Nie mogłam uwierzyć, że odpuściłam Acce ' owi spotkanie z Nemezis. No cóż, może i się trochę bał, bo nie jest zbyt elokwentny w takich momentach, ale no... Powinnam to wykorzystać, a nie być dobrą siostrzyczką, która mu pomoże i odpuści, kiedy nie będzie w stanie.
- To ja już idę - pożegnałam się z nim.
- Jak sobie chcesz - westchnął zmęczony moim nawijaniem. - Moje uszy wreszcie odpoczną.
- I tak mnie nie słuchałeś - oburzyłam się.
Odeszłam zostawiając go wpatrującego się w swoje odbicie nad wodą.
Kiedy wreszcie zostawiłam go w tyle zaczęłam zastanawiać się co by tu porobić. Artemis i Kea pewnie są razem, może nie powinnam im przeszkadzać. Nie mam również pojęcia, gdzie podziała się Kuroko, a szkoda, bo mam ochotę nadrobić z nią czas rozstania. Zefira już nie widziałam od dłuższego czasu, no a brata miałam już dosyć... Teraz jest trochę pusto w watasze, wcześniej zawsze kręciło się tutaj dużo wilków. No, ale zawsze były jeszcze Elfy i Anioły!
Rozejrzałam się, ale po chwili przypomniałam sobie, że wszystkie Elfy wyniosły się do Elfiego Lasu, a ja akurat jestem w najdalszym miejscu w tej watasze od tego lasu. Anioły również tam wsiąkły. Czyli podsumowując: Muszę znaleźć kogoś do rozmowy, albo znowu siedzieć sama.
- Co ty tu robisz? - Usłyszałam Misuzu.
- Gdzie ty się znajdowałaś? - Zapytałam.
- Zrobiłam sobie małą przerwę - odpowiedziała.
- Jesteś najbardziej niepoważną opiekunką - westchnęłam. - Wszystko traktujesz tak... No właśnie nie traktujesz tych problemów na poważnie.
- Wolałabyś, abym chodziła ci nad głową i jęczała, abyś się przygotowywała do walki? - Udała zdziwienie.
- Nie! - Zaprzeczyłam szybko. - Ale mimo upływającego czasu ani trochę nie przyszykowaliśmy się do walki.
- Bo jesteście już gotowi - powiedziała. - Wytrenowałaś swoje nowe moce i co jeszcze możesz zrobić?
- Może powinnaś dać mi jakąś radę? - Zaproponowałam.
- Nie daj się zabić podczas walki - uśmiechnęła się.
- Jakbym nie wiedziała - skomentowałam.
- Nie sądzę, aby zaatakowali wcześniej niż za miesiąc - oceniła. - Mają wiele problemów po drugiej stronie.
- Jakich problemów? - Zainteresowałam się.
- Zrobiłam im parę niespodzianek - kiedy to mówiła zrobiła minę aniołka. - No i kilka wilków umarło.
- Myślę, że poradzilibyśmy sobie sami - przerwałam. - W końcu to nasza walka.
- No bo to było niesprawiedliwe - teraz ona się wtrąciła. - Zmniejszyli waszą liczebność podstępem to ja im zafundowałam to samo. Poza tym ginęły tylko te wilki, które zginęły u was.
- Nie powinnaś ich zabijać - powiedziałam. - Oni też mają serca, swoje życia. Mogłaś dać im się nacieszyć tym póki mogli.
- Na wojnie nie ma zasad i litości. Dobrze wiesz o tym - odparła. - Boisz się odebrać komuś życie? No bo ten wilk nie był potworem i niekoniecznie na to zasługuje, albo może nie iść na tą wojnę z własnej woli. Podczas walki nie ma miejsca dla litości, przebaczenia. Ani tym bardziej dla współczucia dla wroga. Powinnaś realizować swoje plany nie zważając na liczbę ofiar po drugiej stronie barykady.
- Zmieniłam się właśnie dlatego, jestem uosobieniem światła i dobroci i mam zabijać bo taka jest wojna? Mam podporządkować się tym zasadom, bo uważacie, że tak trzeba? Bo tak robią inni? Mylisz się. JA taka nie jestem.
- Ale... - Zaczęła.
-Żadne "ale" - powiedziałam zostawiając ją samą.
Rany, czy ktoś musiał mnie denerwować każdego dnia. Może będzie lepiej, jeśli znajdę Kuroko, chyba jest jedyną postacią w watasze światła z którą mogę normalnie pogadać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz