- Uważaj na siebie. - Powiedziałem poważnie. - Szykuje się wielka Wojna. Nie jest tu bezpiecznie. Ja sam... Chodzi mi o to, że z mojej strony grozi Ci wielkie niebezpieczeństwo. Wiem co teraz myślisz. Uważasz, że Twoja moc dorównuje mojej. Otóż nie. Pokazuję Ci tylko to co zechce. Tego nie zauważyłeś. Mam rację.?
- Hmmm. Nie. - Powiedział zirytowany. - I nie musisz mnie przed Tobą ostrzegać. Poradzę sobie.
- Nie bądź tego taki pewny. Dziś rano wymordowałem całą moją watahę, a nawet tego nie pamiętam. Wraz z Miko posiadamy moc zamiany w drugiego siebie. Złego.
- Co to za problem dla mnie.
- Taki, że moja moc wzrasta 10 razy. - Mówiąc to poczułem ból pod żebrami. Zakląłem a mój brat przystanął.
Upadłem na kolana i poczułem że moja postać zmienia się na wilczą. Lecz nie na normalną a na tą złą.
Spojrzałem smutno niebieskimi ślepiami na basiora.
- Cholera. Uciekaj. - Warknąłem do niego.
- Nie zgrywaj się. Nie zastraszysz mnie.
Resztkami woli utrzymywałem wewnętrzną bestie na wodzy.
- Uciekaj. - Wywarczałem a Unmei cofnął się ze zmarszczonymi brwiami. - Przepraszam. - Wyszeptałem i moje drugie, nieogarnięte 'ja' przejęło kontrolę.
Moje myśli po raz kolejny przytłumił głód. Rzuciłem się na wilka, który był zbyt zaskoczony, żeby uniknąć ciosu. Upadliśmy razem na ziemię. Unmei próbując się chronić przemienił się w wilka. Wytworzył przed sobą powietrzną tarczę, która od razu się rozpłynęła. Wbiłem zęby w jego bark.
Głód zniknął równie szybko jak się pojawił. Odskoczyłem jak poparzony od brata. Znów byłem zwykłym, czarnym wilkiem.
Unmei wstał chwiejnie. Z jego rany uciekła krew.
- Dasz radę iść.?
- Taaaa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz