Kolejny sen tej nocy.
Siedziałem sobie nad jeziorem. Ale nie takim zwykłym. Czarnym. Zamiast wody była smoła.
Rzucałem kaczki na ,,wodę'' i patrzyłem ile razy się odbiją. Mój rekord wynosił 12 uderzeń.
Puściłem kolejną kaczkę, ale po trzecim uderzeniu z wody wynurzyła się
trupio blada ręka i złapała kamień. Potem zniknęła pod wodą.
Wstałem, ledwo utrzymując się na słabych nogach. Zachwiałem się, ale
znalazłem oparcie w rosnącym tuż obok drzewie. Nagle znad jeziora
usłyszałem szum. Zobaczyłem wielki blask bijący z tamtej strony. Kiedy
ten nieco osłabł, zobaczyłem oszałamiająco piękną dziewczynę, idącą po
tafli jeziora. Ubrana była w długą, zwiewną suknię na ramiączkach;szła
boso.
Zeszła na ląd, a ja dalej się w nią wgapiałem. Podeszła jeszcze bliżej. I bliżej.
To była Margo. Ale wyglądała jakoś inaczej. Stanęła przede mną i pogłaskała mnie po policzku.
- Wiesz, że to się niedługo stanie- wyszeptała.
Ale co?- chciałem zapytać, lecz nie potrafiłem wypowiedzieć słów. Ruszałem tylko bezgłośnie ustami.
- Ciii- położyła mi palec na ustach.- Wiesz, że nic już nie można zrobić. Pozostaje ci tylko czekać.
Zbliżyła się i mnie pocałowała tak, jakby miał to być nasz ostatni
pocałunek. Kiedy się odsunęła, zauważyłem, że miała łzy w oczach. Starła
je wierzchem dłoni, odwróciła się i wbiegła na jezioro. Zostawiała na
jego czarnej powierzchni białe ślady. Po chwili biegu, zniknęła.
Usłyszałem krzyk gdzieś w głębi lasu.
* * *
Obudziłem się na chropowatej powierzchni. Leżałem w jaskini. Spojrzałem w
bok, na Margo. Uff, całe szczęście. Nigdzie nie zniknęła.
Usiadłem na ziemi, po czym wstałem. Wyszedłem z jaskini, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza.
Była pełnia, a księżyc świecił jasno. Przeczesałem palcami swoje białe
włosy. Moją uwagę zwróciła samotna postać, stojąca niedaleko. Podszedłem
do niej po cichu.
- Hej, jak się nazywasz?- zapytałem.
Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na mnie lekko zaniepokojona.
- Fus...- odpowiedziała nieśmiało.
- Co robisz tutaj sama w nocy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz