Nagle sama chciałam uciec, jak on przed chwilą i to chyba
był najlepszy pomysł. Zeskoczyłam z niego i szybko jako wilk popędziłam przed
siebie, nie wiem jak długo zamierzałam biec, ale po jakimś czasie zatrzymałam
się przy drzewie. Nagle wyszła Luna, co oczywiście mnie osłabiło.
- Chyba zaczynasz sobie coś przypominać. – Spojrzała na mnie
smutno.
- Milcz. Kidy zacznie się ta wojna? – Zmieniłam temat.
- Już niedługo, więc proszę wynieś się stąd.
- Nie ma mowy, będę walczyć do upadłego. – Oparłam się o
drzewo.
- W takim razie muszę nauczyć Cię sztuczki, którą znają tam.
– Powiedziała tajemniczo.
- Dawaj. – Spojrzała na nią hardo.
Ta spojrzała na ręce. Widziałam, że się martwi, a po chwili
straciłam wszystkie siły i upadłam.
- Co się dzieje? – Zapytałam zdziwiona.
- Zmniejszyłam ilość tlenu w twoim ciele, wiec tracisz siły.
Poza tym jeśli chcesz tym walczyc musisz nauczyć się obrony przed tym atakiem. –
Wytłumaczyła.
Nie zamierzałam się obijać i włączyłam myślenie, po chwili
stałam jak poprzednio, a przyjaciółka patrzyła na mnie ze strachem.
- To proste, a teraz twoja kolej. – Dziewczyna padła
bezradnie.
- Jak? – W jej oczach pojawiły się łzy.
- co reszta nie odgaduje tego tak szybko? No, więc jestem
wilkiem powietrza, co ułatwia wytworzenie tlenu w moim organizmie, poza tym
ochrona też będzie prosta, wystarczy mieć tlen na zapas, a odebrać też nie jest
trudno wystarczy się skupić. – Spojrzałam na ręce.
- Czyli ty naprawdę wracasz…. Jednak kiedyś, nie miałaś
takiej siły. Musisz ich zostawić! Jeśli będziesz szła tym torem to oni zginął
przez twoją przemianę! – Dziewczyna była w rozpaczy.
- Wyjdę z tego, poradzę sobie. – Oznajmiłam z uśmiechem, po
czym podałam dziewczynie rękę.
Wstała, ja już jej oddałam to co należało do niej.
Stanęłyśmy naprzeciwko siebie.
- Luna, to imię nie pasuje do Ciebie. – Wycedziłam nagle.
- Czemu zaczynasz zgrywać odwagę? – Zapytała ze łzami w
oczach.
- Z biegiem czasu staję się silniejsza i muszę ratować coraz
częściej innych. Czy to źle, że walczę?
- W takiej chwili tak. – Rozpłakała się.
- Znasz przyszłość, ja też, ale przyszłość można zmienić
jednym zawahaniem, pójściem gdzie indziej. Moja przyszłość jest tylko moja i
nikt, ani nic jej nie zmieni, tylko ja sama. – Podniosłam wyżej głowę.
- Nic nie wiesz! Głupia jesteś! – Upadła i schowała twarz
między ręce.
- Wiesz, mam marzenie. – Powiedziałam, a dziewczyna
spojrzała na mnie. – Jak zginę to chcę by wszyscy o mnie zapomnieli, to
ustaliłam sobie już dawno i powtarzam to po raz setny, ale teraz nie czas na
takie marzenie, ja nie mogę zginąć, a wiesz czemu?
- Nie.
- Dla przyjaciół się żyje, a nie ginie. – Uśmiechnęłam się.
- Nie możliwe…. – Zdziwiła się.
- Co? – Zapytałam.
- Przyszłość… Ona się zmienia… Jednak twoja… Zostaje….- Jej
oczy zaszły mgłą.
- Okej, więc muszę postarać się bardziej, a teraz wybacz mam
spotkanie z Tamakim. – Pobiegłam kawałek dalej, gdzie stał już mnich.
- Musiałem tu biec od twojego brata, a i tak byłem szybciej.
– Pokręcił głową.
- Wybacz. – Skrzywiłam się.
- Dobrze, a teraz kolejna sztuczka. – Wzniósł w górę ręce, a nad nim pojawiło się coś dziwnego, jak by
chmura.
- Co to? – Zapytałam.
- To nazywa się Wąż. – Oznajmił.
- Czemu? – Zdziwiłam się.
- Jest podłużny, nazywają go też piorunem, gdyż spada na ziemię.
To jedna z wielu moich sztuczek, ale wybitnie prosta. Wystarczy, że stworzysz
coś takiego jak wąż i wycelujesz w wilka, tym samym możesz go udusić, lub
pokiereszować powietrzem, a teraz poćwicz. – To coś na niebie zniknęło.
Zaczęłam ćwiczyć, aż wreszcie po dłuuugim czasie udało mi
się. Udoskonalałam to do późnej nocy, po czym wróciłam wykończona i poszłam
spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz