpieszę...- powiedziała i pobiegła dalej, ale szybko ją dogoniłem podfruwając, wyskoczyłem z powietrza tuż przed nią.
- Zejdź mi proszę z drogi! Mówiłam , śpieszę się.- powiedziała omijając mnie.
- Gdzie ci tak spieszno i jak masz na imię?- zapytałam goniąc za nią dalej.
- Nina jestem, wybacz ,ale muszę biec... sama!- powiedziała jakby prosząc Nina
- Ja jestem Kondrakar, to powiesz gdzie się śpieszysz? - nalegałem
- Proszę zostaw mnie, to nie twoja sprawa dokąd pędzę!- przyśpieszyła i zniknęła mi z oczu.
*Dziwne... ta Nina coś ukrywa, tylko co???*- myślałem idąc znów w stronę watahy ognia.
Na miejscu zrobiło mi się jakby goręcej, ogień coś w sobie ma ,że grzeje tu tak.
Wlazłem na pobliską górkę i położyłem się na słońcu jako człowiek.
Nagle usłyszałem szelest... zza krzaków wyszła dziewczyna.
- Co cię tu sprowadza i kim jesteś?- zapytała
- Jestem Kondrakar z watahy mroku. Szukam przygody.- odpowiedziałem
- Przygody tu? Ja mam na imię Trisia, miło mi.- odpowiedziała Tris
- Może zechcesz bym pokazała ci okolicę?- zapytała nagle
-Hm... czemu nie, chodźmy.- odpowiedziałem i poszedłem za Trisią
- Jaki jest twój ulubiony kolor?- zapytała jak schodziliśmy z górki.
- Zawsze był i będzie zielony. Jest taki... symbolizujący życie.- odpowiedziałem
- Mój ulubiony to niebieski... jest tak jak niebo. Zawsze chciałam latać po niebie, a jest niebieskie, to mój ulubiony kolor to niebieski.- uśmiechnęła się do mnie próbując złapać za rękę!
Myślałem ,że tylko ja jestem taki głuptas by zarywać do nowo poznanych mi wader... Mimo to, że mam partnerkę pozwoliłem jej złapać mnie za rękę.
- Masz naprawdę piękne marzenie. Latać to niezwykłe uczucie, wiem coś o tym.- popatrzyła na mnie po moich słowach zaskoczona...
- No co? Ja umiem latać pokazać ci?- zapytałem
- Pokaż!- uśmiechnęła się puszczając moją rękę.
Zmieniłem się w wilka i wzleciałem w górę. Trisia zamilkła rozmarzona.
- Fajnie no nie? Usiądź na moim grzbiecie to polatamy razem.- zaproponowałem
Bez namysły posłuchała i wzlecieliśmy w powietrze.
Trzymała się mocno mojego futerka i uśmiechała się gdy wlatywałem między chmury.
Było wesoło dopóki z góry nie zauważyłem Wery...
Widocznie nie była sama, z kimś... szybko zleciałem z powrotem na dół.
Trisia zeszła ze mnie przyjęła postać wilka.
- Co się stało?- zapytała
- Wybacz, ale muszę natychmiast iść. Miło było cię poznać do zobaczenia następnym razem.- uśmiechnąłem się mimo powagi sytuacji.
Wera była z kimś na terenie watahy ognia, co ona tu robi i czemu ode mnie przez tyle dni się nie odzywała jakby chcąc zniknąć mi z życia?
- Do zobaczenia.- Tristia puściła mi oczko, udałem ,że nie widziałem i pobiegłem szukać Wery tam gdzie ją widziałem , musimy poważnie porozmawiać...
(Wataha Mroku) od Vanessy
Wybiegłam z jaskini w
dalszym poznawaniu okolicy.Powędrowałam chyba na tereny watahy mroku bo
natknęłam sie na rzekę w której pływały dusze wilków.Podeszłam do
rzeki.Dusze próbowały złapać mnie za nogę ale ja unikałam ich
wyciągniętych łap.Gdy jedna dusza pod płynęła zobaczyłam że to jest mój
wuj,który zmarł przed moimi pierwszymi urodzinami.Stałam pewien czas
niedaleko rzeki gdy usłyszałam czyjś głos.Zrobiłam się niewidzialna i
pobiegłam w stronę czyjegoś głosu.Po dłuższym czasie dobiegłam do
wodospadu przy którym siedziała dziewczyna.Wspiełam się na drzewo i
usiadłam na gałęzi.Z ciekawieniem patrzyłam sie co ona robi, bo
właściwie nikogo tu nie znałam ani nie miałam co do roboty.Przez pewien
czas spokojnie siedziałam sobie na gałęzi gdy nagle kichnęłam.Wtedy
spadłam z drzewa i straciłam okrycie niewidzialności.Dziewczyna wstała i
podeszła do mnie z kulą ognia w ręku.
-Spokojnie,przecież cię nie zabiję.Jestem Vanessa i należę do watahy
ciemności.A ty kim jesteś?- spytałam a dziewczyna zgasiła ogień.
-Jestem Trisia ale mów mi Tris.Od pewnego czasu wędruje.
-Ja też wędrowałam ale dołączyłam do tutejszej watahy...A może i ty chcesz dołączyć do któreś z watah?
-Niemam rodziny i niemam kogo szukać więc chętnie dołączę do watahy najlepiej ognia.
-Dobra ale jest
pewien problem narazie nieznam tu nikogo oprócz ciebie i Nemezis.Więc
będzie trzeba poszukać alfy ognia.To co idziemy na poszukiwania?-zasmiał
się
-Noo...dobra.
Poszłyśmy w
poszukiwaniu alfy watahy ognia.Przeszłyśmy przez jakiś spalony las co
wskazywało że jesteśmy na terenie watahy ognia.Przez dłuższy czas
szłyśmy gdy nagle coś nad nami przeleciało.Wtedy z mgły wyłoniła sie
sylwetka wilka.Przemieniłam sie z Tris w wilk.Gdy wilk się zbliżył
przemówił.
-Kim jesteście?
-Ja jestem Vanessa,należę do watahy mroku a to Trisia....-niedokończyłam bo przerwała mi Tris.
-...Szukam watahy ognia.Może wiesz gdzie mogę znaleźć tej watahy alfę?
(Wataha Mroku) od Wanney'a
-Yy, a ty skąd mnie znasz?- spojrzałem kątem oka na Fushigi'ego.- Nie spotkaliśmy się wcześniej.
- Nieważne- odparł wymijająco. - Ok, jak chcesz- dałem za wygraną i zmieniłem temat.- A nie widziałeś tej dziewczyny, Fus? - Nie, nie widziałem- każde NIE bardzo podkreślał. - Ale przecież pobiegła tam, skąd ty przyszedłeś- spróbowałem kolejnym pytaniem wycisnąć z niego prawdę. - Posłuchaj, mogła skręcić albo coś. Ale ja jej nie spotkałem!- już na mnie krzyczał. Chyba nie potrafił się opanować.- A co ci tak zależy? Spodobała ci się? Pytanie Fushigi'ego zaskoczyło mnie. Przecież ja już mam dziewczynę, chociaż Fus wydawała mi się całkiem fajna. Byłaby z niej dobra przyjaciółka. Nie dziewczyna. Przyjaciółka. - Ja już mam dziewczynę- powiedziałem.- Nazywa się Margo i jest z Watahy Mroku. Ja zresztą też. A ty?- starałem się być miły dla niego, chociaż zaczął rozmowę nastawiony raczej odwrotnie. - Też jestem z Watahy Mroku- odparł-. Fus też. Zasłonił usta dłonią, jakby powiedział coś złego. - O co chodzi?- zapytałem. Chciałem znać prawdę, na temat Fus.- Znasz ją? Wygląda na to, że tak. - Może...- nie dał mi jednoznacznej odpowiedzi. - O jeny, stary. Widzę, że coś przede mną ukrywasz- popatrzyłem na niego. Spojrzałem mu w oczy, które wydały mi się znajome. Pokręcił głową w odpowiedzi na moje pytanie. - Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. |
(Wataha Światła) od Ateny
Nie mogłam uwierzyć, że odpuściłam Acce ' owi spotkanie z Nemezis. No cóż, może i się trochę bał, bo nie jest zbyt elokwentny w takich momentach, ale no... Powinnam to wykorzystać, a nie być dobrą siostrzyczką, która mu pomoże i odpuści, kiedy nie będzie w stanie.
- To ja już idę - pożegnałam się z nim.
- Jak sobie chcesz - westchnął zmęczony moim nawijaniem. - Moje uszy wreszcie odpoczną.
- I tak mnie nie słuchałeś - oburzyłam się.
Odeszłam zostawiając go wpatrującego się w swoje odbicie nad wodą.
Kiedy wreszcie zostawiłam go w tyle zaczęłam zastanawiać się co by tu porobić. Artemis i Kea pewnie są razem, może nie powinnam im przeszkadzać. Nie mam również pojęcia, gdzie podziała się Kuroko, a szkoda, bo mam ochotę nadrobić z nią czas rozstania. Zefira już nie widziałam od dłuższego czasu, no a brata miałam już dosyć... Teraz jest trochę pusto w watasze, wcześniej zawsze kręciło się tutaj dużo wilków. No, ale zawsze były jeszcze Elfy i Anioły!
Rozejrzałam się, ale po chwili przypomniałam sobie, że wszystkie Elfy wyniosły się do Elfiego Lasu, a ja akurat jestem w najdalszym miejscu w tej watasze od tego lasu. Anioły również tam wsiąkły. Czyli podsumowując: Muszę znaleźć kogoś do rozmowy, albo znowu siedzieć sama.
- Co ty tu robisz? - Usłyszałam Misuzu.
- Gdzie ty się znajdowałaś? - Zapytałam.
- Zrobiłam sobie małą przerwę - odpowiedziała.
- Jesteś najbardziej niepoważną opiekunką - westchnęłam. - Wszystko traktujesz tak... No właśnie nie traktujesz tych problemów na poważnie.
- Wolałabyś, abym chodziła ci nad głową i jęczała, abyś się przygotowywała do walki? - Udała zdziwienie.
- Nie! - Zaprzeczyłam szybko. - Ale mimo upływającego czasu ani trochę nie przyszykowaliśmy się do walki.
- Bo jesteście już gotowi - powiedziała. - Wytrenowałaś swoje nowe moce i co jeszcze możesz zrobić?
- Może powinnaś dać mi jakąś radę? - Zaproponowałam.
- Nie daj się zabić podczas walki - uśmiechnęła się.
- Jakbym nie wiedziała - skomentowałam.
- Nie sądzę, aby zaatakowali wcześniej niż za miesiąc - oceniła. - Mają wiele problemów po drugiej stronie.
- Jakich problemów? - Zainteresowałam się.
- Zrobiłam im parę niespodzianek - kiedy to mówiła zrobiła minę aniołka. - No i kilka wilków umarło.
- Myślę, że poradzilibyśmy sobie sami - przerwałam. - W końcu to nasza walka.
- No bo to było niesprawiedliwe - teraz ona się wtrąciła. - Zmniejszyli waszą liczebność podstępem to ja im zafundowałam to samo. Poza tym ginęły tylko te wilki, które zginęły u was.
- Nie powinnaś ich zabijać - powiedziałam. - Oni też mają serca, swoje życia. Mogłaś dać im się nacieszyć tym póki mogli.
- Na wojnie nie ma zasad i litości. Dobrze wiesz o tym - odparła. - Boisz się odebrać komuś życie? No bo ten wilk nie był potworem i niekoniecznie na to zasługuje, albo może nie iść na tą wojnę z własnej woli. Podczas walki nie ma miejsca dla litości, przebaczenia. Ani tym bardziej dla współczucia dla wroga. Powinnaś realizować swoje plany nie zważając na liczbę ofiar po drugiej stronie barykady.
- Zmieniłam się właśnie dlatego, jestem uosobieniem światła i dobroci i mam zabijać bo taka jest wojna? Mam podporządkować się tym zasadom, bo uważacie, że tak trzeba? Bo tak robią inni? Mylisz się. JA taka nie jestem.
- Ale... - Zaczęła.
-Żadne "ale" - powiedziałam zostawiając ją samą.
Rany, czy ktoś musiał mnie denerwować każdego dnia. Może będzie lepiej, jeśli znajdę Kuroko, chyba jest jedyną postacią w watasze światła z którą mogę normalnie pogadać.
- To ja już idę - pożegnałam się z nim.
- Jak sobie chcesz - westchnął zmęczony moim nawijaniem. - Moje uszy wreszcie odpoczną.
- I tak mnie nie słuchałeś - oburzyłam się.
Odeszłam zostawiając go wpatrującego się w swoje odbicie nad wodą.
Kiedy wreszcie zostawiłam go w tyle zaczęłam zastanawiać się co by tu porobić. Artemis i Kea pewnie są razem, może nie powinnam im przeszkadzać. Nie mam również pojęcia, gdzie podziała się Kuroko, a szkoda, bo mam ochotę nadrobić z nią czas rozstania. Zefira już nie widziałam od dłuższego czasu, no a brata miałam już dosyć... Teraz jest trochę pusto w watasze, wcześniej zawsze kręciło się tutaj dużo wilków. No, ale zawsze były jeszcze Elfy i Anioły!
Rozejrzałam się, ale po chwili przypomniałam sobie, że wszystkie Elfy wyniosły się do Elfiego Lasu, a ja akurat jestem w najdalszym miejscu w tej watasze od tego lasu. Anioły również tam wsiąkły. Czyli podsumowując: Muszę znaleźć kogoś do rozmowy, albo znowu siedzieć sama.
- Co ty tu robisz? - Usłyszałam Misuzu.
- Gdzie ty się znajdowałaś? - Zapytałam.
- Zrobiłam sobie małą przerwę - odpowiedziała.
- Jesteś najbardziej niepoważną opiekunką - westchnęłam. - Wszystko traktujesz tak... No właśnie nie traktujesz tych problemów na poważnie.
- Wolałabyś, abym chodziła ci nad głową i jęczała, abyś się przygotowywała do walki? - Udała zdziwienie.
- Nie! - Zaprzeczyłam szybko. - Ale mimo upływającego czasu ani trochę nie przyszykowaliśmy się do walki.
- Bo jesteście już gotowi - powiedziała. - Wytrenowałaś swoje nowe moce i co jeszcze możesz zrobić?
- Może powinnaś dać mi jakąś radę? - Zaproponowałam.
- Nie daj się zabić podczas walki - uśmiechnęła się.
- Jakbym nie wiedziała - skomentowałam.
- Nie sądzę, aby zaatakowali wcześniej niż za miesiąc - oceniła. - Mają wiele problemów po drugiej stronie.
- Jakich problemów? - Zainteresowałam się.
- Zrobiłam im parę niespodzianek - kiedy to mówiła zrobiła minę aniołka. - No i kilka wilków umarło.
- Myślę, że poradzilibyśmy sobie sami - przerwałam. - W końcu to nasza walka.
- No bo to było niesprawiedliwe - teraz ona się wtrąciła. - Zmniejszyli waszą liczebność podstępem to ja im zafundowałam to samo. Poza tym ginęły tylko te wilki, które zginęły u was.
- Nie powinnaś ich zabijać - powiedziałam. - Oni też mają serca, swoje życia. Mogłaś dać im się nacieszyć tym póki mogli.
- Na wojnie nie ma zasad i litości. Dobrze wiesz o tym - odparła. - Boisz się odebrać komuś życie? No bo ten wilk nie był potworem i niekoniecznie na to zasługuje, albo może nie iść na tą wojnę z własnej woli. Podczas walki nie ma miejsca dla litości, przebaczenia. Ani tym bardziej dla współczucia dla wroga. Powinnaś realizować swoje plany nie zważając na liczbę ofiar po drugiej stronie barykady.
- Zmieniłam się właśnie dlatego, jestem uosobieniem światła i dobroci i mam zabijać bo taka jest wojna? Mam podporządkować się tym zasadom, bo uważacie, że tak trzeba? Bo tak robią inni? Mylisz się. JA taka nie jestem.
- Ale... - Zaczęła.
-Żadne "ale" - powiedziałam zostawiając ją samą.
Rany, czy ktoś musiał mnie denerwować każdego dnia. Może będzie lepiej, jeśli znajdę Kuroko, chyba jest jedyną postacią w watasze światła z którą mogę normalnie pogadać.
środa, 26 czerwca 2013
Trisia - Wataha Ognia !
Link do zdjęcia wilka:
Link do zdjęcia człowieka:
Imię: Trisia
Płeć: Wadera
Wiek:95
Stanowisko:Zwiadowca
Żywioł:Ogień
Moce: Kule ognia, tarcza ognia, teleportacja, stawanie się niewidzialnym, czyta w myślach, telepatia, emanuje strachem i zimnem kiedy zechce.Może zobaczyć czyjąś przeszłość, zadaje ból przez dotyk. Podczas pełni księżyca zamienia się w bestie,wtedy może siebie nie kontrolować
Charakter:Czasem agresywna,wredna, stanowcza, szczera, pewna siebie, lubi irytować innych, lubi przebywać w samotności, silna wola i charakter, spostrzegawcza, zawsze stawia na swoim, inteligentna, gdy się zezłości może nie panować nad sobą.Trudniej zdobyć jej zaufanie,ale łatwo je stracić, lubi biegać.Flirciara, bardzo odważna, tajemnicza, zwinna.
Rodzina:Nie zna.Krążą słuchy, że ma zaginione rodzeństwo....
Partner/Partnerka:Ma kogoś na oku ^^
Właściciel: Nina5271
Link do zdjęcia człowieka:
Imię: Trisia
Płeć: Wadera
Wiek:95
Stanowisko:Zwiadowca
Żywioł:Ogień
Moce: Kule ognia, tarcza ognia, teleportacja, stawanie się niewidzialnym, czyta w myślach, telepatia, emanuje strachem i zimnem kiedy zechce.Może zobaczyć czyjąś przeszłość, zadaje ból przez dotyk. Podczas pełni księżyca zamienia się w bestie,wtedy może siebie nie kontrolować
Charakter:Czasem agresywna,wredna, stanowcza, szczera, pewna siebie, lubi irytować innych, lubi przebywać w samotności, silna wola i charakter, spostrzegawcza, zawsze stawia na swoim, inteligentna, gdy się zezłości może nie panować nad sobą.Trudniej zdobyć jej zaufanie,ale łatwo je stracić, lubi biegać.Flirciara, bardzo odważna, tajemnicza, zwinna.
Rodzina:Nie zna.Krążą słuchy, że ma zaginione rodzeństwo....
Partner/Partnerka:Ma kogoś na oku ^^
Właściciel: Nina5271
(Wataha Powietrza) Od Miko
Kiedy brat wzbił się w powietrze postanowiłam, że mu nie
odpuszczę. Musi się nauczyć tego co Illuminated…. Nie ma mowy o jakimkolwiek
dystansie. Wokół mnie pojawiło się powietrze i nagle jak torpeda poleciałam w
górę. Szybko go dogoniłam, a co za tym szło? Nie zamierzałam z nim gadać.
Spadłam mu między skrzydła, a, że byłam mniejsza, to go w żaden sposób nie hamowałam.
Basior się wnerwił, chyba chciał być sam, ale jestem natrętna. Wilk szarpał się
i robił salta, bym spadła z niego, ale się przyczepiłam jak rzep. Po jakimś
czasie braciszek przestał się miotać, ale robił cały czas salta. Ja tylko się
śmiałam irytując go. Nagle poczułam dziwny smutek, ogarnęło mnie przygnębienie,
a z oczu płynęły niewidoczne łzy. Wtuliłam się w brata, a on nagle przestał dziczeć,
jak by wyczuł, że coś jest nie tak. Zamknęłam oczy i zobaczyłam coś dziwnego….
Zobaczyłam jakby młodszą siebie i.. Unmeia.
^ - Głupku to nie wypali. – Usłyszałam głos drugiego brata.
- Wypali, zobacz, nikogo nie ma. – Rozejrzeli się.
- Co planujecie? – Wyszłam zza krzaków.
- Spadaj, znowu nas wkopiesz. Choć. – Powiedział Illuś.
Nagle zobaczyłam dwóch chłopaków, wyglądali jak goryle, a
moim bracia przy nich jak chucherka. Jednak oni szli w zaparte i kierowali się
prosto na nich.
- Nie! Idioci! Co wy robicie, to nie ma sensu! – Darłam się.
Jeden z goryli podszedł i zarąbał Illusiowi, chyba cos mu
powiedział i przez to…. Zaczęłam biec do nich, ale się zatrzymałam.
- Biegnij! Nie pozwól im ich skrzywdzić! – Krzyknęłam do
siebie, ale to chyba było wspomnienie, które nagle się urwało.^
Otworzyłam oczy, byłam smutna, jak mogłam stanąć w połowie
drogi, przecież mogłam im pomóc, Luna mówiła, że byłam niesamowicie mądra…. O
nie, w takim układzie, byłam za słaba? Moje serce zabiło szybciej, co chyba poczuł
basior. Zacisnęłam zęby. *To nie możliwe, bym była za słaba.* Pomyślałam.
(Wataha Mroku) od Nemezis
Powolnymi machnięciami skrzydeł poleciałam do grot wilków wody. Dawno tam nie była a przydałoby się odwiedzić Rapix. Niestety nigdzie nie mogłam jej znaleść więc z westchnieniem wróciłam do siebie.
Czułam że w najbliższym czasie będę miała gości, cóż nie bardzo mi się widziało abym zajmowała się wilkami którzy chcieli mnie odwiedzić.
Jakoś nastroju brak.
Usiadłam na mym posłaniu kiedy nagle podeszła do mnie Margo.
-Dziękuję że się zgodziłaś na tą wyprawę ze smokami.
-Proszę, jak było. -Zapytałam.
-Dobrze, dobrze. Uratowaliśmy ich.
-To dobrze. -Odparłam a wadera odeszła. Siedziałam sobie dalej kiedy wpadła do mnie Diana ze swym szaleńczym uśmieszkiem. Zdziwiło mnie to. Padła koło mnie.
-Coś się stało?- Zapytałam.
-Nie tylko się ścigałam i jestem padnięta.
-Aha. Okej. -Wstałam i wyszłam z jaskini. Wszystkie te rozmowy były strasznie sztuczne. Niestety podszedł do mnie West.
-Witaj Nemezis. -Przywitał się i usiadł koło mnie.
-Cześć West. Jak tam twoja Bella i twe szczeniaki?
-Dobrze. Wszyscy są zdrowi i szczęśliwi.
-To dobrze. -Mruknęłam. West chyba wyczuł ze nie chce gadać bo pożegnał się i wszedł do jaskini.
,,Jakie sztuczne rozmowy dzisiaj " pomyślałam.
Czułam że w najbliższym czasie będę miała gości, cóż nie bardzo mi się widziało abym zajmowała się wilkami którzy chcieli mnie odwiedzić.
Jakoś nastroju brak.
Usiadłam na mym posłaniu kiedy nagle podeszła do mnie Margo.
-Dziękuję że się zgodziłaś na tą wyprawę ze smokami.
-Proszę, jak było. -Zapytałam.
-Dobrze, dobrze. Uratowaliśmy ich.
-To dobrze. -Odparłam a wadera odeszła. Siedziałam sobie dalej kiedy wpadła do mnie Diana ze swym szaleńczym uśmieszkiem. Zdziwiło mnie to. Padła koło mnie.
-Coś się stało?- Zapytałam.
-Nie tylko się ścigałam i jestem padnięta.
-Aha. Okej. -Wstałam i wyszłam z jaskini. Wszystkie te rozmowy były strasznie sztuczne. Niestety podszedł do mnie West.
-Witaj Nemezis. -Przywitał się i usiadł koło mnie.
-Cześć West. Jak tam twoja Bella i twe szczeniaki?
-Dobrze. Wszyscy są zdrowi i szczęśliwi.
-To dobrze. -Mruknęłam. West chyba wyczuł ze nie chce gadać bo pożegnał się i wszedł do jaskini.
,,Jakie sztuczne rozmowy dzisiaj " pomyślałam.
(Wataha Powietrza) od Unmei
Siedziałem dalej na tym potężnym drzewie. Miałem widok na całą krainę bo ten gigant był najwyższy z najwyższych drzew. Nie lubiłem siedzieć w jaskini lub gdzie gdzie nie widzę nieba. Jestem po prostu wilkiem powietrza. Nie wiem jak wytrzymują to moje rodzeństwo że mogą normalnie mieszkać w grotach. Ja się tam czuje jak w pułapce, mógłbym powiedzieć że się duszę.
Spojrzałem ponownie w niebieskie niebo. Ani jednej chmurki nie było, tylko słońce które było wysoko ku górze i uśmiechało się do wszystkim swoich płomiennym uśmiechem.
-Unmei! -Krzyknęła z dołu Miko po czym zgrabnie wdrapała się na sam czubek drzewa gdzie leżałem.
-Słucham? -Zapytałem uprzejmie.
-Dlaczego tutaj siedzisz? -Zapytała się.
Westchnąłem.
-Tak po prostu. -Spojrzałem w niebo.
-A możesz mi opowiedzieć coś o sobie? -Zadała kolejne pytanie.
-Nie ma o czym mówić. -Odpowiedziałem dalej patrząc w górę. -Jestem tylko zwykłym wilkiem. -Dodałem.
A w moim sercu w jakiś sposób wstąpiła melancholia. To było dziwne. Powinienem być szczęśliwy że odnalazłem rodzeństwo ale z drugiej strony już nie będę miał takiego życia jakie miałem wcześnie ii... nie ważne.
-Nie jesteś zwykłym wilkiem. -Odparła. -Jesteś moim bratem. -Próbowała mnie przytulić a ja się delikatnie odsunąłem, wadera zaskoczona się na mnie spojrzała a ja ze smutkiem zwróciłem wzrok w niebo.
-Przepraszam. -Szepnąłem i bez zapowiedzi wzbiłem się w powietrze.
-Unmei! -Krzyknęła za mną a ja dalej poleciałem w nieznane mi jeszcze tereny krainy.
Spojrzałem ponownie w niebieskie niebo. Ani jednej chmurki nie było, tylko słońce które było wysoko ku górze i uśmiechało się do wszystkim swoich płomiennym uśmiechem.
-Unmei! -Krzyknęła z dołu Miko po czym zgrabnie wdrapała się na sam czubek drzewa gdzie leżałem.
-Słucham? -Zapytałem uprzejmie.
-Dlaczego tutaj siedzisz? -Zapytała się.
Westchnąłem.
-Tak po prostu. -Spojrzałem w niebo.
-A możesz mi opowiedzieć coś o sobie? -Zadała kolejne pytanie.
-Nie ma o czym mówić. -Odpowiedziałem dalej patrząc w górę. -Jestem tylko zwykłym wilkiem. -Dodałem.
A w moim sercu w jakiś sposób wstąpiła melancholia. To było dziwne. Powinienem być szczęśliwy że odnalazłem rodzeństwo ale z drugiej strony już nie będę miał takiego życia jakie miałem wcześnie ii... nie ważne.
-Nie jesteś zwykłym wilkiem. -Odparła. -Jesteś moim bratem. -Próbowała mnie przytulić a ja się delikatnie odsunąłem, wadera zaskoczona się na mnie spojrzała a ja ze smutkiem zwróciłem wzrok w niebo.
-Przepraszam. -Szepnąłem i bez zapowiedzi wzbiłem się w powietrze.
-Unmei! -Krzyknęła za mną a ja dalej poleciałem w nieznane mi jeszcze tereny krainy.
(Wataha Ziemi) od Yami (Złota Ciemność)
Siedziałam patrząc na gwiazdy i słysząc wesołą paplaninę Ateny i jej brata. Przynajmniej myślę, że to jest jej brat. Wstałam i podeszłam do nich, kiedy kończyli rozmowę i się zbierali.
- Yami - ucieszyła się. - Co ty tutaj robisz?
- Nocuję - odpowiedziałam. - W końcu wciąż nie wiem, gdzie jest wataha ziemi. No i lubię spać pod gołym niebem.
- To może przyłączysz się na tą noc do naszej watahy - zaproponowała. - Nie ma sensu budzić teraz wszystkich włącznie z alfą ziemi.
- Jak wolisz - wzruszyłam ramionami. - A ty kim jesteś.
- Accelerator - odparł równie obojętnie. - Jestem jej bratem.
Usiadłam i podałam im moją torbę.
- Co to? - Zapytała się wadera.
- Spróbuj - powiedziałam. - To moja ostatnia paczka, więc i tak więcej nie będzie.
Niepewnie wzięli po rybnym ciasteczku, ale zaraz mieli wygląd jakby trafili do 7 nieba.
- Pyszne - zachwyciła się.
- Całkiem niezłe - skomentował spokojniej chłopak.
Mimo wszystko wszyscy rzuciliśmy się na to pożywienie, to była jedyna rzecz wobec, której nie potrafiłam zachować najmniejszego dystansu.
- Może przenocujemy pod niebem - zaproponowałam. - Tutaj zawsze jest jasno.
- W sumie to czemu nie - odparła dziewczyna.
Leżeliśmy w milczeniu obserwując naturę... Dziwnym trafem nikt z nas nie usnął przez całą noc.
Rano wstaliśmy naraz z nieruchomych pozycji, które trzymaliśmy przez całą noc i udaliśmy się na teren watahy ziemi. Pod jaskinią mnie zostawili tłumacząc, że muszą gdzieś iść.
- Idziemy zapolować - usłyszałam głos Ateny z oddali. - Potem ty idziesz do Nem, a ja wracam na teren watahy i nie odpuszczę ci tego za żadne skarby oraz dla pewności ciebie odeskortuję do niej.
- Może jutro - zaproponował. - Dzisiaj chciałbym jeszcze zrobić...
Reszta jego wypowiedzi przepadła wśród szmeru płynącej wody w jakimś zbiorniku.
No dobrze - usłyszałam jej głos, ponieważ mówiła głośniej od niego.
Odwróciłam się w stronę jaskini - mojego nowego domu.
- Yami - ucieszyła się. - Co ty tutaj robisz?
- Nocuję - odpowiedziałam. - W końcu wciąż nie wiem, gdzie jest wataha ziemi. No i lubię spać pod gołym niebem.
- To może przyłączysz się na tą noc do naszej watahy - zaproponowała. - Nie ma sensu budzić teraz wszystkich włącznie z alfą ziemi.
- Jak wolisz - wzruszyłam ramionami. - A ty kim jesteś.
- Accelerator - odparł równie obojętnie. - Jestem jej bratem.
Usiadłam i podałam im moją torbę.
- Co to? - Zapytała się wadera.
- Spróbuj - powiedziałam. - To moja ostatnia paczka, więc i tak więcej nie będzie.
Niepewnie wzięli po rybnym ciasteczku, ale zaraz mieli wygląd jakby trafili do 7 nieba.
- Pyszne - zachwyciła się.
- Całkiem niezłe - skomentował spokojniej chłopak.
Mimo wszystko wszyscy rzuciliśmy się na to pożywienie, to była jedyna rzecz wobec, której nie potrafiłam zachować najmniejszego dystansu.
- Może przenocujemy pod niebem - zaproponowałam. - Tutaj zawsze jest jasno.
- W sumie to czemu nie - odparła dziewczyna.
Leżeliśmy w milczeniu obserwując naturę... Dziwnym trafem nikt z nas nie usnął przez całą noc.
Rano wstaliśmy naraz z nieruchomych pozycji, które trzymaliśmy przez całą noc i udaliśmy się na teren watahy ziemi. Pod jaskinią mnie zostawili tłumacząc, że muszą gdzieś iść.
- Idziemy zapolować - usłyszałam głos Ateny z oddali. - Potem ty idziesz do Nem, a ja wracam na teren watahy i nie odpuszczę ci tego za żadne skarby oraz dla pewności ciebie odeskortuję do niej.
- Może jutro - zaproponował. - Dzisiaj chciałbym jeszcze zrobić...
Reszta jego wypowiedzi przepadła wśród szmeru płynącej wody w jakimś zbiorniku.
No dobrze - usłyszałam jej głos, ponieważ mówiła głośniej od niego.
Odwróciłam się w stronę jaskini - mojego nowego domu.
(Wataha Światła) od Ateny
Wataha zdawała się odżywać, jeszcze niedawno odeszło z niej tyle osób, a tu nagle pojawiały się kolejne. Chyba najbardziej ucieszyło mnie pojawienie się Kuroko. No cóż, nie sądziłam, że wpadnę na nią po takim czasie i że dołączy do mojej watahy. Tylko, że wtedy używałam imienia Misaka, no cóż, to było moje drugie imię, które sobie nadałam sama, ale nic by się nie stało, gdyby ktoś mnie tak nazywał.
Teraz wybrałam się na przechadzkę, bo potem miało mnie czekać trudne zadanie. Chciałam zdjąć z tej mojej komnaty wszystkie blokady i urządzić tam bibliotekę (nie tylko z książkami, ale również z trofeami i nieużywanymi rzeczami), a także pokój zabaw dla szczeniaków w drugiej części.
- Hej Accelerator czemu nie mówiłeś ,że idziesz oglądać gwiazdy? Poszłabym z tobą!- Zauważyłam brata. - Kondro? A ty co tu robisz?
Byłam troszkę zdziwiona jego obecnością, prawie nigdy tutaj nie bywał.
- To co wy, oglądam gwiazdy.- Odpowiedział.
- Nemezis wie?- Spytałam.
- Nie dlatego już pójdę by się nie martwiła. Do zobaczenia następnym razem.- Uśmiechnął się i udał się do swojej watahy.
Ja przyjrzałam się Acce ' owi... Aby zaraz zasypać go nową porcją pytań na temat przeszłości i różnych innych błahostek na które nie lubi odpowiadać.
- Dlaczego kulejesz? - Zdziwiłam się.
- Bo ktoś mnie ostatnio podstępnie zaatakował - zrobił kwaśną minę, a ja udałam aniołka. - Myślałem, że przy tobie mogę opuścić gardę.
- To zwłaszcza przy mnie nie powinieneś jej opuszczać - pouczyłam go. - A to coś co masz na szyi.
- Dawniej straciłem moc - odparł. - Ale aktualnie stwórcy mi ją jakoś przekazali na nowo i bum, tak właściwie już tego nie potrzebuję, ale mogę za pomocą tego kontaktować się z siłami boskimi, chyba. Bardziej to trzymam ze względu na sentymenty.
- Aha - kiwnęłam głową. - A w jaki sposób straciłeś moc?
- Kogoś ratując musiałem się poświęcić - westchnął.
Patrzyłam na niego i nagle zdałam sobie sprawę, że przed tym jak nas poznał również był spoko.
- A więc Kuroko to twoja przyjaciółka? - Zadał pytanie.
- Tak - odparłam niby obojętnie. - A dlaczego to cię interesuje?
- Nic nic - odparł, a ja już wiedziałam, że coś jednak go to obchodziło.
- Misuzu się wyniosła - zauważył. - A przynajmniej nie zbliża się do mnie na więcej niż 10 metrów.
- Do mnie też - roześmiałam się. - Ale to przez to, że omal jej nie zabiłam.
- Chciałabyś przeżyć jakąś przygodę? - Zapytał. - Kolejną?
Milczałam przez chwilę, po czym się uśmiechnęłam:
- Tak, o ile dzieliłabym ją z innymi i byłabym lepszą towarzyszką niż kiedyś - powiedziałam. - To może wtedy... Ale na razie się nie wtrącam w nic, aby nabrać dystansu do tych spraw i nauczyć się odpowiednio zachowywać.
- Moim zdaniem jest najlepiej jak jesteś sobą i tyle - powiedział. - Nie zmieniaj się na siłę.
- Ależ to nie jest na siłę - zaprzeczyłam. - Przy okazji naprawdę wielu rzeczy interesujących mogę się dowiedzieć.
- Ale bądź kiedyś sobą znowu - powiedział. - Zauważyłem, że niektórzy woleli starą ciebie, a teraz czują się nieswojo.
- Zmieniłam się - odparłam. - Ale zmiany są nieuniknione, nawet Nem się zmienia i nie da się tego zatrzymać.
- Wniosek?
- Najlepiej iść do przodu i nie niszczyć więzi jakie się utworzyło nieważne co się stanie i jak się zmienisz - odpowiedziałam.- Ja popełniłam ten błąd, w końcu jestem tylko wilkiem, nie jestem istotą nieomylną.
- Bardzo się zmieniłaś - podsumował.
- Ty również - dodałam.
- Masz rację - uśmiechnął się. - Powinienem zajrzeć do watahy mroku, aby się zobaczyć z siostrą.
- Ale coś ci w tym przeszkadza? - Domyśliłam się. - Inaczej byś już tam poszedł.
- Nie wiem co mam powiedzieć - westchnął. - Nie wiem co by chciała usłyszeć. Nie chciałbym jej coś burknąć po tych wszystkich latach.
- Ze mną jakoś ci się to udało - zauważyłam.
- Po prostu trafiłem na dogodną sytuację - zaprzeczył. - Chciałaś odejść, a więc uznałem, że powinienem interweniować, a potem całe niby to zniszczyć IV, a ty mnie przekonałaś, że jesteś wbrew pozorom przyjacielska, nawet dla swoich wrogów.
- To jest chyba moja słabość - zamyśliłam się.
- To jest zaleta - poprawił mnie.
- Nie sądzę - powiedziałam. - Jeśli tak uważasz to jutro zaciągnę cię siła do Nem.
- To twoja wada - powiedział szybko.
Wybuchliśmy śmiechem.
- A więc jutro idziesz odwiedzić siostrzyczkę - powiedziałam. - Nie odpuszczę ci tego.
Teraz wybrałam się na przechadzkę, bo potem miało mnie czekać trudne zadanie. Chciałam zdjąć z tej mojej komnaty wszystkie blokady i urządzić tam bibliotekę (nie tylko z książkami, ale również z trofeami i nieużywanymi rzeczami), a także pokój zabaw dla szczeniaków w drugiej części.
- Hej Accelerator czemu nie mówiłeś ,że idziesz oglądać gwiazdy? Poszłabym z tobą!- Zauważyłam brata. - Kondro? A ty co tu robisz?
Byłam troszkę zdziwiona jego obecnością, prawie nigdy tutaj nie bywał.
- To co wy, oglądam gwiazdy.- Odpowiedział.
- Nemezis wie?- Spytałam.
- Nie dlatego już pójdę by się nie martwiła. Do zobaczenia następnym razem.- Uśmiechnął się i udał się do swojej watahy.
Ja przyjrzałam się Acce ' owi... Aby zaraz zasypać go nową porcją pytań na temat przeszłości i różnych innych błahostek na które nie lubi odpowiadać.
- Dlaczego kulejesz? - Zdziwiłam się.
- Bo ktoś mnie ostatnio podstępnie zaatakował - zrobił kwaśną minę, a ja udałam aniołka. - Myślałem, że przy tobie mogę opuścić gardę.
- To zwłaszcza przy mnie nie powinieneś jej opuszczać - pouczyłam go. - A to coś co masz na szyi.
- Dawniej straciłem moc - odparł. - Ale aktualnie stwórcy mi ją jakoś przekazali na nowo i bum, tak właściwie już tego nie potrzebuję, ale mogę za pomocą tego kontaktować się z siłami boskimi, chyba. Bardziej to trzymam ze względu na sentymenty.
- Aha - kiwnęłam głową. - A w jaki sposób straciłeś moc?
- Kogoś ratując musiałem się poświęcić - westchnął.
Patrzyłam na niego i nagle zdałam sobie sprawę, że przed tym jak nas poznał również był spoko.
- A więc Kuroko to twoja przyjaciółka? - Zadał pytanie.
- Tak - odparłam niby obojętnie. - A dlaczego to cię interesuje?
- Nic nic - odparł, a ja już wiedziałam, że coś jednak go to obchodziło.
- Misuzu się wyniosła - zauważył. - A przynajmniej nie zbliża się do mnie na więcej niż 10 metrów.
- Do mnie też - roześmiałam się. - Ale to przez to, że omal jej nie zabiłam.
- Chciałabyś przeżyć jakąś przygodę? - Zapytał. - Kolejną?
Milczałam przez chwilę, po czym się uśmiechnęłam:
- Tak, o ile dzieliłabym ją z innymi i byłabym lepszą towarzyszką niż kiedyś - powiedziałam. - To może wtedy... Ale na razie się nie wtrącam w nic, aby nabrać dystansu do tych spraw i nauczyć się odpowiednio zachowywać.
- Moim zdaniem jest najlepiej jak jesteś sobą i tyle - powiedział. - Nie zmieniaj się na siłę.
- Ależ to nie jest na siłę - zaprzeczyłam. - Przy okazji naprawdę wielu rzeczy interesujących mogę się dowiedzieć.
- Ale bądź kiedyś sobą znowu - powiedział. - Zauważyłem, że niektórzy woleli starą ciebie, a teraz czują się nieswojo.
- Zmieniłam się - odparłam. - Ale zmiany są nieuniknione, nawet Nem się zmienia i nie da się tego zatrzymać.
- Wniosek?
- Najlepiej iść do przodu i nie niszczyć więzi jakie się utworzyło nieważne co się stanie i jak się zmienisz - odpowiedziałam.- Ja popełniłam ten błąd, w końcu jestem tylko wilkiem, nie jestem istotą nieomylną.
- Bardzo się zmieniłaś - podsumował.
- Ty również - dodałam.
- Masz rację - uśmiechnął się. - Powinienem zajrzeć do watahy mroku, aby się zobaczyć z siostrą.
- Ale coś ci w tym przeszkadza? - Domyśliłam się. - Inaczej byś już tam poszedł.
- Nie wiem co mam powiedzieć - westchnął. - Nie wiem co by chciała usłyszeć. Nie chciałbym jej coś burknąć po tych wszystkich latach.
- Ze mną jakoś ci się to udało - zauważyłam.
- Po prostu trafiłem na dogodną sytuację - zaprzeczył. - Chciałaś odejść, a więc uznałem, że powinienem interweniować, a potem całe niby to zniszczyć IV, a ty mnie przekonałaś, że jesteś wbrew pozorom przyjacielska, nawet dla swoich wrogów.
- To jest chyba moja słabość - zamyśliłam się.
- To jest zaleta - poprawił mnie.
- Nie sądzę - powiedziałam. - Jeśli tak uważasz to jutro zaciągnę cię siła do Nem.
- To twoja wada - powiedział szybko.
Wybuchliśmy śmiechem.
- A więc jutro idziesz odwiedzić siostrzyczkę - powiedziałam. - Nie odpuszczę ci tego.
(Wataha Światła) od Zefira
Po tym jak tamtego wieczoru, kiedy była impreza spotkałem Grega, to wróciłem do jaskini i poszedłem spać.
Następnego dnia nudziło mi się wiec postanowiłem pójść do Candy i Melancholii. Dawno u nich nie byłem.
- Cześć dziewczyny. - powiedziałem wchodząc do stajni.
~ Cześć Zefir ~ odpowiedziała Melancholia
Zauważyłem, ze boks Candy był otwarty, a jej w nim nie było.
- Nie wiesz przypadkiem, gdzie jest Candy? - spytałem.
~ Nie wiem. Pamiętasz co mówiłam o Candy, gdy nas pierwszy raz spotkałeś?
- Nie za bardzo wiem o co ci chodzi. - stwierdziłem.
~ Powiedziałam w
tedy, że jak Candy nie jest w złym humorze to jest właśnie taka sama
jak ta o której mówiłeś, czyli że ciągle w pada w kłopoty. Pewnie w nie
znów wpadła. ~ stwierdziła.
- Co?!
Melancholia
mówiła coś mi w myślach, ale ja to zignorowałem. Dlaczego? No bo przy
wejściu do stajni zobaczyłem tego samego wróbla. Tak samo jak za
pierwszym razem wydawało mi się, ze chce, abym za mim poszedł. Więc
poszedłem za nim. Wróbel leciał szybko i nie siadał na gałęziach. Było
mi trudno go dogonić, więc zmieniłem się w wilka. Zniknął przy
wodospadzie Osobliwości. Usiadłem i czekałem jak się pojawi. Jednak
przez ścianę wody wychyliła się głowa Candy.
- Co ty tu do jasnej ciasnej robisz? - spytałem.
~ Potem ci powiem. Chodź. ~ powiedziała.
- Ale po co?
~ Po prostu
chodź. jeśli nie przejdziesz to znaczy, ze jesteś TYLKO tchórzem. ~
spróbowała mnie sprowokować i zniknęła zza ścianą wody.
CDN.
Subskrybuj:
Posty (Atom)