niedziela, 23 czerwca 2013

(Wataha Powietrza) Od Miko

Kiedy Unmei poszedł niewiadomo gdzie spojrzałam wyczekująco na Illumineteda.
- Dobra, gdzie jest Tamaki? – Zapytał od niechcenia.
Pokazałam palcem w stronę krzaków, a basior ruszył w tamtą stronę, wtedy poszłam do Grega.
- I jak tam niańko? – Przywitałam się.
- Nie denerwuj mnie. – Skrzywił się lekko.
- Dobra maluchy, pokażę wam jak się wchodzi na drzewo razem z moim…
- Chłopakiem? – Oczy Maro zaczęły błyszczeć.
- Przyjacielem. – Odparłam zmieszana.
Szczeniaki zrobiły miny w stylu: Taaa jasne. Podeszłam do basiora i kiwnęłam głową, p[o chwili za pomocą powietrza w okolicach stóp wzbiłam się w powietrze, zaś Gregory wytworzył pod sobą wodę, równo stanęliśmy na wytyczonej przez mnie gałęzi. Spojrzałam na zdumione rodzeństwo.
- Jak uważacie, że jesteście lepsi to się tu wgramolcie! – Krzyknęłam radośnie.
Dzieci mojej przyjaciółki spojrzały na siebie i wpatrywały się w siebie, po chwili wokół nich pojawiła się czarna mgła i dzięki niej stanęli obok nas.
- Świetnie. – Pochwaliłam je. – Umiecie już się unosić, więc krótko mówiąc jedno z was odkryło w sobie moc powietrza, a drugie coś na podobe mgły, która was unosi. Razem wasza moc jest zawsze silniejsza, więc pamiętajcie o tym. – Powiedziałam głaszcząc je po główkach.
- Dobra odstawmy ich do Nemezis, bo pewnie za nimi tęskni. – Powiedział Il.
- Dobrze. – Zmieniliśmy się w wilki i odnieśliśmy młode do matki.
Nem podziękowała nam i pochwaliła za to, ze pomogliśmy szczeniakom odkryć ich jedną z wielu mocy. Po rozmowie z Alfą Mroku poczłapaliśmy nad moje ukochane jezioro. Mój towarzysz bez wahania wyjął gitarę i usiadł wygodnie pod drzewem. Jak zwykle moje delikatne ręce spoczęły między piersiami, a oczy się zamknęły, a z ust wydobyła się piosenka.
-Wierzyłem, że wszystko na pewno się spełni, jeśli tylko będę tego mocno pragnął.
Myślałem, że kiedy dorosnę, będę mógł wszystko.

Kolory zaczynają się odwracać.
Widzę różnicę między ideałami a rzeczywistością.
Samotność mnie miażdży zadając mi ból.

Jesteś dla mnie wszystkim.
Dajesz mi tak wiele.
Nie potrafię się kontrolować.

Gonimy to samo niebo i te same marzenia.
Nie ważne, gdzie jesteśmy i co robimy,
ciągle poszukujemy swojego "miejsca na świecie".

Tylko twój uśmiech sprawia, że moje serce topnieje.

Jeśli w tym świecie naprawdę jest Bóg,
to czym jest on w stanie uczynić wszystkich szczęśliwymi?

Wymawiane przeze mnie słowa
zniekształcają się i czernieją.
"Jestem tutaj", krzyczałem.

Jesteś dla mnie wszystkim.
Dajesz mi tak wiele.
Nie potrafię się kontrolować.

Gonimy te same gwiazdy i tę samą nadzieję.
Wpędzamy się w ślepy zaułek przez porównywanie się do innych.

Moje uczucia rozlały się i ukształtowały w kałużę.

Jesteś dla mnie wszystkim.
Dajesz mi tak wiele.
Nie potrafię się kontrolować.

Gonimy to samo niebo i te same marzenia.

Jesteś dla mnie wszystkim.
Dajesz mi tak wiele.
Nie potrafię się kontrolować.

Gonimy te same gwiazdy i tę samą nadzieję.
Nie ważne, gdzie jesteśmy i co robimy,
ciągle poszukujemy swojego "miejsca na świecie".

Tylko twój uśmiech koi moje serce.- Zakończyłam prawie szeptem.
Otworzyłam oczy i od razu poczułam się nie swojo, jak by ktoś tu był. Greg spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Świetnie Ci poszło. – Powiedział.
- To dzięki twojej gitarze.- Odparłam.
- To co teraz? – Zapytał.
Spojrzałam smutno w niebo i usłyszałam dźwięk gitary, więc Greguś zrozumiał co będę śpiewać.
- Z natury jesteśmy grzeszni,
nieustannie boimy się morałów,
każemy sobie powstrzymać swoje impulsy
i nasze ciała zwijają się z bólu.

Lustro odbija taką uszkodzoną postać,
fasada którą rzuca jest takim radosnym podnieceniem
Jak prawda odzwierciedla się
na Twoich niewrażliwych skórach ?

To jest katharsis,
wypalenie się własnego ciała.

Jeśli to przypadek przywiązywać się do tego ciała,
przez to zostaniesz oczyszczony ze swoich najgłębszych pragnień.
Ewolucja apokalipsy,
ma słodki zapach kamfory na zdjęciu

Moje istnienie było kłamstwem, imitacją.
Srebrzyste włosy i głębokie szkarłatne szklane oczy,
bez wątpienia nadszedł czas dla zmiany,
za długo dla kogoś trzymałam i pieściłam to ludzkie ciało

Z powodu życia człowieka, chciwość przemija i przygasa,
przygnębiony rośnie o galony proporcjonalnie
do wyważonego potępienia zalety, z której zsunięto
niedopuszczalność cudzej ingerencji.

Ale potem, już niedługo
zostanę doskonałym statkiem

To niesamowite zastąpienie mojego ciała na słońce nie może być rozbite,
nic nie starzeje się,ale nie jest też piękniejsze
To zdjęcie było ciepłem odrzuconym przez odmowę swoich najgłębszych pragnień
i ewolucji twojego kokonu

Ta czarna sukienka zawsze była szukana,
aby elastycznie rozciągać się na pozbawionych wdzięku kończynach,
białe sznurowadło drży łagodnie co krok
i moje myśli wyjmują obojętność tworzenia świata

Moje istnienie było kłamstwem, imitacją.
Srebrzyste włosy i głębokie szkarłatne szklane oczy,
nie ma już rzeczy które wiążą lub potępiają,
ale tylko samotność może kontynuować kojenie – Upadłam na ziemię i spojrzałam na trawę.
- Coś się stało? – Zapytał zszokowany Il.
- To tylko emocje… - Powiedziałam tajemniczo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz