Wyszedłem z polanki wolnym krokiem w stronę moich jaskiń. Miko
ruszyła w stronę jeziora. W pewnym momencie zachwiałem się na nogach. Złapałem
się o najbliższe drzewo. ‘Okej… Nie mam pojęcia o co chodzi, ale zaraz na pewno
mi przejdzie. ‘
Stałem tak przez chwilę. Nie polepszało się. Zakląłem pod
nosem i puściłem się drzewa.
W tym samym momencie straciłem ostrość widzenia i poczułem
ból w klatce piersiowej.
Upadłem na kolana.
‘Żałosne… ‘ Przeleciało mi przez myśli.
Straciłem przytomność.
***
Kiedy odzyskałem świadomość byłem w innym miejscu. Po
chwili rozpoznałem teren przed moją
jaskinią. Przy wejściu stała cała moja wataha wyłączając Oliver’a, Miko i
mojego szczeniaka. Chciałem się odezwać, ale z mojego gardła wydobył się tylko
warkot. Spojrzałem w przestraszone oczy wilków znajdujących się przede mną.
Czego mogły się bać.?
‘ Ciebie. ‘ Odpowiedziała mi podświadomość. Zerknąłem w
kałużę i zobaczyłem swoje odbicie. Ale to nie byłem ja…
Moje ciało zrobiło kilka kroków do przodu. Chciałem się
zatrzymać, ale nie mogłem.
‘ O co do cholery chodzi.?’
Mogłem widzieć swoimi oczami, ale nie mogłem kontrolować
ciała.
Mimo oporu rzuciłem się na najbliższego wilka. Na Genezę. Mogłem
tylko się przyglądać jak wilczyca od jednego mojego ciosu pada martwa na
ziemię. Rozległo się przeszywające wycie i skomlenie. Wtedy zaczęła się jatka.
Moje myśli powoli zaczął opanowywać… Głód.? Moje jedyne myśli to ‘Zabić.’
W momencie, kiedy zabijałem ostatnią wilczycę na polanę
wparowały dwa wilki. Zwróciłem na nich swe ślepia i momentalnie rzuciłem im się
do gardeł. Nie rozróżniałem kto to. Liczyło się tylko zabicie ich.
Wilczyca powiedziała coś szeptem do drugiego wilka po czym
powiedziała coś do mnie niezrozumiale. Nie obeszło mnie to. Ja chciałem tylko
ją zabić. Widząc moją reakcję cofnęła się i zniknęła w lesie. Przeniosłem wzrok
na wilka stojącego z boku. Już miałem się na niego rzucić kiedy coś podniosło
mnie w górę, po czym otoczyła mnie woda. Z mojego gardła nadal wydobywał się
niski warkot. To nic, że mnie zamknęli. W końcu kontroluję powietrze. Zamknąłem
oczy i skupiłem się na intensywnym uczuciu głodu śmierci. Moje futro rozbłysło
jeszcze jaśniejszym błękitem. Moją wodną ‘klatką’ zaczęło rzucać na boki. Po chwili
rozleciała się pod wpływem silnych podmuchów powietrza. Wylądowałem na ziemi i
machnięciem łapy złamałem basiorowi przednią łapę. Usłyszałem trzask. Spojrzałem
w tamtą stronę i zobaczyłem tę samą waderę, która przed chwilą wycofała się w
las. Towarzyszyła jej inna wadera. Czarna. Otaczała ją delikatna czarna
poświata. Wydawała mi się znajoma…
Uczucie znajomości znikło na tyle szybko, że nie zdążyłem go
zinterpretować. W mojej głowie pozostał jedynie głód. Głód zabijania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz