Siedziałam dalej po jaskinią rozmyślając o nadchodzącej wojnie, i w ogóle o wszystkim. Tyle się działo... Kondrakar np. miał nogę złamaną choć ku zdziwieniu próbował dalej biegać choć medyczka mu tego zabroniła. Ociężale wstałam i zaczęłam przechadzać się po terenach pozostałych watah choć ominęłam powietrza, no nie wiem dlaczego nie chciałam tam iść.
Ostatnio dowiedziałam się że doszedł do mojego Illuminated'a basior który jest chyba bratem jego czyli także i Miko.
I chyba z tego powodu nie chciałam tam iść, lepiej niech się nacieszą swoją obecnością, jeśli ma teoria rodzeństwa się sprawdziła.
Wkroczyłam dumnie na terytorium wilków ognia. Od razu poczułam gorąc jaki wytwarza na część krainy. Powolnym krokiem szłam przed siebie kiedy usłyszałam odgłosy walki. Poszłam w tamtym kierunku i stanęłam koło drzewa gdzie miałam dobry widok na bójkę. Była tam Wera i pewnie jakaś nowa z Ognia.
W pewnym momencie wadera ognia stała się niewidzialna. I pobiegła do Wery. Dlaczego to widziałam? Sama umiem być niewidzialna i potrafię zobaczyć jak ktoś inny korzysta z tej mocy. Wadera ognia sparaliżowała przeciwniczkę i szykowała się do walnięcia jej kula ognia. No cóż teraz powinnam to ukończyć.
-Przestań! -Krzyknęłam wychodząc zza drzewa.
Spowiły mnie fioletowe niebieskie a cała polana została ogarnięta czarną mgłą.
-Puść ją. -Powiedziałam z mocą. -Nikt nie będzie atakować żadnego z moich wilków.
Wadera posłusznie puściła Werę wyczuwając że ze mną nie ma żartów.
-Ona zaczęła. Odparła wadera ognia oskarżycielsko.
-To prawda? -Przeszyłam wzrokiem moją waderę.
-No tak, ale ona zabrała mi chłopaka. -Burknęła.
-Trzeba było bardziej nim się zajmować.... -Nie dokończyłam bo wilczyca ognia mi przerwała.
-Nie zabrałam jej żadnego chłopaka, w ogóle o tym nie wiedziałam. -Skierowałam moje oczy na nią. Dziewczyna zlękła się .
-Nie przerywa się innym. Nie uczyli Ciebie tego? -Zapytałam chłodno.
-Ale... -Zaczęła.
-Cisza. -Powiedziałam. -Pogódźcie się i wracaj do jaskini.
-Aleee... -Zaczęła Wera.
-Bez dyskusji.
Pogodziły się mizernie i wilczyca pobiegła. Westchnęłam i spojrzałam na wilka który został. Dziewczyna od samego początku była w postaci ludzkiej jak Wera, ale wyglądała w swojej powłoce człowieczej jakby miała no nie wiem z 16 lat?
-Kim jesteś? -Zapytała się z zaciekawieniem.
-Nie sądzisz że sama powinnaś się przedstawić? -Zapytałam.
-Trisia. Z watahy Ognia. -Przedstawiła się grzecznie. -No więc kim jesteś?
-Nemezis. -Rzuciłam oschle. Zmieniłam się w wilka i poleciałam na swoje tereny.
Wylądowałam w jaskini. Zobaczyłam Were która leżała w kącie kiedy mnie ujrzała schowała ogon pod siebie na znak poddaństwa a ja sama poszłam dumnie na swoje legowisko. Położyłam się i zasnęłam.
Obudziłam się przez Dianę która miała mi coś do powiedzenia.
- Co jest.. Co.. coś się stało? - Powiedziałam zaspanym głosem i zmrużyłam oczy. Nie byłam zbytnio zadowolona tym że musiałam przerwać mój sen.
- Nemezis, mamy problem. I to bardzo poważny.-Powiedziałam poważnie. A ja od razu się rozbudziłam. Podeszła do nas Nina mówiąc:.
-Zgadzam się, nie wiem co to było, ale najlepiej to to nie wyglądało.Ten stwór był okropny.
-Jaki stwór? -Zapytałam się wstając.
Nina się zamyśliła.
-Diana powiedz jej wszystko muszę iść. -Powiedziała i szybko się zmyła. Dziwne...
-No dobrze no więc mów jaki mamy problem? -Powiedziałam oraz jednocześnie zachęcając waderę abyśmy się przeszły. Wilczyca posłusznie poszła ze mną i zaczęła mówić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz